Pole minowe cz. 2

-Wstawaj do cholery... Nareszcie - dodał, gdy otworzyła oczy. - Chodź. - Pociągnął ją za rękę i wyprowadził z samochodu na parcelę odgrodzoną siatką.  
-Bardzo piękna trawa. - sarknęła ciągle zaspana. - Co my tu robimy Skurwiel?  
-Nie pyskuj. Kupiłem to. Mam plany. - wyrzucił z siebie nieskładnie, co było skutkiem substancji w jego krwiobiegu.
-Jakie plany? - spojrzała na niego zdziwiona. Momentalnie się rozbudziła. Uczucie błogości jakie wypełniało ją po drzemce, opuściło ją w przeciągu
ułamka sekundy. Rozejrzała się po terenie. Wokół nie było praktycznie niczego. Wywiózł ją na jakieś zadupie, żeby gadać o swoich planach na haju. Idiota.  
-Chcę zrobić to co każdy mężczyzna powinien. - powiedział dumnie
-A od kiedy jesteś mężczyzną? - roześmiała się. Żarty tego typu były bardzo w jej stylu ale jego nie bawiły w najmniejszym stopniu Jej tekst poskutkował zwężeniem oczu przez Skurwiela.  
-Skończ. Chcę wybudować dom, drzewo zasadzę zaraz - jest w bagażniku, a zrealizowanie trzeciego punktu, zależy tylko od ciebie.  
-Żartujesz, nie? Kompletnie ci odbiło. - po chwili dodała zrezygnowana - Skurwiel, powiedz mi skąd u ciebie pomysł żeby założyć rodzinę z osobą, z którą dotychczas dzieliłeś się tylko łóżkiem i spermą? Przecież ty nic o mnie nie wiesz. Znasz moje imię, wiek i wiesz gdzie mieszkam. To tyle. Nie wiesz jakie mam marzenia, obowiązki i problemy. Nic. Wytrzeźwiej a potem zastanów się nad tym co właśnie mi zaproponowałeś. Cholera, człowieku ty mnie nawet nie lubisz...  
-Nie mów mi kogo lubię a kogo nie. - warknął  
-Nie myl pożądania z sympatią, Skurwiel.  
-Nie mylę.  
-Mylisz  
-Nie, nie mylę.  
Słowna przepychanka trwałaby jeszcze długo gdyby nie to, że nie miała na nią ochoty w żadnym stopniu
-Ok, załóżmy, że nie mylisz.  
-Bo nie mylę - przerwał jej  
-Zamknij się. - krzyknęła naprawdę zdenerwowana Niedorzeczność tej sytuacji przerastała nawet ją. - Jak ty sobie to wyobrażasz? Z pary kochanków zmienimy się w szczęśliwe małżeństwo? Będziemy pilnować żeby nasze drzewko dobrze rosło a budowlańcy nie pili przez trzy czwarte dnia? Potem parę razy będziemy uprawiać namiętny małżeński seks, z którego powstanie małe bobo, które dopełni ten sielankowy obraz? Ogarnij się Skurwiel! Nie mamy szans na takie coś. Jak wygląda nasza relacja? Seks a potem kłótnia i obrażanie się do czasu aż znowu nie zachce nam się pieprzyć. I tak tydzień w tydzień, miesiąc w miesiąc. Chcesz wiedzieć ile to już trwa? Dokładnie dwa kurwa lata, jedenaście kurwa miesięcy i trzy kurwa dni! - wyrzucała z siebie zdania z prędkością karabinu maszynowego. Była wkurwiona i to nie tak jak zazwyczaj. Była wręcz zaślepiona wściekłością. Nawpierdalał się bóg wie czego i zaczyna świrować. - Tak kurwa! Liczę ile już tak żyję, liczę też