Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Pasja One Shot

 Duża część ludzi myśli, że jeśli jesteś policjantem, to musisz być nudnym, przestrzegającym na każdym kroku prawa człowiekiem. Może to prawda może nie. Pracuję jako detektyw w departamencie policji w Detroit, ale od dziecka uwielbiałem prędkość i wyścigi, a gdy stać cię na szybkie auto i umiesz wykorzystać jego potencjał, nie ma nic lepszego niż dobry wyścig po pracy. Ludzie z mojej komendy nie wiedzą o moim hobby i w sumie dobrze. W oczach innych jestem młodym dobrze aspirującym detektywem. Nikt by nie pomyślał, że mogę robić coś nielegalnego. I oby tak dalej, bo inaczej stracę pracę. 
                 Miałem dzisiaj dzień wolny, który postanowiłem spędzić w garażu. Musiałem uporządkować to miejsce. Bałaganu, który tam powstał, nie da się opisać słowami. Nie należę do bałaganiarzy, ale garaż rządzi się swoimi prawami. Nie zdążyłem zabrać się do roboty, gdy ktoś do mnie zadzwonił. Na wyświetlaczu był numer mojego partnera. Odebrałem. 
- Co jest Daniel? Mam dzień wolny? 
- Pojawiły się nowe tropy w sprawie z wyścigami nocnymi. Chcę, żebyś tu przyjechał. Sprawa jest ważna. 
                       Więc tak, mój wydział bada sprawę nielegalnych wyścigów, w których jeden z detektywów pracujących nad tą sprawą bierze udział. Porąbane co nie? Ale co zrobisz. Przebrałem się, zabrałem co mi potrzebne i wyszedłem z domu. Na komendzie byłem po dziesięciu minutach. Przeszedłem przez główny hol, kierując się w stronę biura mojego wydziału. Daniel, który wcześniej do mnie dzwonił, jest moim partnerem oraz szefem wydziału. Wszedłem do jego biura. 
- Ryan, jesteś już. To dobrze. Władze miasta mają dość czekania, aż coś zrobimy w sprawie wyścigów, więc sprawę przejmują służby specjalne. 
- I w czym problem? 
- Nie zależy im na każdym uczestniku. Chcą jedynie tych z podium. I nie przejmują sprawy do końca. Chcą naszej pomocy. 
- Do czego im my? 
- Musimy znaleźć osoby z podium, a oni ich zamkną. Wiem również, że ty interesujesz się wyścigami, to może coś wiesz lub kogoś kojarzysz? - zaczynają się trudne pytania. Jestem w dupie. 
- Osoby biorące udział w takich wyścigach raczej starają się to ukryć przed światem dziennym. Wprawdzie większość była już kiedyś notowana, ale są jeszcze zwykli obywatele. Więcej nie wiem. 
- Dzięki, niewiele to da, ale zawsze coś.
                    Kurwa, za dwa dni jest wyścig o ćwierć finał. Oby ci, co przejęli to śledztwo, byli tępi i darowali sobie szukania kierowców. Znam ludzi z podium, są to zwykli obywatele. 
                   Carl jest na drugim miejscu. Prowadzi własny sklep z częściami samochodowymi. Na co dzień jeździ Chargerem, a na wyścigi ma GTR-a. Nikomu nigdy nic złego nie zrobił. 
                  Na trzecim miejscu jest Arthur. Jest mechanikiem. Jeździ BMW M2. Kiedyś był karany za napaść na policjanta. 
                    Do dnia rozpoczęcia wyścigu na komendzie nie było nic słychać o postępach w śledztwie. Mam nadzieję, że sobie darowali. Siedziałem przy moim biurku i rozmyślałem. Może lepiej byłoby gdyby przełożyli ćwierć finał na inny termin. Kątem oka zobaczyłem, że ktoś do mnie podchodzi. Był to Daniel. 
- A ty co taki zamyślony? 
- Nie wyspałem się... Znowu. - dodałem ciszej. 
- Kup sobie coś na ten sen. 
- Mam kawę. 
- Nie, Ryan. Kawa ci nie pomaga. Zmieniając temat, słyszałem, że auto ci się popsuło. 
- Jakiś czas temu. Stoi u rodziców na ogrodzie i czeka na części. 
- Części do Audi nie są aż tak drogie. 
- No tak, chyba że nie masz kasy. ~ A nie masz jej, bo wydajesz wszystko na drugi samochód. ~ pomyślałem sobie. 
- Dobra, nie przeszkadzam. 
- Czekaj, a co z tą akcją? 
- Chodzi ci o wyścigi? Coś planują, ale nie chcą nam mówić, bo boją się, że ktoś sypnie. 
                    Daniel odszedł, a ja zostałem z toną myśli. Ale cóż jeśli będzie dzisiaj akcja lepiej uciekać jak najdalej. 
                    Z pracy wyszedłem koło siedemnastej, a wyścig zaczyna się po dwudziestej trzeciej. Mam chwilę, by ogarnąć siebie i samochód. Pierwsze co zrobiłem, to go umyłem. W końcu musi się ładnie prezentować. Następnie ruszyłem do łazienki, by samemu doprowadzić się do jakiegokolwiek stanu. Przebrałem się w czarne spodnie, koszulkę i bluzę tego samego koloru. Przed wyjściem wypiłem jeszcze mocną kawę i byłem gotowy. 
