Zapisz Nie zapisuj Anuluj

Zapisz   Nie zapisuj    AnulujWSTĘP

  

         Nie wiem, czym kieruje się większość piszących, nawet nie wiem, czym mniejszość, ale podejrzewam, że to życie, codzienność napędza tematy. Być może jak w moim przypadku, literatura, gdzie świat jest poukładany według zamierzeń autora.                                                                                  
                 Gdzie śledząc jego myśli dodaję własne monologi, wymyślam poszczególne sceny i nim przeczytam zakończenie, stwierdzam, że ja też chcę się tak pobawić. I tak zaczynam przedstawiać całe spektrum imaginacji, przewrotności, własnych ideologii, czyli czepiam się wszystkiego, byle nie miało posmaku prostoty, banalności.    
     Chcę zaskoczyć, przytwierdzić czytającego do fotela, liczy się moja osoba i efekt końcowy. Jedna historyjka napędza drugą, nie zważam na ekspozycję, wstęp, rozwinięcie, główne założenia, prę do przodu, byle już przedstawić finał.  
Naturalnie robię podstawowy błąd i pozostawiam wiele przestrzeni gdzie aż się prosi o wyjaśnienie, wprowadzenie czytającego w kolejny etap, nastawienie do bohatera i wiele innych.  
      Na tym etapie to dla mnie abstrakcja, - zresztą do dziś to szału nie ma, więcej bazuję na intuicji – w ogóle nie interesuje mnie styl, zasady, kieruje mną prosty potoczny przekaz przelany na czcionkę.


        Tak, to były pierwsze kroki, taka jazda bez trzymanki. Później nawiedziła mnie taka refleksja, że takie krótkie opowiadania nie są już wyzwaniem, po prostu nie oszukujmy się, to elementarz, szkoła podstawowa.
   Gdzie pani każe wyjąć karteczki, rzuca trzy tematy i my po głębokim namyśle wybieramy jeden, z którym się przez kilkadziesiąt minut uporamy z większym lub mniejszym sukcesem. Oczywiście, każdy dalej pisze sobie krótsze formy, bo nie zawsze jest możliwość rozwinięcia, ba! Często wręcz wypada zakończyć po kilkuset słowach.
         Ale, do czego zmierzam, mianowicie nasza samoświadomość podpowiada nam, że należy przejść do następnego etapu, gdzie będziemy mogli się sprawdzić, otworzyć nasze podwoje wyobraźni. Stworzyć świat dla kilku bohaterów, przedstawić kolejne dni, połączyć to rzeczową analizą, dokonać retrospekcji ich zachowania, dodać refleksje. J
         Jednym słowem, ma to sprawiać wrażenie ciągłości, gdzie nie będzie niedopowiedzeń, nikt nie zarzuci braku realności i dobrze by było, jakby to było naturalne. Tak by czytający miał czas na poznanie, na zżycie się z tymi ludźmi, bo jak w realu potrzebujemy czasu na przywiązanie do danego delikwenta, tak i czytając musimy mieć ten okres na przyswojenie, kto zaś.    
I tak wpadam na pomysł by dodać coś z faktów, to co dziś na ulicy było komentowane, czym żyła moja sąsiadka, co media rzuciły jako pożywkę.




