Oni cz. 1

Chociaż Grzegorz jeszcze nie poznał tej kobiety, to już jej nie lubi. Chłopak jest zły na nią mimo, iż nie wie nawet jak wygląda. Jedyne co wie to to, że ma ponad pięćdziesiąt lat i jest nauczycielką o imieniu Joanna, uczy w szkole podstawowej. Nienawiść nie ma związku z tym, iż jest wredną belferką, która będzie go uczyć. O nie… To go nie dotyczy, ponieważ Grzegorz jest uczniem liceum. Chłopak nie przepada za panią Joanną, bo zabiera mu ona pokój w do mu gdzie mieszka z rodzicami. Tata i mama nastolatka postanowili go wynająć. Ojciec wytłumaczył synowi, że dodatkowe pieniądze z tego tytułu się przydadzą. W sumie chłopak nie miałby nic przeciwko temu(ma przecież swój kąt w domu), gdyby nie fakt iż miał pewien pomysł na wolny pokój. Młodzieniec pasjonuje się muzyką. Namiętnie słucha płyt, tak! W XXI wieku nastolatek kocha zagłębiać się w świat winyli. Głównie ze względu na klimat - trzaski, jakość dźwięku, duże barwne okładki - pełny oldschool! Do tego spore głośniki, stary adapter, Grzegorz to uwielbia. Poza tym ma elektryczną gitarę, na której sam nauczył się grać. Wyprosił ten prezent na Gwiazdkę dwa lata temu. Kiedy rozpakował instrument w Wigilię to nie potrafił słowami wyrazić wdzięczności. Wykrzyczał radość i szalał ze szczęścia. Po opadnięciu emocji ojciec Grzegorza dodał informację o tym, że ten model gitary marki Ibanez pochodzi z czasów kiedy to, ta japońska firma produkowała naprawdę wartościowe instrumenty.
     Chłopak poświęcał gitarze każdą wolną chwilę. Mnóstwo godzin spędzał na wydobywaniu pierwszych dźwięków z ‘wiosła’. Mama namawiała go na lekcje gry w profesjonalnego nauczyciela. Grzegorz odrzucał ten pomysł kategorycznie, stanowczo odpowiadał: ‘Najwięksi wirtuozi sami uczyli się grać i świetnie na tym wyszli’. Dzięki samozaparciu w końcu opanował instrument. Zagrał samodzielnie ‘Enter Sandman’ Mettallici, po czym krzyczał ze szczęścia bo osiągnął sukces po dwóch miesiącach ciężkiej pracy. Pierwszą osobą której zaprezentował nową umiejętność był tata. Później mama poznała talent syna. Oprócz rodziców nikt inny nie wiedział o pasji chłopaka. Dlaczego? No cóż… Koledzy i koleżanki Grzegorza gustowali w zupełnie innej muzyce. Na korytarzach liceum królował rap, disco oraz house wraz z popem. Nastolatek pozostał więc sam, bo kiedy on studiował chwyty na gitarę do ‘Stairway to Heaven’ Led Zeppelin, to rówieśnicy słuchali cukierkowego popu spod znaku Rihanny, Katy Perry, Beyonce czy Robbiego Williamsa, One Republic, etc. Grzegorz nie rozumie znajomych ani mediów promujących współczesną muzykę. Kiedyś chciał to ogarnąć, lecz poległ- nie odnalazł nic wartościowego w popularnych kompozycjach. Zamiast tego wolał zasłuchiwać się w przeszłości. Cenił lata 60, 70, 80, miejscami również lata 90 z grungem oraz heavy metalem. Jest sam… Na szczęście Grzegorz znajdował z rówieśnikami inne tematy do rozmowy. Czuł się samotnie jedynie pod względem ulubionych zespołów i wokalistów. Albowiem mało kto słyszał nazwisko Steve Vai czy nazwę Slayer.
