Melancholijnie

Liście nie pytają dlaczego skazane są, by wirując, opaść lekko na ziemię.  
Wiedzą, że to ich czas, ustępują miejsca następnym.
Wiedzą też, że to piękny czas a odejście nie zawsze musi oznaczać smutnego końca.  

Ławka jest wygodnym oparciem, jednak nie tak dobrym, jak jego ramiona.  
Owija mnie chłód nim zdążę mocniej objąć szyję szalikiem.  
Czuję wewnętrzną pustkę.  
Jestem kolejnym, brązowym wirującym liściem.  
Ustępuję jej zagrzane przez siebie miejsce.  
Obserwujesz moje oddalające się nogi, nie odczuwając straty.
To tylko wymiana, rotacja.  
Kolejna.
Naiwność.
Tak mam na imię.  

Mój czas jeszcze nie minął.
Proszę, odszukaj mnie wśród zebranego stosu, spisanego na straty.  
Nie chcę trafić do czarnego wora.
Chcę wiecznie wirować, wracając znów do ciebie.  
Nie mam takiej możliwości.
Powinnam wirować dla siebie.
Wyłącznie.
Potem zbieram z podłogi wszystkie swoje marne kawałki i próbuję poskładać je w całość, ale to na nic.  
Wszystko wygasło.  

Jesień przypomina o przemijaniu i o tym, że na karku mam już nieco więcej lat, trochę straconych szans, rozczarowań, potknięć i nieco obitą twarz.  
Wspomnienia robią totalne spustoszenie w głowie, kiedy człowiek ma obniżoną odporność na wszystko, co go otacza w danej chwili.
Chwilowa słabość, rozczulenie na widok czegoś przez co mięknie dupa i serce.  
Może nieco w odwrotnej kolejności.  
A może nie.
To zależy.  
W każdym razie, kiedy przechadzam się przez miasto, one nadchodzą.  
Prześlizgują się subtelnie przez mój zabezpieczony umysł, przylegają czasem do sylwetek innych ludzi, spoglądają zaciekawione i pytają czy pamiętam.
Jasne, że tak.
Zostałam obdarowana świetną pamięcią.  
Czasem boli, ale uśmiech wkrada się na usta, bo tak naprawdę czym właściwie jesteśmy?
Masą wspomnień, które kształtują w zależności od ich natężenia, mocy, usposobienia danego człowieka.  
Teraz już nieco więcej wiem i kiedy próbują przebić się przez mój umysł, pozwalam im wejść, ale tylko na chwilę.
Nie postawiłam wewnątrz wygodnej kanapy, by mogły się na dobre zadomowić.  
Owszem - zapraszam. Później stanowczo, jednak subtelnie daję znać, że to już ich pora a potem?
Potem wracam do rzeczywistości i prę naprzód, bo kto, jeśli nie ja?
Teraz wiem, kim jestem.  
Nie wiruję, nie przypominam przemijającego kawałka zmieniającej się pory roku.  
Stąpam po ziemi, samodzielnie i z uporem.  
Mam siebie dla siebie i nie pozwolę, by ktokolwiek mnie wymieniał, jak zepsutą żarówkę.
Pamiętajcie, kochajcie siebie i szanujcie, bo co wam zostanie, kiedy oddacie wszystko komuś, kto na to w ogóle nie zasłużył?
Okrągłe zero.  
Zadbajcie, żeby to był okrągły milion.  


Buziaczki.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 472 słów i 2755 znaków, zaktualizowała 4 paź 2018.

2 komentarze

 
  • Somebody

    Wspaniałe przesłanie, bravo  :bravo:

    5 paź 2018

  • Malolata1

    @Somebody <3

    5 paź 2018

  • agnes1709

    Dlaczego Ci smutno?:glaszcze: Fajnie, że wróciłaś:kiss: 💝

    4 paź 2018

  • Malolata1

    @agnes1709 aj tam <3 ja lubię smęty, przecież wiesz

    5 paź 2018