Marzenie

Otworzyła oczy.. Był tam. Stał i znów patrzył jak śpi. Uśmiechał się
łagodnie. Wyciągnął rękę i odgarnął kosmyk spadający na jej zaróżowiony
od snu policzek.
Znów poczuła się szczęśliwa.
-Tęskniłam -wyszeptała.
-Wiem, dlatego jestem-odpowiedział z tym swoim łagodnym uśmiechem.
Odszedł kilka kroków by siąść w fotelu. Ona wygrzebała się spod kołdry i
stanęła przed nim w samym tylko podkoszulku. Pomyślała, że wygląda
okropnie. Wstydziła się tego. Zdawała sobie sprawę że jest rozczochrana,  
że bez makijażu... Odgarnęła niezręcznie włosy i zaczesała je za uszy,  
ale one zawsze nieposłuszne znów opadły na policzek.
Spojrzała na niego. Siedział z nogą założoną na nogę i dłońmi położonymi
na boczkach fotela. Patrzył na nią i lekko się uśmiechał.
-Wiesz, że jesteś piękna?- zapytał, wywołując w niej kolejną falę
wstydu. Poczuła jak się rumieni. Wygładziła rękaw koszulki i lekko
obciągnęła ja w dół by zakryć nagie pośladki, które bezwstydnie i
zupełnie bez jej pozwolenia starały się pokazać światu.
Światu? Całym światem w tej chwili był dla niej on. Zjawiał się zawsze
nocą. Patrzył na nią, a ona czuła się wtedy taka wyjątkowa. Czuła
milimetr po milimetrze swoje ciało, gdy jego wzrok zwiedzał czasem
najskrytsze jej zakamarki. Robił z nią takie rzeczy, o których nawet
myśleć nie miała odwagi. Poddawała mu się bez słowa sprzeciwu.
Wiedziała, że jemu się nie odmawia. To co czuła, było mieszanką tak
wielu emocji, że sama nie była w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie
czy bardziej się go bała, czy bardziej pragnęła. Był jak słodycz i
gorycz. Jak światło i ciemność. Jak..jak dobro i zło.
-Nie, nie jestem... Panie- dodała po chwili wahania. Wiedziała, że lubi
jak tak go nazywa. Uśmiechnął się znów i gestem dłoni pokazał by
podeszła bliżej.
Zrobiła kilka kroków i stała teraz tuż przed nim. Wyprostował się w
fotelu i lekko nachylił wyciągając przy tym rękę w jej stronę.
Delikatnie wsunął dłoń między jej uda i pociągnął nią w górę.
Już od chwili kiedy go zobaczyła czuła podniecenie. Wiedziała co poczuję
gdy osiągnie cel do którego zmierzał. Poczuje jak bardzo jest mokra i jak mocno
czeka na to by zrobił z nią to, co zwykle.
-Stań jak na grzeczną suczkę przystało-tym swoim łagodnym głosem wydał
polecenie które było niemal prośbą. Prośbą, której się nie odmawia.
Zdjęła podkoszulek. Stanęła wyprostowana z lekko rozstawionymi nogami i
rękoma założonymi za głowę.
Wstał, obszedł ja dookoła i stanął za nią. Zamknęła oczy w chwili gdy
poczuła jak jego palce miażdżą jej sutki. Przywarła mocno plecami do
jego klatki. Czuła jak oddycha spokojnie i miarowo w przeciwieństwie do
niej. Jej oddech stawała coraz szybszy, coraz bardziej nierówny.
Słyszała jak krew szumi jej w żyłach. Czuła jak pędzi niemal z
prędkością światła pchana coraz szybszymi uderzeniami serca.
Niespodziewanie jedną ręką złapał ja w pasie a drugą mocno i energicznie
pochylił jej głowę. Oparła dłonie o fotel. Stała nachylona z zamkniętymi
oczami i czekała na to co za chwile nastąpi. Usłyszała jak odpina pasek.
Potem jak pasek wysuwa się ze szlufek spodni. A potem...cisza...
Czekała dalej wstrzymując oddech. Sekundy zdawały się ciągnąć w minuty... I
nagle... powietrze przeciął świst, a pasek uderzył o jej wypięte pośladki.
Zabolało... Drgnęła lekko, ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Potem
trask! I kolejny raz wylądował na pupie. Syknęła! Potem trzeci i