     Z tego powodu tak bardzo zabolała go decyzja rodziców o wynajęciu wolnego pokoju, który miał stać się ‘świątynią muzyki’, wypełnioną potężną kolekcją płyt, sprzętem grającym, no i gitarą. Byłoby to jednocześnie miejsce do ćwiczeń, a w przyszłości może małe studio nagraniowe. Ale co robić… Grzegorzowi ciężko się z tym pogodzić, ma wrażenie jakby dotknęła go niesprawiedliwość. Nie wie jak to rozwiązać. A może jeszcze nie jest za późno? Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń, jak to mówi tekst jednej z tych głupich popowych piosenek.
     Dom rodziny Kowalczyków jest dość okazały, dotyczy to zarówno wnętrza jak i jego zewnętrznej warstwy. W środku jest dużo przestrzeni, wypełnia ją słońce wpadające przez wysokie okna. Spadzisty dach koloru czerwonego i beżowe ściany zewnętrzne są przyjemne dla oka. Obraz dopełnia ogródek w którym rosną krzewy, kilka jabłoni oraz starannie pielęgnowany trawnik. Swój azyl ma tutaj także Donek, pupil rodziny - pies bernardyn. Latem w tymże ogródku odbywają się imprezy z udziałem grilla, muzyki i alkoholu(w rozsądnych dawkach). Jest pogodne lato, zatem rodzina Kowalczyków spędza czas głównie tutaj. Ale nie dziś, ponieważ za niedługą chwilę ma się pojawić pani Joanna. Chce ona obejrzeć pokój i poznać domowników zanim podejmie decyzję o wynajęciu lokum.
     Grzegorz stara się być niezauważony. Siedzi w swoim pokoju słuchając ostatniej studyjnej płyty Led Zeppelin - ‘Coda’. Album został wydany na początku lat osiemdziesiątych, już po śmierci perkusisty grupy, Johna Bonhama. Zespół był zobowiązany kontraktem z wytwórnią dlatego trzej pozostali muzycy wybrali stare utwory, które nie weszły na poprzednie płyty. Chłopak słucha uważnie winylowego krążka, już po raz czwarty. Mimo entuzjazmu jakim darzy Led Zeppelin nie znajduje na albumie ‘Coda’ nic ciekawego. Od pierwszego przesłuchania czuje, iż faktycznie są to odrzuty nie nadające się na normalną płytę. Jednak ciekawość fana wzięła górę i Grzegorz zdecydował się na zakup… niestety. Plusem jest to, że posiada teraz całą dyskografię jednego ze swoich ulubionych zespołów. Poza tym słuchanie ‘Cody’ jest na pewno lepsze niż poznanie pani Joanny.
     Andrzej i Barbara, bo tak nazywali się rodzice Grzegorza, oczekiwali na przybycie gościa. Kobieta jest lekko zestresowana, natomiast jej mąż podchodzi do spotkania z większym spokojem. Barbara od dwóch dni stara się, aby pokój prezentował się jak najlepiej. Dokładnie wysprzątała lokum, od podłogi poprzez meble aż do okien. Bez końca zmieniała wystrój, bo zależało jej na osiągnięciu efektu przytulnego miejsca do mieszkania. Mimo wielu starań oraz zapewnień Andrzeja, iż wszystko jest okej Barbara wciąż czuła niepewność. Jej zdaniem czegoś brakowało we wnętrzu, może więcej roślin albo chodnik?
     Obojgu zależy by pokój jak najszybciej znalazł lokatora. Zdecydowali się nie mówić Grzegorzowi o prawdziwych przyczynach wynajęcia lokum. Po co go martwić, tymczasem sytuacja staje się poważna. Andrzej prowadzi firmę, która od pewnego czasu dostaje mniej zleceń. Barbara pracuje jako psycholog, ale i to ledwo wystarcza. Przyzwyczaili się do wysokiego poziomu życia, więc ciężko jest zacisnąć pasa. Dlatego zgodnie ustalili, że potrzebny jest dodatkowy dochód. Wynajęcie pokoju gościnnego wydaje się rozsądne. Kowalczykowie bali się wyjawić prawdę synowi, nie wiadomo jak zareaguje. Mógłby porzucić szkołę i pójść do pracy. Wykształcenie jednak wciąż coś znaczy, lepiej nie ryzykować. Znaleźli rozwiązanie, choć musieli przy tym pokrzyżować plany Grzegorza co do jego ‘świątyni muzyki’. Nie przyszło im to łatwo, ponieważ doskonale rozumieją pasję chłopca. Mimo wszystko to rozwiązanie jest słuszne, a kiedy staną na nogi - firma Andrzeja będzie miała więcej zleceń - to wówczas z radością spełnią plany Grzegorza.
