Wygładziłam delikatnie dłońmi różowy sweter, wpatrując się w lustro. Kilka razy wykrzywiłam usta w niezadowoleniu, bo ten kolor do mnie nie pasował. Białe lniane spodnie również. Obie rzeczy były wymysłem moich sióstr – Moreny i Soledad. Ubzdurały sobie, że w dniu ich urodzin zaproszeni goście muszą spełnić ich zachcianki. Maria od dwóch dni była zajęta przygotowywaniem odpowiednich dań, żeby dwie najmłodsze córki Pana domu były zadowolone. Wrodzony brak empatii nie pozwolił mi na współczucie.
Patrzenie na swoje odbicie nie należało do rzeczy, które uwielbiałam. Wykorzystywałam lustro do opatrywania ran, bo wolałam pewne rzeczy pozostawić w tajemnicy. Nawet Vito nie wiedział o wszystkim. Był tylko ochroniarzem, któremu zlecono śledzenie każdego mojego kroku.
Ciche pukanie do drzwi nie zaskoczyło mnie, bo spodziewałam się tylko jednej osoby — Vito.
— Jesteś gotowa, señorita?
Wzruszyłam ramionami i jeszcze raz wygładziłam sweter.
— Chcę mieć to jak najszybciej za sobą — mruknęłam niechętnie. — Morena całkowicie zdominowała Soledad. Mówiłam ojcu, żeby dał im obowiązki, które odwróciłyby ich uwagę od tak pospolitych rzeczy jak moda.
— Nie są głupie. Soledad chyba tęskni za swoją siostrą.
— Tak, wiem. — Przewróciłam oczami, zapinając złotą bransoletkę na prawym nadgarstku. — Bliźniacze więzy. Jednak nic nie zmienia faktu, że obie są w trakcie zdobywania wykształcenia, a wolny czas marnotrawią na głupoty.
— Gabi…
Zerknęłam z ukosa na Vito, który od razu odchrząknął i ściągnął brwi.
— Lo siento, señorita — zreflektował się, dzielnie wytrzymując moje niezadowolone spojrzenie. — Zapomniałem się na chwilę.
Nie zamierzałam ganić go za niesubordynację, bo łączyła nas umowa. Vito był lojalny wobec mojego ojca, a przynajmniej stwarzał takie pozory. Może i na początku raportował mu każdy mój krok, ale obecnie informuje go tylko o najważniejszych rzeczach. Manuel padłby na zawał, gdyby dowiedział się, czym dokładnie zajmuje się jego córka — dziedziczka całego Castilla-La Mancha.
— Dostałeś listę gości? — zapytałam, odchodząc od lustra. — Dziewczyny miały zaprosić tylko swoich znajomych ze studiów, ale prawdopodobnie na liście znajduje się również pewien nieproszony gość.
— Zgadza się.
Vito nie musi wypowiadać na głos imienia ani nazwiska. Po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Samo wspomnienie Michaiła wywołało ciarki. Kilka razy próbował mnie już dotknąć, co spotkało się z reprymendą ze strony Vito. Ogólnokrajowy problem z dyskryminacją kobiet niczego nie ułatwiał. Może dlatego Michaił myślał, że zapłacenie ojcu za moją rękę ustawi nas na ślubnym kobiercu.
— Czy ojciec już o tym wie?
— Pewnie tak.
— To urodziny moich sióstr, więc dlaczego…
— Uspokój się, Gabi. — Vito położył dłonie na moich ramionach i delikatnie je ścisnął. — Lo siento, że znowu to robię, ale naprawdę musisz trzymać emocje na wodzy. Znasz swoje siostry. To będzie duże przyjęcie. Michaił musiałby zmusić cię do oddalenia się od towarzystwa, a dobrze wiesz, że nie może tego zrobić, bo to teren twojego ojca.
Przez moje ciało przetoczyła się potężna fala gniewu. Gdyby Michaił nie był tak ważny i nie miał za sobą tylu ludzi, to z pewnością poradziłabym sobie z nim w inny sposób.
— Nie chcę zostać jego żoną — powiedziałam sfrustrowana. — Nie rozumiem, dlaczego ojciec pcha mnie w ramiona człowieka, który zajmuje się handlem ludźmi, głównie kobiet i dzieci. — Westchnęłam przesadnie. — Czy on jest pozbawiony uczuć?
Vito uniósł kącik ust w kpiącym uśmiechu.
