Veronika - nastoletnia czarownica. ROZDZIAŁ 1

Veronika - nastoletnia czarownica. ROZDZIAŁ 1Rozdział 1

Nadszedł 1 września. Był to deszczowy dzień. Veronika po pożegnaniu z rodzicami i rodzeństwem, wsiadła do pociągu na peronie 9 i 3/4. Szukała wolnego miejsca aż w końcu znalazła je obok pewnego chłopaka, dużo starszego od siebie.
- Cześć. - powiedziała nieśmiało - Mogę ? Nigdzie nie ma miejsca i...
- Jasne, siadaj. - odpowiedział szybko blondyn.
Veronika siadła wygodnie obok okna na przeciwko nieznajomego.
- Jak się nazywasz ? - zapytała po kilku minutach.
- Brian Harris, zaczynam już piąty rok i jestem w Slytherinie. A ty ?
Brunetka popatrzyła z zaciekawieniem na nowego kolegę.
- Ja jestem Veronika Diaz. Dzisiaj będę dopiero przydzielona, liczę na to że trafię do Gryffindoru.
Brian rozszerzył oczy i przyjrzał się dokładnie koleżance.
- Ty na serio masz 11 lat ? - zapytał z niedowierzaniem. - Wyglądasz na co najmniej 14.
Veronika zachichotała.
- Nie, nie mam 11. Mam 12 lat ale od dzisiaj zaczynam naukę, w tamtym roku nie mogłam. Właściwie to w tamtym roku nawet nie wiedziałam że jestem czarownicą ale mniejsza z tym. Na szczęście profesor Dumbledore pozwolił mi zacząć od drugiego roku, nie od pierwszego.
- Ale na pierwszym roku uczy się najważniejszych podstaw magii bez których nie opanujesz drugiej klasy.
- Taak, będę miała korki... - odparła Veronika patrząc, jak krople spływają po szybie.
Harris popatrzał na nią ze zdziwieniem.
- Korki ? - powtórzył pytająco.
- Ah, no tak... no zajęcia dodatkowe. Będzie mi ich udzielała najprawdopodobniej Minerwa McGonagall.
Minęło kilka godzin i w końcu pociąg zatrzymał się. Zrobił się hałas i tłok. Brian i Veronika właśnie wychodzili z przedziału.
- To ja idę, życz mi powodzenia. - powiedziała Veronika wysiadając z pociągu.
Nagle pierwszoroczni - oraz nieco wyższa drugoroczna Veronika która również stała z pierwszorocznymi -ujrzeli wielką postać Hagrida.
- Pierszoroczni do mnie ! - zawołał.
Wszystkie maluchu otoczyły Hagrida, za nimi stała Veronika.
- Idziemy ! Tylko trzymajcie się mnie, zaraz będziemy płynąć.
I skierowali się w stronę zamku.
Nagle ujrzeli wielkie jezioro a przy brzegu czekały już łódki. Wszyscy byli zafascynowali, szczególnie pierwszoroczni. Wsiedli wszyscy na łódki i popłynęli do drugiego brzegu.
Minęło dziesięć minut i wszyscy znaleźli się już w Wielkiej Sali.
Była ona ogromna ! Prawie na całą długość sali stały stoły, cztery. Przy nich siedzieli już uczniowie ze starszych klas.
- Zapraszam ! Do przodu, do przodu. - usłyszeli głos McGonagall.
Gdy maluchy i brunetka - Veronika - znaleźli się już przed stołem za którym siedzieli nauczyciele, Minerwa, stojąc obok taboretu na którym leżała Tiara Przydziału, rozwinęła pergamin i zaczęła wyczytywać nazwiska.
Po kilku minutach Veronika usłyszała swoje. Nieco zdenerwowana usiadła na taborecie a Tiara zaczęła mówić :
- Hm, gdzie by Cię tu przydzielić... dużo odwagi, pewności siebie... niech będzie Slytherin !
Veronika zrobiła minę jakby ktoś skazał ją na śmierć. Przerażona skierowała się w kierunki stołu Ślizgonów. Nagle przy samym brzegu stołu ujrzała Briana. Usiadła obok niego.
- Ja tak chciałam do Gryffindoru ! - powiedziała do niego.
- Slytherin to też dobry dom. Najwidoczniej do niego pasujesz. - odpowiedział.
W niebieskich oczach Veroniki pojawił się smutek pomieszany ze złością.
- Spokojnie, nie denerwuj się ! - usłyszała.
Obróciła się w prawą stronę i ujrzała czarnowłosą dziewczynę, wysoką i szczupłą. Żeby spojrzeć na jej twarz musiała podnieść głowę w górę.
- Nie cykaj się tak, Slytherin to najlepszy dom. Niczym nie może się równać z tymi cieniasami - Gryfonami. A tak w ogóle to jestem Blanka Ross, jestem z Brianem w tym samym wieku.
