Delikatne promienie porannego słońca zwolna padały na lekko kołyszące się źdźbła ciemno zielonej trawy. Młode świerki, wysłańcy lasu chcącego zapanować nad łąką, zwolna kryły się żółcią, uwalniając do powietrza zapach żywicy. Koło korzeni świerków rosły grzyby-odwieczni sojusznicy drzew w odwiecznych bataliach z krainą „wysokich traw”. Środkiem łąki biegła szosa, po której właśnie przejeżdżał stary, pamiętający początki tego stulecia, autobus. Zapewne każdy z pasażerów przynajmniej na sekundę wyjrzał przez okno, ale niewielu z nich zdało sobie sprawę z tego, że ten na pozór trwały i niezmienny ekosystem, to pogranicze lasu i łąki, stanowiło pole bitwy. Bójka ta trwała już od parunastu lat i będzie trwać przez kolejne parędziesiąt. Las zakończy swą kampanię dopiero wtedy, kiedy łąka zniknie i podda swoje ziemie drewnianym kolonizatorom. Świerkom, sosnom, brzozom, czy jałowcom. Po nich osiedlą się tam lisy, zające… Różnokolorowe ptactwo opatuli drzewa swoim śpiewem, a zimnokrwiste gady staną na straży skał, które dadzą im ciepło tak bardzo potrzebne do życia… I ten las będzie trwać niewzruszenie, aż przyjdzie coś silniejszego od niego, coś znane każdemu z nas: cywilizacja.
Kolejne drzewo padło z ręki niepokonanego drwala, kolejne metry kwadratowe lasu znikają, by ustąpić placom budów. Zamiast grzybów wyrastać zaczęły nowe domy. Las przegrał bójkę z człowiekiem o ten teren. Po zakończeniu prac nad osiedlem, zaczęły sprowadzać się do niego nowi lokatorzy, których dzieci gdzieś nad brzegiem jakiejś polany pozostawią po sobie pomnik. Zasadzą drzewa, które rozpoczną ekspansję lasu na teren innej łąki, która za kilka pokoleń zniknie, a rosnące tam drzewa posłużą potomkom tychże dzieci do zbudowania kolejnych domów, w których przyjdą na świat kolejne dzieci…
Dodaj komentarz