Ostrość Na Nieskończoność

Autor: CierpnacaSkora AKA RivetTheEmperor

Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu. Podniosłem głowę, oparłem się na łokciach. Mrugnąłem dwukrotnie i przetarłem twarz dłonią. Powoli świat przed moimi oczami nabrał ostrości. Rozejrzałem się dookoła. Byłem w szpitalu, leżałem na szpitalnym łóżku, a ubrany byłem w typowy kitel pacjenta. Cholera, co się mogło stać? Zdarzyło mi się już kilka razy obudzić w dziwnym miejscu, nic nie pamiętając, ale szpitalne łóżko to już przesada. Wstałem, odrywając przy tym kroplówkę i kilka innych medycznych przyrządów od mojego ciała. Poczułem przeszywający ból w nogach. Zakląłem i zacząłem powoli iść, pokój wypełnił się dźwiękiem klapków stukających o podłogę. Wspomniany pokój był strasznie ciemny. Powoli wyszedłem na korytarz, który był równie kiepsko oświetlony oraz zupełnie pusty. Udałem się w poszukiwaniu recepcji na tyle szybko, na ile pozwalały mi obolałe nogi. Jarzeniówki na suficie mrugały niepokojąco. Raz na jakiś czas słyszałem jakiś hałas, ale w momencie, gdy odwracałem się, aby sprawdzić co ów hałas wywołało, nic nie dostrzegałem. Brzmiało trochę, jakby ktoś przechodził się po pokoju, gdzieś niedaleko mnie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wszystkie pokoje obok których przechodziłem, były puste. Uznałem, że jestem zmęczony po...po czymkolwiek co sprawiło, że obudziłem się w szpitalu. Po kilku minutach przemierzania mdło-zielonych korytarzy, dotarłem do recepcji. Również i tam nikogo nie było. Bardzo dziwne...Czyżby w mieście coś się stało? Szpital został ewakuowany? Stałem przed pustym biurkiem recepcjonistki. Zacząłem krzyczeć "Halo! Czy ktoś tu jest? Ktokolwiek?" Odpowiedziało mi jedynie echo, ale się nie poddawałem. Po dwóch kolejnych próbach usłyszałem
-Jesteśmy przy tobie... - wysoki, dziwnie zdeformowany kobiecy głos dochodził zza moich pleców. Poczułem jak zimny dreszcz przechodzi wzdłuż mojego kręgosłupa, odwróciłem się gwałtownie. Za mną nie było niczego oprócz drzwi wyjściowych z budynku. Ten głos...musiało mi się wydawać. Nie było sensu zostawać w pustym szpitalu. Udałem się w kierunku drzwi wyjściowych. Na zewnątrz przywitał mnie nocny, jesienny krajobraz. Przeszedłem przez szpitalny parking nie napotykając ani żywej duszy. Nie kojarzyłem tego miejsca... Czy to na pewno było moje rodzinne miasto? Udałem się w dół ulicy, nogi bolały mnie potwornie, ale dałem radę iść bez problemu. Chodnik był niemalże całkiem pokryty zżółkłymi, opadłymi liśćmi, które trzeszczały pod moimi stopami. Wiatr wiał wydając ten specyficzny, świszczący dźwięk. Jedynymi źródłami iluminacji w bezkresnej ciemności były uliczne latarnie. Rozglądałem się, próbując dostrzec cokolwiek. Widziałem jedynie niemalże bezlistne drzewa po swojej lewej oraz prawej stronie. W pewnej chwili wiatr zadął mocniej, a sterta liści zasłoniła mi pole widzenia.  
-Wszytko w porządku? - usłyszałem niski, męski głos dochodzący z mojej prawej strony. Obejrzałem się w ów stronę, ale nie zobaczyłem nic. Cholera, czy znów mi się coś przesłyszało? Czy to był tylko wiatr? Zimne dreszcze przeszły przez moje ciało. Zacząłem iść szybciej, niemalże biec. Latarnie uliczne zaczęły mrugać, a po chwili zgasły całkowicie.
-Nie ma już żadnej nadziei... - powiedział inny męski, zdeformowany głos, po którym nastąpiło echo tych słów dobiegające tym razem zewsząd. Nie miałem pojęcia co się dzieje, więc zacząłem biec. Chciałem uciec od tych głosów. Spojrzałem na drzewa na poboczu, wydawały się teraz jeszcze bardziej powykręcane, a na ich korze widniały...twarze? Tak, twarze! Niektóre szyderczo uśmiechnięte, a inne lamentujące. Między drzewami widziałem czerwone światełka. Zbliżały się w moją stronę. Przyśpieszyłem. Spomiędzy drzew zaczęły wyskakiwać włochate...monstra! Miały czarną sierść, pieniące się od śliny pyski o czarnych kłach oraz krwistoczerwone oczy. Skręciło mnie w żołądku i przyśpieszyłem. Biegły za mną szczekając przeraźliwie.
-Pozwól im to zakończyć... - rzekło zdeformowane echo. Drzewa zaczęły się śmiać. Z łzami w oczach biegłem przed siebie. Zeskoczyłem z chodnika i biegłem środkiem drogi. Z prawej strony wyskoczył...pacjent szpitala psychiatrycznego! Miał na sobie kaftan bez rękawów, a na głowie jakieś metalowe ustrojstwo. Dołączył do pościgu krzycząc dziko. Biegłem ile tchu w płucach, ale pościg był coraz bliżej. Czułem ich śmierdzące rozkładem oddechy.  
Nagle zobaczyłem przed sobą rozmazane światło. Światło w tunelu? Nie zdążyłem zeskoczyć na bok, światło się rozdzieliło na dwa. Kontury pojazdu nabrały ostrości. Poczułem jak maska samochodu uderza w moje nogi.  

