Szeptem Anioła

Rozdział 1
            Słysze cichy szum morza. Widzę jak fale mkną szybko w strone brzegu. Czuje delikatny i za razem ciepły dotyk wiatru na moim ciele. Wiatr otula mnie niczym ciemny aksamitny płaszcz przed zimnem. Odchylam głowę do tyłu, aby spojrzeć w rozgwieżdżone niebo. Widzę piękny, duży księżyc w pełni, który oświetla całą okolicę. Spoglądam w bok     i widzę moich rodziców, którzy na mnie czekają. Wstaje z ciepłego piasku, zwijam koc i idę   w ich stronę. Patrzą na mnie. Mój mały braciszek ładuje się na tylne siedzenie czarnego jeep'a, a ja siadam obok niego. Rodzice rozmawiają jeszcze chwile i siadają z przodu. W ciszy dojechaliśmy do domu. Po krótkim prysznicu i umyciu zębów idę do mojego pokoju. Zamykam drzwi i siadam na łóżku. Biorę do ręki moją czarną Nokie E7 i wybieram numer. Po dwóch krótkich sygnałach słyszę znajomy głos.  
- Tak?
- Cześć Caterina - mówię do mojej przyjaciółki.  
- Oooo cześć Elleno! Mów gdzie byłaś?
- Na brzegu morza Alandzkiego.  
- Ach to tak. Wypoczęłaś?
              Już się zastanawiam co ta wiedźma na mnie szykuje i odpowiadam.  
- A co?
- Wstaniesz o jedenastej?
- Chyba śnisz - kładę się na łóżku i spoglądam w sufit - nigdy w życiu.  
- No, ale jesteś. A ja już myślałam, że pójdziesz ze mną na koncert...  
- Jaki koncert - pytam ożywiona. Słyszę jej spokojny śmiech.  
- Jutro o dwudziestej jest występ Example i będzie Patrick i Damon! - słyszę rozmarzony głos Cateriny i lekko się śmieje.  
- Dobra przyjdę, ale czemu tak wcześnie?
- Wiesz, że Vincent gania za tobą jak z pieprzem, prawda?
- Tak, i ?
- I to, że on idzie na impre... .  
- Serio?
- Tak.  
- Jakoś zbytnio mnie to nie przekonuje...  
- Acha bym zapomniała. Pani Ellono jutro nie tylko gra Example, ale też jeszcze jakiś zespół. Nazwy nie znam, ale dziewczyny mówią, że jest po prostu wspaniały.  
- Cat nie chce ci przerywać, ale może jutro dokończymy naszą konwersacje?
- Oczywiście królewno. Dobranoc.  
- Tak wredna małpo dobranoc.  
- Obraziłam się.  
- Sorka pa.  
- Pa.  