czwarty i znów i jeszcze raz ! Do oczu napłynęły jej łzy, ale stała
nadal posłuszna i bezwolna.
Delikatny dotyk jego dłoni był jak balsam. Jak najcudowniejsza
pieszczota. Bolało, ale uwielbiała ten ból. Pod dotykiem jego palców
każde miejsce po razie dawało o sobie znać i stawało się jak kamień na
którym wyryto napis: MEMENTO! Wiedziała, że będzie pamiętać. Za każdym
razem gdy dotknie, gdy ubrania będą ocierać się o skórę ona będzie
pamiętała. Potem poleciały kolejne razy. Przestała liczyć. Nie było
ważne ile ich było. Może piętnaście, a może sto. Z piersi wyrwał się
szloch, a pochylone ciało zaczęło trząść się w jego rytm. Wtedy
przestał. Podszedł, wyprostował ja i przytulił.
- Moja piękna, kochana suczka- wyszeptał- no co się stało? Tak bardzo
bolało?
Chciała mu powiedzieć, że tak, że z jednej strony nienawidzi tego co jej
robi, że z drugiej kocha to, ale tylko pokręciła przecząco głową.
Uśmiechnął się i wziął jej twarz w dłonie. Zaczął całować oczy.
Scałowywał wszystkie łzy z policzków, tulił do siebie, szeptał coś a
potem... Energicznie przełożył ją przez fotel, docisnął lewą ręką głowę do
siedziska, a prawą nerwowo zaczął rozpinać spodnie.
Tym razem jego oddech był równie szybki jak jej. Wszedł w nią nagle i
brutalnie. Jęknęła cicho gdy poczuła jak zaczyna ją wypełniać sobą.
Złapał jej włosy jedną ręką, a drugą mocno i boleśnie trzymał za skórę
na biodrze i z każdym pchnięciem dociskał mocno do siebie.
Najpierw pojękiwała cicho i delikatnie, ale on coraz szybciej wykonywał
ruchy, a ona coraz głośniej wydawała z siebie dźwięki. Nagle wygięła
plecy w łuk, zawiesiła głos i zastygła w bezruchu. Szczytowała... a on
wciąż jeszcze szarpał jej ciałem sapiąc przy tym i dysząc. Szybciej i
coraz szybciej i zdawało się, że nigdy nie przestanie...
Najpierw poczuła jak dobił biodrami mocno do jej bioder. Dłońmi docisnął
je do siebie jakby obawił sie, że może zechcieć mu uciec. Potem poczuła
jak jego sperma uderza o ścianki jej pochwy. Kochała to uczucie. Czuła
się wtedy taka spełniona. Nie mogła być wtedy niczyja więcej i nie mogła
być już nawet bardziej jego.
Chwilę później znów siedział w fotelu. Znów opanowany. Znów łagodnie
uśmiechnięty. Gładził jej włosy. Siedziała nadal naga przy jego nogach.
Czuła jak ogarnia ją zmęczenie. Chciała zasnąć, ale bała się. Wiedziała,  
że jeśli zaśnie on znów zniknie, a bez niego czuła się taka nieważna,  
taka niczyja i taka samotna.
-Zaśnij- wyszeptał...
-Nie chcę, bo wtedy znikniesz- odpowiedziała ze łzami w oczach.
Gładził nadal jej głowę spoczywającą na jego kolanach- Wiesz przecież ze
wrócę. Zawsze wracam gdy zatęsknisz...
-Jestem twoja...wyszeptała
-Wiem kochanie, tak bardzo jak ja jestem twój...przecież to ty mnie
wymarzyłaś- usłyszała jeszcze zanim zapadła w sen.
Obudził ja dźwięk dobiegający z ulicy. Miasto budziło się do życia, a
ona chciała znów zamknąć oczy i spać. Podniosła głowę spoczywającą na
fotelu. Kark strasznie jej zesztywniał i cała była zmarznięta. Siedziała
nadal naga na podłodze...Rozejrzała się po pokoju z nadzieją, że może
napotka gdzieś wzrokiem jego uśmiechniętą twarz, ale znów była sama.
Wstała, ubrała podkoszulek. Kiedy zrobiła kawę stanęła w oknie z
kubkiem. Popatrzyła na świat, na ludzi.
Oby do wieczora...pomyślała- potem znów będzie pięknie...

eurydyka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1358 słów i 7174 znaków.

1 komentarz