Kalejdoskop uczuć [2]

Kolejne dni mijały niemal identycznie: studia, praca, dom. Żadnych nowości, zmian, czy niezapowiedzianych wizyt rodziny. Jakby ktoś zaprogramował kolejne dni życia Lidii bez większego polotu, bez wyobraźni. Siedziała w domu, obstukując marmurowy blat ładnie wypielęgnowanymi paznokciami. Westchnęła zrezygnowana, spojrzała na zegar, wiszący niedaleko lodówki, na jego żółtym blacie wskazówki ukazywały dość późną już godzinę. Drzwi trzasnęły zbyt mocno, wytrącając dziewczynę z transu.  
  Postać która pojawiła się w przedsionku niczym nie przypominała jej męża. A przecież był taki jak dawnej, miał ten sam krnąbrny uśmiech i błysk w oku. Jednak czuła, że stoi przed nią ktoś obcy. Patrzyła na niego, karcąc się w głowie " To ciebie kocha! Nie zdradza cię idiotko!”. Nie zauważyła nawet jak spojrzał na nią spod rzęs:
-Coś się stało? – spytał zachrypniętym głosem. Wciąż wpatrując się w jej błękitne oczy.
-Nic. – odparła cicho i szybkim krokiem ruszyła do sypialni.  
-Coś się musiało stać. – usłyszała zanim zatrzasnęły się za nią drzwi.  
  Kilka razy wzięła głęboki oddech. Nie uchroniło jej to od płaczu. Sama nie wiedziała dlaczego właściwie płakała. Przecież nie miała dowodów na to, że ją zdradza. Miała tylko przeczucie, ale to nic nie znaczyło. Nie miała stuprocentowej pewności co do jego winny, bądź niewinności. Wszystko co czuła sprawiło, że musiała zapłakać, po prostu musiała. A to z kolei sprawiło, że poczuła się lepiej. O wiele lepiej. Samotność jaką odczuwała przez kilka wcześniejszych dni, minęła. Została tylko ona i przeczucie, że kiedyś każdy zostanie sam. Ale ona będzie na to już gotowa, ona będzie wiedziała jak poradzić sobie z pochmurnym popołudniem, zimowym wieczorem, czy z letnim porankiem. Będzie przygotowana na każdą ewentualność jaką zgotuje jej wredny los.
  Oddychała szybko chcąc odgonić od siebie złe i niepotrzebne myśli. Musiała być twarda.
Musiała.
Nie! Nie musi być twarda! Jest kobietą! Ma prawo popełniać błędy, płakać i być nieszczęśliwa. Jej głośny szloch rozszedł się po całym domu, odbijając się od głuchych ścian. Ciężkie krople wody spływały po jej zapadniętych policzkach. Jej pełne usta drżały od nadmiaru emocji:
-Coś się stało Lidio? – spytał Tyler przytulając się do jej pleców.  
-Nie. – odparła wymijająco, wycierając krańcem rękawa zdradzieckie łzy.  
-Kłamiesz. Powiedz prawdę. – powiedział wprost to jej ucha.
-Niby skąd to wiesz? – spytała kpiąco. – Prawie nigdy cię nie ma. Nie widujemy się.
-Powiedzmy, że– powiedział, a dłonie delikatnie ułożył na jej brzuchu – znam cię na tyle długo, by wiedzieć kiedy masz zły dzień. – mówił tuż przy jej uchu. Czuła jego ciepły oddech.
-Tak dobrze mnie znasz? – odparła i złapała go za dłoń. – Tyler, będzie dobrze. – powiedziała chcą tym samym pokazać mu, że daje sobie radę, że nie jest z nią, aż tak źle. Tylko, że sama do końca nie wierzyła w swoje własne słowa.  
-Ciii… - wyszeptał. –Nie wiem dlaczego płakałaś. Nie chcesz powiedzieć… nie musisz. Ale proszę, pozwól dać sobie choć chwilę radości. Wiem, że gdy tylko wyjdę z domu, znów się rozpłaczesz. Nie chcę tego, ale i tak to zrobisz. – odparł splatając dłonie wokół jej pasa. – Uśmiechnij się – powiedział całując ją w ramię. – Dla mnie. Choć dziś. Proszę.
-Tyler. – rzekła obracając się w jego ramionach, teraz stała na wprost niego, delikatnie gładząc jego twarz. ¬ Nie mogę… - resztę słów stłumił pocałunkiem. Jego dłonie zawędrowały pod jej koszulkę. Delikatnie gładził jej plecy, niezauważalnie podciągając koszulkę.  