             Otwieram oczy i spoglądam na zegarek, który stoi przy łóżku na komódce. Jest za dwadzieścia dziesiąta. Siadam na łóżku i wstaje. Ide do drzwi i otwieram je. Jeszcze  z trzy kroki i jestem w łazience. Myje ręce, buzię, zęby i wychodzę. Schodzę na dół do kuchni. Mama stoi oknie z papierosem i zaciąga się nie zwracając na mnie uwagi. Ja podchodzę do lodówki i wyciągam mleko i sok pomarańczowy. Z półki nad zlewem biorę szklankę, miskę i łyżkę.  
Z innej szafki wyjmuję płatki kukurydziane. Mama patrzy na mnie ze zdziwieniem. Podchodzi do mnie i lekko mnie tuli.  
- Ale wczoraj długo siedziałaś na tym słońcu Elleno - mówi puszczając mnie - i mocno się opaliłaś. Pewnie Caterina będzie ci zazdrościć.  
- Mamo mogę dziś iść z Cat na koncert? - pytam patrząc na nią.  
- O której?
- O dwudziestej. .  
- No możesz.  
- Dziękuje - wstaję i przytulam mamę. Potem idę do siebie, aby się przebrać. Zakładam czarne rurki i szarą koszulkę w różne zdjęcia i do tego brązowy długi rozpinany sweter. Układam moje czarne włosy w koński ogon. Przeczesuję moja grzywkę i zakładam niebieskie kolczyki i w kształcie małych kuleczek i srebrnych motylków. Chwile później wychodzę z domu i idę w stronę ulicy na której mieszka Caterina. Po mojej prawej stronie widzę Vincenta, Patricka, Damona i Umberto. Podchodzę do nich, bo i tak mam jeszcze pół godziny.  
- Cześć chłopaki - mówię odsłaniając swoje białe zęby.  
- Cześć Elleno - mówią zgodnie.  
- Co tu robisz? Ale się opaliłaś, gdzie byłaś? - pyta Damon. Jego brązowe włosy jak zwykle sterczą na boki, a czarne oczy bacznie mnie obserwują.  
- Idę do Cateriny. Byłam na morzu Alandzkim.  
- A czemu nie do mnie? - pyta podchodząc do nas Nathaniel. Jego szare oczy są jakieś nie zwykłe. Strasznie przyciągają. Jego włosy są takiego samego koloru jak moje. Jest bardzo umięśniony. Patrze na Vincenta, który z chęcią by zabił wzrokiem Natha.  
- A no bo tak - odpowiadam mu.  
- Szkoda.  
- Szkoda, że tu przyszedłeś - mówi Vincent.  
- Wiecie co, ja muszę już iść. Na razie.  
             Odchodzę i zostawiam ich samych. Czuję jak ktoś mnie łapie za łokieć. To Damon.  
- Pozwól, że cię odprowadzę - mówi z oczami wbitymi gdzieś ponad mną - Nie chcę z nimi siedzieć i słuchać jak się kłócą.  
- No dobra.  
Idziemy razem obok siebie. Patrze na niego, a on na mnie. Śmiejemy się. Jesteśmy bardzo do siebie podobni chociaż rożni na wygląd. Mamy te same zainteresowania, czyli: czytanie, słuchanie muzyki, śpiewanie ( to szczególnie pasuje do Damona i Patricka, bo śpiewają w Example) i rysowanie. Damon ma na sobie czarną koszule i jeansowe rurki.  
- Co będziecie robiły? - pyta
- Będziemy się przygotowywały do koncertu.  
- Aha. Chce ci się iść?
- No pewnie. Wiesz może kto oprócz was będzie grał?
- Tak wiem. Ale proszę cię Ellena nie koleguj się z nimi.  
- Czemu?
- Bo nie chciał bym, aby coś ci się stało. Oni są jacyś dziwni, a poza tym Patrick i ja ich nie lubimy. Nie które dziewczyny wcale ich nie trawią.  
- Kim oni są?
- To trzej chłopacy wokalista to Ian, basista Don, a na fortepianie gra Antonio.  
- I co w nich takiego złego?
- Są czasem strasznymi ponurakami.  
- Dlaczego?
- Nie wiem Elleno - stanęliśmy pod domem Cateriny - Ale proszę cię uważaj, dobrze?
                Jakieś dziewczyny szły obok nas i spojrzały na Damona.  
- Jasne, a mogę siedzieć obok ciebie?
- Pewnie przyjaciółko - Wreszcie widzę uśmiech na jego twarzy. Przytula mnie i odchodzi.  
      

             Pukam do drzwi. Otwiera mi Cat z uśmiechem na twarzy. Zaprasza mnie do środka. Ściągam buty i idę za moją przyjaciółką na górę
- Co robiłaś pod moim domkiem z Damonem? - pyta i patrzy na mnie, a ja siadam obok niej na łóżku.  
- Chciał mnie odprowadzić do ciebie.  
- Aaaaa. I jak? Będziemy siedziały jak zawsze obok niego?
- Pewnie.  
- My to mamy frajdę. Siedzimy sobie obok pięknego wokalisty z najlepszego zespołu pod słońcem...  
- Pytałam Damona o ten zespół, który ma po nich grać - widzę jak oczy Cat z zielonych robią się bardziej niebieskie i błyszczące.  
- I co?
- Nie był zbytnio nimi zainteresowany. Wręcz przeciwnie. Złościło go to, że w ogóle spytałam o nich.  
- Wiesz może on nie chce cię stracić.  
- Nie wiem Cat, ale Damon mówił mi że oni są dziwni i że nie wszystkie dziewczyny za tym zespołem ganiają.  
- Serio?
- Tak. I na dodatek on i Patrick ich straszne nie lubią.  
- Aha. A jak się nazywają?
- Znam tylko imiona. Ian, Dan i Antonio.  
- Ian to ładne imię, nie?
- Tak.  
- No dobra, co zakładasz?
- Ja? - pytam zaskoczona.  
- Tak królewno.  


