Niezgodna I

Nowe!! Nowe!! Nowe!!
Zwariuję zaczynam kolejne opowiadanie a jeszcze 2 nieskończone.
No ale cóż muszę, myślę, że się spodoba.
Komentujcie, ponieważ na tym opowiadaniu już mi zależy.
----------------------------------------

"Czuję się jak porcelanowa lalka, zamknięta w szklanej gablocie. Pokazywana z daleka, by nikt nazbyt nie ubrudził szyby. Odkąd pamiętam ludzie bali się zbliżyć do mnie, by nie poczuć chłodu bijącego z każdej komórki mojego ciała. Strach był silniejszy od ciekawości sprawdzenia, czy naprawdę jestem zimna. Jednak jeden chłopak odważył się dotknąć szkła mojej klatki i sprawił, że zabiło moje plastikowe serce. Sprawił, że z moich szklanych oczu popłynęły łzy. Sprawił, że laleczka z saskiej porcelany poczuła się chwilę człowiekiem.”


Światło wpadało przez okno do czarnego pokoju. Swoimi promieniami radośnie łaskotało dziewczynę leżącą na ciemnym matowym łóżku. Wokół niej leżało pełno białych poduszek. Wszystkie meble były białe. Każdy szczegół w wystroju pokoju idealnie z sobą współgrał. Minimalistycznie, harmonijnie, surowo, ponuro a jednak właścicielce pomieszczenia odpowiadało. Nad łóżkiem wisiała rama, na której znajdowało się wiele rysunków. Rysowane czarnymi długopisami i tuszami w pewnym sensie odzwierciedlały duszę dziewczyny. Zegarek stojący na stoliku obok łóżka wskazywał godzinę 7, wydobył się z niego denerwujący dźwięk budząc tym samym dziewczynę.  
Nerwowo poszukała urządzenia, które wydaje ten irytujący dźwięk. Kiedy już jej się to udało mozolnie wstała z zamiarem pobudzającego prysznicu.
Po krótkim, ale orzeźwiającym pobycie pod prysznicem z łazienki zeszła do kuchni. Miała na sobie czarne spodnie, czarną za dużą na jej kruche ciało koszulkę i skórzaną ramoneskę, która nosiła już dużo śladów. Na nogach miała czarne glany, bystre oczy obserwatora mogły dostrzec metkę Martens. Ojciec już od dawna był w pracy. W pomieszczeniu zastała tylko swojego starszego brata.
-Cześć Harley, jak minęła noc? - powiedział do dziewczyny ewidentnie wyczuwając jej nastrój i powód jej ponurego uśmiechu, który pojawił się tylko kiedy weszła do kuchni.
-Alex od trzech miesięcy mam ten sam koszmar, a ty się jeszcze pytasz jak minęła noc? Przecież dobrze wiesz. - odparła nieprzyjemnie, wcale nie miała humoru. Na dodatek dzisiaj idzie pierwszy raz do nowej szkoły i jeszcze zaczyna od drugiego semestru.
-Dobrze już się nie będę pytał.- rzucił zdenerwowany chłopak odchodząc od stołu i kierując się do salonu po kluczyki do samochodu.
Harley głośno odsunęła krzesło, na którym siedziała i zmierzała za chłopakiem.
-Ej przepraszam. To wszystko przez ten sen, dzisiaj było gorzej. - tłumaczyła się ze łzami w oczach przytulając się do pleców brata.
-Jak gorzej? - w jego głosie można było usłyszeć wyczekiwanie na odpowiedź dziewczyny.
Mimo czasami towarzyszącym ich rozmowom kłótniom bardzo martwił się o siostrę. Przeżyła śmierć matki gorzej od niego. To ona z nią mieszkała po rozwodzie rodziców. Mimo, że kobieta nie poświęcała jej prawie w ogóle swojego czas to Harley strasznie kochała matkę.  
Przez trzy miesiące dziewczyna nie mogła się pozbierać po stracie bliskiej osoby. Mało jadła przez co trafiła w końcu do szpitala. Z pięknej wiecznie wesołej i uśmiechniętej Harley został tylko cień. Po powrocie do domu pozbyła się wszystkich rzeczy ze swojej szafy, zostawiając tylko te czarne. Zamknęła się w sobie, izolując od reszty świata. Stworzyła swój własny, do którego dostęp miał tylko Alex. Chłopak bronił dziewczynę zawsze jak tylko mógł, ale przed tym co się stało w dniu śmierci matki nie zdołał.  
Wracały z pierwszych wspólnych zakupów. Harley ledwo cieszyła się obecnością matki przez nie cały dzień, a już trzy dni później pożegnała ją na zawsze, na cmentarzu.  
Stały na skrzyżowani, rozmawiały słuchając lecącej z głośników radia żywiołowej muzyki. Światło zmieniło się na zielone, matka ruszyła do przodu. Nie oglądając się na boki jechały za innymi samochodami. Harley była szczęśliwa, czuła się beztrosko tylko nie wiedziała, że w ułamku sekundy jej życie ulegnie diametralnej zmianie, z którą nie będzie mogła przez długi czas się pogodzić.
Krzyki, pisk, odgłos zderzających się pojazdów. Tyle zapamiętała. Reszty dowiedziała się od ojca. Wjechał w nie rozpędzony samochód i uderzył od strony kobiety, która ją urodziła. Zrządzenie losu? Przeznaczenie? Dlaczego akurat one? Przecież tam było dużo innych samochodów. Nigdy nie życzyła nikomu źle, ale w tamtym momencie wyklinała Boga dlaczego to nie mógł być ktoś inny.
Po wypadku bardzo się zmieniła. Otoczyła się szczelną barierą. Nie pozwalała się nikomu innemu, jak Alexowi, dotykać. Dotyk obcych, ale i bliższych osób sprawiał jej niemal ból fizyczny.  
