Czarny pies.

Czarny pies.-Nie patrz tak na mnie, cholera! – wrzasnął mężczyzna, manewrując przy drugim węźle na skórzanej smyczy.  
Pies karnie spuścił głowę, jak gdyby cokolwiek rozumiał. Choć był całkiem sporych rozmiarów, a jego czerń sugerowała powagę, nieraz nic nie robił sobie z próśb i gróźb właściciela. Może dlatego próbował go porzucić?
"Jakie "porzucić”?! To tylko spacer po lesie i taka zabawa. Chociaż pan nie jest typem śmieszka…” – nastawił uszy, jakby wczucie się w nastrój mężczyzny było jego najważniejszym zadaniem.  

-Idą święta, później sylwester. Może jakaś Hurghada w styczniu… Tylko byś przeszkadzał. No sorry, nie pasujesz już do mnie.  

Zrozumiawszy "do mnie” brytan leniwe machnął długim, ciężkim ogonem.
"Znaczy – mam przyjść? Wrócić?” – popatrzył głęboko w oczy właściciela. Był pełen ufności. I wierny - zawsze wracał.  

-Kurwa! – mężczyzna przeklął sam do siebie, oddalając się od drzewa. Nie sądził, że to będzie takie trudne. A przecież wielu ludzi to robi i jakoś im się udaje.  

"Nie wahają się?! Przecież ja też tego chcę! Idzie nowy rok… Tak, teraz będzie inaczej. Tak, do cholery!!!” - zaciśnięta pięść pomogła w pokonaniu chęci odwrócenia się do pozostawionego przyjaciela. Przynajmniej w tej chwili.

****

Świąteczny czas minął, może nie wesoło – zgodnie z seryjnymi życzeniami w smsach, ale przynajmniej spokojnie. Mężczyzna wynosił właśnie sztuczną choinkę na strych, myśląc o dokupieniu płetw przed wyjazdem do Egiptu. Otworzył drzwi odosobnionego pomieszczenia. Oczywiście nigdy nie znalazł czasu, by naprawić światło.  
Zza niewielkiego tumanu kurzu wyłoniły się kontury. Poznał od razu. Jego własny, czarny pies. Siedział i patrzył przez mrok. Olbrzymi. Przesłonił karton ze świątecznymi dekoracjami, wakacyjne walizki, pudło z pamiątkami z dzieciństwa. Czekał.
Mężczyzna powoli położył choinkę na ziemię i usiadł obok. Podciągnął kolana. Oparł na nich brodę. Jego oczy znalazły się na wysokości wielkiego, czarnego, smutnego pyska.  

Po kilkunastu minutach usłyszał wołanie. Najpierw odległe, później coraz bliższe.  
-Adam?! Adam, co jest? – kobieta podeszła i położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, ale czuły gest nie spowodował żadnej reakcji. – Wrócił?
Mężczyzna zagryzł zęby i wpatrując się w pustą przestrzeń z rezygnacją pokiwał głową.  



**********************************

Komentarz autorski:  
1.     Jeśli ktoś nie wie czym w psychologii jest "czarny pies” to opowiadanie może być nieczytelne. Co to takiego? Jeśli nie masz czarnego psa i nie wiesz to gratuluję i odsyłam do Google.
2.     Wyprzedzając komentarze - zgadzam się z opinią, że użycie sformułowana "czarny pies” do określenia …. jest krzywdzącym nadużyciem w stosunku do tych zwierząt i powoduje niechęć ludzi adoptujących psy ze schroniska :(  
3. Opowiadanie inspirowane wspaniałym drabble Somebody - Marazm. Coś mi, po tym świątecznym czasie, przypomniała. Dziękuję! :*

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i obyczajowe, użyła 510 słów i 3117 znaków, zaktualizowała 7 sty 2019.

2 komentarze

 
  • AnonimS

    Powinnaś jednak tłumaczyć pojęcia psychologiczne,  zwłaszcza te mało znane.  Bo ten tekst jest na tyle dwuznaczny,  że czytając pomyślałem o faktycznym porzucaniu zwierząt. I gdyby nie przypis, pewnie bym został w błogim przeświadczeniu , że trafnie odczytałem Twoje intencje autorko. Pozdrawiam

    7 sty 2019

  • angie

    @AnonimS  Cieszę się, że tak pomyślałeś, bo to była klasyczna zmyłka, żeby zaskoczyć na końcu ;) Ale fakt, zamiast odsyłać do google będę już wstawiać tłumaczenia. Bo podawanie ich na początku opowiadania obraziłoby czytelnika i mnie samą. Dobrej nocy. Do jutra ;)

    8 sty 2019

  • Somebody

    Dobrze ujęte, brawo. Niestety, to dziadostwo zawsze wraca w najmniej spodziewanym momencie, pomimo wielu wysiłków, by je powstrzymać.

    7 sty 2019

  • angie

    @Somebody Dziękuję. No niestety... Nawet jak się pakujesz na wakacje...

    7 sty 2019