Pies Dziadka

Mój dziadek miał kiedyś psa; wielkiego, czarnego wodołaza. Wiadomo jak wsiowi traktują zwierzęta. Wszystko ma być podporządkowane człowiekowi i konkretnemu zadaniu. Koń ma ciągnąć wóz, królik ma być smaczny i mięciutki, a pies ma ostrzegać przed intruzami. Dziadek więc niespecjalnie przejmował się potrzebami swojego psa. Nie zadbał nawet o to, żeby bestia miała odpowiednio długi łańcuch.

Brutus całe życie spędził na łańcuchu, aż nadszedł czas, kiedy nie spełniał już swojej roli. Głos zachrypł mu tak, że nie był w stanie szczeknąć.

To było w Wigilię. Dziadek wziął ze sobą linę, zawiązał na jej końcu pętlę i było wiadomo, że będzie chciał udusić Brutusa. Taki wiejski zwyczaj; w ten sposób zabijało się niepotrzebne psy, kiedy nie miało się na tyle silnego żołądka, aby poderżnąć im gardło.
Ale coś się wtedy stało. Pies zamachał ogonem widząc dziadka, a dziadek stanął przed nim, jakby ważąc w dłoni sznur. A potem spuścił psa z łańcucha. Brutus był już za stary, żeby biegać, po prostu wydał z siebie chropowaty skrzek i zamachał ogonem. Dziadek poklepał go po głowie.

- Nie spodziewałem się tego po tobie - powiedział pies. - Nie miałem dobrego życia, ale choć na starość zwróciłeś mi wolność, więc spełnię twoje jedno życzenie.
- Życzę sobie, - odparł dziadek bez zastanowienia - żebyś znów był młodym psem.
I stało się. Choć nie słyszeliśmy ani słowa, dostrzegliśmy przez okno jak nogi Brutusa się prostują, jak sierść odrasta mu w tych miejscach, w których wytarła się od leżenia. Szczeknął donośnie i skoczył w radości.
- Dziękuję ci!
A dziadek ponownie przypiął go do łańcucha. To był cholernie dobry pies stróżujący.

JaskiniaTrolli

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 324 słów i 1780 znaków. Tagi: #pies #dziadek #buda

Dodaj komentarz