ile razy się pieprzymy. Wiesz dlaczego? Bo nie jestem szczęśliwa! Jak miałabym być szczęśliwa będąc w relacji z kimś takim jak ty. Z facetem, który jedyne o czym myśli to seks, który traktuje dziewczynę gorzej niż wroga. Często wyobrażam sobie jakby to było gdybym wtedy nie spotkała cię na tej imprezie. Gdybyśmy nie byli naćpani jak szpaki, gdybyśmy nie poszli pieprzyć się jak króliki. Wiesz do jakiego wniosku dochodzę? Że byłabym szczęśliwsza. Może nawet stworzyłabym normalny związek, z którymś z chłopaków, z którym spotykania się mi zabroniłeś. A co najważniejsze, nie znałabym cię, bo tego żałuje najbardziej. - stała niezdrowo zarumieniona, piorunując go wzrokiem.. Zaciskała mocno swoją szczękę, jak zawsze kiedy wkurwienie przejmowało kontrolę nad jej ciałem. Spojrzała na niego, chętna jego reakcji. W końcu nie na darmo wypluła z siebie taką ilość jadu. Skurwiel, wbrew jej oczekiwaniom, nie odezwał się nawet słowem. Widać było, że wykrzyczane przez nią słowa, naprawdę go ubodły. Zrezygnowany skierował swoje kroki do bagażnika samochodu, otworzył go, wyjął szpadel i sadzonkę drzewka. Następnie ruszył w kierunku lewego rogu parceli i chwycił łopatę. Widać było jak pracują mięśnie jego rąk i pleców. Podeszła do niego i usiadła na zimnej trawie, na której powoli zaczynała skraplać się rosa. Ciągle walcząc ze szczękościskiem odpaliła papierosa, wygrzebanego pospiesznie z paczki. Obserwowała jak wykopuje dziurę i wkłada do niej sadzonkę. Gdy zasypał ją ziemią, odezwała się.  
-Skurwiel - wyszeptała. - Czy to czasem nie powinno być drzewo liściaste?  
-Jabłoń to jest drzewo liściaste. - odpowiedział równie cicho. Wybuchnęła śmiechem.  
-Zawsze byłeś inny. PRAWDZIWY mężczyzna zasadził by dąb a ty wybrałeś jabłoń. Oficjalnie można uznać cię za dziwnego. -
dodała rozbawiona po czym uklepała ziemię wokół drzewka i wróciła na swoje poprzednie miejsce. - Masz jakąś wodę? - spytała.
-Po co ci woda? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Po chwili zastanowienia usiadł obok niej i przerzucił swoją lewą rękę przez jej talię. To był pierwszy miły gest jaki kiedykolwiek wykonał w jej obecności.  
-A czym chcesz podlać swoją jabłoń?  
-W sumie odczuwam spore ciśnienie w pęcherzu. - Myślała, że żartował dopóki nie stanął nad miejscem swojej chwilowej pracy i nie rozsunął rozporka spodni.  
-Ja pierdole, Skurwieeeel. Jesteś ohydny. Nawet gdybym lubiła jabłka to nigdy nie zjem żadnego z tego drzewa! Nigdy! - Roześmiał się gardłowo.  
-To się nazywa ekologiczna farma słonko. - Po nawodnieniu gleby, wrócił do poprzedniej pozycji. - Wiesz, nie jest zupełnie tak jak mówisz. Lubię cię, może nie okazuję tego tak jakbyś chciała... no dobra, wcale tego nie okazuję ale lubię cię.  
