Hajmat - Rozdział 4

Rozdział 4

Wiadomość


Kacper siedział w sowim mieszkaniu całkowicie zaskoczony tym co stało się kilka godzin wcześniej. Najpierw ta straszna warta, pomoc temu chłopakowi, a na koniec dziadek i ta wiadomość. Znał ją już praktycznie na pamięć ale postanowił przeczytać ją jeszcze raz.

Drogi Kacprze !
Chciałem cię przeprosić że nie wracam tak długo. Wiem że zapewne strasznie tęsknisz tak jak ja. Jak wiesz miała to być rutynowa misja rozpoznawcza ale to co tu się dzieje jest nie do pomyślenia. Ale od początku. Wyruszyliśmy z Andaluzji w kierunku Rudy Śląskiej. Tam zeszliśmy na Halembę. Przyjęli nas bardzo ciepło. Tam spotkałem bardzo ciekawego człowieka nazywał się Alfons Parobek. Zaprzyjaźniliśmy się i opowiedział mi o wielkim schronie przeciw atomowym gdzieś na Śląsku. Zbudowali go jeszcze hitlerowcy. Nikt go nie zamieszkuje jest tam elektryczność, żadnych mutantów w okolicy, woda, skażenie w normie a obok znajduje się stara kopalnia. Niestety wszystkie te informacje mój nowy przyjaciel przekazał mi na łożu śmierci. Nie wiem gdzie się znajduje ale wiem jedno dotrę tam. Kacperku zrozum to może być dla nas ostatnia szansa. Nowe miejsce i nowe życie. Rozumiesz chyba co teraz chce zrobić. Chciałbym żebyś dołączył do mnie. Jesteś już dorosłym mężczyznom. To jest nasza szansa na normalne życie. Szukaj mnie !!! Musimy to zrobić razem. Rozumiesz razem
                                                  Pozdrawiam  
Żadnego podpisu, ani miejsca gdzie się znajduje. To wydawało się dziwne. Skąd miał wiedzieć gdzie ma go szukać. Przecież nigdy nie wychodził na powierzchnie. No oprócz tego jednego razu ale o tym chciał jak najszybciej zapomnieć. Myśli kotłowały mu się w głowie. Położył się spać. Sen sam przyszedł po kilku chwilach.
Obudził się po kilku godzinach z bólem głowy. "No pięknie jeszcze tego brakowało”
-Puk, puk – powiedział Maciek wchodząc do mieszkania Kacpra – słyszałem że mieliście dziś wesoło na warcie ? Co się tam stało ? Opowiadaj ! Podobno uratowałeś jakiegoś chłopaczka czy to prawda ? – przyjaciel zasypał go gradem pytań
- Masz czytaj ! – podał mu list
Maciek wziął od przyjaciela list wraz z czytaniem coraz bardziej otwierał oczy. Po przeczytaniu odłożył list ostrożnie na stół. Spojrzał na przyjaciela i przypatrywał mu się jakiś czas po czym powiedział
- I co teraz ? Co z tym zrobimy ?  
- Nie wiem. Nie wiem co mam myśleć … Czekaj czekaj jacy "MY” nie ma tam nic napisane o tobie. Rozumiesz sam muszę coś zrobić ale nie wiem co. – odpowiedział mu zirytowany chłopak
Maciek usiadł na krześle przypatrując się przyjacielowi. Sam też nie wiedział co zrobić ale wiedział jedno samego go nie zostawi. Nie po tym co razem przeszli tam na górze. Po tym co zrobił dla niego Kacper. Miał wobec niego dług wdzięczności i miał zamiar go spłacić za wszelką cenę. Chłopak był młody i nie wiedział nic o świecie ale widział jedno że przyjaciół się nie zostawia w potrzebie.
- Pamiętasz ? Tam gdzie ty, tam i ja ! – powiedział Maciek z powagą
Tak bardzo dobrze pamiętał ich dawne motto. Był to najlepszy argument zarazem żeby namówić tego drugiego do jakieś przygody. Zawsze używali go gdy brakowało im sensownych argumentów.
