Szafa goryczy cz.1

Obudził go smak podłogi, gorzki i nieprzyjemny. Zimny beton. Lekko otworzył oczy, wciąż z twarzą na posadzce. Oślepiła go jasność pomieszczenia, mimo iż brak źródła światła. Źle to ocenił, przeszklone drzwi, to dzięki nim jest jasno, dodatkowo biel ścian, a ponadto stan chłopaka. Powoli podniósł się na kolana, ciężko mu to przyszło… Wsparł się na rękach, podjął próbę powstania na równe nogi. Upadł… Przez chwilę rozgląda się, przed sobą ma drzwi, jedna ściana, druga… pięć! Pokój w formie pięciokąta, cały na biało, oprócz tego drzwi, brak okien oraz czegokolwiek innego. Pustka! Nagle dostrzegł coś jeszcze… właściwie to kogoś. Facet leży kilka kroków od niego. Poderwało do chłopaka w mgnieniu oka. Natychmiast rzucił się do ucieczki, nagły napływ sił sprawił że walił mocno w drzwi. Kopał, uderzał pięściami, a następnie chciał wywarzyć sobie drogę do wyjścia. Niestety każda próba opuszczenia pomieszczenia kończyła się fiaskiem. Wycieńczony padł oparty o jedyną drogę ewakuacji z pokoju.

Na imię ma Janek, chłopak drobnej budowy, średniego wzrostu o ciemnych, krótkich włosach. Ubrany w dżinsowe spodnie, buty sportowe oraz niebieską koszulkę polo z krótkim rękawem. Sprawiał wrażenie silnego, pewnego siebie młodzieńca. Jednak w tej chwili serce waliło mu niczym młot pneumatyczny, a na czole pojawiły się plamki potu. Ogarnął go paniczny strach. W jego głowie jedno pytanie goniło drugie, zaś to drugie rodziło kolejne i następne. ‘Skąd ja się tu wziąłem? Co się działo wieczorem i później w nocy? Gdzie ja jestem? Czemu jest tu zamknięte? Gdzie okno? I kim do cholery jest ten gościu pod ścianą?’ Mnóstwo zagadek i… zero rozwiązań. A ból głowy i mięśni wcale nie pomagają…

Janek nieco już uspokojony zaczął grzebać w swej pamięci. Jednak przychodzi mu to z trudem, więc może jaki mamy dzień tygodnia? Sobota… Niedziela… Chyba jakaś impreza się odbyła. Chwila, ostatnie wspomnienie! Nic… Chłopak wstał i wyciągnął obie ręce w górę, dzięki temu rozprostował kości. Usłyszał trzask w plecach i nagle znów szybko zbliżył się do drzwi. Kierowała nim obawa, ponieważ dźwięki wydane przez rozciąganie mogły zbudzić obcego, nieprzytomnego faceta. No właśnie! ‘Kto to kurwa jest?’ Momentalnie przez umysł Janka przebiegło kilka myśli. ‘Ćpun, menel, zboczeniec? Cholera go wie?’ Postanowił sprawdzić stan swojego ciała. Żadnych zadrapań, otarć… siniaków nie ma, śladów po strzykawkach także. ‘Dupa nie boli, uff…’ Chłopak ponownie rozejrzał się po pokoju. Nic tu nie ma, dosłownie nic, co mogłoby służyć jako broń przed napastnikiem. Pozostaje czekać…

Siedzi na podłodze i wpatruje się w nieznajomego. Dorosły gościu, ubrany jak człowiek, a nie jak żul. Janek nie widział twarzy mężczyzny, toteż ciężko określić ile ma lat. Co charakterystyczne? Długie włosy, do ramion, poza tym - przetłuszczone, czarne. Niezbyt wysoki, co teraz widać dobrze, bo kiedy chłopak zauważył go za pierwszym razem, to miał wrażenie iż jest ogromny. Wówczas jednak był w głębokim szoku i jedyne czego pragnął to znaleźć się jak najdalej stąd. Ciągle tego chce, lecz mając zamkniętą drogę oraz żadnych zajęć… Obserwuje… ‘Hej, a jeśli ten facet jest martwy?’ Dotychczas tego nie brał pod uwagę. Uderzył plecami o drzwi. Sparaliżował go strach, poczuł zimno w dłoniach. Teraz na prawdziwy problem. Gdyby teraz ktoś ich znalazł tutaj razem? Jak wytłumaczyć taką sytuację, kto mu uwierzy kiedy on sam nie wie w jaki sposób znalazł się w tym pomieszczeniu?