          Tych okresów zapewne jest multum i każdy mógłby spisać od groma wersji, filtrując swoje zamiłowanie do przelewania swych myśli na papier. Jest także i czas na awersję do pykania w klawiaturę, co także jest czymś potrzebnym, mnie to pomogło zajrzeć sceptycznie na pewne aspekty mego przekazu.
     Bo po kilku miesiącach już nie nazywam tego wrzucaniem pod ocenę, ale pod rozwagę, to już nie kwestia brylowania, ale zachowania statusu, utrzymania w ramach. Być może podchodzę do tego zbyt poważnie, wyzbyłem się spontaniczności, nałożyłem kaganiec temu, co zwie się kreatywność.  
      Tego nie wiem, może to droga bez przyszłości, gdzie za kilka miesięcy okaże się stratą czasu i tak naprawdę nic nieznaczącym epizodem. Ale tak sobie myślę, że to wszystko jest naturalne, jeśli cię to kręci, jest taką odskocznią to zawsze będziesz eksperymentować, szukać podwalin i to nie tego, co zwie się twórczością, ale swej tożsamości.
      Bo gdzieś w tym całym amatorskim pisaniu wydobywają się na światło dzienne moje najpiękniejsze, często skrywane pragnienia, wizje, ale i gnuśność, brak empatii. Często sięgając po stare teksty mam oczy jak pięcio-złotówki, nie bardzo wierząc w ich treść.  
Dlatego boje się pisać manuskrypty, bo licho nie śpi i jeszcze gotów jestem poznać siebie naprawdę, a od tego już tylko krok od nudnego życia. Nie, nigdy nie pozwolę sobie na taką woltyżerkę, jak powiedział pan Andrzej Wajda: - „ Nie wszystko jest na sprzedaż."

  

PROLOG

  

   Ileż to mamy powiedzeń, aforyzmów, ludowych prawideł, ba! Mądrości życiowych,
którymi obdarowujemy naszych znajomych. Z niezachwiana pewnością swej racji,
powtarzamy jak mantrę oklepane sentencje.

   I żeby nie szukać daleko, to pierwsze, które mi przychodzi na myśl, a mianowicie:
- " Cudze chwalicie, swego nie znacie" -

   Aż wstyd się przyznać, ale zdarza się, że często zazdroszczę ludziom, choćby z niewielkiej
mieściny, co tylko kilka uliczek posiada. A dlaczego? Bo ktoś umiał opakować "swój świat."
Tam nie ma niczego nadzwyczajnego, ale mnie sprzedał ułudę wielkiego szczęścia i wprawił
w rozterkę, czy aby ja nie trafiłem w miejsce w którym jedynie z rutyną można być za pan brat.

Tak, niewiele trzeba by dobudować do jego wizji siebie i to bardzo zadowolonego z życia.
Tak naprawdę wystarczy, że pokazał mi wszelkie plusy, to wszystko, czego mógłbym doświadczać
tam, a ja już porównuję ze swoimi godzinami. I nie muszę mówić, że werdykt jest jedyny z możliwych.

A cóż takiego zrobił by mi zaimponować? Wystarczyło, że nie narzekał, nie machał na uciążliwość,
zaściankowość i nie mówił wielu innych negatywnych rzeczy. Czyli wszystkiego tego, czego doświadczamy od siódmej rano w poniedziałek, słysząc na dzień dobry: - "Żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce" - aż po niedzielę: - " I jutro znowu kołomyja i takie to życie" -

Tak.

        Na szczęście wszystko zależy ode mnie, nas samych mieszkańców tych mieścin. Czy ktoś opuszczając  moje strony będzie ciężko wzdychał, patrząc z żalem, że chcąc nie chcąc musi wracać do siebie.

To na moim przykładzie przedstawi swoim znajomym opinię o tej miejscowości, ludziach, czy ta zwyczajna w swej zwyczajności szerokość geograficzna, nagle przez pryzmat mego optymizmu, mej gościnności, nie stanie się oazą spokoju i ładu.

A przecież każde miasto ma swoje ciekawostki, swoich ludzi, którzy tworzyli dzieje, wpisali się
w annały danego zakątka. Nawet ja i ty możemy być kimś takim. Dlatego warto opisać, co dobre, zaskakujące znane w regionie, okolicy, przekazywane przez pokolenia..
Wszelkie znane ciekawostki, anegdoty, ludzi, którzy nie wyszli poza opłotki, a warto ich przybliżyć.

  

* * *

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i felietony, użył 1125 słów i 6543 znaków, zaktualizował 5 wrz 2020.

Dodaj komentarz