Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Spark - rozdział 1

Wypiłam chyba trzy shoty, które na szczęście na mnie nie podziałały zbyt mocno. Ktoś mi pożałował wódki, ale to dobrze.

Bo właśnie byłam świadkiem, jak Olivia chciała wejść na stół i zrobić striptiz. Nie wiedziałam, ile ona wypiła, ale z całą pewnością więcej ode mnie i na pewno coś dużo mocniejszego.

Poprosiłam pierwszego lepszego chłopaka na imprezie, który był jeszcze w miarę trzeźwy, żeby pomógł mi ją znieść z tego stołu, a kiedy była już na ziemi, powiedziałam jej, że musimy wyjść. Na szczęście bez problemu się zgodziła. W sumie była w takim stanie, że pewnie nie docierało do niej, co mówiłam.

– Co ty żeś ze sobą zrobiła? – zapytałam, próbując utrzymać ją w pionie, gdy skierowałyśmy się w stronę jej domu. Był piątek, więc nie byłam specjalnie zaskoczona, że najszybszy Bolt miał przyjechać dopiero za pół godziny.

– Chyba będę rzygać – wybełkotała.

Przewróciłam oczami.

– Byle nie na mnie – powiedziałam pod nosem i od razu pożałowałam, że zrobiłam to tak cicho. – Kurwa, powiedziałam, że nie na mnie! – krzyknęłam, gdy obróciła się w moją stronę, a następnie złapałam wolną ręką jej głowę i w ostatniej chwili odwróciłam ją w stronę przeciwną.

Zamknęłam oczy, gdy dziewczyna upadła na kolana i zaczęła wymiotować.

Dwie godziny.

Sto dwadzieścia minut.

Tyle czasu szykowałam się na imprezę do Ivana, tylko po to, żeby wyjść z niej, nie zamieniając z nim nawet słowa. A właściwie tylko po to tam poszłam!

Spojrzałam na plecy Olivii, po czym potrząsnęłam głową, starając się pozbyć gniewu, który się we mnie na nią wzbierał.

– Potrzebujesz pomocy? – zapytałam.

Dziewczyna wyciągnęła rękę w moją stronę i pokazała kciuka w górę.

Wymiotowała jeszcze kilka minut, po czym wstała i stanęła naprzeciwko mnie, kołysząc się śmiesznie na boki.

– Daj mi jakąś miętówkę i możemy wracać – rzuciła pijackim głosem, gdy stanęła naprzeciwko mnie.

Zlustrowałam przyjaciółkę wzrokiem i zamrugałam oczami.

– Większość twojego żołądka wylądowała na twojej sukience – powiedziałam, wskazując palcem na jej zarzygane ubranie.

Opuściła wzrok, po czym się zaśmiała.

– Och, faktycznie. – Rozejrzała się dookoła, po czym strzeliła palcami. – Ja się pójdę umyć pod hydrantem, a ty patrz czy nikt nie patrzy.

Mało brakowało, żebym ją zostawiła.

– Nie idziesz pod żaden hydrant ani nie wracamy na imprezę – rzuciłam, łapiąc ją za dłoń. Tylko ona była czysta. – Odprowadzam cię do domu, do twojego pokoju i kładziesz się w łóżku. Nie wstajesz z niego, tylko zamykasz oczy i od razu idziesz spać. To jest jasne?

Zrobiła podkówkę z ust.

– Ale mamo... Tylko na godzinkę, pliiiiis.

– Wracasz do domu.

Chciałam pociągnąć dziewczynę za rękę, ale w tej samej chwili dostałam SMS–a. Puściłam przyjaciółkę, która w miarę sama się trzymała i spojrzałam, od kogo dostałam wiadomość.

„Jasper:

Gdzie jesteeeeeście?!"

Wypuściłam powietrze ustami.

Próbowałam go znaleźć, gdy Olivia zaczęła odwalać, ale nie było go nigdzie w zasięgu mojego wzroku. Przez chwilę myślałam, żeby przejść się po domu Ivana, aby powiedzieć mu, że z jego przyjaciółką coś się stało, jednak wolałam nie spuszczać jej z wzroku.

„Ja:

W drodze do domu. Olivia przeholowała z alkoholem".

