Zoo

ZooParodia opowiadania "Zwierzyniec" autorstwa Somebody. Dziękuję, słońce :kiss:

***

Na początku był pies (leniwy, fajtłapowaty kanapowiec). Pies, jak powszechnie wiadomo, jest najlepszym przyjacielem człowieka. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. On – bezinteresowny, dający miłość, na którą nie zasługiwałam. Ja okazałam się niewdzięczna, odtrącałam go raz za razem, zrzucając z tejże kanapy. Nie rezygnował. Wciąż przychodził, merdając ogonem (no wiecie, którym), wiedział, że jest na niej jeszcze od cholery miejsca. Ale to moja kanapa, niech weźmie sobie pufę!  
Jego lepkość stawała się z czasem tak nieznośna i irytująca niczym kamyk w bucie, uwierając moje ego (i duży paluch). Nie sposób wszak mieć o sobie wysokie mniemanie, gdy jest ono regularnie sprawdzone do wysokości kolan (tylko, niestety). W końcu nie wytrzymałam tej ciągłej upierdliwości. Któregoś dnia odwiązałam smycz i wywaliłam chuja za drzwi. Nie chciał iść, stał pod drzwiami i skomlał, ale ja pozostawałam nieugięta. Niech spieprza, skoro mu pufa nie pasuje. Wypad – żebym mogła zaznać spokoju i nie martwić się już o piętrzące się wszędzie kłaki (miał dość długie włosy). Później znalazł sobie sukę, widziałam z okna, jak spacerowali (jak, kurwa, słodko). Nie nazywam jej tak z zazdrości, bynajmniej. Po prostu… niektóre twory są sukami od urodzenia i tyle.  
Szczęść Boże!


Po psie poznałam kota. To był dopiero towarzysz idealny. Elegancki, zadbany, inteligentny, tajemniczy, nieprzewidywalny... (nie miał kłaków i zgodził się na pufę). Ponadto w odróżnienia do leniwego kanapowca, przychodził do mojego łóżka, umilając mi wieczory (i to powyżej kolan!). Kiedy indziej nie przychodził wcale, co było mi na rękę, wszak trzeba się w końcu kiedyś wyspać. Było nam razem dobrze, choć z czasem zatęskniłam za bliskością, za byciem napastowaną (jak to robił kudłaty). Znudziła mnie niezależność, jaką się obdarzyliśmy, nudy, kurwa, na pudy. Lecz nie umiałam go zlać, zafascynowana jego zabiegami (powyżej kolan!). Nie odeszłam, chociaż z perspektywy czasu wiedziałam, że powinnam (co za dużo, to niezdrowo, a on mógłby 24h). Jednak przegrałam. Jasne, mógł dużo i długo, lecz ja pragnęłam coraz więcej i częściej, i koleś w końcu wymiękł. Prosiłam "zostań", lecz on bardzo chciał się zerwać. „A idź w pizdu” – Ustąpiłam w końcu, więc poszedł własną drogą, omijając mnie potem szerokim łukiem. W sumie… nawet mu się nie dziwię.


O tym wyliniałym szczurze niewiele mam do opowiadania. Był przez krótką chwilę w moim życiu, jednak przedkładał sobie podobnych do niego ziomali ponad moje względy (to musiało kiedyś nastąpić, przecież oni wszyscy tak mają). Nie angażował się, miał wyjebane. Nie dorósł do poważnej relacji. Przychodził "w interesach powyżej kolan", po czym godzinami siedział w cuchnącej testosteronem norze z mordą pełną żarcia i piwska. Wieczny szesnastolatek – uroczy, zabawny i… zupełnie bezużyteczny. Związek umarł śmiercią naturalną (bez łaski, mogę sama zrobić sobie powyżej kolan).  

Zniechęcona niepowodzeniami, kupiłam złotą rybkę, licząc, że spełni moje życzenie o spokoju oraz stabilizacji. Że będzie normalnie, nikt nie będzie pluł mi nad uchem, jęczał, lub spierdalał do kolegów. Nie będzie zabiegów, ale cóż… będzie spokój. Coś za coś. Lecz niestety – nie wszystko złoto, co się świeci. Zimny, oschły w obyciu, nie dawał mi żadnej przyjemności (nawet, kurczę, poniżej kolan). Tematy rozmów ograniczał do ciasnych ścianek swojego światopoglądu… widział, kurna wszystko. I najgorsze jest to, że nie przegadasz takiego, bo „on wie lepiej i morda!”. Często uderzał czołem w lustro, gapiąc się narcystycznie w swoje odbicie. Ulżyło mi, gdy łaskawie postanowił zejść mi z oczu.  See ya!

