To mój pierwszy plik. Oceńcie, skrytykujcie, proszę.
Rozdział I - Oczy
Zionący ogniem smok, bestia przynosząca nieszczęście, zniszczenie i zgubę ludzkości, biblijny symbol zła, wije się i wpełza mi powoli do gardła. Przesuwa się coraz niżej i niżej... czuję płomienie rozrywające mi jamę ustną i przełyk, z trudem powstrzymuję odruchy wymiotne nasilające się z każdą sekundą. Czas się zatrzymał, a ja gapię się tępo na odrapane ściany piwnicy. Widzę małe okna przy samym sklepieniu pomieszczenia dawno już zabite deskami.... Drobinki kurzu falujące lekko w powietrzu, pobudzone każdym moim tchnieniem i choćby delikatnym ruchem ciała, tańczą powoli w nikłym świetle świecy stojącej na starym dębowym stole robionym na zamówienie przez ojca mojej zmarłej żony. Klient go nie chciał więc odkupiłem mebel. Sam nie wiem czemu. Mrok spowija mnie całego, otula niczym kołdra i tak jak małe dziecko czuję, że ta kołdra to moje najlepsze schronienie przed złem świata... przed... strachem. Nikt mnie tu nie widzi, nikt nie potępia moich czynów, nie muszę się przed nikim tłumaczyć i nikt niczego ode mnie nie wymaga... To moja utopia. Towarzyszy mi jedyna ważna dla mnie osoba, wyrozumiała, cierpiąca razem ze mną. Widzę ją za każdym razem gdy spojrzę w lustro. Wysoki dobrze zbudowany mężczyzna w średnim wieku, ze średnim wykształceniem. Zawsze ubrany w koszule, najlepiej czarne idealnie pasujące do ciemnych przystrzyżonych włosów oraz otaczającego go mroku. Tak naprawdę zwykły szarak. Niczym nie wyróżniający się spośród tłumu. Tylko mała część wielkiej machiny. Jedna mała zębatka ogromnego zegara, którą łatwo można zastąpić inną, lepszą i nawet nikt się nie zorientuje, nikt jej nie zapamięta. Ale oczy.... Tak, oczy są magiczne. Wydawałoby się, że wystarczy jedno choćby ich spojrzenie by mieć u stóp cały świat. Zwykły śmiertelnik, ignorant bez jakiejkolwiek wyobrażni, którego życie skupia się jedynie na nudnej bezcelowej egzystencji, powiedziałby, że są błękitne. To smutne. Ta ślepota. Ten brak postrzegania piękna w innych ludziach. Zwykłe błękitne oczy i tyle. Kogo one obchodzą? Tak wszyscy myślimy, powierzchownie, płytko. Uznajemy tylko piękno, które widać. Podziwiamy tylko marne obrazy. Rzeczywistość. Ale za co?
Znów kieruję wzrok w nicość. Lubię to uczucie, gdy patrzę w danym kierunku ale nic nie widzę. To rodzaj medytacji. W takich momentach pojawiają się w mojej głowie obrazy... i myśli.
Myślę o systemie.
Nauka w szkołach.
Ciągły stres dla uczniów, Brak czasu dla rodziny i przyjaciół, brak czasu na jakiekolwiek ciekawsze zajęcia. Na czytanie tego co chcemy, bieganie na świeżym powietrzu, czy oglądanie świetnych filmów, uczących i ukazujących całą prawdę o otaczającym nas świecie. Nikt przecież nie ma na to czasu. Nikt, kto chce coś "osiągnąć" w tym popierdolonym systemie stworzonym przez nas samych, skutecznie odpychającym na bok miłość, bliskość i współczucie.
Poźniej szukamy pracy.
Najczęściej wybieramy taką, której nienawidzimy. popadamy w depresje i umiera cała nasza osobowość. My ją zabijamy w imię systemu.
Dzieciom, zamiast miłości, dajemy internet.
Żnonom, mężom, zamiast miłości, dajemy puste słowa.
Starszym ludziom, zamiast miłości, dajemy umierać z poczuciem braku ich wartości, bo przecież to tylko te zębatki zegara,
już stare i niepotrzebne, łatwe do zastąpienia, wręcz ciążące systemowi niczym kula u nogi. Najlepiej je zostawić by zardzewiały. Później wyrzucić i o nich zapomnieć.
Padamy na kolana przed panem świata.
Czcimy go przelewając krew na wojnach, rozrywając sobie ciała kulami, granatami. Płoniemy żywcem, tracimy kończyny. W zamian pozbawiamy życia innych.
Jednym pociągnięciem spustu zakańczamy coś co istniało przez lata, czuło oddychało, myślało, wierzyło i miało marzenia.... Nasz bóg jest za to hojny.
Pozwala nam nosić złote znaki na piersiach przysparzające nam i naszemu gronu wielkiej dumy i chwały. Czasem tylko muszą odebrać je za nas nasi zdruzgotani rodzice, którzy zamiast syna w progu witają zielonego ludzika z małym pudełeczkiem w ręce. Ludzik rutynowo i z doświadczeniem wypowiada słowa "Walczył dzielnie, zginął za słuszną sprawę".
Później wręcza pudełeczko z pięknym znakiem nazywanym różnie na całym świecie. W moim kraju to Virtuti Militari, w innym Medal Honoru.... Nasz bóg nie pije miodu i ambrozji, ale ropę naftową i leki. Wykorzystuje piękne wierzenia i tradycje tak różne i skomplikowane, obracając podporządkowanych im ludzi przeciw sobie.
Nasz bóg jest wszędzie....
ZASTRZELMY, ZAMORDUJMY, SPALMY i ZNISZCZMY wszystko co nas otacza. To jego słowa. Mamy wymagającego boga..., ale przecież i tak zrobimy dla niego wszystko.
Nasz bóg tak jak Bóg biblijny objawia się w trzech równych sobie osobach, które tworzą nierozerwalną więź, są jednością.... Polityka, media i pieniądz....
On napędza system, przez niego zębatki kręcą się z wielką prędkością i zapałem. Niektóre niestety nie nadążą i wypadną....
Zatrzymajmy się. Błagam spójrzmy wszyscy w piękne nocne niebo, złapmy się za ręce i odetchnijmy rześkim oczyszczającym powietrzem.
Dopiero gdy ujrzymy piękno nieprzemijających, srebrzystych gwiazd na niebie, przyglądających się nam z nieosiągalnej wysokości... odzyskamy spokój.
Myślę o tym wszystkim tak intensywnie, aż zaczyna mnie boleć głowa. A może to przez alkohol? W każdym razie wciąż patrzę na swoje odbicie w ogromnym lustrze zajmującym prawie całą północną ścianę piwnicy.
To jedyna ozdoba w tym smutnym pomieszczeniu. Podnoszę butelkę samogonu i wypijam wszystko co w niej zostało. Smok znowu zionie we mnie całym swym ogniem. Powracają mdłości. To chyba... za dużo.
Siedzę. Podnoszę się. Z trudem łapię równowagę. Grawitacja zwycięża. Upadam. Huk. Zdziwienie.... Nie czuję bólu. Zanim zasypiam, myślę o swoich oczach. Dla mnie to nie jest zwykły błękit. Dla mnie to dwa ciała niebieskie. Bezdenne. Nieprzeniknione. Przeszywające. O kolorze gniewnego oceanu, który z furią niszczy statki podczas sztormu. Oczy... jedyne czego bym w sobie nigdy nie zmienił....
Dodaj komentarz