We wszystkich większych i mniejszych miejscowościach "turystycznych", w sezonie organizowane są jarmarki. Nie inaczej jest w Murzinowie, a to - ze względu na swoją wielkość - może pochwalić się jarmarkami tematycznymi. Są osobne imprezy dla drobnej wytwórczości, marynowanych mięs, są święta serów, oraz - jakże by inaczej - alkoholi.
A jeśli o festiwalu nalewek mówimy, to nasz stryj, Wincenty Browarek, od niepamiętnych czasów zajmował pierwsze miejsce w każdej odsłonie konkursu. Jego nalewki charakteryzowały się niespotykanym aromatem. Nikt nie był w stanie powiedzieć, z jakich owoców wuj je produkował; a nawet, jeśli zgadł, Wincenty nigdy się do tego nie przyznał.
Nic więc dziwnego, że kiedy ostatniego lata na festiwal przyjechali zagraniczni fachowcy od alkoholu, na ustach mieszkańców pojawiło się pytanie: "Czy Browarek produkuje trunki światowe"? Sędziów było trzech; Rosjanin, Francuz i Niemiec, a byli oni prawdziwymi mistrzami odgadywania składu. Produktów wuja próbowali na końcu, ale wszystkich poprzednich uczestników, rozpracowali bez wysiłku. Rosjanin był w stanie bezbłędnie podawać ilość procentową alkoholu, z jakiej części ziemniaka był przepędzony, oraz długość leżakowania. Francuz bezbłędnie podawał proporcje i rodzaj owoców, a Niemiec... cóż, ten nie bardzo się znał, ale na pewno bawił się wyśmienicie.
Kiedy nadeszła kolej na wyroby naszego wuja, panowie stanęli przed bardzo trudnym zadaniem. Pierwsza nalewka była przezroczysta; długo chodzili koło niej i wąchali, ale bez skutku. Rosjanin pociągnął łyk, po czym stwierdził, że trunek smakuje mu dzieciństwem, ale nie jest w stanie powiedzieć nic więcej. Nawet alkohol...był zmącony, nietypowy, nie do wykrycia. Nalewka wchodziła gładko, zostawiając wrażenie bezwładu. Francuz nie był w stanie określić owoców; czuł wyraźny aromat, ale niemożliwym było wskazanie konkretnych warzyw.
Następna nalewka miała kolor biały, jak mleko, a istotę swą, kleistą. Tu Rosjanin stwierdził, że kojarzy mu się ona ze szkołą, lecz dlaczego? Od samego wąchania, człowiekowi odbierało zdolność logicznego myślenia. Ponownie, znawcy byli bezradni, choć Niemcowi nie przeszkadzało to w spróbowaniu nalewek do dna.
Ostatnia miała przepiękny, głęboki, purpurowy kolor. Rosjanin powąchał płyn i skojarzył go z czasami technikum, kiedy to pili z nauczycielem na zapleczu spirytus techniczny. Francuz, rzecz jasna, nie znał i tych owoców. Wuj wygrał, przez jednomyślny nokaut trzeciego sędziego, ale pozostali dwaj byli niezmiernie ciekawi, co wuj dodawał do nalewek. Dlaczegóż były one tak tajemnicze i tak pyszne. I choć błagali i oferowali bajońskie sumy, wuj pozostał niewzruszony.
Bał się, jak zareagują słysząc, że nalewki robi inaczej, niż wszyscy. Pierwsza była na propanie-butanie, druga na rozpuszczalniku do kleju, a trzecia... choć to tajemnica, chętnie się nią podzielimy. Trzecia, była z najdojrzalszych owoców denaturowca.
Dodaj komentarz