— Mógłbym zadać ci to samo pytanie, señorita.
Zignorowałam jego przytyk i odsunęłam się, postanawiając założyć wisiorek, który podarowały mi siostry na moje ostatnie urodziny. Złoty księżyc wypełniony cyrkoniami wyglądał bardzo tandetnie. Nie przepadałam za biżuterią, ale wolałam pocierpieć parę godzin niż znosić uwagi Moreny, w której ślady szybko poszłaby Soledad.
Czasami zastanawiałam się, co zrobiłaby Soledad, gdyby nagle zabrakło Moreny, bo to nie była zdrowa, siostrzana relacja.
— Kupiłeś to, o co prosiłam?
— Tak, jest już na dole i leży na stole z innymi prezentami.
— Bien!
— Dam ci znać, gdy pojawi się Michaił.
Pokiwałam głową i podeszłam do sejfu, żeby sprawdzić, czy pistolet był naładowany. Najchętniej miałabym go przy sobie, ale ojciec kategorycznie zabronił mi przynoszenia broni na przyjęcie. Siostry żyły w błogiej nieświadomości. Uznawały mnie na sztywną snobkę i to mi w zupełności odpowiadało.
Ciężar metalu w dłoni sprawił, że rozluźniłam ramiona i poczułam spokój. Tylko broń podświadomie dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Miałam Vito, ale wierzyłam, że nikt nie obroni mnie lepiej niż ja sama.
— Nie sądzę, żeby był ci potrzebny.
Nawet nie spojrzałam na Vito. Wyczułam w jego głosie uraz, bo z pewnością chciał przyjąć na siebie całą odpowiedzialność, ale nie zamierzałam być od nikogo zależna. Pragnęłam, by moje życie leżało w moich rękach — nie cudzych. Inni musieli to zaakceptować.
— Spokój na ulicach został zakłócony kilka tygodni temu. Nie możemy tego ignorować. Przyjazd Michaiła nie został zbyt przyjaźnie przyjęty przez mieszkańców, czym nie jestem zaskoczona. Musimy być gotowi na wszystko. — Westchnęłam ciężko. — A do ojca musi wreszcie dotrzeć, że paktowanie z Michaiłem Woronovem, to jak paktowanie z samym diabłem.
— Diabeł czy nie, twój ojciec chce oddać mu twoją rękę.
— Sprzedać — syknęłam, rzucając chłodne spojrzenie ochroniarzowi. — Nazywajmy rzeczy po imieniu.
— Oddać czy sprzedać… co to za różnica, jeśli wychodzi na to samo? — zadrwił Vito. — W obu przypadkach skończysz jako jego żona.
— Nie skończę.
— Oczywiście, bo na to nie pozwolę, ale musisz się liczyć z wolą ojca.
Przymknęłam powieki i powoli policzyłam do dziesięciu. Tyle razy słyszałam nasze motto rodzinne, że spodziewałam się, co powie Vito.
— Koniec tego tematu — zarządziłam. — Przełóżmy tę kłótnię na później.
— Nie kłócimy się, señorita.
Miałam inne zdanie na ten temat, ale wolałam je przemilczeć.
— Lepiej już chodźmy, zanim wpadnie tu rozhisteryzowana Morena. Nie lubię, gdy przebywa w moim pokoju.
— Nie lubisz, gdy KTOKOLWIEK przebywa w twoim pokoju — poprawił mnie Vito z wymownym uśmiechem.
— No importa — powiedziałam ostro, chcąc przywołać go do porządku. Za kilka minut mieliśmy znaleźć się w towarzystwie, które nie patrzyłoby przychylnie na naszą poufałość. — Chodźmy.
Vito natychmiast spoważniał i przepuścił mnie w drzwiach. Dyskretnie nabrałam powietrza do płuc, bo nie przepadałam za ludźmi.
***
Popijałam sangrię i przyglądałam się służbie, krzątającej się po tarasie. Nie miałam ochoty na tapas. Najchętniej spędziłabym ten czas w innej części ogrodu, byleby jak najdalej od głośnych rozmów i sztucznego śmiechu zgromadzonych ludzi. Kątem oka kontrolowałam, co robił ojciec, bo bardzo często się rozglądał. Oblał mnie zimny pot, bo szybko zrozumiałam, o kogo chodziło. Ojciec wypatrywał Michaiła. Miał zamiar wykorzystać przyjęcie urodzinowe swoich najmłodszych córek, żeby dać szansę Michaiłowi. Dać szansę przestępcy, który zabija dzieci bez mrugnięcia okiem. Zawsze uczono mnie, abym nie wierzyła plotkom, ale w przypadku Woronova wiedziałam, że to nie mogły być żadne kłamstwa. Michaił miał na sumieniu wiele istnień, a na rękach krew niewinnych dzieci.
