Pole minowe cz. 1

Z kieszeni jej zdecydowanie zbyt dużego swetra w dziwaczne wzorki, wystawała paczka chesterfieldów czerwonych. To nie tak,  
że nie potrafiła palić innych fajek. Po prostu palenie tych, za każdym razem sprawiało, że jej usta opuszczał nie tylko dym ale i ciche westchnienia z przyjemności. Lubiła je i każdy kto przebywał w jej towarzystwie, wiedział to.
-Kurwa..- ciche przekleństwo wyciekło z jej ust. - Gdzie do cholery są te pieprzone buty. Za każdym kurwa razem gdy tylko przekraczam próg tego jebanego domu coś mi ginie. - zwróciła się do mężczyzny stojącego w złączeniu ganku i jak na jej gust,  
zbyt pedalsko udekorowanego hallu. W końcu który facet maluje korytarz na fioletowo i wiesza w nim obrazki przedstawiające
widoczki znad morza? Jej wzrok spoczął na jego osobie, nadaremnie czekała na przejaw dżentelmeństwa z jego strony.
Skurwiel, niewzruszony jej spojrzeniem,  opierał się o futrynę, jego ręce skrzyżowane były na piersi.  
-Może gdybyś za każdym razem nie zrzucała z siebie odzienia w tempie rasowej kurwy, to nie miałabyś problemu z jego znalezieniem, Słońce. - zaakcentował całość wypowiedzi wrednym uśmieszkiem.
-Pierdol się Skurwiel. I przemaluj ten korytarz bo rzygać mi się chcę na jego widok. - odgryzła się nad wyraz szybko, biorąc pod uwagę to, że aktualnie klęczała na zimnych płytkach i przetrzepywała całą przestrzeń pod szafką na buty. - Kurwa. Skąd wzięły się tutaj moje trampki?
-Primo: Gdyby ci się tu nie podobało to byś nie przychodziła. Secundo: O rozmieszczeniu twoich poszczególnych części garderoby już coś wspominałem. Terzo: Raczysz mnie widokiem swojej piękniejszej strony z czego sie ogromnie cieszę ale  
zakładaj swoje rozjebane buciki, zbieraj bibeloty i pal wrotki bo nie mam czasu się z tobą użerać. - Gdyby spojrzenia mogły zabijać, na pewno leżałby teraz martwy na zimnej podłodze. Istniało też prawdopodobieństwo, że wylądowałby fiutem na jej
tyłku co przesądziło sprawę. Zdecydowanie wolała brak morderczych spojrzeń na tym świecie.  
-Znajdź sobie hobby, odstresuj się bo zaczynasz być strasznie wkurwiający. Wypoć z siebie ten jad nie wiem, biegając, zamiast pluć nim za każdym razem gdy się widzimy - odpowiedziała jednocześnie wiążąc buty.  
-Daj mi fajkę. - zażądał, w żaden sposób nie komentując jej poprzedniej wypowiedzi.  
-Najpierw mnie obrażasz a potem chcesz fajkę. Pierdol się. Idę. - powiedziała zbierając swoje rzeczy. Czyli czarny, prosty zegarek elektroniczny, który sprawnie zapięła na lewym nadgarstku, składany nóż, niebieską zapalniczkę i sweter z  
fajkami dumnie wychylającymi się z kieszeni. Po chwili była gotowa. W momencie kiedy dotknęła klamki, usłyszała to co zawsze.
-Nie pożegnasz się? - spytał, dalej stojąc w tej samej pozie co przez ostatnie pięć minut.  
-Nie. - rzuciła przez ramię, Jakże go to podkurwiło. W przeciągu kilku sekund przyparł ją do drzwi. Jasne, że próbowała się  
wyrwać ale nie miała szans na ucieczkę, ponieważ mocno docisnął swoje ciało do jej pleców. Jęk zrezygnowania opuścił jej  
usta.Swoją twarz zanurzył w gęstych, pachnących cynamonem i fajkami, jasno brązowych włosach.  
-Trochę szacunku. - wycedził do jej ucha. Prychnęła.
-Przewiń sobie naszą rozmowę albo jeszcze lepiej, naszą relację a potem zastanów się czy możesz umoralniać mnie w temacie
szacunku, Skurwiel.  
-Słońce, ty dlatego tu jesteś. To moja definicja szacunku sprawia, że między twoimi nogami pojawia się nieznośna wilgoć, gdy
tylko mnie zobaczysz. To dlatego marzysz o tym żebym wpychał go w ciebie. Najlepiej długo i intensywnie. - stopniowo zniżał swój głos, przechodząc aż do szeptu. Wzdrygnęła się z przyjemności lub strachu. Niewiele go to obchodziło. Obróciła swoją twarz tak, że jeden z jej policzków był boleśnie wciśnięty w chłodne drzwi wejściowe i odparła:  
-W takim razie pozwól, że udowodnię ci, że tak nie jest. Co ty na to? Potrafisz przeżyć bez mojej cipki przez tydzień? - Tu go miała. Byli od siebie uzależnieni. Oboje. I oboje sympatię okazywali na swój sposób. Dogadywali się, co prawda, głównie w łóżku. Kiedy opuszczali pościel, stół lub podłogę, z powrotem wyzywali się, krzyczeli na siebie lub okazywali chłodną obojętność. Tak było i tyle. - Widzisz Skurwiel. Pat. Puść mnie, muszę iść. - Szybko wyswobodziła się z jego słabnącego uścisku, odwróciła twarzą do niego i przycisnęła swoje usta do jego ust, jednocześnie chwytając go mocno za blond włosy i przyciągając do siebie. Uwielbiała nie same pocałunki ale  
moment gdy te się kończyły i oboje dyszeli głośno, starając uspokoić swoje rozpalone zmysły. Po chwili dość dogłębnego sprawdzania stanu jego uzębienia i reszty ust, oderwała się od niego i starając się zignorować jego dłonie na jej talii i pośladku, które mogłyby za chwile przerodzić się w kolejną rundę cholernie dobrego seksu, wyszła.  

