Franciszek-czarny postawny i przystojny kot siedział na ławce.Pazurkiem dłubał w ząbkach.Mruczał i machał ogonkiem.Był ogolony.Miał na sobie wyprasowaną czarną koszulę.Pogoda wczesnoniedzielna była słoneczna.Otaczający ławkę park dawał cień.Franciszek w zamyśleniu zmrużył zielone oczka.Z zamyślenia wyrwał go piskliwy głos.-"Przepraszam.Mogę się dosiąść?"Franciszek spojrzał na korpulentną postać.Uśmiechnął się i uprzejmie odpowiedział.-Bardzo proszę".Gruby wąsaty i łysy jegomość usiadł obok niego.Bez przerwy wycierał pot z czoła.Co chwila również pokasływał.W momencie, kiedy Franciszek pomyślał, że sobie już pójdzie.Wąsacz przemówił.-"Co pana do nas sprowadza?" zapytał.Kot wykrzywił mordkę.Wysunął różowy języczek.Oblizał nosek.-"Jestem przejazdem.Jeszcze dzisiaj wyjeżdżam".Mam na imię Winston".Zapiszczał grubas i wyciągnął pulchną dłoń w kierunku kota.Kot podał mu łapkę.-"Miło mi Franciszek"-Przedstawił się.Małe świńskie oczka Winstona uśmiechały się.-"Dawno nie gościliśmy w naszym mieście kotów"-Zagadał.-"A to czemu?"-Zapytał kot.-"Ponieważ wszystkie koty spaliliśmy na stosie.Kiedyś uważaliśmy je za demony.Te czasy jednak minęły i teraz jesteście naszymi braćmi"-"Wiem jak było.Moja matka zginęła w pogromach."Posmutniał kot.Winston dyskretnie sięgnął do kieszeni.-Było wam ciężko"Wyszeptał.Wyciągnął nylonowy worek.Wprawnym ruchem zarzucił go na Franciszka.-"Już po tobie "-Wysapał.Zawiązał worek.Złapał go oburącz i z wyczuciem uderzył o beton.Ciemnoczerwona plama krwi zabarwiła chodnik.Jeszcze kilkukrotnie uderzał.Upewniał się.-"I widzisz skurwysynu co z ciebie zostało?"-"Masz za swoje.Wracaj do kociego piekła"
Dodaj komentarz