Skupiłam wzrok na misie wypełnionej wodą, po której powierzchni pływały płatki kwiatów. W powietrzu unosił się przyjemny kwiatowy zapach z kolorowych świec. Maria naprawdę się postarała i miałam nadzieję, że moje siostry doceniały jej starania. O ojcu nie było mowy, bo on niczego nie dostrzegał, tylko uparcie wypatrywał Michaiła.
Czułam na sobie spojrzenie Vito, ale wolałam je ignorować niż narazić się towarzystwu. Morena nie potrafiłaby przeżyć, że moją uwagą przyciągnął ochroniarz a nie ona — królowa wieczoru. Dostrzegłam ją na końcu stołu, gdzie rozmawiała z koleżankami. Była w swoim żywiole. Po każdym parsknięciu śmiechem odgarniała swoje długie, czarne włosy ozdobione małymi perełkami. Czasami poprawiła suknię w kolorze wrzosu, a jeszcze innym razem kokietowała nieliczne męskie grono, które obserwowało ją z daleka.
— Świetnie wyglądasz, Gabi.
Obróciłam głowę w stronę Soledad, która postanowiła się do mnie dosiąść. Położyła z gracją łokieć na stole i rzuciła długie, pełne zazdrości spojrzenie w kierunku Moreny.
Opróżniłam kieliszek, powstrzymując się od komentarza.
— Morena też świetnie wygląda i jak zawsze jest duszą towarzystwa.
— Dlaczego się do nich nie dosiądziesz? — zapytałam, machając niedbale dłonią w kierunku rozbawionej grupki. — To również twoje koleżanki.
Soledad spojrzała na mnie w dziwny sposób.
— Mało cię obchodzimy, prawda?
Uniosłam wysoko brew.
— Co masz na myśli?
Wzruszyła niedbale ramionami, z powrotem wracając spojrzeniem do siostry. W jej szarych oczach odbijały się maleńkie płomienie świec. Zgarbiła się na krześle, a jej długie, czarne włosy opadły na stół. Wyglądała na przygnębioną.
— Nie złożyłaś nam nawet życzeń — wyszeptała, bawiąc się pierścionkiem. — Pewnie nawet nie pamiętasz, ile dzisiaj kończymy lat.
Poczułam się niekomfortowo, bo powinnam uszanować wybory innych. Skoro moje siostry postanowiły świętować urodziny, to jedyne, co mogłam zrobić, to złożyć im życzenia.
— Feliz cumpleaños!
Soledad uniosła głowę i uśmiechnęła się delikatnie.
— Gracias, Gabi.
Zmusiłam się do odwzajemnienia uśmiechu, ale nie trwało to długo, bo ponad ramieniem siostry zobaczyłam Michaiła.
— Coś się stało? — spytała zmartwiona Soledad.
Żadna z moich sióstr nie wiedziała, że ojciec dostał ofertę kupna mojej ręki. Wolał wmówić swoim córkom, że zawróciłam w głowie Woronovowi, który pragnie mnie poślubić. Nigdy nie słyszałam większego steku bzdur. Ojcowskie próby trzymania z daleka Moreny i Soledad od spraw biznesowo—rodzinnych, były co najmniej żałosne. Jednak nauczona szacunku do starszych nie miałam prawa wygarnąć tego ojcu. Musiałam milczeć.
— Gabi — powiedział głośno ojciec.
Spojrzałam w jego kierunku i uniosłam pytająco brwi.
— Przywitaj Michaiła i zaproś go do nas — dodał, w powietrzu obejmując rękami stół.
Na końcu języka miałam komentarz dotyczący służby, która była odpowiedzialna za witanie i odprawianie gości. Ugryzłam się w język, wstałam i posłusznie udałam się w stronę nieproszonego gościa.
— Witaj, Michaił.
Chciałam zwrócić się do niego bardziej oficjalnie, ale wielokrotnie upominał mnie, bym tego nie robiła. Nie chciał, bym czuła się niekomfortowo.