***  

Chodzenie w stanie podniecenia nie było najłatwiejsze. Dlatego też, opadła na pierwszą lepszą ławkę, wyjęła fajki i pospiesznie odpaliła jedną z nich. Sprawnie poradziła sobie z dokarmieniem raka i już chciała uraczyć go kolejną dawką substancji smolistych i nikotyny ale nie mogła dalej ignorować faktu, że jest jej zimno. Mimo, że letnie noce należą do najcieplejszych w ciągu roku, włóczenie się podczas jednej z nich, w shortach, koszulce i swetrze to nie najlepszy pomysł. Szczególnie jeśli bardzo źle znosi się leżenie plackiem w łóżku i jednoczesne oczyszczanie płuc i zatok z niekończącej się
ilości flegmy. Podniosła swój tyłek z ławki, odpaliła fajkę i ruszyła w kierunku bliżej nieznanym osobom trzecim. Minęła zamknięty sklep i skręciła w prawą ulicę. Po przejściu paruset metrów, podczas których minęło ją tylko jedno auto z grupą  
dzieciaków w środku, skręciła w lewo, gdzie władze miasta nie pokwapiły się na wstawienie latarni. Po chwili spaceru, podczas którego obserwowała zarysy szumiących na wietrze drzew, była na miejscu. Długie belki drewna wyznaczały teren, jaki mogły penetrować ludzkie stopy. Całość była wysypana drobnym żwirem, który charakterystycznie trzeszczał pod jej gumowymi podeszwami gdy kierowała się do ławek i stolików zrobionych z pni sosen. Cholernie lubiła to miejsce. A już zwłaszcza w nocy, kiedy imprezowicze zdążyli przenieść się w cieplejsze miejsca, gdzie w spokoju mogą pić, palić i się pieprzyć. Rozłożyła się wygodnie na stoliku, przy okazji zrzucając z niego pozostałości po wieczornej imprezie. Na lewo od niej rozciągał się jej ulubiony widok - piaskownia. Gdzieniegdzie widać było ciemniejsze placki - drzewa. Stąd można było zobaczyć horyzont, który niepoprzetykany był budynkami. Niezła odmiana od codziennego wgapiania się w kolorowy zlepek cegieł, pustaków i betonu. Nareszcie miała chwilę dla siebie. Do pełni szczęścia brakowało jej papierosa ale przyrzekła sobie, że przestanie palić fajkę za fajką. Spojrzała na zegarek. Podświetlone na zielono cyferki pokazywały godzinę 1:30.  
-Cholera - zaklęła cicho. Późno. To nic. W końcu miała przemyśleć tutaj sprawy a nie przyjść pogapić się w gwiazdy. To mogła robić nawet na dachu swojego bloku. Podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła grzebać w ramie fajek. Jest! Sukces, nie  
złamał się tak jak ostatnio w czasie zabawy ze Skurwielem. Włożyła joya do ust i odpaliła. Kilkanaście głębokich zaciągnięć później była gotowa by sprawnie posegregować wszystko w swojej nieznośnej głowie. Prawie gotowa. Zsunęła się z ławy i
rzuciła na nią klucze, które dotychczas uwierały ją w tyłek. Siadając z powrotem na swoje miejsce usłyszała warkot silnika. Chwile później jej oczy oślepiły reflektory samochodu, kierowca dość szybko je zgasił więc po niedługim czasie, z powrotem
była w stanie dostrzegać szczegóły w ciemności. Auto nie należało do nikogo innego jak do Skurwiela. Widocznie nie dane jest jej dzisiaj przemyślenie spraw. Podeszła do drzwi kierowcy i rękami oparła się o dach, czekając aż chłopak uchyli szybę.  
-Nie potrafisz mnie zostawić nawet na chwilę, nie? Czego chcesz? - spytała bez ogródek. Skurwiel ostentacyjnie przewrócił oczami i odparł
-Co do wyboru miejsca to muszę przyznać, że nie sądziłem, że jesteś aż tak sentymentalna. Znaczy się, oczywiście, spodziewałem się, że Cię tu zastanę. W sumie gdzie indziej mogłaś pójść jak nie w miejsce gdzie pieprzyłem cię po raz  
pierwszy. - żachnął - Ten zmarszczony nosek cię zdradził. Wychodząc miałaś minę jakbyś musiała dokładnie zastanowić się nad tym co ze mną odpierdalasz. Nie przerywaj mi. Tak, masz minę mówiącą 'Co ja właściwie odpierdalam ze Skurwielem?".
W każdym razie chcę cię gdzieś zabrać. Nie, nie po to żeby się pieprzyć. Dobra, po to też. - Przerwała mu  
