Rozmowy ze Śmiercią Rozdział 1

Rozmowy ze Śmiercią Rozdział 1Rozdział 1


Przez krótką chwilę próbuję przyjrzeć się jej uważniej. Na pozór wygląda tak samo jak zwykle, ale czegoś mi w tym wszystkim brakuje. Jednej części, która łączyła całość. Może to brak woli walki. Moja przyjaciółka jest kompletnie niepodobna do siebie. Mówi, że wysprzedała z domu wszystkie lustra, żeby pozbyć się próżności w ramach akcji walka ze słabością.  
Myślę, że pozbyła się luster, bo nie chciała trzymać świadków własnego odejścia, albo bała się patrzeć w swoje odbicie, które zmieniało się każdego dnia. Kiedy się spotykałyśmy dostrzegałam, że ulatniała się w przestrzeń i znikała na dobre. Ona miała świadomość, że już nie wróci, a ja jeszcze nie.
- Wyobrażasz sobie, że można zaprzyjaźnić się ze śmiercią? – spytała.
- Nie wiem – odparłam. – Może wtedy śmierć była by łatwiejsza.
Wierze, że kiedy ktoś umiera, życie przestaje być tylko jednym wymiarem. I przestajemy myśleć kategoriami prosto z jakiegoś popularnego serialu.
A kiedy ktoś umiera zwykle pada deszcz. Nie wiem, dlaczego akurat opady atmosferyczne kojarzą nam się z melancholią i dlaczego śmierć jest sama w sobie smutna.  
Ciężko mi będzie rozstać się z moją przyjaciółką. Jednak uważam, że na końcu drogi będzie czekać na nią ciepłe światełko. To będzie taki odlot do lepszego świata. Będzie to kawałek przestrzeni, który jest pozbawiony tego całego syfu świata.
Jest mi szkoda mojej przyjaciółki, bo cierpi na bezsenność. Po prostu jest tak, że kładzie się do łóżka i z każdą upływającą minutą jest coraz bardziej zdenerwowana na życie, ludzi i na śmierć. Ostatnio nawet wyrzuciła zegarek do kosza, który dokładnie, co godzinę, odtykiwał, że minęła kolejna nieprzespana godzina jej życia. Ile można istnieć bez sensu?
W końcu musiałam wracać do domu. Smutno było mi zostawiać ją w pokoju samą, bo kiedy wychodziłam widziałam jak bez sensownie spogląda w sufit.

Zeszłam po schodach i kiedy znalazłam się w korytarzu spostrzegłam, jak jej mama siedzi na fotelu w salonie i płacze. Podeszłam do niej, uklękłam i złapałam za jej dłoń w której trzymała zdjęcie.
- Może pani na mnie liczyć – rzekłam.
- Dziękuje – odpowiedziała kobieta.
- Nie ma za co – odparłam starając się powstrzymać łzy.
- Jest, za co – rzekła. -  Nadal tu przychodzisz, choć nie ma już mojej córki. Oczywiście zawsze możesz przebywać w jej pokoju. Potrzebujesz tego tak samo jak ja… - Przycisnęła moją dłoń do swojej piersi, szlochała. Od śmierci Hanny minęło już kilka tygodni, a atmosfera w jej rodzinnym domu jest nadal ciężka.
Postanowiłam pójść już do domu, kiedy wyszłam z pomieszczenia spadały ostatnie złociste liście z jej kasztanowego drzewa znajdującego się blisko ganku. Stanęłam przed przyjaciółki domem i odwróciwszy się spojrzałam w okno pokoju. Hanna stała i była jeszcze bladsza niż przed chwilą, gdy rozmawiałam z nią w sypialni.
Udałam się do domu. Zobaczyłam mamę zgarniającą liście na jedną, ogromną kupkę. Podbiegłam do niej i mocno objęłam. W końcu mogłam się rozpłakać.
- Co się stało, kochanie? – spytała mama.
- Nic – odparłam i dodałam - Kocham Cię.
- Agnieszka, znam cię dziecko.  Powiesz mi, co się dzieje?
- Byłam w domu Hani. To takie smutne, przygnębiające i melancholijne. Oni cierpią.
- Wiem skarbie. – Mama coraz mocniej przytulała mnie do siebie. – Nie powinnaś tam chodzić. Wiem, że tęsknisz za przyjaciółką, ale musisz wrócić do życia i do obowiązków. Nie długo przecież czeka cię matura.
- Wiem, ale…  
Odsunęłam się od niej i spojrzałam w oczy. Jak miałam jej powiedzieć, że chcę spędzić ostatnie dni z moją przyjaciółką… Z moją przyjaciółką śmiercią.

NataliaO

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 705 słów i 3864 znaków.

2 komentarze

 
  • JustiJusti

    Super :)

    1 lut 2017

  • NataliaO

    @JustiJusti dziękuję :)

    1 lut 2017

  • Fanriel

    Z przyjemnością przeczytałam po raz kolejny.   <3

    1 lut 2017

  • NataliaO

    @Fanriel :) ;)

    1 lut 2017