— Gabi — powiedział głosem pełnym udawanego zachwytu. — Wyglądasz olśniewająco.
Nienawidziłam jego rosyjskiego akcentu. Bardzo dobrze mówił po hiszpańsku, ale nie był jednym z nas. Nie rozumiałam, jak ojciec mógł rozważać oddanie swoich ziem komuś obcemu.
Michaił nie był przystojny. Twarz naznaczona kilkoma bliznami. Szeroka klatka piersiowa z nierówno wyrzeźbionymi mięśniami. Był wysoki i przerażający. Dla mnie wyglądał jak zwykły przestępca w ubraniach bogatego człowieka. Nie chciałam, żeby dotykał mnie dłońmi, na których miał krew niewinnych ludzi. Nie chciałam, żeby patrzył na mnie oczami, którymi rozbierał w obleśny sposób setki kochanek. Nie chciałam, żeby dzielił ze mną swoje łóżko, w którym zgwałcił niejedną nastolatkę.
Spędzenie z nim reszty życia oznaczało wyrok.
Zabijałam. Czasami nawet mordowałam z zimną krwią. Jednak zawsze miałam ku temu ważny powód. Robiłam to w imię czegoś wyższego. Zasady były ważne. Zostały ustanowione, aby utrzymywać porządek. Tam, gdzie brakowało zasad, panował chaos. A chaos był stanem całkowitego bezładu. Mieszkańcom Castilla-La Mancha zależało na poczuciu bezpieczeństwa, które mógł zapewnić tylko porządek.
— Odpłynęłaś — mruknął Michaił, dotykając dłonią mojego policzka.
Odsunęłam się jak oparzona, piorunując go spojrzeniem.
— Nie bądź już taka przerażona — zażartował. — Chciałbym z tobą porozmawiać. — Na krótką chwilę spojrzał w stronę gości. — Na osobności — zaznaczył, wskazując podbródkiem teren wokół basenu.
— Nie złożysz życzeń moim siostrom? — zapytałam, robiąc wszystko, aby mój głos zabrzmiał słodko. — Będą niepocieszone, że w tym wielkim dniu poświęcasz uwagę ich siostrze zamiast…
— Przyszedłem tutaj głównie z twojego powodu, Gabi.
Powstrzymałam się od grymasu, bo zdrobnienie mojego imienia w jego ustach brzmiało obrzydliwie. Nie chciałam, żeby zwracał się do mnie w ten sposób, ale taka uwaga mogłaby być uznana za niegrzeczną.
Niechętnie skinęłam głową i pozwoliłam się zaprowadzić w stronę basenu. Niebieska poświata na twarzy Michaiła sprawiła, że wyglądał odrobinę mniej przerażająco. Miałam puste dłonie, dlatego nie mogłam w żaden sposób wyznaczyć granicy. Wiedziałam, że nie jestem sama. Vito z pewnością obserwował nas z bezpiecznego punktu i trzymał rękę na pulsie.
— Nie odpowiedziałaś na moją poprzednią wiadomość — zaczął — a nie ukrywam, bardzo długo czekałem na odzew. — Przysunął się bliżej. — Dlaczego?
— Miałam urwanie głowy — odpowiedziałam bardzo zwięźle.
Michaił zmrużył oczy.
— Czy odwiedzanie sierocińca przy klasztorze św. Dominika z Silos należy do obowiązków, które nałożył na ciebie Manuel?
Nabrałam wody w usta, choć byłam w szoku.
— Szpiegujesz mnie? — wypaliłam, zbyt późno gryząc się w język.
— Nie pogrywaj ze mną, niña.
Moja twarz płonęła ze złości. Nazwał mnie dziewczynką i zrobił to z premedytacją. Nie mogłam pozwolić, żeby emocje wzięły górę, ale byłam bliska wybuchu.
— Powinniśmy wrócić do gości — powiedziałam, z trudem panując nad głosem.
— Nie sądzę — mruknął, przysuwając się jeszcze bliżej.
Bez skrępowania położył dłoń na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Chciałam zaprotestować i napięłam mięśnie, co boleśnie przypomniało mi o ranach w okolicach żeber i stłuczeniach w górnej partii pleców.
— Wiem również, gdzie byłaś ostatnio — dodał i przesunął dłoń wyżej, bezwstydnie dotykając żeber. Syknęłam z bólu, co skwitował obleśnym uśmiechem. — Nie lubię pokiereszowanego ciała, niña. — Niebezpiecznie nachylił się nad moją twarzą. Zauważyłam groźny błysk w jego oczach. — Masz dbać o to ciało, bo będzie należało do mnie — warknął. — Zrozumiałaś?