-Skończ pierdolić. Chcę konkretów. - odparła znudzona jego trajkotaniem  
-Słuchaj Alis. Miałaś dzisiaj wieczorem chwilę żeby na mnie ponapierdalać? Miałaś. Więc teraz się zamknij i nie komentuj. Najlepiej wsiądź bo jak już wspomniałem gdzieś cię zabieram. - Odeszła od samochodu - Gdzie ty do kurwy nędzy idziesz?  
Szła dalej ignorując jego krzyki. Po chwili była już na siedzeniu pasażera i machała mu kluczami przed nosem.
-Następnym razem zakomunikuj co robisz a nie licz na to, że się domyśle. - odparł zdenerwowany. Już otwierała usta by odparować mu czymś równie miłym jak jego poprzednie wypowiedzi ale przycisnął jej dłoń do ust. - Tak kurwa, wiem. Kazałem ci  
się nie odzywać. Ja pierdole, dziewczyno ułatw mi to i skup swoją całą uwagę na mnie, ok? - niechętnie kiwnęła głową znak, że się zgadza. To nie tak, że nie chciała mu się odgryźć ale Skurwiel był albo bardzo śćpany albo bardzo wkurwiony.  
Widziała jego źrenice, ponieważ pochylił się w jej kierunku. Odzywanie się, w przypadku obu opcji, byłoby głupotą graniczącą z bezmyślnością. Po chwili zagadka została rozwiązana. Przesunął swoją dłoń na jej lewą część żuchwy a kciukiem przejechał po wysokości jej ust. Jednocześnie zaczął szeptać jakieś głupoty o tym, że jest piękna i gdyby tylko nie musieli jechać to wziąłby ją tu i teraz. Skurwiel był przeokropnie śćpany. Nie obawiałaby się o swoje zdrowie gdyby nie fakt, że nie miała pojęcia co dzisiaj wciągał. Zazwyczaj był świetnym kierowcą o czym przekonała się nie raz, jeżdżąc z nim za miasto. Obojętnie czy w jego nosie panowała wtedy zima czy chwilę wcześniej spalił niebotyczne ilości zielska. Mimo to, teraz nie wyglądał na potraktowanego, jedną z tych dwóch substancji.  
-Na czym jesteś? - spytała, patrząc prosto w jego źrenice otoczone cienkim paseczkiem zieleni.
-Nie twój interes. - Oczywiście kurwa. Nie jej interes
-Wiesz, to jakby jest mój interes, biorąc pod uwagę, że właśnie siedzę na miejscu pasażera w twoim jebanym BMW. - głęboki wdech. Nie mogła go podkurwić. - Dasz radę jechać? - zapytała wprost, jednocześnie obserwując jego ruchy.  
-Tak. - odpowiedział bez zastanowienia a to oznaczało, że jego ust nie opuściło kłamstwo. Odpalił samochód i powoli wytoczyli się z placu podszytego żwirem. - Kontynuując, zabieram cię gdzieś, gdzie jeszcze nie byłaś. - Skręcił w lewo, w kierunku  
lasu prowadzącego do miasta odległego o jakieś 20 kilometrów. - Niedaleko. Przed piątą będziesz w domu, więc twoja siostra nie dowie się, że opuściłaś łóżko by pieprzyć się ze mną. - Westchnęła wkurwiona. Ten przekąs w jego głosie był tak  
wyczuwalny, że zdziwiła się, że nie wypełnił całej przestrzeni samochodu i nie odebrał im życiodajnego powietrza. - Nie sap bo przez to gubie wątek. - spojrzała na niego krzywo, nie odzywając się jednak. Rozmowa z nim, kiedy był w takim stanie, nie
miała najmniejszego sensu ponad to była osobą słowną i nie łamała danych obietnic. Dlatego też skupiła swój wzrok na desce  
rozdzielczej po pierwsze po to by nie obserwować jego nieskoordynowanych ruchów a po drugie by kontrolować z jaką  
prędkością jadą i w razie czego odpowiednio zareagować.
-Chcę ci coś pokazać. Spodoba ci się, obiecuję. Wiesz, jak już tam będziemy to chcę z tobą poważnie porozmawiać. Nie dlatego, że jestem porobiony jak sam skurwysyn, zresztą, wyjaśnię ci to na miejscu. - Skurwiel zaskoczył ją tym, że nie odzywał się już przez resztę drogi. Kiedy utwierdziła się w przekonaniu, że nie zrobi on niczego głupiego ani ryzykownego, przeniosła swój wzrok na pobocze, które umykało jej w przeciągu ułamka sekundy. Zawsze ją to fascynowało i przyciągało jej uwagę na długi czas. Momentami robiła się senna z powodu włączonego ogrzewania, które zapewniało ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Z przyjemnością przymknęła oczy, wsłuchując się w monotoniczny dźwięk silnika.


