Buntownik /Larry #1

Louis był bardzo spokojnym chłopakiem na uczelni, dobrze się uczył. Można by powiedzieć że, uwielbiał się uczyć. Chodził na uczelnie a tam spisywał to co tylko mógł. Ciekawiło go to, lecz przez surowych rodziców którzy naciskali na chłopaka, uczył się najwięcej tak by poszedł na medycynę. Chłopak całował się zaledwie dwa razy, nie miał prawie znajomych ani nigdy nie pił. Był bardzo cichy i nieśmiały. Zawsze zaglądał przez okno i słuchał innych chłopaków którzy mogli grać w piłkę tylko wtedy gdy odrobili lekcję. Lecz on, on siedział w domu na rozkaz rodziców, nawet gdy jego lekcje były odrobione, on nie mógł nigdzie wyjść. Wychodził jedynie gdy rodziców nie było.  

Teraz Louis ma 19 lat. I mało się zmieniło, dalej jest cichym i nieśmiałym chłopakiem który spisuje notatki tak by wszystko było na perfekcję.  
Jego życie wydaje się proste, lecz takie nie jest. Chłopak zmaga się z tym, by wyjawić jego największy sekret w rodzinie, mniemając wiedzę że mogą go za to nienawidzić. Chciał wreszcie otwarcie powiedzieć że jest gejem. Ale nigdy nie zebrał się na taką odwagę iż, rodzina chłopaka jest oddana Bogu. Bycie gejem jest grzechem.  
A więc chłopak postanowił nie ujawniać sekretu, do momentu aż zakocha się w kimś odpowiednim.

***
Od jakiegoś czasu Louis obserwował nowego ucznia, Harry'ego który zawszę miał z czymś problem. Był typem "buntownika" Palił, pił i nawet czasem brał narkotyki.  

Sam Louis też palił, było to kompletne głupstwo które chłopak popełnił... Ale teraz, teraz Louis nie żałuje że pali. Im więcej pali, tym szybciej śmierci. Choć chłopak nie śpieszy się z śmiercią, nie ma zamiaru popełnić samobójstwa ani pociąć się. Ma zamiar żyć, swoim nudnym życiem bez wrażeń.

Każdego dnia to samo; wstać, jeść, uczyć się, rozrywka która stawała się męczarnią i spanie. Chłopak już nie wytrzymywał, nie miał żadnych celów i naprawdę mało go obchodziły studia, które najchętniej by olał. Louis chciał coś zmienić ale nie wiedział jak się za to zabrać, nie wiedział.



*Louis*

Chłodny wiatr który wleciał poprzez otwarte okno, pobudził mnie jeszcze bardziej niż porankowa kawa. Jak każdego dnia zjadłem płatki na śniadanie, bez pośpiechu iż, moje życie było zbyt wypisane. Cały plan dnia, miałem rozpisany na kartce i zawsze się niego trzymałem.  

Przyszedł czas by wyjść z domu, dopiłem już zimną kawę ubierając kurtkę w pośpiechu by wyjść dokładnie o porze wypisanej na kartce. Lada moment szedłem na zajęcia, szybkim krokiem. Towarzyszyły mi głośne słuchawki, już po 20 minutach byłem na uczelni. Zdjąłem kurtkę siadając na swoim miejscu. Lubie takie orzeźwiające poranki, uwielbiam też jesień.  
Wyciągnąłem wszystko to co miałem wyciągnąć i czekałem. Wpatrywałem się w ludzi którzy wchodzili. Chodź bardziej zainteresowała mnie osoba Styles'a, który przez jakiś cud, nie był spóźniony. Opierając się o swoją rękę, badałem ruchy chłopaka który lada moment usiadł przede mną. Zadziwiające, miał długie kręcone włosy które dosłownie lśniły na kilometry. Był to dla mnie nowy widok iż każdy na tej sali był taki... Spokojny i cichy. Nikt się nie wyróżniał. I mogę przyznać że Styles był, inny. Chodził w glanach które mu pasowały, odgarniał seksownie włosy które zlewały się zazwyczaj na jeden bok. Choć miał nieład na głowie, wyglądał jak artystyczny nieład.  

Nie będę ukrywać że uwielbiam rysować i malować. Mój dom, to nieodkryte muzeum, które nikt jeszcze nie odwiedził. Bez mojej wiedzy zajęcia się zaczęły, może teraz spytacie jak taki chłopak nie może zauważyć początku? Otóż, odpływałem w świat rysowania, rysowałem włosy bruneta który ledwo się poruszał. Siedział spokojnie, czasami tylko zaczesywał włosy do tyłu. A ja mogłem poczuć jego truskawkowy szampon. Nie wiem czy to chore, może tak to działa?  
Gdy tylko ktoś zaczął mówić na głos, ocknąłem się rozglądając się. Odłożyłem ołówek z zeszytem na kąt stołu. Westchnąłem głośno uświadamiając sobie że przegapiłem prawie całe zajęcia. Podniosłem rękę pytając się o coś prymitywnego. "Czy mogę do toalety?" Oczywiście odpowiedź brzmiała pozytywnie. A więc ruszyłem szybko, tak samo wracając. Usiadłem, a gdy tylko obmacałem stół zabrakło mi czegoś... Mój zeszyt... Mój zeszyt tajemnic, miałem tam pełno rysunków. W głowie przekląłem rozglądając się panicznie. Po chwili usłyszałem jakiś, ciężki głos. Przestałem się rozglądać i popatrzyłem przed siebie. Twarz Styles'a była obrócona w moją stronę, a on patrzył mi prosto w oczy. Nic nie mówiąc, tylko mrugałem nie ruszając się. Zapatrzony w jego oczy, nie mogłem się od nich oderwać.

- Tego szukasz? - Spytał znikąd.

Zmarszczyłem brwi, nagle się ocknąłem patrząc w dół. Trzymał mój z e s z y t. Ze wstydu zaniemówiłem, lekko kiwając głową i powoli biorąc zeszyt od chłopaka.

- Tak. - Wymamrotałem. Brunet uśmiechnął się lekko prychając.  
- Nie ładnie tak rysować nieznajomych. - Stwierdził sarkastycznie.

W szoku jąkałem się, szukając odpowiedzi na jego stwierdzenie.  
- Tak, masz rację. Przepraszam. - Wymruczałem cicho zerkając na zeszyt.
- Wyluzuj, tylko żartuję. - Wyszeptał chłopak, cicho się śmiejąc.  

- Oh. - Wydukałem automatycznie.  
Nasze spojrzenia ponownie się spotkały, a po jakiejś chwili brunet się odwrócił. Wypuściłem powietrze powoli lekko przecierając czoło, nie dowierzając co przed chwilą się stało.  
______________________

Kyokochang

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1044 słów i 5736 znaków.

1 komentarz

 
  • fluttersxy

    Pokochałam to za Larrego  :kiss:

    31 sty 2016