Drink, Fuck, Talk, Cry "Prolog"

Drink, Fuck, Talk, Cry "Prolog"Wiedziałam...
Czułam, że ta zabawa kiedyś właśnie tak się skończy. Wracanie po trzech, czasem czterech dniach, włuczenie się po klubach, codziennie inna dupa i kumple, których pewnie nie przyjąłby nawet sam szatan, kolorowe włosy, kolczyki i tatuaże, a teraz to...
-Michael, jak mogłeś?- mama patrzyła na czerwonowłosego ze łzami w oczach. Chłopak siedział na kanapie, lekko skruszony, albo po prostu skacowany, cóż co by to nie było, nie wyglądał najlepiej. Tym razem nie mogłam go wyciągnąć z bagna, w jakie się wpakował, chłopak, którego pobił trafił do szpitala, a jedyne co uratowało tego kretyna od więzienia to spora suma, którą tata zapłacił za rehabilitację, prywatny szpital i parę innych "drobiazgów", jak nazwał je ojciec pobitego osiemnastolatka.
Ojciec był wściekły, nie musiałam widzieć jego twarzy, żeby być tego absolutnie pewną. W milczeniu nasłuchiwałam tego co mówił.
-Tak dalej być nie może. Słyszysz?! Nie może. Mogłeś go zabić! Do tej pory znosiliśmy każdy twój wybryk. Każdy. To, że prawdopodobnie zostałeś ojcem... Trzy razy, to, że znikasz na całe noce, to, że rzuciłeś studia, "bo, przecież to strata czasu", a nawet nie powiedziałem ani słowa na temat tej bandy odmieńców, z którymi się zadajesz. Ale koniec! To koniec!- tata krzyknął tak donośnie, że po całym moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze, a nawet pojawiła się gęsia skórka na moich rękach.
-Nie... Nie możesz tu zostać.- wykrztusiła mama, łamiącym się głosem.  
Spojrzałam na nią szeroko otwartymi oczami, ale ta nie zwróciła na mnie uwagi, wpatrując się w jakiś punkt na podłodze i nawet na moment nie oderwała od niego wzroku. Fakt, Michael nie był aniołkiem i dość sporo brakowało mu do ideału. Wybuchowy charakter, który odziedziczył po ojcu, a także zawziętość i nie znoszenie sprzeciwu, nie ułatwiały nikomu życia i funkcjonowania w jego towarzystwie, ale był moim starszym bratem i nie mógł odejść. Zostawić mnie samej... Po prostu nie mógł.
-Nic mu nie zrobiłem. Poza tym, zasłużył sobie.- warknął osiemnastolatek, chyba nagle rozumiejąc powagę sytuacji, w jakiej się znalazł. Zacisnął pięści, a ja przez moment myślałam, że rzuci się na ojca, który, czego oboje byliśmy pewni, był pomysłodawcą, tego absurdu z przeprowadzką Michaela.-Proszę.- odetchnął głęboko, po czym spojrzał na mamę, która w końcu oderwała wzrok od podłogi i po raz pierwszy, od godziny, spojrzała na swojego syna. Michael wiedział, że kobieta jest zmęczona jego ciągłymi wybrykami, ale i to, że go kocha i jest do niego bardzo przywiązana, nawet chyba bardziej niż do mnie czy taty, z którym to ja spędzałam więcej czasu. Założyłam kosmyk ciemnych włosów za ucho i patrzyłam uważnie, w oczekiwaniu, na jakąś reakcje kobiety.
-Synku... Pomyśl choć raz o kimś innym. Pomyśl o Emily! Jak będzie się czuła jeśli pójdziesz do więzienia.- na moment zastygłam, kiedy mama wspomniała o więzieniu.
-Nie pójdę.- wzruszył ramionami.
-Jeśli cię pozwą, pójdziesz.- ojciec oparł zaciśnięte pięści na oparciu śnieżnobiałej kanapy.
-Nie pozwą.  
-Skąd ta pewność?- ojciec uniósł prawą brew do góry. Michael robił to identycznie, byli do siebie tak podobni...
-Dopilnuję tego... Ja i reszta.- na te słowa mama na nowo wybuchnęła płaczem, a mnie przyszła ochota, aby mu z całej siły przyłożyć. Od początku wiedziałam, że kompletnie nie obchodziła go sytuacja pobitego chłopaka, ale cholera, mógłby przynajmniej udawać, skoro rodzice postanowili kupić mu bilet w jedną stronę do Australii.  
Rodzice, przez dłuższą chwilę, nic nie mówili, jakby wyznanie chłopaka kompletnie ich zmroziło. Mama pociągnęła nosem, po czym posłała chłopakowi, pełne żalu spojrzenie.
-Michael... Nie mogę pozwolić, by z twojego powodu, coś złego spotkało Em.- powiedziała na jednym wdechu. Najprawdopodobniej jej syn właśnie złamał jej serce, a mimo to wciąż nie chciała, aby odszedł. Czułam to.
Michael spojrzał na mnie, po czym posłał mi delikatny uśmiech, taki jak zawsze w szkole, kiedy mijaliśmy się na korytarzu, albo kiedy nagle zauważył mnie w klubie, w którym imprezował z przyjaciółmi.
-Musisz odejść.- skwitował ojciec, jak gdyby miał dość tej, i tak bezowocnej, dyskusji. I chyba miał, jak z resztą wszyscy.
-Hah.
-Co? Jest w tym coś śmiesznego?
-Widzisz, wszystko.
-Tak? To może mi wytłumaczysz? Powiesz mi dlaczego ten chłopak teraz walczy o życie?
-Obchodzi cię to?- wiedziałam, że Michael ma już dość, że chciałby już wyjść i więcej z nimi nie rozmawiać, a jednocześnie, że kochał ich nad własne życie. Ich i mnie.
-Nawet bardzo.- warknął ojciec.
-Powód stoi tuż obok.- Michael wskazał na mnie ręką, co sprawiło, że nagle cała uwaga zwrócona została na mnie.- Nie dawał jej spokoju, był natrętny, a niedawno usłyszałem o jego planach wobec Em. Może i jestem nieczułym chujem, ale dla "małej" zrobię wszystko. Wszystko... A teraz wybaczcie, ale idę się spakować, samolot nie będzie na mnie czekał.- wstał z kanapy, po czym ruszył w moim kierunku.
-Kocham cię, Mikey.- wydusiłam, kiedy mnie mijał.
-Ja ciebie też, siostrzyczko. Ja ciebie też...

Seriously

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 992 słów i 5373 znaków, zaktualizowała 1 lut 2016.

1 komentarz

 
  • violet

    bardzo ciekawe. czekam z niecierpliwością na c.d.

    15 sty 2016