              Za dwadzieścia dwudziesta idę z Cateriną do klubu na koncert. Idziemy za kulisy. Stoi strażnik i patrzy na nas z słodkim uśmiechem. Ma na sobie czarną koszule, jeansowe spodnie i złoty łańcuch. Oczy duże i niebieskie. Włosy krótkie, czarne i kręcone.  
- Cześć Harry - mówię - wpuścisz nas do Damona?
- Pewnie moja droga Elleno - otwiera drzwi a my idziemy na korytarz. Jeden skręt w lewo i pukamy do drzwi. Otwiera nam Patrick uśmiechnięty od ucha do ucha widząc mnie i Cat.  
Ma niebieskie oczy i brązowe, krótkie włosy. Grzywka zasłania mu całe prawe oko. Kolczyk  w lewej brwi. Tatuaż na przed ramieniu.  
- Wejdźcie - zaprasza nas z lekkim ukłonem.  
- Cześć - mówię do Damona i siadam obok niego. Spogląda na mnie jakoś inaczej. Chyba zauważył że jestem pomalowana.  
- Ładniej ci bez makijażu i cześć. Mam nadzieje, że zmieniłaś zdanie?
- Jaką mają nazwę - pyta Cat.  
- Kenna - odpowiada chłopak wchodzący do pokoju. Patrze na Damona, a potem na chłopca. Ma jakieś dziewiętnaście lat. Brązowo - czarne włosy. Oczy zielone i mocno wymalowane czarną kredką. Ubrany w obcisłą czarną bluzkę. Chyba widziałam jego każdy mięsień. Spodnie jeansowe i lekko podziurawione na kolanach, trochę niżej i trochę wyżej.  
Patrzy na mnie i nie odrywa wzroku. No co? Jestem ubrana w czarne leginsy, niebieską koszulkę z lekkim dekoltem, kilkoma bransoletkami złotymi i srebrnymi. Włosy mam całkiem rozpuszczone, że sięgają mi do bioder, grzywka normalnie uczesana. Oczy podkreślone czarną kredką, a usta różowym błyszczykiem.  
- Kim jesteś - pytam bez zainteresowanie, Damon to widzi i lekko się uśmiecha.  
- Jestem Ian z zespołu Kenna, a ty? - szukam wzrokiem pomocy w oczach Damona. On wstaje i podchodzi do mnie trzymając gitarę w prawej ręce.  
- Nie chce być nie miły Ian, ale lepiej jeśli stąd pójdziesz i na drugi raz naucz się pukać, dobrze? - mówi zły.  
- Tylko spytałem jak ma na imię twoja dziewczyna. To wszystko - odwraca się do wyjścia i wychodzi. Wszyscy patrzymy na Damona.  
- No co?
- Od kiedy to Ellena jest twoją dziewczyną? - pyta zaciekawiony Patrick.  
- Nie jest moją dziewczyną tylko przyjaciółką. To on sobie coś ubzdurał.  
- Ta...  
- Idziemy?
- Powinniśmy.  

Ja i Caterina idziemy w ślad za Damonem i Patrickiem. Damon obejrzał się na chwile za mną  i znów pojawił się u niego uśmiech. Patrzy na mnie tak przez chwile, a ja na niego. Odwraca się powoli i idzie. Ja i Cat idziemy na koniec sceny i siadamy przy kurtynie.  
         Jest już środek piosenki. Słychać głośną muzykę i głos Damona:
You can blame me, Możesz mnie obwiniać, try to shame me, Możesz mnie zawstydzać
and still I’ll care for you, Ale ja i tak będę troszczyć się o ciebie, you can run around,  
Możesz mnie omijać, even put me down, Możesz mnie odrzucać, still I’ll be there for you. Ja wciąż będę tu dla ciebie... .  
  
Na koniec piosenki Damon bierze do rąk mikrofon i patrzy na mnie.  
- Tą piosenkę Care 4 u dedykuję mojej utalentowanej przyjaciółce Ellenie - mówi i wskazuje na mnie. Oklaski. Patrzą na mnie. Caterina klaska i uśmiecha się.  
- Oraz dla przyjaciółki Elleny, Cateriny - dodaje Patrick.

asik2157

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1909 słów i 9932 znaków.

1 komentarz

 
  • Morosov

    Ach, ta kobieca logika!

    13 paź 2012