Drink, Fuck, Talk, Cry Rozdział 1

Drink, Fuck, Talk, Cry Rozdział 1Tak.
Tak, tak, tak!
Nareszcie!
W końcu udało mi się namówić mojego starszego, cholernie nadopiekuńczego braciszka, aby pozwolił mi wyjść z domu po dwudziestej. To jakiś cud, tak więc muszę wykorzystać tę szansę najlepiej jak się da. Co najlepsze w tym wszystkim, pozwolił mi pójść ze sobą do... W sumie to nie bardzo wiem dokąd mnie zabiera, ale to nie istotne, ważne w tej chwili jest tylko to, że po ponad roku siedzenia w domu każdego wieczoru, w końcu mogę gdzieś pójść. Jak dla mnie mogłaby być to największa speluna w mieście, bo z takim entuzjazmem i tak będę bawić się zajebiście.  
Głównym argumentem było w tej sprawie moje osamotnienie, które w efekcie mogłoby doprowadzić do zaproszenia znajomych, którzy przyprowadziliby swoich, co oczywiście skończyłoby się dziką imprezą z litrami alkoholu, seksem bez zabezpieczenia, a po dziewięciu miesiącach dzieckiem, a może nawet dwójką. No, albo przynajmniej przyjazdem policji, wezwanej przez sąsiadów, tak więc chłopak po prostu nie miał wyjścia i musiał zabrał mnie ze sobą.    
Nie jestem typem dzikiej imprezowiczki, która co piątek znika, potrafi nie wracać przez kilka dni do domu, a jak już łaskawie się zjawi, to ma pretensje, że nie pozmywano naczyć, ale raz na jakiś czas również chciałabym gdzieś wyjść i dobrze się bawić. Mam osiemnaście lat, nie zamierzam najpiękniejszych chwil życia spędzić w domu, przed telewizorem, oglądając "Wspaniałe Stulecie". Mamy tak zaawansowaną technologię, że jeśli teraz nagram wszystkie odcinki, to za pięćdziesiąt lat będę mogła je sobie wszystkie spokojnie obejrzeć. I planuję to zrobić, bo serial naprawdę wciąga, chociaż ta nowa ruda zołza, nie podoba mi się tak jak ta stara. Wolałam tę pierwszą aktorkę, która grała Hurrem.
-Michael! Ile można siedzieć w łazience? Powoli zaczynam się tu starzeć!- uderzyłam otwartą dłonią w ciemno brązowe drzwi pomieszczenia. W takich chwilach naprawdę doceniam fakt, że mam osobną w swoim pokoju, gdyż w innym wypadku jedno z nas musiałoby wstawać o piątej rano, abym mogła zdążyć do szkoły i już teraz mogłabym założyć się, że tym kimś nie byłby mój brat. Z niecierpliwości i podekscytowania nie mogłam ustać w jednym miejscu, a blondyn chyba specjalnie siedział tam już od ponad godziny. Rano, kiedy udało mi się go przekonać, aby zabrał mnie ze sobą, kazał mi być gotową o ósmej, pod groźbą, że jeśli się spóźnię, nigdzie mnie nie zabierze, a tym czasem minęło już pół godziny od ustalonego czasu, a jego jak nie było, tak nie ma.
-I kto to mówi?- odburknął przez drzwi, na co po prostu musiałam przewrócić oczami. Nawet jeśli w łazience spędzałam choć połowę tego czasu co on, to nie zmienia to faktu, że ja jestem dziewczyną. Uniosłam dłoń, aby po raz setny uderzyć w drzwi, kiedy te niespodziewanie się otworzyły, a ja wpadłam do środka, prosto na chłopaka.- Już zapomniałem jaka z Ciebie pokraka.- zaśmiał się, po czym nim zdążyłam się pozbierać i mu przyłożyć, minął mnie w drzwiach i ruszył w kierunku schodów.
-Hahaha, jaki ty jesteś zabawny.- mruknęłam i popędziłam za nim.
-Wiem.- chłopak w ostatniej chwili przed opuszczeniem domu wystawił mi język, co skwitowałam jedynie przewróceniem oczami. Po chwili oboje znaleźliśmy się przy garażu, który ten otworzył jednym ruchem. Cóż mnie to zajmuje całe wieki, także jest to moment godny uwiecznienia.
-Gotowa?- spytał, ruchem ręki wskazując swój nowy, czarny ścigacz, którym woził się od tygodnia. Motory i samochody, były chyba jedyną rzeczą, no poza dziewczynami, które Michael zmieniał nawet częściej niż skarpetki.