‘Zaraz. Trzeba sprawdzić oddech gościa albo puls’. Janek zebrał się w sobie, na drżących nogach zbliżał się powoli do mężczyzny. Przykucnął ostrożnie i wyciągnął dłoń w kierunku głowy nieznajomego. Milimetry przed karkiem nieprzytomnego mężczyzny zatrzymał rękę, zawahał się. Nagle ‘trup’ podniósł swoje ciało wspierając jego ciężar na rękach. Wyprostowany stanął przed Jankiem, ten w końcu miał okazję zobaczyć twarz mężczyzny. Oblicze naznaczone bruzdami, w oczy rzucają się krzaczaste brwi o włosy sięgające do ramion, a długa grzywka zasłania mu wzrok. Zaś usta niewzruszone, podejrzanie nieruchome, bez wyrazu - sztywne. Ten obraz przeraził chłopca, momentalnie zbladł, upadł na plecy. Z przerażeniem patrzył na nieznajomego przeczuwając czarny scenariusz, jaki go czeka. Łzy napłynęły mu do oczu, nie był w stanie nic powiedzieć. Tymczasem to ów ‘koszmar’ przemówił niski głosem:

- Już ci lepiej? Jak się czujesz? Wczoraj twój stan był fatalny…
- Gdzie ja… jestem? - powiedział niepewnie. - Czemu mnie tu zamknąłeś? Błagam! Wypuść mnie!
- Nie denerwuj się Janie - w głosie nieznajomego te słowa zabrzmiały niezwykle ciepło, wręcz uspokajająco. - Zapomniałeś… Cóż… Niecodziennie podejmuje się taką decyzję.
- Że co? Coś ty mi zrobił? Naćpałeś mnie, dosypałeś jakiegoś gówna do wódy?! O co tutaj chodzi? - chłopak wsparł się na łokciach i odsunął od faceta, który przerażał go coraz bardziej.
- Skądże znowu, za kogo ty mnie masz? Nie jestem starym dewiantem ani bezdomnym. Ocenianie człowieka po pozorach jest bardzo prymitywne. Poza tym to ty chciałeś pomocy, ty mnie zaczepiłeś - na twarzy nieznajomego pojawił się lekki uśmiech. Sięgnął po kieszeni spodni.
- Co robisz?! - krzyknął Janek.
- Poznajesz? - w dłoni trzymał fragment liny. - Ty mi to dałeś Janie, chciałeś mojej pomocy.
- Mów konkretnie! Co się wczoraj wydarzyło?! - ponownie krzyknął. - Dość tego, kurwa! Bo zacznę się wydzierać!
- Już to robisz, pomaga? Poczekajmy, być może kogoś to zainteresuje. Pomogę ci… Na pomoc! Pali się! Czy nikt mnie nie uwolni?! - teatralnym gestem nastawił ucho w kierunki szklanych drzwi. - Hmm… Cicho.
- Gdzie mój fon? - mówiąc to szukał komórki w kieszeniach. - Oddawaj telefon, dziwaku!
- Nie jestem złodziejem, przypominam że to ty chciałeś abym rozwiązał twój problem. Naprawdę zapomniałeś… jak to możliwe?
- Mam to w dupie! Wypuść mnie, już!
- Mógłbym, ale… - zawiesił głos. - Czy interesuje cię… jaka była twoja prośba?
- Nie! Chcę wyjść! - odpowiedział stanowczo, już nabrał odwagi w stosunku do nieznajomego.
- Ech… No dobrze… - z tylnej kieszeni wyciągnął klucz i rzucił do Janka. - Łap!

Chłopak chciał złapać ów lecący klucz do ’wolności’, niestety odbił się on od wyciągniętej odruchowo dłoni. Niewielki kluczyk upadł na podłogę. Janek spojrzał na mężczyznę, a ten wskazał mu wzrokiem zgubę. Młodzieniec pospiesznie, na czworaka, ruszył w kierunku klucza. Mając go w rękach wstał, następnie podbiegł do drzwi i nerwowo starał się wcelować w zamek.

- Spokojnie Janie, bo sobie krzywdę zrobisz. Właśnie o to mnie prosiłeś!
- Co?! - zdziwił się chłopak. - Co powiedziałeś?! - odwrócił się do nieznajomego zaintrygowany.
- Twoim życzeniem była śmierć. Pragnąłeś abym cię zabił. - powiedział poważnym, niskim głosem.
- Niemożliwe, pierdolisz pan!
- Na początku też nie mogłem w to uwierzyć. Lecz byłeś zdeterminowany, widziałem to w twoich oczach, wczoraj…
- Możesz mi to opowiedzieć. Od początku, proszę…

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał, użył 1296 słów i 7437 znaków.

1 komentarz

 
  • Gabi14

    Bardzo fajne, czekam na więcej ^_^

    24 cze 2014