Kanarek z kolei… Kanarek uchodził za artystę (hahaha!). Przy czym "uchodził" to słowo klucz… do piekła bram. Piał od rana do wieczora, nieustannie najebany, szczęśliwy i zadowolony. Nawet teraz czuję odruch zwrotny, gdy pomyślę o jego tępym świergocie. Ta ciągła pijacka beztroska i optymizm nawet takiego anioła jak ja mogła pozbawić skrzydeł. I zrobiła to. Szczególnie, gdy przychodziły mundurki i nieustannie wystawiały po sto za zakłócanie ciszy nocnej. Miałam, kurwa, dość. WON!

I tak oto zostałam sama. Ale że lubię mieć jakieś zwierzątko koło siebie, już rozmyślam nad nowym nabytkiem. Upatrzyłam sobie konia (takieeegoooo miał wielkieegooo!). Ładna gęba, cudne, pełne wdzięku ruchy (trochę bolało, ale to nic… idzie przywyknąć), i ta boska, atletyczna budowa… Trochę zbyt aktywny jak dla mnie, kanapowiczki z dziada pradziada (dlatego właśnie tak walczyłam o tą kanapę), ale… Niestety, z dnia na dzień zaczęło boleć coraz bardziej, rozrywał mi normalnie tam, powyżej kolan. Nie dałam rady dłużej, powiedziałam więc „Do widzenia, drzyj se kogoś innego".

Ostatecznie została mi krowa. Toporna, niezbyt lotna, za to jaka dojna! I co najważniejsze – też umie zrobić powyżej kolan!

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i komediowe, użyła 905 słów i 5275 znaków, zaktualizowała 5 lip 2020.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Iga21

    Taa najważniejsze jest, to aby było zrobione dobrze po wyżej kolan :-)

    12 lip 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Iga21 A jak!  :dancing:

    12 lip 2020

  • Użytkownik kaszmir

    No proszę jaki doskonały zwierzyniec. Futrzaki i wyleniałe, śliskie i bezwonne, na zimę i na lato. Dobrze, że bohaterka testuje i poszukuje nadal i pewnie wie co robi. Jest w niezłej kondycji i na swoim. Za drzwi wystawia puste walizki.  :rotfl:  

    Pozdrawia Krowa :smiech2:

    7 lip 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @kaszmir :lol2: Pozdrawiamy krowę :kiss:

    7 lip 2020

  • Użytkownik Duygu

    Skasował mi się cały mój piękny kom... Nie mam siły na ten telefon.

    'Niech spieprza, skoro mu pufa nie pasuje. Wypad [...] Później znalazł sobie sukę, widziałam z okna, jak spacerowali (jak, kurwa, słodko). Nie nazywam jej tak z zazdrości, bynajmniej. Po prostu… niektóre twory są sukami od urodzenia i tyle.' - Psie, nie marudź i nie zdradzaj na prawo i lewo.

    'Prosiłam "zostań", lecz on bardzo chciał się zerwać.'- Koty są upierdliwe, nigdy ich nie lubiłam  :lol2:  


    Fujjj, ohydny, śmierdzący szczur  
    :barf:  

    Phi, a to mi złota rybka  :D  :ziober:  

    I kanarek zawiódł, i koń...  :sad:  

    Krowa- przyjaciel na całe życie. :) :D

    Pięknie wyszło  :rotfl:   <3

    5 lip 2020

  • Użytkownik Ja1709

    @Duygu Dzięki, słońce. A telefony tak mają, że jak o ścianę nie rzucisz, to nie posłucha, bez nerw przytul::whip:

    5 lip 2020

  • Użytkownik Zap

    "Sfiksowałyście, boście dawno chłopa nie miały. Chłopa wam trzeba"  :smiech2:
    Tobie i Somebody, sądząc po komentarzu.  :smiech2:

    5 lip 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Zap Cicho, nikomu nie mów  :shushing: :D

    5 lip 2020

  • Użytkownik Somebody

    @Zap Wyczuwam ukrytą propozycję? :lol2:

    5 lip 2020

  • Użytkownik Zap

    @Somebody  :sex:  :rotfl:

    5 lip 2020

  • Użytkownik Zap

    @Somebody Gentelmenowi nie wypada odmówić pomocy kobiecie w potrzebie.

    5 lip 2020

  • Użytkownik Somebody

    @Zap Dobrze, że wciąż są dżentelmeni  ;)

    5 lip 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Zap My w potrzebie potrafimy być samowystarczalne... jak to baby. Zesraj się, a nie daj się:lol2:

    5 lip 2020

  • Użytkownik Somebody

    No i piknie  :lol2: Powyżej kolan robić to nie każdy umie, a jak umie to cóż... Sama wiesz  :lol2: Krowa też ci powiem, zawiodła. Ledwo za wymię pociągniesz już białe leci i ch** :mad: Teraz to ja zostanę z kanapa moją, sama sobie poradzę z kolanami  :rotfl:

    5 lip 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody Mogę do Pani podjechać, pomóc. ;) Białe mi  nie przeszkadza, jest wręcz wskazane :D

    5 lip 2020

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 Zapraszam z zielonym również :)

    5 lip 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody Kiedyś na pewno:D

    5 lip 2020