                  Dojechanie na miejsce było proste dla osób, które biorą w tym udział. Daje mi to nadzieję, że policja jest zbyt głupia na dotarcie tu. Do rozpoczęcia wyścigu zostało jeszcze pół godziny. Stałem na linii startu przed moim samochodem, opierając się o maskę. Miałem okulary przeciwsłoneczne na nosie i kaptur zaciągnięty na głowę. Obserwowałem dokładnie otoczenie, szukając choć by jednej twarzy z komisariatu. Albo jeszcze nie dotarli, albo dobrze się kryją. 
                  Podszedł do mnie Carl i Arthur. 
- Co jest, stary, że ciągle się tak rozglądasz? - zapytał Arthur. 
- Słyszałem, że policja szykuje obławę na nas. Podobno interesuje ich samo podium, bo myślą, że wtedy reszta zrezygnuje, gdy zamkną najlepszych. W razie czego miejcie się na baczności. 
- Dzięki za ostrzeżenie. - powiedzieli. Po chwili rozległ się komunikat o rozpoczęciu wyścigu. 
- A teraz powodzenia chłopcy. - powiedział Carl. 
                        Wsiadłem do Hellcata, mając złe przeczucia. Trasa na dzisiaj była prosta: kilka ostrych zakrętów i długie proste odcinki. Łącznie siedem kilometrów trasy. Ściga się dwanaście osób, ja startuję z czwartego miejsca. Nadszedł sygnał i wszyscy ruszyliśmy. Wyprzedzenie pierwszego rywala było łatwe, bo zaspał na starcie i ruszył później. Przede mną był Carl, a przed nim Arthur. Na pierwszej dłuższej prostej wyprzedziłem Carla. Potem był ostry zakręt, a zaraz za nim bardzo długi prosty odcinek, pozwalający rozwinąć pełną prędkość. Na nim zrównałem się z Arthurem. Jechaliśmy tak przez chwilę, aż w końcu dodałem więcej gazu i wyprzedziłem go. Przed nami jeszcze połowa trasy, na której muszę pilnować swojej pozycji. Albo nie wjechać w radiowozy, które wzięły się z dupy! FUCK! Zastawili zasadzkę. 
                   Spojrzałem w lusterko. Arthur i Carl zjechali w boczną uliczkę i uciekali. Dobrze. Inni uczestnicy, którzy nie mieli doświadczenia i szczęścia, zostali złapani. Za mną jechały dwa radiowozy. Niech jadą, za metą ich zgubię. Do linii końcowej były jeszcze dwa kilometry i ostry zakręt, na którym jeden samochód policji został w tyle. Drugi twardo siedział mi na ogonie. Przejechałem metę. Teraz muszę zgubić pościg. I wszystko byłoby fajnie i pięknie gdyby nie blokada, której nie ominę. Dałem mocno po hamulcach, by nie uderzyć w stojące radiowozy. Zatrzymałem się centymetry od policjantów. Ich twarze wyrażały wielką ulgę. Chyba nie myśleli, że dam radę się zatrzymać. Też nie wierzyłem. A teraz mam przejebane. 
- Ręce do góry i wyłaź! - wysiadłem, no bo co w sumie miałem zrobić? Policjanci otoczyli mnie z każdej strony. Ten, co stał za mną, założył mi kajdanki. Zaprowadzili mnie do busa policyjnego. 
- Tylko mi go nie zepsujcie! - krzyknąłem do gliniarzy zbliżających się do mojego auta.   
 Na moje szczęście nie kazali mi zdjąć okularów i kaptura. Miło z ich strony. Serio. Bardzo miło. Na komisariacie zaprowadzili mnie do pokoju przesłuchań. Jest jeden jedyny plus tej sytuacji. Znam wszystkie sztuczki stosowane podczas przesłuchania, bo zazwyczaj ja je prowadzę. Miałem dzisiaj dobre przeczucie. Na komendzie była tak zwana cisza przed burzą, a tą burzą był mój wyścig. 
                    Posadzili mnie na krześle i przykuli do metalowej rury na stole, tak jak to się robi z osobami nieprzewidywalnymi. Po chwili wszedł Daniel. Podniosłem dłonie, na tyle na ile pozwalały mi kajdanki. 
- Czy to nie lekka przesada? - starałem się zmienić ton mojego głosu.
- Nie, z racji, że nie wiemy, kim Pan jest, musimy zachować wszelkie środki ostrożności. 
- Kiedy zacznie się przesłuchanie? 
- Aktualnie próbujemy dodzwonić się do naszego, który zazwyczaj się tym zajmuje, ale nie odbiera. ~ Bo zostawił wyciszony telefon w samochodowym schowku. ~ pomyślałem sobie. 
- Szefie, musimy zacząć bez detektywa. - powiedział jakiś policjant. 
- Dobrze, w takim razie jestem Damian Bild, szef tego wydziału. 
- Znam te wszystkie regułki i niepotrzebne informacje proszę pominąć. 
- Zostałeś aresztowany za udział w nielegalnych wyścigach, a co z tego wynika za łamanie prawa i narażanie życia i zdrowia niewinnych. Chcemy, byś wydał nam wszystkich uczestników, co pozwoli ci na uzyskanie pewnej łaski od sędziego.
- Chcę wiedzieć co z moim autem. 
- Jest na naszym parkingu. Technicy przeszukują go pod kątem substancji odurzających i psychotropowych.
- Mogą szukać, ale nic nie znajdą. 
- Proszę się przedstawić. 
- Nie. 
- Będzie Pan z nami rozmawiał czy po prostu mamy wsadzić Cię do więzienia? 
- Niech pomyślę... Wsadzić mnie nie wsadzicie, bo nie macie konkretów, a rozmawiać z wami nie będę. - uśmiechnąłem się lekko. Daniel wyszedł, zostawiając mnie ślepo wpatrującego się w lustro weneckie. W końcu położyłem głowę na stole, zamknąłem oczy i zasnąłem. 