Gdybym miała przy sobie pistolet, bez namysłu przystawiłabym mu do głowy i zażądała przeprosin. W najgorszym wypadku po prostu pociągnęłabym za spust. Jednak myśl o konsekwencjach, jakie spadłyby na naszą rodzinę, zmusiła mnie do powrotu do rzeczywistości. Szarpnęłam się i zrobiłam porządny krok do tyłu. Miałam nadzieję, że w moich oczach płonęła chęć mordu. Nawet jeśli tak było, to nie zrobiło to wrażenia na tym prostaku.
Uśmiechnął się kwaśno, lustrując mnie spojrzeniem w górę i w dół. Na koniec przejechał kciukiem po dolnej wardze. Nie podobałam mu się. Dla niego każda kobieta była tylko chwilowym materacem. Plotki głosiły, że lubił dusić, znęcać się i często sprowadzać swoich ulubieńców. Ofiary słyszały, że same prowokowały i chciały. Michaił pragnął bym była jedną z nich. Z pewnością spodobałaby mu się wersja upodlonej córki Manuela. Gdyby do tego doszło, mieszkańcy Castilla-La Mancha już nigdy nie zaznaliby spokoju.
Poprawiłam sweter, który delikatnie się podwinął i uśmiechnęłam się sztucznie, robiąc dobrą minę do złej gry.
— Nie jestem twoja, Michaił — przypomniałam.
— Ale będziesz. — Popatrzył na mnie spod rzęs, co wzbudziło we mnie całą gamę negatywnych odczuć. — Manuel wie, że kończy mu się czas. A w kolejce nie ma nikogo oprócz mnie. Masz ograniczone prawa, zapomniałaś?
Miał rację. Nie mogłam sama rozejrzeć się za odpowiednim kandydatem na męża. Nie musiałabym w ogóle tego robić, gdyby ojciec doczekał się syna.
— Pamiętam — odpowiedziałam krótko. — Nie martw się, zostałam wtajemniczona.
Michaił znów chciał się zbliżyć, więc uprzedziłam go i wycofałam się, co skomentował cichym warknięciem. Chciałam uciec, bo wiedziałam, że nie mam szans. Jedyną opcją ratunku było złamanie zasad, na co nie potrafiłam się zdobyć.
— Tu jesteś, señorita — usłyszałam za plecami spokojny głos Vito. — Twoje siostry cię szukają.
W duchu odetchnęłam z ulgą. Popatrzyłam przepraszająco na Michaiła i oddaliłam się w stronę tarasu. Kątem oka zauważyłam, jak Vito i Michaił pojedynkują się na spojrzenia. Pierwszy odpuścił Michaił, uśmiechając się kpiąco pod nosem. Odwrócił się i jako pierwszy dołączył do gości.
Zatrzymałam się przy Vito i wzięłam kilka głębszych oddechów.
— Lo siento, Gabi — szepnął, delikatnie łapiąc mnie za łokieć. — Chciałem zareagować wcześniej, ale Manuel przywołał mnie do siebie.
— Rozumiem — powiedziałam cicho, uważnie obserwując sylwetkę Michaiła. — Śledzi mnie. Nie wiem, jak długo, ale wie o moich odwiedzinach w klasztorze i jakimś cudem dowiedział się również o strzelaninie w domu Rodríguezów.
Vito odsunął dłoń, jakby wyczuł, że Michaił się odwróci. Nawet z daleka czułam chłód stalowego spojrzenia Woronova.
— Skoro wie o Rodríguezach, to z pewnością wie też o reszcie.
— Mój ojciec o tym nie wie, a on miałby wiedzieć? — zapytałam z niedowierzaniem. — Nie wiem, w co on pogrywa, ale musimy być ostrożniejsi. Nie możemy dopuścić, aby wszedł nam w drogę.
— Dobrze, Gabi.
Obróciłam głowę w stronę Vito i uśmiechnęłam się szczerze, tym razem nie zamierzając go ganić za zdrobnienie mojego imienia.
— Gracias, Vito.
Odwzajemnił uśmiech, a po chwili odsunął się, tworząc między nami bezpieczny dystans. Nie byłam pewna, co mogłoby się wydarzyć między mną a Michaiłem, gdyby nie Vito. I nie zamierzałam się nad tym dłużej zastanawiać.
