Impresje - Spacer.

Nieśmiałe promienie kwietniowego słońca odbijały się od załamań na wodzie i osiadały na policzkach, rozgrzewając je gorącą pieszczotą. Liczni niedzielni spacerowicze, okrążający kilkuhektarowe jezioro, poczęli zdejmować przezornie ubrane kurtki i bluzy, wystawiając blade przedramiona na pocałunki świetlnych smug. Lekki, wiosenny wiatr niósł na przestrzał śmiech rozbrykanych dzieci, szczekanie kilku kanapowych psiaków,  muzykę puszczoną z telefonu przez chłopaka, chcącego umilić dziewczynie spacer. Całość dopełniały namiętne trele ptaków rozpoczynających gody.  

Marta wciągnęła w płuca mieszankę zapachów natury i wody kolońskiej prowadzącego ją męża. Zacisnęła mocniej dłoń na jego ramieniu i jeszcze przez chwilę celebrowała bodźce, zintensyfikowane przez ograniczenie najważniejszego z ludzkich zmysłów. Wreszcie otworzyła oczy i zamrugała kilka razy oślepiona przez intensywne światło. Pierwszym odruchem matki wyłapała w obrazie najistotniejszy, acz niezwykle ruchliwy element. Trzyletni Filip siedząc na rowerku z zaangażowaniem odpychał się nóżkami od trotuaru, jednakże wciąż grzecznie trzymając się bliskiej odległości od rodziców. Marta uśmiechnęła się sama do siebie i bezwiednie objęła wzrokiem okolicę. Plecy idących przed nimi, podobnych rodzin. Zrelaksowane,  zadowolone oblicza spacerujących z naprzeciwka. Pewna z twarzy odbiegała nieco od pozostałych. Naprzeciwko,  w niewielkiej odległości, biegła jedna z kilkunastu osób uprawiających jogging nad jeziorem. Dziewczyna miała na sobie czarny, sportowy strój, włosy związane w koński ogon i oddech przyśpieszony  na tyle, że po chwili przeszła w szybki marsz. Ciemne okulary nie pozwalały na odgadnięcie jej nastroju ani myśli, które prawdopodobnie wysiłkiem zepchane zostały na peryferia świadomości.  

Z każdym przybliżającym krokiem, Marta odczuwała coraz większe, nieprzyjemne wrażenie, że biegaczka wpatruje się w jej męża. Na ułamek sekundy niepokojący obraz zniknął za niesfornym kosmykiem włosów, przesuniętym przez wiosenny wiatr. W tym czasie dziewczyna zdjęła okulary, wierzchem dłoni przetarła czoło i ponownie spojrzała przed siebie. Na sekundę wprost w oczy Piotra, jednak szybko, jakby wstydliwie,  opuściła wzrok, studiując linie kostki rozciągającego się pomiędzy nimi trotuaru. Marta na moment zmrużyła oczy, ale zaraz uśmiechnęła się rozganiając niepokój. Całkowicie zrelaksowana przeniosła wzrok na syna. Mijając parę, dziewczyna w  ostatniej sekundzie podniosła głowę. Speszony Piotr nie zdążył  odwrócić oczu. Ani przesunąć dłoni, na której poczuł delikatne pociągnięcie opuszków szczupłych palców.  

Dokładnie tak jak noc wcześniej.

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 463 słów i 2792 znaków, zaktualizowała 2 mar 2019.

2 komentarze

 
  • agnes1709

    Przypał:lol2:

    2 mar 2019

  • AnonimS

    Hmm... Real czy marzenie? 💋

    2 mar 2019

  • angie

    @AnonimS Dla jednych real, dla innych marzenie, a dla jeszcze kolejnych - koszmar ;)

    2 mar 2019

  • AnonimS

    @angie wybrnęlaś  :P

    2 mar 2019

  • angie

    @AnonimS Wiesz, że mój współczynnik to 9 na 10 😉 W pozostałych przypadkach zmykam gdzie pieprz rośnie 😂

    2 mar 2019

  • AnonimS

    @angie czyzbyś się kierowała moim mottem ?  :P

    2 mar 2019

  • angie

    @AnonimS Niestety, muszę sobie zdawać z tego sprawę :D

    2 mar 2019