"Takie Życie" cz. 2

Gdy weszłam do szkoły, wszystko było jak zwykle. Kujony zamykane w szafkach, lalunie stroją się na środku korytarza i myślą, że są super, popularni chłopacy, pokazują swoje klaty. Nie wiem jak wy, ale na mnie to nie robi żadnego wrażenia. Po chwili zadzwonił dzwonek. Szybko pobiegłam do szafki, wzięłam potrzebne rzeczy i popędziłam do klasy. Oczywiście, jak zwykle, spóźniłam się o trzy minuty. To jest po prostu tradycja. Szybko weszłam do klasy.  
- Przepraszam za spóźnienie i.. dzień dobry. – przeprosiłam nauczyciela biologii, pana Willa. Nauczyciel uśmiechnął się do mnie i położył rękę na ramieniu.  
- Nic się nie stało, ale jak jeszcze raz się spóźnisz, będziesz musiała zostać w kozie. Zrozumiałaś? – zapytał pokazując moje miejsce.  
- Tak, zrozumiałam. – odparłam cicho i chłodno. Szybko poszłam do ławki. Lekcja mijała jak zwykle. Jednak jak pan Will wyciągnął żaby, rozbudziłam się. Byłam przeciwko krojenia żab i wyjmowania ich organów. Fu! Przecież to żywe istoty, one też czują. Więc wstałam i podbiegłam do nauczyciela. Postanowiłam trochę kłamać.  
- Przepraszam, ale źle się czuje. Strasznie boli mnie brzuch, czy mogłabym wrócić do domu? – zapytałam, trzymając się za brzuch, udając obłożnie chorą.  
- Wiem, że nie jesteś chora. Już cztery dziewczyny z tej klasy próbowały tej sztuczki, by ominąć krojenia żab. – odpowiedział pan Will. Wiedziałam, że nie jest głupi, ale myślałam, że chociaż raz się nabierze. Pomyślałam, ze nie mogę się poddać.  
- Ale proszę pana, mnie naprawdę boli brzuch. – powiedziała, próbując z całych sił udawać ból. Pan Will, spojrzał na mnie i z wyrazem współczucia usiadł na krześle.  
- Carly, rozumiem, że jesteś przeciwna temu, ale musimy zrobić ten projekt. Jest on ci bardzo potrzebny, jeżeli chcesz mieć wyższą ocenę niż tróję na koniec roku, a dobrze wiesz, że masz duże szansę na piątkę. – powiedział nauczyciel i podał mi słoiczek z żabą.  
- Jak chcesz. – kontynuował. – Mogę ją pokroić, ale badania musisz przeprowadzić sama. – podeszłam do ławki z żabą w ręku. Pan Will, kazał opiekować się żabami przez dwa tygodnie, a następnie utuczyć je i przynieść do szkoły. Z chęcią chciałam się opiekować zwierzątkiem, ale jak myślałam o tym, że będzie przekrojona na pół i jej wnętrzności zobaczy cała klasy, robiło mi się słabo.  
Lekcje skończyły się dzisiaj z lekkim opóźnieniem, bo jakiś głupek, zatkał toaletę w męskiej ubikacji i nasza wychowawczyni chciała się dowiedzieć, kto jest taki mądry. Oczywiście nikt się nie przyznał i jutro znowu będzie prowadzone śledztwo.  
- Na szczęście jeszcze żyjesz. Jeszcze.. – powiedziałam do żabki, kiedy karmiłam ją muszkami. Bardzo ją polubiłam i dałam jej imię John. Położyłam się na łóżku. Po kilku minutach pięknej ciszy, mój telefon zadzwonił. Szybko podniosłam go z szafki.  
- Numer nieznany. – wybełkotałam. Szybko usiadłam na łóżku i odebrałam telefon.  
- Carly West, słucham? – przywitałam się najcieplej jak umiałam. W słuchawce odezwały się jakieś szmery. Po chwili jednak ktoś się odezwał.  
- Carly? Więc jednak dobrze trafiłem. Już myślałem, że nigdy nie odnajdę twojego numeru. Chyba, przez trzy godziny szukałem w książce telefonicznej. – odezwał się głos w słuchawce. Nie wiem skąd, ale znałam ten głos, tylko nie mogłam sobie przypomnieć do kogo on należy.  
- Przepraszam, a kto mówi? – zapytałam bardzo ciekawa, kto do mnie wydzwania i kto tak bardzo mnie lubi, że zmarnował trzy godziny życia, na szukaniu mojego numeru telefonu w książce.  
- A faktycznie, z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić. To ja, Drake. – wyjaśnił chłopak. Moja dusza uradowała się, ale bardzo się bałam, bo nie wiedziałam co powiedzieć.  
- A, to wszystko jasne. – powiedziałam cicho. Moje Poliki oblał rumieniec. Dobrze, że mnie nie widzi, bo zapadłabym się pod ziemie. Uśmiechnęłam się nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo do kogo. Po prostu czułam, ze muszę to zrobić.  
- Tak, no to przynajmniej masz już mój numer. Może kiedyś się spotkamy, tak poza szkołą i nie specjalnie w autobusie. – zaśmiał się. Jego śmiech był cudowny, a barwa głosu bardzo męska. Był tylko jeden problem, nie wiedziałam jak mu powiedzieć, że bardzo bym chciała się spotkać. Eh. Ta moja nieśmiałość! Przeklinam ją.  
- Emm. No.. Okej, czemu nie. – powiedziałam speszona. Mam nadzieje, że nie wywnioskował z tego, że nie chce jego widzieć. Co a wstyd.  
- Okej, to jutro w szkole lub autobusie omówimy szczegóły, do jutra! – pożegnał się. Nawet nie wiecie jak byłam szczęśliwa, tego nie da się opisać. Położyłam słuchawkę na piersi., , Teraz już wiem co to znaczy mieć motylki w brzuchu. ” – pomyślałam
Autorka: Bardzo was przepraszam za to, że tak mało się w tej części dzieje, ale tak bywa jak się nie ma weny. Pozdrawiam ;) I dziękuję za czytanie.

rokisi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 909 słów i 5094 znaków.

6 komentarzy

 
  • moosiek150

    Suuper. Czekam na kolejne części. :3

    12 maj 2013

  • ^^

    Dłuuuższe!!  :rolleyes:

    19 kwi 2013

  • rokisi

    Dzięki, postaram się pisać dłuższeee :D

    16 kwi 2013

  • Dami

    więcej i proszę dłuższe

    16 kwi 2013

  • :D

    zaje! dalej pisz!

    15 kwi 2013

  • Dekatlon xd

    fajnaa ^^

    15 kwi 2013