Masza rozczesywała włosy, nucąc pod nosem z zadowolenia. Już jutro rozpoczynał się jej urlop, więc oczami wyobraźni widziała morze. Przenosiła się w głęboką toń ciepłej wody, błyskającej w pełnym słońcu sierpnia. Cieszyła się tak, jak raduje się prawdziwie wolny człowiek. Bowiem tak właśnie się czuła. Była wolna. Wolna od zmartwień, ciężaru pracy, znoszenia przełożonych i wścibskich współpracowników. Spakowane torby zajmowały przedpokój, więc często się o nie potykała. Nie przejmowała się tym, choć jej gładkie nogi zdobiły dwa nowe siniaki. – "Opalę się i nic nie będzie widać” – myślała, rozcierając obolałe miejsca. Wysprzątała lodówkę, pozbawiając ją wszelkiego nadzienia, więc z przyjemnością korzystała z dobrego serca Olgi, która to zaoferowała jej gorące posiłki i towarzystwo. Andrij miał dotrzeć dopiero wieczorem i on także posiadał zaproszenie na niedzielną kolację. Musiał porządnie odpocząć przed podróżą, a po sytym posiłku zawsze sypiał głęboko.
Z zamyślenia wyrwał ją narastający dźwięk. Ni to huczenie, ni to pogwizdywanie. Taki niepokojący, nasilający się z wolna świst. Postanowiła dociec źródła hałasu. Po drodze nabiła sobie trzeciego siniaka i syknęła z bólu. Wyszła na ulicę i spojrzała w niebo.
Przerażający huk niewidzialnej istoty, która odrzuciła ją na kilka metrów i wcisnęła w chodnik, pozbawił Maszę słuchu. W głowie pojawił się bolesny, pulsujący pisk.
Otworzyła oczy i uniosła się na rękach.
- Chryste Panie – wyszeptała szarymi ustami. Jej twarz nie miała koloru. Jednie oczy, lśniąc w resztkach przenikającego chmurę pyłu słońca, lśniły życiem.
W odległości nie większej od dwóch metrów leżał bucik. Czerwony, z żółtym kwiatkiem i chromowanym zapięciem. Dziewczęcy. Dziecięcy. Olga pokazywała jej wczoraj, jak piękne buciki kupiła córeczce. Mała biegała akurat za młodym kocurem, więc Masza widziała buciki tylko przez moment. Dobrze je jednak zapamiętała. Poznała więc choć bucik, jakby dla niepoznaki, przysypany był szarym pyłem. Z jego wnętrza wychodziła brudna, biała przed chwilą skarpetka. Przerwany nieregularnie materiał skrywał czerwony kawałek ciała, w którym dało się dostrzec wyraźny fragment kości.
Załkała, dusząc się z bólu.
Gdy pył opadł, zobaczyła Olgę. Stała nieruchomo. Na roztrzęsionych rękach trzymała bezwładną córeczkę. Mała wyglądała jak zepsuta lalka szmacianka. Jej lewą nóżkę wybuch urwał w kolanie. Prawą, tuż nad kostką. Niewielkie ciało dziewczynki przelewało się przez dłonie Olgi. Rozdarta sukienka odsłaniała rozszarpane na boku ciało. Dziewczynka była blada. Zakurzona jak rzeźba znaleziona po latach na strychu. Ciśnienie wybuchu wyssało z niej krew, toteż nie było jej widać zbyt wiele. Jedynie na brzegach ran i w kącikach ust, widniały ciemne, czerwone ślady.
Olga raz wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w oczy Maszy, raz w piękną buzię martwej córeczki. Stały tak nieruchomo do chwili, w której oddech powrócił do ciała Maszy. Powrócił wraz z szalonym biciem spłoszonego serca. Dziewczyna rzuciła się przed siebie. Przebiegła między budynkami, minęła aptekę i dotarła do wysokiej skarpy, po której zaczęła się wspinać. Wszyscy ludzie wyszli z ocalałych budynków, jednak miasto umierało ciszą. Gdy Masza dotarła do połowy wzniesienia, z opancerzonego pojazdu wyskoczyło pięciu żołnierzy. Jeden z nich zbliżył się do tkwiącej nieruchomo Olgi.
- Dlaczego?...- wyszeptała bezsilnie kobieta, opierając nieobecne oczy na twarzy żołnierza. Ten skrzywił się strasznie, jakby użądliła go wielka osa i powiódł wzrokiem dookoła.
Gdy Masza zbiegała z pagórka w kierunku piaszczystej drogi do lasu, w powietrze miasteczka wbił się huk dwóch wystrzałów.
5 komentarzy
LadyMargot
Zmieniłeś zakończenie... Jednak... Dziękuję.
on
Nie wiem co by wyszło. Widzę co wyszło.
ErmonTwilight
-On-gdybym dał ostrzeżenie, wyszedłby spojler... Agulek, dziękuję za opinię bo jak wiesz, to nie moje klimaty. Zbyt wiele smutku na świecie, by go dokładać.
nienasycona
Zrobiłeś to. Pamiętam tę rozmowę o wojnie. Poryczałam się. Wszystkie tłamszone emocje znalazły ujście. Zrobiłeś to i wyszło Ci znakomicie.
on
Ajaj. Zabolało.