Tymczasem, gdzie indziej.

Para w średnim wieku, kobieta oraz mężczyzna wchodzą do szpitalnego pokoju. Kobieta usiadła przy łóżku, tuż za głową leżącego na nim chłopca.
-Jesteśmy przy tobie... - powiedziała powstrzymując się od płaczu. Mężczyzna uchylił okno, a następnie stanął po prawej stronie łóżka.
-Wszystko w porządku...? - rzekł - Synku, jeśli nas słyszysz... - Nie dokończył. Do pokoju wszedł lekarz w podeszłym wieku i okularami na nosie.
-Nie ma już żadnej nadziej... - rzekł z smutkiem w głosie. - Chłopak nigdy już się nie obudzi. Jego mózg jest zbyt uszkodzony. Nawet, gdyby stał się jakiś niemożliwy cud, to chłopak byłby przykuty do wózka do końca życia. Uraz kręgosłupa sprawił, że jest sparaliżowany od pasa w dół. Z jego nóg też dużo nie zostało.
Kobieta zaniosła się płaczem.
-Sugeruję państwu, abyście zakończyli jego oraz swoje cierpienia...To byłoby najrozsądniejsze - rzekł lekarz. Kobieta patrzyła na leżącego chłopca przez chwilę, widać było, że nie może się zdecydować.  
-Pozwól im to skończyć...- powiedział mężczyzna, kładąc dłonie na jej ramionach. Kobieta kiwnęła głową. Doktor natomiast podszedł do medycznej aparatury.  
-Panie doktorze... - odezwała się nagle kobieta - Czy on...kiedykolwiek słyszał to co do niego mówiliśmy?  
-Wątpię. - powiedział stanowczo medyk, odłączając medyczny sprzęt.

RivetTheEmperor

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 1143 słów i 6355 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Vasamir

    Świetne! Wyjątkowo przypadło mi do gustu. :)

    20 paź 2013

  • Użytkownik moonky

    całkiem niezłe, naprawdę tajemnicze ale z przewidywalną końcówką... mimo wszystko jak najbardziej na plus

    14 paź 2013