- Ja nawet nie wiem gdzie on jest ? – oznajmił Kacper – A po za tym nie wypuszczają od tak na powierzchnie. Ehh szkoda gadać. Ałaa moje plecy. Chodź musze iść do Anki żeby mnie opatrzyła. – Ubrał buty, założył kurtkę, zgasił lampę naftową i wyszli na "Autostradę”. Szli ramię w ramię rozmyślając nad listem. Żaden z nich nie myślał nigdy o tym aby wyprowadzić się z kopalni. Nigdy nie sądzili że nadarzy się taka możliwość. A teraz za sprawą jednego listu zapaliła się u nich iskierka nadziei na w miarę normalne życie. Nie wiedzieli czy to prawda ale jeśli tak… ich życie… coż to było by za życie. Nim się spostrzegli dotarli do szybu widy. Weszli razem z dwojgiem innych mieszkańców. Tak się złożyło że oni tak że jechali na poziom 110. To tam właśnie znajdował się "Szpital”. Wysiedli i od razu uderzył ich zapach moczu i niemytych ciał. Wielki napis "U nas na pewno wyzdrowiejesz… Pozdrawiamy NFZ” przywitał ich gdy tylko przekroczyli próg windy, chłopcy spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się jednocześnie. To ich najlepszy kawał. Kupli ten wielki transparent od karawany handlarzy za wszystkie swoje oszczędności. Później gdy wszyscy spali rozwiesili go. Gdy na drugi dzień ich mały psikus wyszedł na jaw dostali po tyłku tak że nie mogli siedzieć przez tydzień. Jednak nikt nie ściągnął go do dnia dzisiejszego ku uciesze chłopaków. Szli naprzód wśród leżących na materacach chorych. Wielu z nich było w opłakanym stanie a ich jęki zwiastowały tylko jedno.  
- O jest tam. widzisz ? – zapytał Maciek – Anka ! Anka tutaj ! – krzyczał na cały głos machając rękami.  
Gdy krzyki dobiegły do uszu Ani od razu odwróciła się w ich stronę i skarciła ich wzrokiem. Maciek w mik zrozumiał swój błąd i spuścił wzrok. Chłopcy powoli kierowali się do dziewczyny.  
Anna Janoszka młoda dziewczyna na oko 21 lat. Średniego wzrostu, szczupła talia, brązowe oczy, szatynka o długich włosach które spina w kucyk aby nie przeszkadzały jej w wykonywaniu pracy. Była szczera do bólu co cenił sobie Kacper, zawsze uśmiechnięta i w dobrym humorze. Przed "Końcem” lubiła tańczyć i śpiewać ale tu na dole nikt o tym już nie myślał. Kacper podkochiwał się w niej od dnia kiedy jeszcze jako dziecko pierwszy raz ją zobaczył. Odkąd pamiętał byli przyjaciółmi ale zawsze w głębi duszy chciał być kimś więcej. Tu na dole była ich medykiem nikt tak jak ona nie znała się na chorobach i ranach. Pomagała wszystkim starym, młodym, ciężko chorym oraz lekko. Nie widziała różnicy między kim kol wiek wszystkich trakowa nie jak pacjenta ale jak przyjaciela.  
- Czołem co tam i was słychać – powitała chłopców – Co was do mnie sprowadza ? Który skaleczył się w paluszek – zadrwiła  
Kacper nie mógł oderwać od niej wzroku. Jej oczy hipnotyzowały go. Nie wiedział co w nich jest ale czuł że to coś co go przyciąga. Uśmiech Ani zawsze poprawiał mu humor był taki szczery lubił z nią przebywać, rozmawiać po prostu być blisko jej.
- Ten niezdara był na warcie i "utopek” capnął go w plecy – Maciek poklepał go po plecach przez co Kacper skrzywił się z bólu.  
- To nic takiego. Mała rana ale lepiej żebyś to zobaczyła – potwierdził
