Ściąć jej głowę! cz.2

Ściąć jej głowę! cz.2Nie ciężko wpaść w taką sytuacje, lecz trudniej z niej wyjść, a niestety ja nie miałam takich super zdolności, które pozwoliłyby mi na sprawną ucieczkę. Musiałam się więc zadowolić niczym innym jak tylko zarzuceniem włosów i oparciu się o drzwi. Odchrząknęłam i z nieukrywaną złością chciałam skarcić sznurówki butów nadeptując na nie z żądzą zemsty, ale pogrążona przez złe emocje stąpnęłam jedną nogą o drugą. Co bardzo bolało oczywiście.  

- Przedstawicie się sobie nawzajem czy ja mam to zrobić? - Spytała Nicola. Jeju, czemu nigdy jej nie wierzyłam gdy chwaliła się, że ma takich przystojniaków w rodzinie. Wtedy byłabym dla niej milsza. Wyprostowałam się i znając formułkę savoir-vivre o tym, iż to kobieta pierwsza wyciąga rękę, tak też postąpiłam. Gdy wyciągałam dłoń przyglądałam się swoim paznokciom i karciłam się w głowię za obgryzanie ich, a potem nawet nie piłowanie. Szkoda, że nie są bardziej krzywe, powiedziałabym wtedy, że tak miało być. W pewnym momencie moje palce zniknęły i niemalże rozpłynęły się w uścisku chłopaka, którego miałam zostać niańką. Ale jaki był sens w podawaniu sobie dłoni? Ach tak, normalni ludzie w takim momencie się sobie przedstawiają, a ja nadal stoję i myślę o moich spoconych łapach.

- Beatrice - Zawsze uważałam moje imię za takie romantyczne. Nie wiem nawet czemu, po prostu tak mi się kojarzyło. Mój brat pewnie sądzi o nim co innego, bo nawet nie potrafi go wymówić.  

- Jean - Odparł i zaciśnił nasz uścisk dłoni. Jego oczy mnie hipnotyzowały, bo nie wiedziałam, w który kolor mam zerkać. Co ja poradzę, że to tak na mnie działa. W końcu nie zawsze przed progiem twoich drzwi stoi Adonis. Interesuje mnie tylko czy nasze dzieci też będą miały takie oczy.  

- Przejdziemy się po twoją siostrę, ok? - Spytała Nicola nawet nie zerkając w postać chłopaka. - Poszła sama do galerii i kazała po siebie przyjść za niedługo. Nawet nie miałam nic do gadania.  

- Po co? Sama tam poszła, to sama powinna wrócić. - Powiedział najwyraźniej obojętny zachowaniem swojej siostry. Musi być z niej niezłe ziółko skoro na myśl o niej tak wykrzywił mu się wyraz twarzy. Ja jak myślę o swoim bracie to staram się nie wyrażać aż takiego obrzydzenia, bo babcia zawsze mówiła, że mi tak zostanie. Nie żebym teraz w to jeszcze wierzyła, to tylko z przyzwyczajania do jej rad i pouczeń. Wyszliśmy przed furtkę mojego domu i skierowaliśmy się w stronę gmachu budynków i sklepów. Ja miałam takie szczęście w nieszczęściu, że mieszkam na spokojnej dzielnicy gdzie jest cicho. Gorzej troszkę, że do wszystkiego daleko, a ja mam okno na plac zabaw. Małe cholerstwa czasem do wieczora potrafią tam biegać i rzucać w siebie kamyki. Nie raz przyuważyłam, że jak słyszę płacz małego potwora zza okna to kąciki moich ust się podnoszą w zadowoleniu. Zawsze to o jednego trutnia mniej.  

- Na ile przyjechaliście? - Spytałam. Głupie pytanie, coś czuję, że w pamięci mi on jeszcze zostanie do czterdziestki. Jego umięśnione barki też. One nawet jeszcze dłużej.

- Do końca wakacji, niedługo będę jeszcze szukał jakiejś pracy na miesiąc, żeby zebrać trochę pieniędzy. Moja siostra, Annie powiedziała, że zamierza wrócić szybciej, ale wątpię żeby ktoś chciał spełnić jej postanowienie. Przynajmniej nie to. - Po jego słowach już zrozumiałam co się kręci między tym rodzeństwem. Podobny przypadek widziałam u mojego taty i jego sióstr, tylko w jego wypadku było tak, iż matka zawsze wywyższała jego potrzeby, nad potrzeby sióstr. Dlatego może też, babcia zawsze faworyzowała mnie spośród kuzynek. U niego pewnie jest jak w kopciuszku, choć mogę się mylić. Znaczy, raczej na pewno się mylę, bo chciałam go sobie tylko wyobrazić jako mojego księcia, który gubi krawat o północy i tańczy ze mną całe przyjęcie.  

