Pomimo tego, że zawsze pokazywałam, że emocje u mnie nie występują i mi na nikim nie zależy to przejęłam się zdradą Eryka. A co było tym powodem? Julka z 2D. Było to dla mnie smutne i nie potrafiłam zebrać myśli. 
-No niby nie płakałam, ani nic, ale.. czuję się przygnębiona.. 
-Musiało Ci na serio na nim zależeć skoro tak to teraz przeżywasz- powiedział pan Witak, mój nauczyciel w-fu, z który jest dla mnie też przyjacielem. Mężczyzna świeżo po studiach. Ale wprowadził świetny klimat tej szkole.  
-Niebrzydka dziewczyno.. otrzyj łzy, bo nie dla Ciebie on.. to nie dla niego ty.. 
-W tym wypadku ta piosenka nie jest odpowiednia.. zaraz, zaraz.. jest po w pół do 16.. można tak zostawiać do późna? 
-Jestem nauczycielem, ja mogę. Poza tym teraz są lekcje np. tańca tutaj. A ja mam się zmierzyć w kosza z Arturem.  
-Arturem?! 
Po chwili usłyszałam otwarcie się drzwi na salę gimnastyczną. 
-Dzień dobry!- uśmiechnął się Artur do pana Witaka. -Hejka Kindżi, idziemy potem do mnie? 
-Z chęcią. Ale mów do mnie Kinga, nie Kindżi.  
-Lol, dlaczego Kindżi?- zapytał Witak. 
Zaczęliśmy się śmiać. 
-Na geografii, gdy omawialiśmy strukturę Afryki, pan powiedział, że mu się kojarzę z Kilimandżaro. I od tamtej pory zawsze na mnie mówi Kindżmimandżaro. 
Pan zaczął się śmiać.  
-Dobra, zaczynajmy. Ale wiesz- nie dłużej niż 10 minut, potem się zmywam. 
Po kilku minutach zaciętej gry, Artur wywalił się i przerwali grę. Jako nadwrażliwiona harcerka po wielu kursach ratowniczych i kilku pięknych latach nauki w Harcerskim Klubie Ratowniczym "Czerwone Patałachy" wiedziałam bardzo dużo. Podbiegłam z apteczką, którą miałam w plecaku i zaczęłam pytać o symptomy.  
-A gdzie pan idzie?- wkurzyłam się na Witaka. 
-Zaraz się spóźnię- powiedział i puścił oko Arturowi. 
-Masz skręcony nadgarstek. Zrobię Ci temblak.  
Po kilku sekudach i założeniu temblaka, zadzwoniłam do starszego brata Artura- Daniela.  
To właśnie dzięki niemu poznałam Artura. Daniel i Marcin (mój starszy brat) poznali się jako zuchy i tak się przyjaźnią do teraz.  
We trójkę pojechaliśmy do szpitala klinicznego, gdzie w pogotowiu pracował nikt inny jak mój wierny mentor i nauczyciel- Filip Późniecki. To on od szóstej klasy SP uczył mnie ratownictwa medycznego.  
-Kinga Kotarska? Co Cię tu sprowadza?- uśmiechnął się Filip. 
-Skręcenie nadgarstka.  
-Masz szczęście, że dzisiaj nie ma kolejki, zapraszam. 
-Poradzę sobie, ty wracaj do karetki Patałachu. 
Po prześwietleniu, skierowano nas do zagipsowania Artura.  
Po 2 godzinach Daniel odwiózł mnie do domu. Pożegnałam się uściskiem z Arturem i wróciłam do domu.
Materiał zarchiwizowany.
Dodaj komentarz