Nieskończona - Prolog.

Nieskończona - Prolog.Siedziała pod starym dębem, łzy ciekły jej po policzkach, deszcz padał strumieniami.. Jednak była tak przygnębiona, że nie zwracała na to uwagi. Po zdarzeniach z wczorajszego wieczoru nie miała siły i ochoty na nic prócz bezcelowego siedzenia przy jeziorze i spoglądania na odległy punkt, którym był skromny budynek.
Smukła blondynka po dobrych kilku godzinach bezwładnego siedzenia na łonie natury podniosła się i chwiejnym krokiem ruszyła ścieżką wiodącą przez las. Zbliżał się wieczór, robiło się z minuty na minuty coraz chłodniej. Dziewczyna była wychłodzona, jednak było jej wszystko jedno... Nie czuła nic... Jedynie pustkę i ogromny wewnętrzny ból.
Po pewnym czasie stanęła pod domem, który obserwowała jakiś czas temu przez parę godzin. Z budynku wyszedł mężczyzna, który w ulewnym deszczu podbiegł do młodej dziewczyny i narzucił na jej zmarznięte plecy kurtkę, po czym zaprowadził do budynku.
Po wejściu do ciepłego pomieszczenia Keira zobaczyła kobietę siedzącą w kuchni przy blacie. Kobieta podeszła do niej i rzekła :
-Twój ojciec został powiadomiony o tym co się stało, teraz to on będzie sprawował opiekę nad tobą. Zamieszkasz z nim, samolot będzie na miejscu za osiem godzin. Spakuj się - po tych słowach uśmiechnęła się delikatnie i powróciła na swoje miejsce.
Dziewczyna patrzyła w jeden punkt, bijąc się z własnymi myślami "ojciec ? opiekę ? mieszkać ?" była rozbita. Miała bowiem zamieszkać z mężczyzną, którego nigdy w życiu nie widziała na oczy, była załamana.
Wyciągnęła walizki i jak w transie zaczęła pakować do nich stopniowo swój dobytek. Gdy tak zbierała swoje rzeczy, natrafiła na zdjęcie na którym była ona i jej matka, która niestety zginęła w poprzednim dniu w katastrofie lotniczej... Załamana, bez sił oparła się o ścianę i zalana łzami osunęła się na podłogę patrząc na zdjęcie.
Po dłuższej chwili wstała i zaczęła w smutku dalej pakować swoje rzeczy.
Zbliżała się do końca pakowania, wtedy przybiegł jej owczarek niemiecki, który się wabił Mito. Zwierzak jakby wyczuł smutek ukochanej właścicielki i oparł łepek na jej kolanie, dziewczyna przytuliła psa i zaczęła zapinać walizki.
Po pewnym czasie ktoś zapukał do drzwi niewielkiego pokoju... Była to kobieta, która miała dopilnować aby Keira dotarła bezpiecznie do ojca w Kalifornii.
-Gotowa ? - zapytała kobieta, sądząc po wyglądzie była to pani około czterdziestki z krótkimi, kasztanowymi włosami.Z twarzy wydawała się bardzo sympatyczną i otwartą osobą.
-Chyba tak... - odrzekła pogrążona w żalu dziewczyna.
-A więc zapraszam do samochodu.
-Mogę się pożegnać... z tym miejscem ? - zapytała nieśmiało Keira.
-Oczywiście, mamy jeszcze trochę czasu. Nie śpiesz się - odpowiedziała sympatycznie kobieta.
Siedemnastoletnia blondynka wymusiła krótki uśmiech na twarzy po czym znowu na jej policzkach pojawiły się słone łzy.
-Kocham Cię mamo... - Keira dotknęła jasnej ściany w przedpokoju, a następnie zapięła owczarka na smycz. Ostatni raz spojrzała na wnętrze domu, po czym zamknęła drzwi. Już nigdy nie miała zobaczyć tego miejsca gdzie spędziła całe swoje dzieciństwo.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wygląda prolog. Krótki, ale dalsze rozdziały będą zdecydowanie dłuższe. Proszę o wyrażenie swojej opinii w komentarzach. :)

Alda

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 617 słów i 3545 znaków.

Dodaj komentarz