Rikido #1 Stwórca Wioski Dębu

- Zebrało ci się na odwagę.

- Nie nazwałbym siebie odważnym. Jeżeli jednak miałbym go, jakkolwiek nazwać, to pewnie byłby rozsądek — po dokończeniu zdania wyciągnąłem ostrze i wstając z ziemi, poderżnąłem gardło jednego z oprawców.

  

Aiko wystraszona schowała się za wysokie drzewo i przypatrywała się krótkiej walce. Nie potrafiłem nigdy myśleć w jej czasie. Zanim pomyślałem, co chcę zrobić, zwykle już to robiłem. Każdy ruch, każde cięcie, każdy blok, przychodziło to tak łatwo i automatycznie. Po niecałych pięciu minutach na gęstej trawie leżały zwłoki całego oddziału. Wyczyściłem swoje ostrze o ubranie martwego kapitana na znak pogardy. Postałem tak jeszcze chwilę nad ciałami, a moje myśli nagle gdzieś odpłynęły. Byłem smutny, lecz jednocześnie coś w moim sercu się radowało. Kolejna mała bitwa prowadząca, do większej wojny, została zażegnana. Pokój w tej pięknej krainie zbliża się wielkimi krokami, a ja wtedy będę spełniony.

  

- Riku?

  

Cichy głos dziewczynki wybudził mnie z mych myśli i jedyne, co przychodziło mi do głowy, to czy widziała całe przedstawienie.

  

- Tak Aiko? - spytałem.

- Czy oni nie żyją?

- Tak. Powstrzymałem ich, gdyż mogli zrobić nam krzywdę.

- Czemu chcieli Cię zabić? - spytała smutnym głosem.

- No bo widzisz, jeśli tworzysz sobą jednoosobową armię, sprzeciwiającą się narzucanym ideą i rozkazom z wyższych stołków, to musisz liczyć się z tym, że wkrótce cię odepchną. Staniesz się wyrzutkiem, a twoje myśli, teorie i pomysły mogą nigdy nie ujrzeć światła dziennego i zostaną już na zawsze tylko w twojej głowie. Dlatego zapragnąłem spełnić to, o czym rozmyślałem wiele lat i przez co stałem się takim wyrzutkiem.

- Riku, a co my teraz zrobimy? Dalej jesteśmy wyrzutkami i nie mamy się gdzie podziać, a nie możemy wiecznie siedzieć tutaj pod drzewem.

  

Zaśmiałem się i próbowałem zobaczyć, co siedzi w głowie Aiko. Nie wiedziałem, jak ona to robiła, że zwykłe proste wyrażenie opinii, proste słowa składała tak, że powodowało to uśmiech na mojej twarzy.

  

- Aiko, a co byś powiedziała — odwróciłem się w stronę opustoszałej wioski — gdybym zaoferował ci stały dom, jeden z najpiękniejszych, jedzenie, picie i ciepłe łóżko?

- Naprawdę? Ale jak? - spytała z zachwytem, wychylając się zza moich pleców, by spojrzeć na to, na co aktualnie patrzyłem.

- Sądzę, że te małe pożary ugasił już deszcz, nie zabiłem wszystkich ludzi. Poza tym robiłem to tak, że mało kto widział moją twarz, więc mnie nie znają. Możemy zawsze odbudować tę wioskę i stworzyć sobie nasz dom. Co ty na to?

- Pewnie! - krzyknęła i wtuliła się w moją nogę.

  

Nie byłem jednak do końca przekonany. W końcu wioska straciła wielu mieszkańców. Wszyscy teraz żyli w strachu i obawie o swoje życie. Mimo to warto było spróbować.

  

Razem z Aiko powróciliśmy do wioski. Mieszkańcy nie byli przychylnie nastawieni, lecz po długich rozmowach z nieliczną garstką, doszliśmy do wniosku, że stanę się ich przywódcą i razem odbudujemy, to co zostało zniszczone. Oczywiście to nie mogło być takie łatwe. Z czasem, ludzie zaczynali się buntować, tracili wiarę w lepsze jutro, wątpili we mnie. Mimo to, gdy po roku wioska znów stanęła na nogi, wszyscy zebrali się na środku miasta, aby mi podziękować. Już po roku wszyscy zaczęli życie na nowo, a nawet pojawiło się mnóstwo nowych twarzy. Sprzedawaliśmy domy po niskiej cenie, aby zyskać nowych mieszkańców, ale żeby też wioska mogła jakoś się utrzymywać. Byłem mile zaskoczony ową sytuacją, a ludzie wyszli z propozycją nadania nowej nazwy naszej małej kolonii. Od tamtego czasu Osada Drewna zniknęła z map, a w jej miejsce pojawiła się Wioska Dębu. Dąb był duży, masywny i silny, tak też chcieliśmy przedstawić swój nowy dom z całkiem nową historią. Jednak nigdy nie zebrałem się na odwagę, aby przyznać się ludziom, iż to ja wybiłem poprzednich mieszkańców. Stwierdziłem, że to mogłoby tylko nam zaszkodzić.

Minęło kolejne siedem lat, a wioska stała się silniejsza niż kiedykolwiek była. Poszerzyliśmy mury, wybudowaliśmy szkoły, akademie walki i mieliśmy nawet własne wojsko. Mimo to wojny nadal panowały w naszej krainie, a ja potrzebowałem zebrać armię. Armię złożoną z paru osób. Aiko wyrosła na piękną kobietę, miała wtedy już szesnaście lat. Przez ten czas nauczyłem ją wszystkiego, co tylko umiałem. Pokazałem jej, co znaczy ból, cierpienie, a ona pokazała mi, co to radość i życie. Uzupełnialiśmy się doskonale. Jednak ja już miałem swoje na karku. W końcu dwudziesta piąta wiosna przyszła z wielkim hukiem, a wraz z nią nieznajomy wojownik, który usilnie próbował dostać się przez bramę do naszego małego państewka. Nie sądziliśmy jednak, że jego przyjście, może aż tak namieszać...

VastoLorde

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 936 słów i 4969 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Armiks

    Dobre! Rozumiem, że akcja rozgrywa się w Japonii? Czekam na pojawienie się Gonciarza. :D

    5 maj 2016