Minął rok. Teraz miała zacząć z nową pustą kartą, którą trzeba zapisać tylko Harley została taka jak po wypadku. Smutna i przygnębiona. Nowa szkoła, mówi ludzie, może miejsca, a co najważniejsze teraz miała chodzić do tego samego liceum co Alex.
-Tym razem było jakoś inaczej, nie mogłam się obudzić. Znowu to przeżywałam. Alex czemu mi to się cały czas śni? - tym razem się nie powstrzymywała, zaczęła płakać w ramiona brata.
-Nie mam pojęcia Harley. Nie mam pojęcia. - mówił chłopak głaszcząc siostrę po czarnych włosach.
Od trzech miesięcy dziewczyna miała ten sam sen. Śniła o wypadku. Dla niej wszystko było takie realne, że cały ból wracał ze zdwojoną siłą. Często w nocy budziła się z krzykiem na ustach, w takich sytuacjach Alex przychodził i czuwał do rana przy jej łóżku. Wtedy czuła się bezpieczna jak nigdy. Zasypiała spokojnie. Brat zastępował jej wszystkich. Nie potrzebowała nikogo innego do życia. Był wszystkim. Tylko jego dotyk działał na nią kojąco.
-Harley nie płacz! Głowa do góry, musisz w końcu zacząć może życie.
-Nowe ?
-Nie martw się, będę cały czas przy Tobie.
-A co ze szkołą? Przecież masz swoje życie. - dziewczyna była trochę zmartwiona, jej brat nie mógł jej ciągle niańczyć.
-Teraz muszę się zająć Tobą. Kiedy już się Zaklimatyzujesz i poznasz paru ludzi dopiero dam Ci spokój.
-O nie, a więc tak długo będę się z Tobą męczyć? - Harley wręcz kochała doręczyć się z bratem.
-Oj już nie przesadzaj, a teraz pakuj się do samochodu.
-Dobrze, dobrze już idę.
Wyszła przez dom, idąc do sportowego BMW Alexa rozglądała się na boki. Utwierdziła się tylko w przekonaniu, że musi zwiedzić okolicę wsiadła do środka pojazdu. Mimo, że mieszkała tu już prawie dwa miesiące to nie wychodziła prawie wcale na dwór. Nie miała na to ochoty ani humoru.
Nim się zorientowała już zatrzymywali się przed szkołą.Nie obyło się bez rad brata.
-Pamiętaj, jeśli po lekcjach nie będę czekał na Ciebie przed klasą to jestem w samochodzie, zawsze parkuję w tym samym miejscu. A teraz chodźmy. Poznasz moich kumpli.
Idąc korytarzem wiele osób z zaciekawieniem przyglądało się Harley. Nic w tym dziwnego, znacznie wyróżniała się od reszty. Była ubrana cała na czarno, nawet mimo to, że już nie miała żałoby. Była nowa w szkole, to także wpływało na zainteresowanie jej osobą. Korytarz był zatłoczony, ludzie mijali ją ocierając się o nią ramionami. Dlatego Alex szczelnie otoczył ją swoim silnym uściskiem. Wiele dziewczyn patrzyło z zazdrością i wściekłością na Harley. Nie wiedziały tylko, że to siostra chłopaka. Powoli zbliżali się do grupki młodych już mężczyzn. Ależ pokrzepiająco potarł ramiona dziewczyny.
-Cześć chłopaki.- rzucił na powitanie wesoły Alex.
-Siema chłopie. Jak ja Cię dawno nie widziałem. - powiedział jeden w nich, wysoki blondyn.
-A kogo ty do nas sprowadzasz? - kontynuował wypowiedź przyjaciela kolejny, trochę lepiej zbudowany brunet.
Tylko jeden chłopak nie zwrócił uwagi na Harley.
Najlepiej zbudowany z kolegów Alexa wysoki zapewne przystojny z czarnymi włosami.
-Max przecież był weekend. To jest moja siostra.
-Nigdy nie mówiłeś, że masz siostrę. - mówił blondyn, jak się okazało Max.
-Bo nie pytaliście. Poznajcie się to jest Harley a to Max, a tamten, który patrzy się na Ciebie jak w obrazek od pięciu minut to Patrick.
-Nie patrzę się pięć minut, no może cztery. I nie dziw się tak Alex, twoja siostra jest bardzo ładna.
-Co racja, to racja.- potwierdził słowa Patricka stojący obok niego Max.
Na te wyznania chłopaki wybuchli śmiechem. Tylko Harley zachowywała się jakby ich nie widziała. Prze cały czas patrzyła się na plecy chłopaka, który się nie odwrócił.
Dlatego stanęła na palach i wyszeptała w ucho brata:
-Kto to jest? - w tym momencie wskazała palcem na plecy chłopaka.
Chyba zrobiła to za głośno, ponieważ tajemniczy nieznajomy energicznie odwrócił się do niej twarzą i patrząc jej prosto w oczy obdarzył ją wrednym uśmieszkiem, sprawiając tym samym, że nogi dziewczyny zrobiły się jak z waty i upadłaby gdyby nie silne ramię brata.
-Witaj Harley. Jestem Ren.

autodestrukcja

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1688 słów i 9316 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Maddy

    Fantastyczne !!! Pisz dalej, szybko :D :D

    12 lut 2014

  • Użytkownik Zuuuzia ;)

    Świetneeee!!!!!!!!! chcę następną część!!!! i to już!!!!!!! ;D
    :jupi:

    12 lut 2014

  • Użytkownik LittleScarlet

    Jezu *w* Co za szczęście, że sprawdziłam jeszcze raz czy nie dodałaś czegoś nowego. Jest idealnie, jak zwykle.

    11 lut 2014