„Jasper:

Odprowadź ją i wracaj do nas! Mam taką informację, że padniesz! Dotyczy Ciebie!!!!!".

Moje serce nieco przyspieszyło, gdy zobaczyłam ostatnie zdanie. Co było tak ważnego, że Jasper aż postanowił do mnie o tym napisać? Szczególnie, że nie kojarzyłam, abym w ostatnim czasie coś odwaliła, ale w sumie mogło chodzić o wszystko.

Tuż przed wakacjami poprosiłam Jaspera, aby do szamponu siostry, której, tak jak on, nienawidziłam, dodał henny. Dziewczyna w ciągu ostatniego miesiąca prawie w ogóle nie była w szkole. A jak już była, to w czapce i kapturze. A przez to niestety nie widziałam jaki piękny rudawy odcień powstał na jej blond włosach. No, ale skąd miałaby wiedzieć? Jasper chyba mnie nie sprzedał.

„Ja:

Powiedz siostrze, że nie macie na mnie żadnych dowodów! A rozmawiać będę tylko w obecności adwokata!".

Kiedy skończyłam pisać, znowu wróciłam do Olivii, która prawie już spała. No, to mogło nieco przeszkodzić w doprowadzeniu jej do domu, za to na pewno nie musiałam się martwić tym, że pokaże się rodzicom w tym stanie. Cholera, byłoby słabo, bo obiecałam jej rodzicom, że będę jej pilnować.

W końcu udało nam się dotrzeć pod jej dom, a od tego momentu wszystko poszło jak z płatka. Jej rodzice już spali, być może sami doprowadzili się do takiego stanu jak ich córka, a Olivia na szczęście swój pokój miała na parterze, więc nie musiałam się z nią męczyć po schodach.

– Daaaaj miiii Koraaaala – wybełkotała w poduszkę.

Zajęło mi chwilę, zanim dotarło do mnie, co powiedziała.

– Jakiego znowu Korala? – zapytałam, mrużąc oczy.

– Daaaaj miiii Koraaaaala!

Spojrzałam na drzwi.

– Zamknij się, bo obudzisz rodziców. Jakiego Korala? – powtórzyłam siadając na jej łóżku i łapiąc za wolną poduszkę, żeby w razie czego ją udusić.

– Koraaaaaalaaaaa – jęknęła, jakby miała się rozpłakać.

– Czy ty rozumiesz, że nie wiem, kto to... – ucięłam, gdy dziewczyna wskazała ręką na coś w kącie pokoju za moimi plecami. Obróciłam głowę, a następnie, gdy zobaczyłam Korala, przyłożyłam twarz do czoła.

– Chce pluszaka ośmiornice? – zapytałam na wszelki wypadek.

– Mmhhhmmm.

Kiedy rok temu się tu przeprowadziłam, myślałam, że będę miała problemy ze znalezieniem przyjaciół, szczególnie, że zaczynałam studia, będąc w zupełnie innej rzeczywistości niż do tej pory. Na szczęście okazało się, że szybko się adaptowałam i bez problemu znalazłam dwie osoby, z którymi zaczęłam się trzymać. I czasem, na przykład w takich sytuacjach, zastanawiałam się, czy nie powinnam jednak dać sobie więcej czasu i poznać innych ludzi.

– Masz – powiedziałam, rzucając w plecy dziewczyny ośmiornicą.

Jak się okazało, spała już jak zabita i nagle przez moment i mi zachciało się spać.

Dobrze, że ma dwuosobowe łóżko – pomyślałam i usiadłam na nim, żeby zacząć zdejmować buty.

Zanim jednak udało mi się rozwiązać sznurowania obcasów, podskoczyłam na łóżku, słysząc dźwięk połączenia.

„Jasper".

Przez chwilę myślałam, żeby odrzucić połączenie, ale ostatecznie zdecydowałam się odebrać.

– Jeżeli twoja siostra...

– Wracaj do nas – wyśpiewał w rytm jakiejś piosenki, której w ogóle nie kojarzyłam. – Nie wiesz, co cię właśnie omija – dodał, dalej to wyśpiewując.

– Chyba zostanę z Olivią. Zmęczona jestem.

– Czym niby?

Czym...