_______________

Chętnie przyjmę konstruktywną krytykę. Co do interpunkcji: wiem, że jest fatalna i nic na to nie poradzę. Co do słownictwa: przekleństw jest dużo, jeśli kogokolwiek to razi to proponuje zaprzestać lekturę już teraz. Rozmów dotyczących seksu też będzie sporo ale nie powinno wystąpić tutaj nic, co nadaje się do kategorii 'erotyczne'. Jest to jedno z moich pierwszych opowiadań (?), które gdziekolwiek publikuję ale nie proszę o jakąkolwiek ulgę w ocenie, z tego powodu.

No1Knows

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 2432 słów i 13679 znaków.

2 komentarze

 
  • W.S

    Wow dawno żadne z opowiadań tak mnie nie zaciekawiło już na początku jak twoje:
    mam nadzieje że next szybko :-)

    22 lis 2015

  • No1Knows

    @W.S  Nie jestem pewna jak szybko pojawi się następna część, piszę to raczej spontanicznie i wszystko zależy od mojej weny  :faja:

    23 lis 2015

  • claire

    Mi to tam sie podoba... ;)

    22 lis 2015

  • No1Knows

    @claire Nie sądziłam, że spodoba się komukolwiek. Miło usłyszeć coś takiego  :jupi:

    23 lis 2015