***
Nie liczyłam ilości opróżnionych kieliszków. Przyjęcie urodzinowe zakończyło się godzinę temu, a ja nadal siedziałam przy stole i piłam sangrię. Służba krzątała się po tarasie z Marią na czele, nie zwracając na mnie uwagi.
— Jak podobało ci się przyjęcie, Gabi?
Moja ręka zadrżała, gdy usłyszałam głos ojca. Zerknęłam na niego niepewnie i jęknęłam w duchu, gdy zobaczyłam, że usiadł obok mnie.
— Powinieneś zapytać o to Morenę i Soledad, bo to było ich przyjęcie — odpowiedziałam grzecznie.
Ojciec poprawił kołnierzyk koszuli, a następnie jednym ruchem dłoni odprawił służbę. Przełknęłam ślinę, przygotowując się na kolejną rozmowę o Woronovie.
— Rozmawiałem z Michaiłem.
Powiedział to i zapadła cisza. Nie zamierzałam jej przerywać, bo uzewnętrznianie się — nawet przed bliską rodziną — nie leżało w mojej naturze.
Ojciec westchnął ciężko i splótł palce na udach.
— Tak jak już powiedziałem, rozmawiałem z Michaiłem — powtórzył. — Bardzo nie podoba mi się twoje zachowanie, Gabi. Nie tylko mnie, bo Michaiłowi również.
— Czego ode mnie oczekujesz? — zapytałam głosem wypranym emocji, bo miałam już dość udawania.
— Poprawy.
Ściągnęłam usta i pokiwałam posłusznie głową. Chwilę później krzesło stało puste, a służba znowu zaczęła się kręcić po tarasie.
***
Zaciskałam mocno zęby, owijając piersi cienkim kawałkiem materiału. Robiłam to bardzo ostrożnie, żeby nie naruszyć ran na żebrach. Alkohol trochę uśmierzył ból, ale musiałabym się upić, żeby przestać czuć cokolwiek. Zaczęłam się uodparniać na tabletki, a o narkotykach nie było mowy.
Opatrzyłam dokładnie kilka ran, z ulgą zauważając, że wyglądają lepiej niż wczoraj. Obróciłam się plecami do lustra i zerknęłam na górną część pleców, gdzie znajdowały się siniaki.
Przypomniałam sobie o strzelaninie w domu Rodríguezów. Vito zepchnął mnie z głównej linii strzału, ale zrobił to zbyt późno, więc kula i tak mnie drasnęła, zostawiając paskudne rany na żebrach. Bałam się udać do lekarza, więc byłam zdana na siebie. Na szczęście leczenie nie okazało się zbyt skomplikowane. Vito chciał mi pomóc, ale nie zamierzałam pokazywać mu się półnago. Był tylko moim ochroniarzem i nie miał prawa mnie dotknąć. Opatrywanie moich ran wykraczało poza zakres jego obowiązków.
Owinęłam się bandażami, cały czas zaciskając zęby. Narzuciłam na siebie niedbale bluzkę, a następnie sięgnęłam po kilka tabletek przeciwbólowych i popiłam je wodą. Czułam, jak nogi zaczęły mi powoli odmawiać posłuszeństwa, dlatego postanowiłam się położyć na łóżku. Odetchnęłam głęboko i przymknęłam powieki.
Byłam posiniaczona i osłabiona, ale udawałam, że wszystko było w jak najlepszym porządku, bo tak mnie wychowano.
Silne jednostki nie okazują słabości.
Silne jednostki nie wiedzą czym jest strach.
Silne jednostki są stworzone do rządzenia.
2 komentarze
Iga21
Kiedy następny?
elorence
@Iga21 dodałam post w tej sprawie
Iga21
@elorence no i pięknie. Wszystko jasno w nim wytłumaczyłaś
Trzymam kciuki za ciebie. NIE PODDDAWAJ SIĘ
Na opowiadanie będziemy (a przy najmniej ja będę) czekać ile będzie trzeba
Speker
Silne jednostki obarczone są większą odpowiedzialnością.
Świetny początek. Te wstawki językowe są dobrym pomysłem i w moim odczuciu lepiej naprowadzają na wyobrażenie miejsca akcji.
Czekam...
elorence
@Speker cieszę się, że ten pierwszy rozdział Ci się spodobał