Ja, bezradność, ona

Nie lubiłem pożegnań. Wprowadzały niepotrzebny zamęt w głowie, jakby go było w danym momencie za mało. Myśli kołowały nad głową, wkradały się do środka ostrymi pazurami, pozostawiały krwawe ślady, by potem przybrać postać blizn określanych, jako zamglone wspomnienia. Podobne do zdjęć, starych, czarno białych zdjęć muśniętych biegiem czasu.  
- Nie chcę wyjeżdżać - stęknęła cicho, a na jej twarzy pojawiło się niezadowolenie.  
Wiedziałem, przecież doskonale o tym wiedziałem.  
Milczałem.
W tym momencie czas działał na naszą niekorzyść, a każda sekunda była na wagę złota.  
Pocałowałem ją, zawierając w tym geście wszystkie swoje niedopowiedzenia, ukradkowe spojrzenia, żal, tęsknotę, wspomnienia wszystkich wyjątkowych momentów, sam nie wiem, co jeszcze. Całowałem ją długo, z czasem łapczywie, próbując zapamiętać smak jej warg, ciepło tych miękkich ust, delikatność.  
Czuła to.  
Czuła, że to ostatni raz, kiedy nasze ciała mogły się dotknąć, kiedy nasze usta uczyły się znów siebie tak, jak na samym początku.  
Tak, to było coś nowego. Znałem ją już sześć lat, ale ten seks, to zbliżenie nie równało się z niczym innym, czego doświadczyłem z nią przez ten długi okres czasu.  
To było, jak pierwszy powiew letniego wiatru, jak pachnące kwiaty budzące się do życia, jak pierwsze liźnięcie lodów, które ukazują się tymi ulubionymi.  
Całowałem jej ciało, muskałem, podszczypywałem, kąsałem, lizałem, jak opętany, mając w głowie wciąż tę samą, smutną myśl - to KONIEC.
Wiedziałem, że myśli dokładnie o tym samym, że ciężko będzie się od siebie uwolnić, jakkolwiek miało to boleśnie zabrzmieć. Pragnąłem, aby ta chwila trwała wiecznie. Nie chciałem widzieć tej przerażającej pustki malującej się w jej oczach, zaszklonych gałek, zastygłych wspomnień.  
Kochaliśmy się, jak nastolatkowie. Bez pamięci, żarliwie, podniecenie rosło, zdawało się być pierwszym doznaniem, każdy dotyk był nowy, każde westchnienie spinało mięśnie, wyginało usta w zachwycie.  
Pragnąłem jej, a ona pragnęła mnie, bo nasz świat miał się skończyć i żadne siły nie potrafiły i nie mogły nam pomóc, by to wszystko powstrzymać, zatrzymać czas. Miałem wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, że pobiegnie razem z jej oddalającą się ode mnie rzeczywistością, choć wciąż dotykałem jej rozgrzanego ciała, wciąż miałem ją namacalnie. Jeszcze.
Palce łapczywie, niecierpliwie, kurczowo łapały się tego kruchego, bladego ciała, które wydawało się być tylko i wyłącznie moje.  
Moja. Jeszcze.
Poruszałem się w niej, doznawałem, kosztowałem, zachwycałem się nią.  
Myśl o innym ciele przygniatającym ją, dającym jej rozkosz nasilał smutek i złość.  
Myśl o kimś, kto mógłby dać jej miłość, owinąć poczuciem bezpieczeństwa, podającym rękę, pomagającym iść dalej przez życie.  
Już w gwiazdach, na niebie, we wszystkich miejscach na świecie zapisane było, że tą osobą miałem być ja.  
Szeptała cicho moje imię, unosząc biodra, pojękując, wykrzywiając twarz w nieopisanej przyjemności, błogości, a ja cieszyłem się, że mogę doprowadzić ją do takiego stanu.  
Unosiła ręce, zagryzała wargi, piersi podskakiwały w rytm moich wolnych pchnięć.  
Próbowałem nacieszyć się tym widokiem, uwiecznić chwilę, jak na fotografii, gdzieś w pamięci, by potem móc sobie przypomnieć, by móc ją zapamiętać taką, jak teraz.  
Moją, tylko moją.
Gdzieś w tle słychać było, jak życie płynie swoim biegiem.  
Dźwięk samochodów, śpiew ptaków, wkradający się przez okno wiatr.
Wszystko płynęło, zaczynało i kończyło, zupełnie, jak my.  
Tak bardzo chciałem zrobić na przekór, pod prąd, w inną stronę, by powrócić znów do dzisiejszego spotkania. Móc powtarzać je, wciąż i wciąż, nie martwić zbliżająca stratą.  
Tak pięknie byłoby zamknąć tę chwilę w kapsułce i na nowo odtwarzać, jak ulubiony kawałek, powracać, jak do ulubionej książki.  
Kochałem ją, ale co z tego?
Miłość zwycięża, powstrzymuje zło, jest najsilniejszą wartością a mimo to, z nią czy bez niej, czułem się tak samo bezradny.  
Moja miłość odchodziła, niknęła na moim oczach, choć wciąż leżała jeszcze przede mną, cicho pojękując.  
Jak to jest?
Kochałem ją, ale to nie był wystarczająco silny powód, aby mogła ze mną zostać.  
Powtarzam, nie było takiej mocy.
Nie było nic.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 829 słów i 4519 znaków, zaktualizowała 31 sie 2017.

3 komentarze

 
  • Mirek

    Jak zawsze  treść i forma w parze   :hi:

    28 wrz 2017

  • Petrix

    Fajne i treściwe. Kładzie nacisk nie tyle co na obrazie i fizycznym kontakcie, a na doznianiach emocjionalnych ...
    Ale skoro jestem facetem to muszę się do czegoś przyczepić :D
    Czemu jego ukochana musiała wyjechać?
    Ps wiem, że prawdopodobnie nie ma odpowiedzi na to pytanie ;)

    30 sie 2017

  • Malolata1

    @Petrix No właśnie, tego nie wie nikt i nikt nie odgadnie dlaczego. Czasem lepiej jest nie wiedzieć nic niż wiedzieć, nie uważasz? Czegoś oczy nie widzą...i tak dalej :)

    30 sie 2017

  • Petrix

    @Malolata1 a i owszem :)
    Jednak jestem takim człowiekiem, że lubie konkrety ;)
    Ale tajemniczość, namiętność, nutka niepewności fajne są ;), bardzo romantyczne :)

    30 sie 2017

  • Malolata1

    @Petrix otóż to, taki klimat ma pozostać, to było moim celem :)

    30 sie 2017

  • Somebody

    Boskie... Czytałam aż trzy razy, noe mogąc się oderwać. Cudowne <3

    30 sie 2017

  • Malolata1

    @Somebody dziękuję Ci kochana :*

    30 sie 2017