.
***---***---***
Świat ogarnięty chaosem, nienawiścią, mrokiem...Pełen ludzi, którzy dawno zapomnieli o sprawiedliwośći.Zabijają, okradają, umierają...Świat który był kiedyś, zniknął.Z czasem powstał nowy...świat bez zasad...
Świat został podzielony na 2 częśći.Jedna jest dobra.Druga jest zła.Ja należe do tej dobrej...A mam na imie...Jack...
Jak zawsze, z mojej kryjówki chodze do centrum naszej osady, by planowac przywrócenie rządów dobra na tym świecie.Codziennie przebiegam pod ogromnym rozwalonym mostem.
Tego dnia nie byłem tam sam, przebiegając pod owym mostem.Zauważyłem "Złych ludzi" którzy próbują się dostać do naszego sektora.Za tym mostem jest spore ogrodzenie, które ma za zadanie powstrzymanie wroga przed przedarciem się na nasz teren.
Zauważyli mnie zaczęli krzyczeć."Chłopaki łapcie go!"Jakim cudem się przedarli i w moją strone zaczeło biec 6 ludzi.Można powiedzieć że jestem dobrym parkourem.Złapałem się za wystający pręt ze sciany, i wspiąłem się na zerwany most.
Biegłem ile sił w nogach ale, oni mnie powoli doganiali.Postanowiłem pobiec do w połowie zawalonego wierzowca.Biegłem po schodach jak najszybciej mogłem, a oni wciąż mnie doganiali.Złapałem za spadochron który zawsze przy sobie nosze na wszelki wypadek.
Byłem gotowy do jego otwarcia, gdy ktoś mnie złapał za ramie.Dostałem sierpowego w twarz po czym wskoczyłęm na kawałek muru i odbiłem się od niego ile sił w nogach.Doleciałem do krawędzi i spadłem.Leciałem nieczym ptak.
Otworzyłem spadochron i bezpiecznie wylądowałem, troche zboczyłem z kursu, ale cóż.Po powrocie na kurs, zobaczyłem palący się, jeden z namiotów, osób z którymi chodze codziennie na narady.
Pobiegłem do głównego budynku, tam się wszystko działo.To co wtedy zobaczyłem zamurowało mnie...Kałuże krwi, martwe ciała.
Wtedy usłyszałem trzask.Podążając za hukiem dotarłem to jakiegoś ukrytego pokoju.Widać było że ktoś nie domknął jakiejs klapy.Widac też było jakies pojedyncze błyski.
Lekko uchiliłem klape, i uszłyszałem bardzo głosny krzyk "Nie!!!Prosze nie!"Spojrzałem na chłopaka i powiedziałem "Zamknij sie, oni tu moga jeszcze byc"
odwrócił się w moją strone, wtedy go rozpoznałem.To był Marcus, znajomy.Można powiedziec ze razem uczylismy się "Parkoura".
Marcus:Jack!?Ty żyjesz?
Ja:Jak widac.Dawaj zmywamy się z tad, na bank słyszeli twój krzyk.
Wychodzac na dach, by wydostac się z budynku bez potrzeby walki z napastnikami.Z dołu było słychac ze nas już szukaja, ktos wpadł na pomysł żeby piec na dach.
Czułem że bez waki jednak się nie obejdzie...Schowałem się z Marcusem za kominem i czekalismy.Jeden nas zobaczył i zaalarmował kolege z którym był i reszte na dole.
Wybiegłem na nich, po czym zaczeła się bójka.Szybko z tymi dwoma poszło.Ale biegła następna "Ekipa".Nie mielismy ochoty na bójke więc postanowilismy wykorzystac nasz talent i wydostac się z niebezpiecznego obszaru.
Ja skoczyłem na drzewo i jakos po nim szybko zeszłem, ale Marcus wolał skoczyc z dachu od razu.Tak czy siak znalezlismy się na dole.W biegu przeprowadzilismy krótka rozmowe.
Marcus:Co teraz?
Jao mnie, pamiętasz ten wiezowiec?Pokazałes mi go kiedy uciekalismy przed wilkami.
Marcus:Tak.
Ja:Mieszkam tam.I tam pójdziemy.
Pobieglismy, do mojego domu.To co tam zobaczylismy, nigdy przez kogos innego zobaczone nie było.To było cos co kiedys nie istniało.I dawno nie było o tym słuchu...
"Jack!Za tobą!"
---***---
I na teraz to koniec, następna czesc będzie o wiele dłuższa niż ta.Każdy początek innego opowiadania bede pisał króciutki.
Piszcie czy zapowiada się fajnie
3 komentarze
TenFajny
Napisz kolejną część. Opowiadanie jest extra
Ronald
Ale w kolejnym op czy na priv?
BlackOut
Troszkę to zagmatwane, ale początek bardzo dobry. Prywatna prośba. Wyjaśnij dlaczego do tego doszło, że świat się zmienił