Buntownik /Larry #2

Zaledwie napisałem coś na kartce, lekcja się skończyła. Podenerwowany chowałem wszystko do plecaka. Już po chwili wstałem z miejsca, lecz po krótkiej chwili gdzie zmierzałem do strony wyjścia, poczułem szturchnięcie. Ponownie ukazała mi się twarz chłopaka. Tym chłopakiem był Styles. Uśmiechnął się do mnie wyprzedzając mnie, uznałem że to jakiś znak żeby za nim iść, a więc potruchtałem z nim na podwórko bez żadnych słów.  
Stanął koło niskiego murka, na którym usiadł. Nie chcąc stać, też usiadłem trzymając ręce w kieszeni. Wyciągnął fajkę, mogłem zobaczyć tatuaż na jego dłoni. Zapalił wyciągając fajkę do mnie i lekko kiwając głową. Nie zaprzeczając, wziąłem ją i odpaliłem.  
- A więc, Louis. - Przerwał na chwilę by pociągnąć chemiczny dym.  - Co sprawiło że chciałeś narysować... Mnie?  
W środku poderwany, lecz na twarzy bez emocji odpowiedziałem.  
- Tak, wybacz za tamto... - Wymruczałem cicho.

- Zadałem pytanie.  
Zastanowiłem się chwilę.
- Ah. Um, chyba nie mam odpowiedzi na twoje pytanie...
- Narysowałeś mnie, wyprułeś swój cudowny talent na mnie? - Zaśmiał się kiwając głową na boki, jego włosy delikatnie chodziły na boki.  
- Myślę że tak.
Styles wpatrywał się w niebo, które było dosyć jasne. Jego twarz była ładna, mógłbym go namalować.  
- Ciekawe, choć nie wierzę.
Zdziwiony popatrzyłem się na chłopaka. Jego loki, które wiatr rozwiewał, błyszczały się kilkakrotnie.  Opierałem się jeszcze przez dobre kilka minut, czekając aż loczek coś rzeknie. I nie doczekałem się, siedzieliśmy w ciszy przez minuty. W końcu, Styles się obrócił i popatrzył mi w duszę, jego spojrzenie było takie głębokie, przez nie czułem się nago. Owiał mnie zimny wiatr, i wróciłem momentalnie do rzeczywistości. Od razu się wyprostowałem, odchrząkując.
Kiwnął filigranowo głową, i zaczął iść w nieznaną mi stronę. Patrzyłem jak odchodzi w dal, gdy tylko zniknął mi z widoku, westchnąłem przeczesując palcami włosy do tyłu. Które dawno się rozczochrały. Przez zimny wiatr podążałem do domu. Już kilkanaście minut potem byłem w ciepłym salonie, podążyłem do kuchni by zrobić sobie tosty jak zawsze. I rozmyślając nad tym co dokładnie się dzisiaj stało, to było inne, inne i dziwne.  

(Wybaczcie za krótki rozdział, brak weny.)

Kyokochang

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 445 słów i 2393 znaków.

Dodaj komentarz