- Praca? też szukam pracy! - Uśmiechnęłam się. Stwierdziłam, że dobrym punktem zaczepienia będzie wspólny cel.  

- To jak coś znajdę dam ci znać. Wiesz, w towarzystwie znajomych zawsze raźniej. Nicol na początku szukała ze mną, ale potem się poddała dlatego dobrze, że jest jeszcze jakaś osoba, która się nie poddaję, nie? Trzeba być silnym! - Ucieszony figlarnie szturchnął mnie w ramię. W towarzystwie znajomych? Przecież znajomość to już tylko jak jeden krok do miłości.  

W między czasie doszliśmy do średniej galerii. Sama chodziłam tu dosyć często z przyjaciółką i w sumie dalej to robię. Jakoś wyglądać, jednak trzeba. Mogę być fleją, ale inni nie muszą o tym wiedzieć. Spojrzałam na Jean'a, a gdy on również spojrzał na mnie uśmiechnęłam się, zalewając jego spojrzenie falą bielości. Znaczy tak sobie o tym myślę, ale naprawdę to nie pamiętam czy rano myłam zęby. Chłopak widocznie nie zraził się tym i drugi raz w tym dniu puścił mi oczko. Ach, dziwię się Nicoli, że jeszcze nie zwariowała z taką rodziną. Mi by serce pękło, jakbym musiała znosić taki ból. No bo w zasięgu tyle piękności a ty nie możesz z nimi nic zrobić. Ja tam i tak bym znalazła sposób.

- Wiesz kilka lat temu przyjechałem tu z rodzicami, na krótszy okres czasu i zwykłem bawić się w twojej okolicy. - Zaczął.

- Tak? Podobało ci się? Wiesz mało tam jest rzeczy do roboty, zwłaszcza, że wtedy nie było jeszcze żadnych miejsc do zabawy. - No tak, plac zabaw zbudowali ku mej rozpaczy dwa lata temu. A okolica jak już wspominałam jest cicha i trochę nudna.  

- Tak! - Zaśmiał się i popatrzył przed siebie jakby wspominał jakieś wydarzenie z tamtych dni. - Chodziliśmy z tamtejszymi dziećmi wtedy pod jakąś fontannę. Nie pamiętam gdzie ona była, ani jak wyglądała, ale dobrze przychodzą mi wspomnienia, że bardzo się w niej chlapaliśmy.  

- Acha! Sama też przychodziłam tam ze znajomymi, ale po pewnym wypadku wyburzyli ją. - Straszne wydarzenia. Nie chciałabym mu psuć wspomnień, ale faktycznie dobrze pamiętam to przerażenie gdy doszły do mnie słuchy o incydencie mającym tam miejsce. Najgorsze, że znałam osobę, która w nim uczestniczyła. - Pamiętasz kogoś z kim się spotykałeś? Może ich znam.  

- No ciężko będzie... - Jean pogrążył się we własnych myślach, lecz jego twarz szybko rozpromieniała. - Był blond-włosy chłopak, wiem że jego imię się zaczynało na "A". - zaczął wyliczać. - I dziewczyna, miała krótkie włosy i chyba koloru brązowego. Potem już tylko pamiętam dziewczynę młodszą od nas. Miała na imię Annie jak moja siostra. Miała bardzo jasne włosy. - I tu mi coś zaświeciło. Też dziewczynę znałam, a jej rodziców nawet po dziś, dzień.  

- Też ją znałam... - Nim dokończyłam zdanie przerwał mi piskliwy głos.  

- Przecież to ruda wywłoka, nie powiesz mi, że to z nią chciałaś mnie poznać. - Stanęła przed nami wysoka Brunetka o zielonych oczach. Ładna, ale paskudna za jednym razem. Przyjęłam pozycję bojową, a na mych ustach malowały się słowa: " Ściąć jej głowę"

Insane

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1355 słów i 7163 znaków.

4 komentarze

 
  • Gabi14

    Hahaha super <3

    12 lip 2014

  • :)

    Czekam na next i to bardzo niecierpliwie, więc dodawaj! :D

    11 lip 2014

  • iza0199

    Podoba mi się! :D

    11 lip 2014

  • PseudoPisarz

    Czy mam rozumieć, że tymi słowami zakończyłaś to opowiadanie ?  :sad:
    Poza tym, podobało mi się :))

    11 lip 2014