Od miesięcy czaiłam się na Ivana – chłopaka, którego poznałam na zajęciach z socjologii. Na początku nie miałam pojęcia, że chodził ze mną na nie, ale odkąd pierwszy raz go zobaczyłam, od razu mi się spodobał. Szybko wystalkowałam go na IG, ale nie miałam odwagi napisać. Czekałam więc na jakąś sytuację, w której swobodnie mogłabym do niego zagadać, ale po jakimś czasie straciłam nadzieję. Aż do dokładnie dwunastego marca, gdy wracałam ze szkoły rowerem. Zagapiłam się na telefon i prawie w niego wjechałam. Zdążyłam wykręcić, przez co zaczęłam jechać prosto na drzewo. Mocno zahamowałam i spadłam z roweru. Narobiłam sobie w cholerę siniaków, a do tego rozwaliłam kolano. Gdyby nie Ivan i jego uprzejmość, nawet nie dałabym rady dojść do domu. Chłopak jednak mi pomógł. Niestety kiedy tylko mnie odstawił, uciekł. Nie dosłownie, po prostu się ulotnił i tyle go widziałam. Wtedy już całkiem straciłam nadzieję, że udam nam się jakoś zgadać. Aż do dnia, gdy z Olivią tydzień temu wyszłam na lody. Wzięłam trzy gałki lodów miętowych z czekoladą, a kiedy odebrałam je od pani sprzedawczyni i obróciłam się w stronę stolika, wpadłam na Ivana i pobrudziłam mu białą koszulę. I tym razem był wyjątkowo uprzejmy. Powiedział, że nic się nie stało, że to też jego ulubiony smak i to mi współczuje, że nie będę mogła zjeść swoich lodów. Potem chwilę pogadaliśmy, aż w końcu zaprosił nas na imprezę, która miała odbyć się z powodu ostatnich dni wakacji przed drugim rokiem.

I jak wspominałam stroiłam się na nią dwie godziny, gdzie zazwyczaj na imprezę wyrabiałam się w góra trzydzieści minut. W końcu i tak wszyscy kończyli pijani i zupełnie nie pamiętali, jak kto wyglądał, więc po co inwestować w szykowanie się energię. Ale to właśnie tym byłam zmęczona.

Dzisiaj było jednak inaczej, bo chciałam z Ivanem zamienić przynajmniej kilka słów. A sam, gdy weszłam z Olivią do jego domu, powiedział, że jak będzie miał wolną chwilę, to się złapiemy i pogadamy.

– Haaaloooo? Jesteś tam? Czy też już zgonujesz? – zapytał, śmiejąc się pod nosem. Też był już pijany.

– Nie wypiłam dużo – odparłam, bijąc się z myślami, czy wracać. Wyglądałam dobrze, przynajmniej, gdy wychodziłam z imprezy. Teraz, po ciężkiej drodze do domu Olivii mogło być różnie.

Ale to była na razie jedyna okazja, dzięki której mogłabym porozmawiać z Ivanem i może zdobyć jakoś do niego kontakt.

– Będę za góra dwadzieścia minut – powiedziałam w końcu. – Sprawdzę tylko, jak wyglądam.

– Zapewniam, że doskonale, jak zawsze.

Pokręciłam głową, ale uśmiechnęłam się.

– Zaraz będę – mówię, po czym się rozłączam i kieruję od razu do łazienki, żeby sprawdzić, jak wyglądałam.

Patrząc w lustro, stwierdziłam, że nie było najgorzej. Znaczy było gorzej, niż wtedy, gdy wychodziłam, ale było lepiej niż myślałam, że będzie po piętnastominutowej szarpaninie z Olivią. Makijaż był w porządku, jedyne, co poprawiłam, to usta. Wyjęłam z torebki błyszczyk, którym następnie przejechałam po wargach. Gorzej było z włosami. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, prawdopodobnie pomyślałby, że jestem potomkinią Einsteina. Uczesałam włosy, po czym wzięłam z szafki Olivii pierwszą lepszą gumkę do włosów i zrobiłam wysokiego kucyka.

Dopiero w drodze do Ivana przypomniałam sobie, że miał dla mnie jakąś informację. Zapomniałam o nią zapytać, ale to nie było chyba nic aż tak złego, skoro sam o tym nie wspomniał, gdy do mnie zadzwonił.