- Chodź ze mną obejrzę cię – wzięła Kacpra za rękę i prowadziła do swojego gabinetu. – Rozbieraj się i pokaż coś to narobił mój ty nie zdaro. – nakazał gdy zamknęła drzwi gabinetu
Chłopak usiadł na prowizorycznej kozetce i ściągnął ubranie by Ania mogła obejrzeć jego ranę. Lekarka ściągnęła opatrunek który założyli mu na posterunku i skrzywiła się gdy zobaczyła to co skrywał. Długie rany ciągły się przez całą długość pleców. Zaczęła powoli odkażać rany. Chłopak cały czas przypatrywał się ślicznej dziewczynie. Była tak blisko że czuł jej słodki zapach. Skrzywił się z bólu.  
- Słyszałam jak uratowałeś tego chłopca – spojrzała i uśmiechnęła się – Plotki szybko się rozchodzą. Wiesz jestem dumna z ciebie. Niewielu by zrobiło coś takiego. A teraz troszkę zaboli.  
Wzięła zieloną maść i zaczęła smarować rany na plecach. Chłopak poczuł ostre pieczenie. Bolało nie miłosiernie. Chciało mu się płakać i wyć z bólu ale zacisnął zęby i jakoś przezwyciężył ból a po za tym nie mógł skompromitować się przed swoją ukochaną. Ciekawiło go czy ona coś podejrzewa.
- No skończone. Ubieraj się przystojniaku. – zaśmiała się Przyjdź do mnie tak za 2 tygodnie na kontrole. Zobaczymy jak się rany goją.  
- Dziękuje. Na pewno wpadnę. Na pewno. Wiesz chciałem cię zapytać czy … - mocne walenie w drzwi nie pozwoliło mu dokończyć. Drzwi się otworzyły i stanął w nich blady jak ściana Maciek.  
- Na..na… naczelnik cię wzywam na..na.. natychmiast – wyjąkał chłopak.  
"No pięknie ciekawe czego ten jeszcze od mnie chce.” – pomyślał Kacper  
- To zapewne nic takiego. – starał się zapewnić przyjaciół albo samego siebie. Spojrzał jeszcze raz na Anie która uraczyła go słabym uśmiechem i wyszedł z gabinetu. Kierował się do szybu windy rozmyślając o tym co do niego może chcieć naczelnik. Co takiego zrobił aby był wzywany do niego osobiście. Wszedł do windy i zjechał na poziom 150. Drzwi otwarły się z tym samym zgrzytem co zawsze. Zbyszek spojrzał z ukosa na Kacpra ale nie zapytał o przepustkę. Po prostu go przepuścił co wydawało mu się dość dziwne. Szedł przed siebie czując jak kolejne fale strachu zalewają jego ciało. Czuł jak pot cieknie mu strużkami po plecach. Mijał kolejne drzwi wreszcie doszedł do ostatnich drzwi. Czuł jak nogi uginają się pod nim. W cieniu stała jakaś postać nie mógł jej rozpoznać.
- No młody coś zmajstrował. Zabije cię kiedyś. Wypatroszę a twoje flaki rzucę "Psom Kirowa” na pożarcie. – wysyczał Zapodolski
"Ciekawe co on tu robi ? – zdał sobie pytanie Kacper.
-Pukaj mój bohaterze – zadrwił Andriej z chłopca
Zapukał w szare drzwi. – Wejść – usłyszał w odpowiedzi.
Weszli do zadymianego pomieszczenia. Było one bardzo surowo urządzone. Ciężkie szerokie dębowe biurko stało na środku biura. Jedno krzesło dla gości, półki z książkami na ścianach, stary plan kopalni i jedna żarówka na środku pomieszczenia która dawał słabe światło.  
- Siadajcie – odezwał się naczelnik nie odrywając wzroku od papierów które wypełniał.  
