[OCT] Horror w lesie (Saga Teksańska)

[OCT] Horror w lesie (Saga Teksańska)Niniejsza seria definiuje bezwzględną wyobraźnię dwóch niezależnych autorów, którzy dołożyli wszelkich starań aby trafić do jak najszerszej grupy czytelników za pomocą nietypowego, satyrycznego i mocno przesadzonego klimatu. Wszystkie opowieści spod naszych skrzydeł nie powinny zostawać odbierane na poważnie, ponieważ z pełną świadomością pisane są jako utwory kontrowersyjne, ale i innowacyjne. Dziękujemy za wysłuchanie i życzymy miłego czytania.

Autorzy

Ich klasa siedziała przy ognisku. Każda dziewczyna i każdy chłopak spoglądał na płomienie, liżące drewnianą stertę.
Nagle ciszę oraz ciemność wokół nich przerwała błyskawica. Oświetliła ona pobliskie wzgórze - na szczycie mignęła tajemnicza ludzka sylwetka. Z każdą sekundą przybliżała się do ogniska. W końcu postać oświetlił blask buchających płomieni - to był Leśny Zabójca w masce Konia!!! Cała klasa wstała i wyciągnęła broń: maczugi, proce, strzelby oraz plastikowe noże z restauracji. Morderca wyciągnął piłę łańcuchową.  
- Jesteście otoczeni! - oznajmił.  
Wszyscy prócz pewnej trójki chłopców opuścili w panice swoje uzbrojenie. Zbliżyli się oni do postaci i wykrzyknęli donośnie:
- Jesteśmy sługami Pana S.! Wracaj do cienia, głupi koniu!
Morderca speszony opuścił piłę i wyciągnął telefon - załączył pakiet internetowy (100 GB!) i odpaliwszy Skype, zadzwonił do Jeffa the Killera i Smile Doga.
- Siema, przylećcie tu na moment!
Gdy wydawało się, że Koń Mietek (tak go nazwali) wygra ten pojedynek i zabije resztę oraz zrobi z nich pierogi, nagle z drzewa spadł pewien grubas z długą brodą i śmiesznymi okularami, krzycząc:
- Ja was ocalę!!
Okazało się, że to Pan Kleks we własnej osobie - zaczął śpiewać piosenkę o dziku tak głośno i w takich tonacjach, że głowa mordercy rozprysła się jak soczysty pomidor - resztki latające dookoła zachlapały twarze niektórych osób, nie ominęło to także mózgu. Pycha.
Wtem właśnie niebo i księżyc zasłoniła wielka postać czarnego ptaka z żółtym dziobem... to był On - Szpakos. Był to piękny, lecz dziki zwierz, a nazywał się dokładniej Pan Szpakos. Zaatakował Pana Kleksa i porwał go swymi szponami w ciemność. Odleciał w dal.
Wszyscy, zdziwieni, nie zauważyli że przybliżały się do nich wcześniej wezwane postacie. W promień blasku rzucanego przez ognisko wbił Jeff Zabójca, trzymając na smyczy psa robiącego zaciesz wychodzący poza wszelkie tekstury. Nagle wszyscy sięgnęli po oręż. Od czasu opuszczenia na ziemię prawidłowego wyposażenia była bieda, więc mieli tylko proce strzelające nakrętkami po coca-coli z Afryki. Z nieba spadł koleś zwany Harry Potter - wyciągnął z kieszeni magiczny patyk i zaczął ostrzeliwać intruzów za pomocą mocy miotania uczniami całej klasy. Zdziwieni wrogowie sięgnęli po swą najstraszniejszą broń - Masło Śmierci. Posiadali aż 68 sztuk, ponieważ jedno po drodze zjedli. Za każdym rzutem masło zaczęło krwawić, wybuchać, a następnie pozbawiać wszystkich zmysłów. Uczniowie upadli na trawę, wijąc się w bólu, bombardowani zwidami przedstawiającymi zmasakrowane naleśniki z okresu II Wojny Światowej. Gdy wszyscy chcieli już się poddać, z lasu wybiegł Slendytubbiś rozpoczynający natarcie na uśmiechniętego psa, a także Sauron podniecający się zardzewiałym pierścionkiem. Z lasu wybiegli także Frodo z Gollumem. Hobbit zaczął tłuc Saurona po twarzy a Gollum wyciągnął z kieszeni słoik Hellman's i zaczął tańczyć z majonezem. I właśnie tak powstał Knurów.

1 komentarz

 
  • DanaScully

    Czy ty cos brałeś jak to pisałeś? :lol2:

    11 gru 2016

  • AppleminePL

    @DanaScully Nie, wszystko jest wytworem wyobraźni mojej i mojego współautora ;) Jedyne czego nam potrzeba, to nasze wystarczająco już spaczone umysły.

    11 gru 2016