-Hahaha.- zaśmiałam się, lecz był to bardziej śmiech przerażenia, niż radości.- Żartujesz tak? Gdzie moje ukochane, czerwone porshe?
-Sprzedane.- wzruszył ramionami wsiadając na maszynę, już po chwili włączając silnik, którego moc wydawała się naprawdę spora. Przełknęłam głośno ślinę, mocno ciągnąc za metalową klape garażu, po tym jak Michael z niego wyjechał.-No, wsiadaj.
-A... Ale... Ale ja...
-Nie marudź, tylko wsiadaj. To będzie przejażdżka Twojego życia.- puścił mi oczko.
-Oby nie ostatnia.- mruknęłam przekładając jedną nogę nad maszyną, po czym wygodniej usadowiłam się z tyłu tego potwora na dwóch kółkach.-Wiesz...!- krzyknęłam starając się przekrzyczeć silnik, co chyba jednak nie bardzo mi się udało. W sumie to chyba nawet dobrze, bo pomysł, że będę biegła za nim na piechotę, abo pojadę na starym rowerze, który zostawili tu jeszcze poprzedni właściciele był... No... Idiotyczny.  
Objęłam chłopaka z całej siły w pasie, a kiedy ten stwierdził najwyraźniej, że jestem gotowa, ruszył.  
Z moich ust wydobył się pisk, który w sumie i tak zagłuszył silnik, a ręce jeszcze bardziej ścisnęły się na brzuchu starszego brata. Normalnie zawsze był moim bohaterem i w jego obecności czułam się bezpiecznie, ale tym razem było to chyba najgorsze pół godziny w moim życiu.  
Do czasu kiedy nie byłam pewna, czy aby na pewno się nie zatrzymał, ani na momemt nie otwarłam oczu, z obawy, że gdybym to zrobiła, po prostu zaczęłabym wrzeszczeć jak jakaś wariatka, a może nawet się miotać, co raczej nie pomogłoby mu w utrzymaniu równowagi. W całej jeździe najgorsze chyba były zakręty, kiedy się pochylał, a ja wbrew swojemu przekonaniu, mózgowi i ciału, robiłam to samo i choć wszystko podpowiadało mi "do góry" zbyt bałam się wykonać jakikolwiek ruch i całkowicie zdałam się na Michaela.
Uchyliłam delikatnie powieki czując jak jego oddech się uspokaja, jednocześnie też poluźniłam uścisk w jego tali. Wokół było ciemno, gdyż ogromny plac oświetlały tylko latarnie, z których połowa nie świeciła. Ludzie piszczeli, gwizdali, klaskali, prowadzili głośne rozmowy i pili tanie piwo w butelkach. W sumie to cofam to co mówiłam o najgorszej spelunie w mieście, chcę do domu. Natychmiast.
-Jesteśmy.- usłyszałam jego spokojny głos tak więc momentalnie zeszłam z motoru.
-Widzę. Chyba...- mruknęłam cicho, odwracając się dookoła. Miałam nadzieję, że może to tylko szok, po przejażdżce, lecz ci ludzie wydawali się zbyt realistyczni, tak jak ich zachowanie.
Masa facetów od szesnastu, do nawet trzydziestu lat, chwaląca się swoimi nowymi nabytkami, od ścigaczy, przez szybkie samochody, do skąpo ubranych lasek.  
Czy to naprawdę tu mój brat spędzał znaczną część swojego życia?
-I co myślisz?
-Szczerze? Masakra...

******************************************************************************

Króciutki rozdział, gdyż podzieliłam go na dwie części. Chciałam dozować napięcie hehe :)
Cóż mam nadzieję, że nie jest źle.  
Jeśli się podoba to komentujcie, jeśli nie to piszcie co poprawić. Miłego czytania. :D

P.s Część druga tego rozdziału już za tydzień w piątek, albo sobotę.

Seriously

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1269 słów i 7066 znaków.

3 komentarze

 
  • nacpanapowietrzem

    Świetne :D Kiedy kolejny rozdział ?

    20 mar 2016

  • Zakochanaawnim

    Chce dalej :P jest idealne :P

    10 lut 2016

  • Ona18

    Nie karz tak długo czekać! Wspaniałe jest! <3

    6 lut 2016