Adam Szulc. Lat 79, długie siwe włosy, szare oczy, gęste brwi, twarz pokryta wieloma bliznami. Jego twarz przypominała pole bitwy a szare niewzruszone oczy doprowadzały człowieka do szewskiej pasji. Nikt nie widział żeby Szulc kiedy kol wiek się uśmiechał. Rządził żelazną ręką kopalnią już od … dawna Kacper nie wiedział nawet jak długo. Podobno przed "Końcem” był zwykłym górnikiem, a blizny zdobył podczas walki o władzę. Ale to tylko plotki. Był twardym człowiekiem trzymającym się zasad tak też wychowywał swoich synów. Według oficjalnych źródeł jego żona zginęła w Katowicach, ale ludzie mówią że zabił ją gdy nakrył ją z kochankiem. Ale to też plotki… chyba ? Andriej usiadł a Kacper stanął koło niego.
- Wiecie po co was wezwałem – zapytał basowym głosem nadal wypełniając papiery.
- Nie panie naczelniku. – odpowiedzieli jednocześnie  
Nastała głucha cisza jednym dźwiękiem jaki dało się słyszeć było skrobanie pióra o papier i ich własne oddechy.  
- Podobno na waszej warcie miał miejsce pewien … incydent.Czy to prawda ? – naczelnik przerwał cisze.
- No cóż. Tak. – odpowiedział Andriej – Jednego z moich ludzi próbowały porwać "utopki” ale ten tu – wskazał na Kacpra – uratował chłopaka.  
- Czy tak było ? – zapytał Kacpra nie spoglądając na niego  
- Oczywiście – odpowiedział
- Czy tak było ? – Powtórzył pytanie naczelnik  
Kacper i Andriej spojrzeli po sobie zdziwieni
- Mówię przecież że ta…. – powiedział zmieszany Kacper
- Tak tak. Dokładnie tak jak on mówi. – powiedział głos z ciemności
- Podejdź tu. – rozkazał naczelnik  
Z cienia wyłoniła się mała postać chłopca. Kacper od razu poznał tego chłopca to był. Jak mu szło Tomek. Czyżby to był syn naczelnika. Nie możliwe przecież ten chłopak wyglądał jak siedem nieszczęść. Ubrany w stary ciemny waciak o 2 rozmiary za duży wyglądał bardzo pokracznie i śmiesznie. Czerwone oczy i smutny wzrok wskazywał na to że płakał. Wzrokiem wbitym w podłogę przysunął się do biurka.  
Naczelnik podniósł wzrok znad papierów odpalił skręta i spojrzał na Kacpra.
- To ty uratowałeś go – wskazał Tomasza.
- Tak ja. – odpowiedział cicho jak by obawiał się że zbyt głośne dźwięki zbudzą potwora.
Naczelnik wstał zmierzył wzrokiem chłopca i wyciągnął dłoń.  
- Dziękuje.  
Zaskoczony Kacper nie wiedział co zrobić a tym bardziej co powiedzieć. Andriej widząc że chłopak szturchnął go mocno łokciem w żebra. Kacper uścisnął twardą dłoń Szulca. Był dumny z tego że ktoś taki jak on został wyróżniony.  
- To mój syn. Najmłodszy i najgłupszy. – ostatnie słowo wysyczał Szulc – Uparł się że chce iść na wartę. I widzisz coś narobił bęcwale jeden. – skarcił syna
Naczelnik usiadł i zaciągnął się skrętem. Spojrzał na gości po czym powiedział:
- Kacper Kowalewski tak ? Czy masz jakieś wiadomości od wuja ?  
Kacper przecząco pokręcił głową.  
- To nie dobrze. Panowie mam dla was misje. Czy jesteście gotowi ? – pochylił się konspiracyjne nad stałem a delikatny uśmiech przebiegł po jego twarzy.

Dante168

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 2297 słów i 13088 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik gosia1104

    Pisz dalej, ta historia mnie wciągneła i czekam na C.D :)

    24 lut 2015

  • Użytkownik Rotiali

    noo... super... nwm jak inni ale ja czekam na więcej...masz talent...super piszesz, ale uważaj na interpunkcję

    17 sty 2015