Gdybym nie darzył cię żadnym uczuciem, nigdy nie trafiłabyś do mojego łóżka a nawet jeśli, to byłabyś jedną z wielu dziewczyn je odwiedzających. - powiedział, prawą ręką bawiąc się trawą a lewą przyciskając jej ciało do siebie. Po chwili oderwał swoją rękę od podłoża i włożył ją do kieszeni jej swetra. Wyciągnął papierosy i zapalił jednego z nich.  
-Nie mam pewności, że jest tak jak mówisz. Nie żeby mnie to obchodziło. - zapewniła.  
-Nie wystarczy ci moje słowo? - nie udzieliła mu odpowiedzi, ponieważ jej nie znała. -Wiesz, zawsze jarałem się nami. Tą naszą innością. Gdy wszyscy chodzili za rękę i szeptali sobie do uszek, my pieprzyliśmy się fizycznie i słownie. Powoli jednak  
dochodzę do wniosku, że to już nie dla mnie. Chyba się starzeje, ostatnio chcę tylko żony, która przygotuje ciepły posiłek na czas mojego powrotu z roboty i spokoju. - Jej brwi wygięły się w zdziwieniu. - Co? Nie patrz tak na mnie. Mówiłem, że się
starzeje.  
-Skurwiel, ty masz 28 lat. Do starości jeszcze ci daleko. Po prostu wyrastasz ze szczeniactwa i jeśli mam być szczera to wcale mi się to nie podoba. Mi jeszcze daleko do dojrzałości, zwłaszcza tej umysłowej. Ja nie jestem dobrym materiałem na  
żonę. Już nawet pomijając mój wiek i negatywne nastawienie do małżeństwa, zostaje coś czego przeskoczyć nie możemy. Brak porozumienia i zrozumienia. Nawet zwracamy się do siebie nieodpowiednio. Ja nazywam ciebie Skurwielem, ty używasz naprawdę złych przezwisk, za każdym razem jak tylko otwierasz usta w moim towarzystwie. Nie mówiąc już o rozmowie. Kiedy ostatnio porozumiewaliśmy się jak ludzie? Jak teraz?  
-Kiedy twoi rodzice zginęli w wypadku. Pocieszałem cię. - odpowiedział - To było półtora roku temu. Wiem, że to było dawno ale jak widzisz, umiemy ze sobą rozmawiać. Znam twoje myśli. 'Co z tego, że umiemy ze sobą rozmawiać skoro wykorzystujemy to raz na osiemnaście miesięcy.' Ale wiesz co? Uważam, że warto dać temu szansę... - po chwili zapytał - Znasz się z kimś, oprócz siostry, dłużej niż ze mną?  
-Skurwiel co z tego, że znamy się prawie trzy lata skoro nic o sobie nie wiemy. Jak mam na nazwisko? Mój ulubiony kolor? To są podstawowe pytania a i tak nie znasz na nie odpowiedzi. - westchnęła sfrustrowana.  
-Powiedziałbym, żebyś to ty mi odpowiedziała ale nie gramy w 'Pamiętniku' czy innym gównie. Słuchaj, mamy czas żeby się poznać. Nie mówię, że mamy stanąć na ślubnym kobiercu w dzień twoich osiemnastych urodzin.Pytam tylko czy widzisz nas  
razem? Tak naprawdę razem? - spojrzał na nią niepewnie  
-Nie oczekuj odpowiedzi tu i teraz. Nie dostaniesz jej. Daj mi czas. Spotkamy się za tydzień, dobra? Ty też lepiej przemyśl to co dziś powiedziałeś. Wiem, że jesteś naćpany i wydaje ci się, że to co mówisz jest właściwe ale zastanów się nad tym jak  
będziesz trzeźwy.  
-Masz moje słowo. - przyrzekł.
  