★★★

                      Po drugiej stronie lustra weneckiego Daniel stał ze skrzyżowanymi ramionami na klatce piersiowej. Obserwował więźnia. Podszedł do niego technik.
- Szefie, nie znaleźliśmy w aucie narkotyków. 
- Jakieś dokumenty? 
- Też nie. 
- Cokolwiek? 
- Telefon. Jest włączony, proszę spojrzeć na numer, który dzwonił do niego ostatni. 
- To jest mój numer. Sprawdziliście na kogo jest zarejestrowany numer, lub telefon? 
- Jedno i drugie wskazuje na niejakiego Ryana Reida. 
- Dziękuję, możesz już iść. 

★★★

                      Pobudka do miłych nie należała. Obudził mnie huk zamykanych drzwi i przy okazji ból karku. Przede mną znowu zasiadł Daniel. 
- Jak się spało? 
- Są lepsze miejsca na drzemkę. 
- Spróbujmy jeszcze raz. Zacznijmy od przedstawienia się. Jestem, w sumie wiesz już kim, a ty? - milczałem - Chcesz milczeć? Dobrze. To ja ci coś powiem. Na początku zdejmij kaptur i okulary, Ryan. Po drugie możesz, a raczej będziesz miał duże kłopoty. 
- Co? 
- Znaleźli twój telefon. W schowku. Powiedz nam, co chcemy wiedzieć, a będziesz mógł liczyć na łagodniejszy wyrok. 
- Nie wydam reszty. To dobrzy ludzie. 
- Chcą tylko podium. Wydaj trzy nazwiska. To wszystko. 
- Co wam to da? 
- Jak ich zamkniemy, reszta zaprzestanie. 
- Nie liczyłbym na to, ale dam wam jedno nazwisko z podium. Z pierwszego miejsca. - spojrzałem mu prosto w oczy i posłałem wredny uśmieszek - Rayan Reid. 
- Powiedz, że robisz sobie tylko żarty. 
- Nie. Wygrywając ten wyścig, wygrałem jak do tej pory wszystkie w tym sezonie. 
- Kurwa, Ryan, ciebie to już do kurwy pojebało?! Co ja mam teraz z tobą zrobić? 
- Mam małą propozycję. Może byś mi to zdjął. - podniosłem ręce. - Nie należy to do wygodnych.
- Nie, męcz się na razie. Jesteś policjantem, dobrze wiesz, z czym wiążą się udziały w takich wydarzeniach. Co mam z tobą zrobić?
- No ja bym proponował zdjęcie tego żelastwa. - uniosłem ręce.
- Od jak dawna bierzesz w tym udział? - zignorował moją prośbę. 
- Od dawna. Sam ten sezon trwał chyba z sześć miesięcy. 
- Podasz nam te nazwiska?
- Macie osobę z pierwszego miejsca i kilku innych uczestników. Ja ich nie wydam. 
- Słuchaj, i tak dostaniesz mocno po dupie od sędziego. Twoje auto też zostanie skonfiskowane i najprawdopodobniej stracisz pracę. 
- Byle by je odzyskać, a za błędy się płaci. Mogłem pogadać, by wyścig urządzono w inny dzień.

 

Aleksa

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 2114 słów i 11626 znaków. Tagi: #Samochody #policja #wyścig #nielegalne #noc #detektyw

Dodaj komentarz