     DING - DONG! DING - DONG!
- To ona! Pójdę otworzyć - powiedziała Barbara i poszła otworzyć drzwi.  
     Żona Andrzeja jest kobietą zbliżającą się powoli do pięćdziesiątki. To widać, zwłaszcza na twarzy - pojawiają się zmarszczki, kurze łapki, ale zachowała kobiecą figurę. Ma wyprostowaną sylwetkę, zgrabne nogi, kształtne biodra i piersi. Drobne dłonie, smukłe palce oraz naturalne blond włosy, które wciąż przyciągają uwagę mężczyzn. Andrzej często powtarzał sobie jak wielkie spotkało go szczęście, że spośród tylu mężczyzn Barbara wybrała akurat jego. Codziennie dziękował Bogu za to, iż budzi się obok niej.
- Witam panią, Joanna Marten. Dobrze trafiłam? Czy to dom państwa Kowalczyków?
- Tak to my. Barbara Kowalczyk - uśmiechnęła się gospodyni na powitanie. - Zapraszam do środka.
- Dziękuję bardzo, to dla pani - mówiąc te słowa podała Barbarze pudełko,  
- O! Ptasie mleczko… miło z pani strony, Proszę do salonu, kawy… herbaty?
- Herbatę poproszę - odpowiedziała Joanna.
- W takim razie idę do kuchni. W salonie czeka mój mąż, ja za moment dołączę. Niech pani nie zdejmuje butów, proszę prosto i w prawo.
     Barbara skierowała się do kuchni, natomiast Joanna we wskazanym kierunku. Gospodyni pomyślała o niej ‘elegancka kobieta’, widać że kulturalna i z klasą. Ubrana w dżinsowe spodnie, białą bluzkę i czarne baleriny nie przypominała nauczycielki, raczej dobrą znajomą której nie widziało się parę lat. Jeśli spodoba jej się pokój to może się zaprzyjaźnią, kto wie?
- Witam panią, Andrzej Kowalczyk - przedstawił się wstając z fotela.
- Joanna Marten - wyciągnęła dłoń.
- Miło poznać, proszę usiąść - uścisnął jej wyciągniętą rękę. - Na długo planuje pani wynająć pokój, jeśli można wiedzieć.
- Tak od razu do rzeczy? - uśmiechnęła się.
- No przepraszam, ale o czymś trzeba rozmawiać. Prawda?
- Żartowałam pranie Andrzeju… Jeśli się dogadamy to myślę, że na dłużej. Będę uczyć w tutejszej podstawówce, więc zależy to również od tego czy będzie taka wola dyrektora szkoły, czy zechce mnie zatrzymać.
- Aha, no tak. Jak żona przyjdzie do wtedy zaprowadzimy panią do pokoju.
- W porządku - kiwnęła głową.
      Zapadła cisza, nieco krępująca cisza. Andrzej lekko speszony szukał w głowie wygodnego tematu do rozmowy dla dwojga ludzi w średnim wieku. Pustka, jakby nagle zapomniał jak się nazywa. Joanna wyczuła to i sama podjęła rozmowę:
- A czym pan się zajmuje?
- Ja… prowadzę firmę budowlaną. Remonty, wykończenia, praktycznie wszystkim się zajmujemy - nagle wróciły mu słowa. - Już parę ładnych lat jesteśmy na rynku, mamy markę i…
- Za chwilę będzie herbata - wtrąciła Barbara. - Widzi pani, a on ciągle o pracy. Mogłeś pokazać pokój Andrzej.
- Czekaliśmy na ciebie kochanie - odparł.
- Właściwie to sama zapytałam małżonka czym się zajmuje zawodowo - powiedziała Joanna.
- No dobrze, chce pani zobaczyć co mamy do zaoferowania?
- Tak, chodźmy.
- Po schodach na górę, tędy - powiedział Andrzej wskazując ręką schody na górę.