Jasper w Greenwich mieszkał całe życie i znał większość ludzi stąd. Choć przy pierwszym i wielu kolejnych spotkaniach można by pomyśleć, że za błyskotliwy nie był, to mimo wszystko był piekielnie mądry i inteligentny. A dzięki swojej charyzmie i urokowi osobistemu bardzo szybko nawiązywał kontakty.

Przed wejściem do domu Ivana poprawiłam sukienkę, a następnie otworzyłam drzwi.

I nagle z niewiadomych dla mnie powodów, wzrok wszystkich spoczął na mnie. Trochę mnie to sparaliżowało, bo nienawidziłam być w centrum uwagi, a już w szczególności, wtedy gdy nie wiedziałam, o co chodziło.

Wzięłam głęboki wdech, gdy jakiś chłopak podszedł do głośnika i ściszył muzykę na tyle mocno, że tylko najbardziej sprawne uszy mogły ją usłyszeć.

Nie wiedziałam, jak to się stało, ale nagle ludzie zrobili jakieś pieprzone koło, a w środku niego znalazłam się ja. Chciałam się szybko przesunąć w jedną ze stron, ale zanim zdążyłam się ruszyć spośród ludzi wyszedł jakiś chłopak.

Był wysoki, wydawało mi się, że był na coś zły, a przynajmniej tak wyglądał i patrzył prosto na mnie.

Przez chwilę stałam w amoku, kompletnie nie wiedząc, co się działo. Dlaczego ludzie się ode mnie poodsuwali, robiąc jakieś koło, a w środku niego znalazłam się ja i jakiś chłopak, który im dłużej mu się przyglądałam, tym bardziej mnie przerażał.

Ni stąd ni zowąd wyskoczył między nami pijany Jasper i zarzucił mi rękę na kark.

– To jest twoja piękna przybrana siostra, Spencerze – powiedział, pokazując mnie ręką. – Blair poznaj Spencera, swojego przybranego braciszka, Spencer poznaj Blair. – Odskoczył ode mnie i położył obie dłonie na policzkach. – Boże!, mimo że jesteście przybranym rodzeństwem, to wyglądacie jak dwie krople wody.

Przełknęłam ślinę.

Z całą pewnością nie wyglądaliśmy.

Nie byliśmy do siebie podobni nawet w ułamku procenta.

Jego włosy były ciemne, a oczy jasno szare, jak stal w promieniach słońca. Ja miałam blond włosy i jasne, zielone oczy. Od lat narzekałam na swoją okrągłą buzię i delikatne rysy twarzy, przez które wyglądałam jak dziecko. On z kolei miał ostre rysy, które nadawały mu surowości. Nie wyglądał przyjaźnie ani tym bardziej jak dziecko. Blizna, która rozciągała się od zewnętrznego kącika oka aż po linię włosów, dodawała mu niebezpiecznego uroku.

Mimo że w niczym nie przypominał tego nieco pulchnego, uśmiechniętego chłopca ze zdjęć, które miałam okazję oglądać, wiedziałam, że nie powinnam oceniać ludzi po wyglądzie. Może to był najprzyjaźniejszy człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkam? Prawda?

Jego ciemniejsza skóra, ozdobiona licznymi tatuażami, mocno kontrastowała z moją bladą, wręcz ziemistą cerą. Przez chwilę wspomniałam o momencie w swoim życiu, kiedy chciałam zrobić sobie tatuaże, ale nigdy nie zdobyłam się na odwagę, by zrobić coś na całe życie.

Wstrzymałam oddech, gdy podszedł do mnie i już myślałam, że zechce wyciągnąć rękę, ale tego nie zrobił.

Zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głowy, po czym zatrzymał się na moich oczach. I nagle moje serce stanęło, gdy w jego zobaczyłam jakiś błysk, który wcale a wcale nie był przyjazny.

– Czyli to ty jesteś Blair Wood – bardziej stwierdził niż spytał, a mnie włos zjeżył się na głowie, słysząc jego niski głos.

Nagle wszyscy zamilkli, a ja z przerażeniem w oczach patrzyłam w dwie jasnoszare tęczówki, od których nie mogłam oderwać wzroku.

Dodaj komentarz