***

Z przyjemnością chłonęła magiczną aurę jaka ich otaczała. Leżała na jego klatce piersiowej i podziwiała nieboskłon. To było  
niesamowicie nierealne. Jeszcze parę godzin temu nie uwierzyłaby nikomu, kto powiedziałby jej w jakiej sytuacji i z kim się  
znajdzie.
-Nie jest ci zimno w tym t-shirtcie? - podniosła głowę by na niego spojrzeć.  
-Zależy. - odpowiedział a na jego twarzy pojawił się smirk.
-Od?  
-Od tego w jaki sposób chcesz mnie rozgrzać. - opowiedział wsuwając jej chłodne ręce pod swój granatowy podkoszulek.  
Z chęcią delektowała się dotykaniem jego mocnych mięśni brzucha. Siadła na nim okrakiem i wpiła swoje usta w jego. Szybko się podniecił bo już po chwili mocnych pocałunków wyczuła jego penisa naciskającego na jej krocze. Po chwili to ona  
leżała pod nim a on w pośpiechu pozbywał się z niej zbędnych, w tej chwili, części ubioru. Aby skrócić czas jego cierpień, rozpięła jego pasek i oswobodziła go z niewygodnych jeansów. Zimna trawa była cudownym kontrastem dla jej  
rozpalonego ciała. Do pełni szczęścia brakowało jej gołej klatki piersiowej Skurwiela, naciskającej na jej biust i gorącego penisa we wnętrzu. Najpierw poradziła sobie z pierwszą przeszkodą czyli koszulką z drugą poradził sobie sam i już po chwili mogła poczuć go w stu procentach. Pierwsze włożenie zawsze uważała za najlepsze. Ból mieszający się z przyjemnością był czymś co zawsze ją kręciło. Wiedział o tym i przedłużał ten moment maksymalnie, za co była mu cholernie wdzięczna. Seks z nim zawsze był wybitny. Chciała podziękować a jednocześnie zabić wszystkie kobiety, które  
miały go przed nią. Oboje byli niesamowicie zaborczy ale oboje starali się tego nie okazywać aby dalej przekonywać się, że wcale im na sobie nie zależy. Wyparcie. Po skończonej rundzie, oboje mieli ochotę na więcej lecz kiedy pierwsze promienie  
słońca zaczęły docierać do ich oczu wiedzieli, że muszą się zbierać. Ubrali się w ciszy i w ciszy wrócili do samochodu.
Skurwiel dotrzymał słowa i nim wybiła piąta rano, znaleźli się pod jej blokiem.  
-To co, widzimy się za tydzień? - spytał pełen nadziei, że zmieni zdanie i spotkają się dużo wcześniej. Najlepiej za parę godzin, w drodze wyjątku mógłby zgodzić się nawet na popołudnie.  
-Tak, za tydzień. - pocałowała go szybko i opuściła auto. Nie oglądając się za siebie obeszła blok i otworzyła drzwi wejściowe. Po pokonaniu trzech pięter znalazła się prawie u celu jakim był jej pokój. Delikatnie wsunęła wcześniej przygotowany klucz do drzwi i przyciągając je do siebie, przekręciła go. Zamek ustąpił z cichym kliknięciem i już po chwili była w swojej sypialni. Zebrała wszystko potrzebne do kąpieli i udała się do łazienki. Gorący strumień z prysznica przyjemnie rozgrzewał jej ciało, które  
wystawione było dzisiaj na działanie niskiej temperatury. Gdy jej mięśnie się rozluźniły, chwyciła szampon i rozprowadziła go na swoich włosach i ciele. Wiedziała, że musi przemyśleć sprawę małżeństwa (gdy tylko pomyślała o tym w ten sposób miała  
ochotę wybuchnąć śmiechem na całe mieszkanie) ale nie zamierzała zaprzątać sobie tym głowy w tej chwili. Miała mnóstwo czasu, jak jej się wtedy wydawało. Szybko zmyła tusz z oczu i wciągnęła na siebie proste, czarne figi i koszulkę ledwo zakrywającą jej pępek. Pokonała odległość dzielącą łazienkę z jej pokojem, starając się nie narobić przy tym zbyt dużo hałasu.  
Po chwili leżała w łóżku, o którym marzyła od dobrej godziny. Niedługo później pokój wypełnił się dźwiękami regularnego oddechu. Spała.

_______________________

Historię tworzę spontanicznie, więc bądźcie przygotowani na wszystko. Całość to mieszanka fantazji, historii i marzeń. Cóż, komentarze są miłe i jestem niesamowicie wdzięczna tym, którzy je zostawiają i motywują do dalszego pisania.

No1Knows

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 2325 słów i 12789 znaków, zaktualizowała 24 lis 2015.

2 komentarze

 
  • W.S

    Czasem lepsze na spontanie niż mega przemyślane

    25 lis 2015

  • No1Knows

    @W.S Z tym się zgodzę. :>

    25 lis 2015

  • claire

    Pisz pisz i jeszcze raz pisz :D

    23 lis 2015