Siedziałam przy biurku w moim pokoju i nieustannie bawiłam się moim ulubionym, czerwonym długopisem. Przez okrągłą godzinę rozpamiętywałam pocałunek z Nielsem. Nie chciało mi się wierzyć, że Jo mnie okłamała. W sumie, to wina nie leżała wyłącznie po jej stronie. Mój chłopak także zachował się jak świnia, trudno, muszę mu to przyznać. Z drugiej strony zrobił to dla mnie i jakoś muszę z tym żyć. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka w telefonie. Wyświetlił się napis: "Niels”. Od razu zrobiło mi się słabo.
- Halo?
- Cześć, Veronica. Tu Niels.
- Hej.
Chwilę westchnął.
- Jesteś tam? – zapytałam.
- Tak… Słuchaj, nie wiem, jak ci to powiedzieć.
- Najlepiej prosto z mostu – stwierdziłam i uśmiechnęłam się do siebie. Nawet nie pomyślałam, że ma mi do obwieszczenia jakąś złą informację.
- Tak więc mam dwie wiadomości. Jedną złą, a drugą dobrą. Od której zacząć?
- Od złej.
- Wybacz, ale jeśli zacznę od złej, to historia nie będzie trzymała się kupy.
- Ok., o co chodzi?
- Jo się znalazła.
Zamarłam. Ale ze szczęścia.
- Nie gadaj!
- Naprawdę! Ale zła, jest nie do zniesienia. Jest w fatalnym stanie. Przykro mi.
- Co ty mówisz?! – Okręcałam wokół palca niewinny kosmyk włosów.
- Masakra. Słuchaj, kochanie. Przyjedź do szpitala, w którym leżałaś, to sama się przekonasz.
- Zaraz będę!
Rzuciłam wszystkie dotychczasowe zajęcia, włożyłam w jednym mgnieniu oka buty, kurtkę i ruszyłam z kopyta. Popędziłam na przystanek autobusowy. Na moje szczęście autobus o właściwym numerze, nadjechał po dwóch, czy trzech minutach. Wsiadłam czym prędzej i nerwowo pchałam bilet do kasownika. Raptem ktoś wyrwał mi bilet z dłoni. Odwróciłam się i zobaczyłam tę straszną, prześladującą mnie twarz. To był Jake Nicholson.
- Oddaj! – krzyknęłam.
- A gdzie to się jedzie o tak wczesnej porze w sobotę? – zapytał, śmiejąc się chamsko, szczerząc zęby.
- Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć. Oddaj bilet!
- Nie mam zamiaru ci go oddać. No chyba, że zgodzisz się na nocne igraszki.
Trzepnęłam go po twarzy najmocniej, jak mogłam.
- TY ZBOCZEŃCU ZASRANY! – wrzasnęłam na cały autobus. Po chwili do Jake’a podszedł jakiś mięśniak, lat około dwadzieścia pięć.
- Ej ty, gówniarzu. Odczep się od tej dziewczyny, bo zawołam policję! – zagroził. Byłam mu dozgonnie wdzięczna.
- Spadaj! Mam prawo mówić tak do niej, bo to zwykła dziwka. To na nią przydałoby się psy nasłać! – krzyknął mu prosto w twarz. W oku zakręciła mi się łza.
- To nieprawda! On wykorzystuje uczucia dziewczyn! – tłumaczyłam mięśniakowi.
- Wyłaź, gówniarzu z autobusu. Ale już! – Umięśniony mężczyzna złapał Jake’a za ramię i gdy drzwi otworzyły się, wyciągnął mojego prześladowcę na chodnik.
Kiedy autobus odjeżdżał z przystanku, w oddali widziałam, jak mięśniak nawala go z całej siły. "Muszę kiedyś podziękować mojemu wybawcy” – przemknęło mi przez myśl.
Dojechałam do szpitala. Szybko weszłam do budynku i w recepcji zapytałam o Jo. Recepcjonistka nie chciała mnie wpuścić, ale na ratunek przybył Niels. Powiedział, że jestem jego dziewczyną, a Jo to jego siostra. Weszliśmy do windy.
- Jak ona się czuje? – zapytałam.
- Nie pytaj.
8 komentarzy
Ona
Prosimy o kolejną część
^^
Zamierzasz to jeszcze wgl kontynuować?
Ola
Co z następną częścią????
Lovely.
ej, proszę, daj następną **
Kasia
No weź dodaj XI część bo chce wiedzieć jak potoczyły się losu w szpitalu
hipster
Kiedy kolejna część? Już nie mogę się doczekać, naprawdę masz wielki talent
Delfin
i mi się podoba
Lol
Twoje opowiadania są świetne, czekam na wiecej ;3