- Fajnie... ja jestem Veronika. Macie tu jakiś drugoklasistów ? - zapytała czując samotność.
- Na końcu stołu siedzą, ale możesz zakolegować się z nami. - powiedziała cicho Blanka.
Veronika obróciła głowę i patrzała na innych, tyle razy słyszała gdy Tiara wykrzykiwała "Gryffindor" i całe jej marzenia runęły. Ale przecież Slytherin najwyraźniej pasuje do niej bardziej.
Do Ślizgonów przybyło w prawdzie nie wielu nowych, i z tego starsi się cieszyli. Gdy zakończyło się już przydzielanie, na stole pojawiło się mnóstwo jedzenia. Przed tym jednak profesor Dumbledore, ogłosił to co każdego roku, czyli m.in to że wstęp do Zakazanego Lasu jest absolutnie niedozwolony.
- Czemu ty nic nie jesz ? -zapytała Veronika Blankę która siedziała prosto i patrzyła w dal.
Na stole nie było już połowy jedzenia, a Blanka nadal nie ruszyła ani kawałka niczego.
- Nie będę jeść bo będę gruba ! - powiedziała.
- Wiesz co to jest anoreksja ? - zapytała.
I dopiero wtedy spojrzała dokładnie na koleżankę. Zauważyła że jest chuda jak patyk, a nadal uważa że jest gruba.
- Skąd mam wiedzieć ? Ojciec czysta krew, matka czysta krew, to ja nie jestem mugolem i nie znam się na tych waszych dziwacznych rzeczach.
- Skąd wiesz że ja nie jestem czystej krwi ?
- Ah nie ważne, logika kochanie, logika. -odpowiedziała pouczająco.
Veronika uniosła brwi.
Po uroczystej kolacji prefekci mieli odprowadzić pozostałych ze swoich domów do pokojów wspólnych. Prefekt Ślizgonów, Jeremi Clark - wysoki, dobrze zbudowany, przystojny brunet odprowadzając do pokoju wspólnego Ślizgonów, zauważył swojego najlepszego przyjaciela Briana, a obok niego dwie dziewczyny - Blanka i Veronika.
- Siema bracie, co słychać. - powiedział Jeremi.
Veronika popatrzyła na Jeremiego. A Blanka, szła patrząc przed siebie.
- A nic, mamy nową koleżankę.- odpowiedział Brian wskazując na idącą obok siebie Veronike.
Po dojściu do wspólnego salonu, wszyscy zaczęli marudzić, płakać i krzyczeć.
- Czy tu zawsze tak jest? - zapytała Veronika Briana, który wydawał jej się jedyny normalny.
Zaczęła rozglądać się w okół. Nie było tam zbyt kolorowo, nie dało czuć się tam dobrze i bezpiecznie.
- Wiesz... to jest Slytherin. - odpowiedział.
Nagle do salonu wparował profesor Snape, opiekun domu i zaczął głosić swoje zasady. Gdy zobaczył że pierwszoroczni są przerażeni, uśmiechnął się tylko lekko do nich - drwiąco. Gdy już się obrócił by wyjść, zobaczył obok drzwi Veronike oraz Blankę. Rozmawiały.
- Panno Ross, czemu uczysz nową nie słuchania mnie ?! - zapytał surowo.
- Ona mi tylko wyjaśniała gdzie co jest. - odpowiedziała Veronika.
Snape spojrzał na twarz niebieskookiej, uroczej Veroniki. Zmarszczył brwi, szepnął coś i odszedł.
Wtedy Veronika spojrzała z oburzeniem na Blankę, mroczną dziewczynę o długich, prostych czarnych włosach.
- Minie mu... - szepnęła Ross.
- Ale o co mu właściwie chodzi? - zapytała.
- Oj nic, idź już spać jutro pierwsze eliksiry i są właśnie z nim. Powodzenia.

hermiona

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1227 słów i 6957 znaków.

6 komentarzy

 
  • tolson

    Fajne :*

    13 wrz 2015

  • kryspin27

    To już twoje kolejne opowiadanie bazujące na H P

    23 gru 2013

  • nemfer

    Bazujesz na dość popularnej sadze o czarodzieju…
    Ale zobaczymy jak sie rozwinie… po samym początku tylko tyle moge stwierdzić :D

    23 gru 2013

  • hermiona

    Nemfer że co ? -.-

    22 gru 2013

  • Without

    może być.

    22 gru 2013

  • nemfer

    Weroni… chyba coś Ci się pokiełbasiło :P imiona… Hermiona z Weroniką sie miejscami zamieniły…

    Weronika miała blizne na czole? :D

    22 gru 2013