     W tym samym czasie na piętrze Grzegorz szuka wzrokiem płyty ‘Death Magnetic’ Metallici. Patrzy, rozgląda się lecz nie znajduje jej. Tylko puste miejsce, czyżby odłożył album gdzie indziej? Niemożliwe… Chyba ojciec pożyczał, bo chciał posłuchać jakiś czas temu. Na szczęście tata mógł zostawić album u siebie w gabinecie, gdzie pracuje. Idąc tam uda się chłopakowi uniknąć także spotkania z panią Joanną - babą Jagą, jak ją nazywa. Chociaż pewności nie ma. Wyszedł w pokoju i ruszył szybkim krokiem. Przechodząc obok schodów niestety trafia na rodziców oraz na panią Joannię.
- O Grzesiu! Poznaj panią Marten, to nasz syn - Grzegorz - powiedziała Barbara.
- Cześć - wita chłopaka. - Joanna - podaje mu dłoń.
- Dzień dobry - zdobywa się na wymuszony uśmiech. - Miło poznać, mam nadzieję że pokój się spodoba - w myślach dodaje: ‘Oby nie, ty stara babo Jago’.
- Za chwilę się dowiem, jestem dobrej myśli - odpowiada ze szczerym uśmiechem.
- Tato! Brałeś ode mnie ostatnio płytę?
- A… tak… zapomniałem odnieść. Jest u mnie, już przesłuchałem. Masz coś nowego, w podobnym klimacie?
- Nie, nic ciekawego się nie ukazało - skłamał.
- Dobrze, zejdziesz do nas później? - zapytał Andrzej.
- Tak, jasne… - zawahał się. - Mam coś do zrobienia, ale za chwilę przyjdę.
- Pani Joanno, prosimy. To tam - powiedziała Barbara.
      ‘Wycieczka’ ruszyła do pokoju, zaś Grzegorz skierował się do gabinetu ojca. Kiedy się tam znalazł zaczął rozmyślać o panie Joannie. Nawet nieźle się trzyma jak na starą babę, lecz nie zmienia to faktu, iż dalej nie lubi jej. Baba Jaga jest nastawiona optymistycznie co do wynajęcia pokoju i to go martwi. Jednak wciąż ma nadzieję, że coś nie spodoba się jej w ofercie rodziców. Może cena będzie za wysoka albo okolica nie spodoba się jej. A może mały sabotaż, pożar?
- Eee… Szkoda, będzie co będzie… - westchnął po czym wziął winyl Metallici i wyszedł z gabinetu ojca.
     Zgodnie z obietnicą Grzegorz zszedł do salonu, gdzie rozmawiała pozostała trójka. Już na pierwszy rzut oka widać było, iż rodzice dogadują się z Joanną. Atmosfera przyjaźni unosiła się nad nimi i raczej pewne jest, że w domu pojawi się nowy lokator. Chłopak włączał się w rozmowę tylko wówczas kiedy został o coś zapytany, resztę czasu milczał. Ukrywał złość pod maską wesołego nastolatka. ‘A żeby cię wywalili ze szkoły ty wredna jędzo’. Grzegorz silił się w duchu na złośliwości pod adresem Joanny, ale po kilku minutach odczuwał do niej coś w rodzaju życzliwości. Nie umiał tego wyjaśnić. Kobieta jest sympatyczna, miła, lubi żartować. Czyżby zauroczyła chłopaka? Nie! Demon często przybiera kuszącą postać, ale Grzegorz zwalcza tą sztuczkę. ‘Mnie nie nabierzesz, babo Jago! Zwabisz mnie do chatki z piernika, a później wrzucisz do rozgrzanego, piekielnego pieca! O nie!’ Przez Joannę stracił szansę na wymarzoną ‘świątynię muzyki’, to niewybaczalne. Chłopak przysiągł sobie, iż prędzej czy później przyjdzie jej za to zapłacić.

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 2367 słów i 13565 znaków.

2 komentarze

 
  • moonky

    dzięki ach K7 to był sprzęt:)

    20 sty 2015

  • nienasycona

    Bardzo dobry tekst...Ibanez. ..pamiętam, gdy szalałam na punkcie K 7:-)

    17 sty 2015