-Możesz. – odparł na ułamek sekundy odrywając się od jej ust. – Chociaż dziś, dla mnie. – musnął nosem jej szyję.  
-Łaskoczesz. – pisnęła gdy dłońmi zjechał po jej tali.
-Tak? – spytał zawadiacko.  
-Tak! – zaśmiała się perliście – Przestań!  
-A jeśli nie przestanę? – na jego ustach zagościł łobuzerski uśmiech.
-Proszę! – krzyknęła próbując wyrwać z jego ramion. – Naprawdę łaskoczesz!  
-Uśmiechasz się. – odparł ze szczerym uśmiecham na ustach. – Jak przestanę, to ty też przestaniesz się uśmiechać.  
-Nie lubię cię. – powiedziała robiąc smutną minę. Jednak jej oczy zdradzały rozbawienie.
-Ja też cię kocham. – odparł poważnie. – Bardzo, ale to bardzo mocno. I nigdy o tym nie zapominaj.  
-Dobrze. – powiedziała wtulając się mocno w jego ramiona. – Dziękuję ci, za to, że w ogóle jesteś, że mnie kochasz, że chcesz mnie kochać.
-Bo się rozpłaczę. – wybąkał całując jej ciemne włosy. – Idę pod prysznic, a ty do spania. – rzekł klepiąc ją w dół pleców.
-No dobrze! Koniec smucenia się! – obiecała z ręką na sercu i ruszyła do łóżka.
  Pierwsze promienie słońca zbudziły Lidię ze snu, przeciągnęła się leniwie i wstała z łóżka. Pierwsze kroki skierowała do łazienki, obmyła twarz zimną wodą i zaplątała włosy w wysoki kucyk po czym ruszyła w stronę kuchni. Zrobiła sobie kawy i lekkie śniadanie, gdy skończyła wszystkie te czynności rozsiadła się wygodnie na dużej ciemnej kanapie i włączyła telewizor. Tylko przez chwilę oglądała wiadomości, wydały jej się nie ciekawe i nazbyt przewrażliwiona prezenterka sprawiła, że Lidia ledwo powstrzymała się od uderzenia czymś w telewizor. Westchnęła głośno i spojrzała na zegarek, wskazał godzinę dziewiątą. Dziewczyna miała jeszcze godzinę, by przyszykować się na wykład lub pójść na dwunastą. Lenistwo czarnowłosej wzięło górę nad chęcią spędzenia tego wykładu z mniejszą ilością ludzi. Wstała z kanapy i skierowała się w stronę sypialni. Podeszła do szafy i z niepewną miną spoglądała na ciuchy znajdujące się w niej. Bez zbędnego rozmyślania sięgnęła po czarne rurki i bladoniebieską koszulę z rękawem trzy czwarte.  
Gdy dopinała ostatni guzik rozległo się głośne pukanie do drzwi. Szybkim krokiem ruszyła w ich stronę, nie wiedziała kto o takiej godzinie mógłby zakłócać jej spokój. Otworzyła drzwi i uśmiechnęła się szeroko:
-Cześć Lidka. – rzekła Alex całując przyjaciółkę w policzek. – Nie idziesz na wykład?
-Idę na popołudniowy. – rzekła odsuwając się od drzwi.  
-E tam. – zaśmiała się rudowłosa. – Ubieraj buty, nie ma korków, zdążymy jeszcze.  
-Jeśli chcesz. – odparła wkładając czarne balerinki.
***
Wykład nie był długi, Lidia i Alex po krótkim pożegnaniu profesora wybiegły z sali jak poparzone. Rudowłosa złapała rękę przyjaciółki i pociągnęła ją za sobą w stronę samochodu:
-Alex, ja sam wrócę do domu. – rzekła Lidia starając się zatrzymać przyjaciółkę.  
-Nie. – odparła krótko.  
-O co chodzi? – spytała zaniepokojona. Alex puściła dłoń przyjaciółki i odwróciła się do niej przodem.
-O to, że zawsze jesteś w domu. Wiem, że czekasz, aż Tyler wróci. Ale już nie spotykasz się, nie rozmawiamy tak często jak kiedyś i chcę z powrotem swoją starą przyjaciółkę. – wyrzucił z siebie Alex przyglądając się przyjaciółce, która wyglądała na zmieszaną.

loka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1319 słów i 7360 znaków.

2 komentarze

 
  • po

    Szybko ! Świetne jest !

    23 mar 2014

  • das

    Jeszcze!

    23 mar 2014