Szafa goryczy cz.3 (ostatnia)

Historia jaką skrywał Janek może okazać się niewiarygodna, ale cóż… Przez to że telefon pani Zofii został skradziony, nie mogła go odebrać. Wyrzucona karta sim z komórki równa się brak możliwości kontaktu także ze złodziejem, który ewentualnie - choć to bez sensu - mógłby odpowiedzieć. Co się wydarzyło? Otóż syn pani Kosińskiej został sam w domu. Dwunastoletni chłopiec poczuł dziwny zapach, chciał zadzwonić do mamy i ją o tym poinformować. Próbował wielokrotnie… Ta nieznana dziecku woń to gaz, który zaczął się ulatniać. Chłopiec zmarł na skutek zaczadzenia. Młody, bardzo młody człowiek, przed którym całe życie zamknęło się jednego popołudnia. Zrozpaczona matka do dziś nie wie kto ukradł jej telefon…

- Kiedy się o tym dowiedziałem - kontynuowałeś. - Coś we mnie pękło, a że byłem w domu… - zawiesiłeś głos. - Ech… Rozpłakałem się!
- Myślisz że gdybyś nie ukradł telefonu to dzieciak by przeżył? Tego nie wiadomo.
- Na pewno szansa byłaby większa! To ja jestem temu winny. Nikt inny! Męczy mnie ta sytuacja. Nie zasługuję na to aby żyć, rozumie to pan - spojrzałeś na mnie zrezygnowany.
- Dlatego zapytałeś czy jestem księdzem? Chciałeś rozgrzeszenia? A może potwierdzenia, że czynisz słusznie? Śmierć za śmierć?
- Sam nie wiem… To byłoby sprawiedliwe!
- W myśl zasady: oko za oko, ząb za ząb? Jedno życie za drugie życie? Mylisz się! - podniosłem głos. - Twoje samobójstwo uczyni coś z goła odwrotnego. Pomyślałeś o swoich rodzicach? - zapytałem stanowczo.
- Nie… o tym nie myślałem.
- No właśnie Janie! Popadną w rozpacz, stracą syna. Z pewnością cię kochają. Zrobiłeś głupstwo - to fakt. A teraz chcesz zrobić kolejne, tylko tym razem nieodwracalne i ostateczne. Muszę to powiedzieć, jesteś samolubny!
- …
- Tak, właśnie tak! - wskazałem na ciebie palcem. - Koniecznie chciałeś zdobyć pieniądze na pożądaną koszulę, nie patrzyłeś na konsekwencje. Ukradłeś telefon! Jak sam stwierdziłeś przez to zmarł syn nauczycielki. Niby chcesz się ukarać, a tak naprawdę uczynisz przykrość własnej rodzinie. Ludzi którzy cię kochają i troszczą się o ciebie. Jesteś dla nich najważniejszy. Każdy rodzic patrzy w ten sposób na swoje dziecko. Ponadto jesteś owocem ich miłości. Zaprzepaścisz to wszystko? Weź się w garść i nie bądź egoistą.
- Co powinienem zrobić? Jestem bezradny.
- Posłuchaj… Jest późno, odpocznij. Oddaj ten telefon, wytłumacz się pani Kosińskiej.
- Nie! Jak ja spojrzę jej w oczy? Ona mnie zabije!
- Aż tak źle nie będzie. Jeśli się nie przyznasz to sumienie nie da ci spać, rozumiesz?
- Muszę to przemyśleć… - spuściłeś głowę.
- Janie, spójrz na mnie - podniosłeś wzrok. - To jest konieczne, zrób to dla własnego dobra.

                    xxx

Chłopak powoli wszystko sobie przypomniał. Mimo to zrobił wielkie oczy patrząc na Tomka. Jednak wiedział, iż usłyszana historia jest prawdziwa. Nie chciał nic mówić, stał i tylko patrzył się na mężczyznę. Poczuł zimno, chłód wypełniał wnętrze jego ciała. Do tego ból, straszny i przeszywający, jakby paraliż. Jedyne czego pragnął w tej chwili to zniknąć. Po prostu nie istnieć, uniknąć odpowiedzialności za swój czyn. Żałował tego co zrobił, ale nie jest gotów ponieść konsekwencji. Jest w kropce, całkowicie bezsilny wobec problemu, który go przerasta. Aż nagle otrząsnął się, zmarszczył brwi i zapytał:

- Moment! To wciąż nie wyjaśnia jak się tu znalazłem. Co to za miejsce?! - wykrzyczał Janek. - Zamknąłeś mnie abym się nie zabił, czy masz inny plan, zboczeńcu?! Często porywasz młodych chłopaków? Odpowiadaj! - zażądał stanowczo.

Tymczasem Tomek nie odezwał się ani słowem. Jedynie patrzył na Janka odchylając lekko głowę na prawy bok. W końcu zupełnie niespodziewanie pchnął mocno i zdecydowanie chłopaka na drzwi. Młodzieniec wypadł przez nie tłukąc sobie łokieć. Dopiero po chwili spostrzegł, iż znalazł się na imprezie wśród znajomych. Uszy wypełniła Jankowi głośna muzyka, poczuł zapach alkoholu, ale najdziwniejsze było to skąd wyleciał przez drzwi. W miejscu gdzie był przetrzymywany stała otwarta trzydrzwiowa szafa na ubrania. Nie mógł w to uwierzyć.

- Ej! Gdzieś ty się podziewał ośle?! - zawołał ktoś.
- Właśnie, pół nocy cię szukaliśmy. A ty w szafie? Przecież to twoje urodziny!
- Jemu już nie polewać! Ha, ha, ha!
- Oj tam! - powiedział Janek. - Szukałem czegoś, tam nie ma! Chociaż… chwila…

Jubilat zajrzał do szafy, miał przeczucie iż znajdzie prawdę. Odchylił drzwi, a tam wisiało kilka bluz, koszul, spodni. Normalna szafa, nic nadzwyczajnego. To tylko głupi sen, co najwyżej halucynacje wywołane przez alkohol. Całe szczęście - pomyślał z ulgą.

- A walić to! Chodźmy się napić, noc jest jeszcze młoda, gdzie moje szkło?! Albo nie! Walimy z gwinta, co nie?! - krzyknął Janek.
- A jak! - odpowiedzieli znajomi.

Goście wraz z gospodarzem ruszyli w poszukiwaniu wódki, piwa a może i wina. Zostawili szafę w spokoju, jednak ona ma swoje tajemnice. Pomiędzy ubraniami tkwi coś jeszcze. Mała rzecz od której wszystko się zaczęło. W tylnej kieszeni dżinsowych spodni. Lina…

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał, użył 955 słów i 5321 znaków.

Dodaj komentarz