Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

I po co ja o tym myślę?

Nasze spotkanie, to nie był zwykły przypadek. To nie był zwykły dzień, kiedy wstając zastanawiacie się, czy zrobić sobie kawę, czy może od razu napić się wody z kranu, zanim leniwy czajnik da nam znać, że woda się zagotowała. W ten dzień nic nie było zwyczajne. Już zanim przeciągając się na łóżku próbowałam sobie przypomnieć mój wciąż tkwiący w głowie sen, wiedziałam, że zapamiętam ten dzień na długo. Mówiły mi o tym dreszcze, które przebiegły mnie, gdy tylko rozmazana twarz nieznajomego z sennego koszmaru stała się znów widoczna. Gdy przypomniałam sobie jego wzrok i magnetyzm, którym mnie otulił. Wciąż mam dreszcze, gdy sobie o tym przypomnę. Cichy jęk, gdy niespodziewanie podszedł do mnie i bez żadnego przygotowania, bez niczego, co by spowodowało, że przygotowałabym się na tą chwilę, umyła wcześniej zęby, wykąpała się, czy choćby założyła świeże ubrania, po prostu pocałował mnie w policzek. A potem odszedł, jak gdyby pomylił mnie z kimś innym, lub zaraz żałował swojej decyzji i uciekł niczym jakiś smarkacz zabierając lizaka innemu dziecku. Wyszedł tak szybko ze sklepu, że nie miałam nawet odwagi aby cokolwiek powiedzieć, czy choćby poruszyć stopą w jego kierunku. Na policzku wciąż czułam jego cmokniecie, choć gdybym miała to sprecyzować, byłby to nieco dłuższy, namiętny całus. Niezrażona swoim nastoletnim zachowaniem, w przypływie przekonania się o moim istnieniu, dotknęłam dłonią w miejsce, gdzie dotknął swoimi ustami moich ust. A potem jakby zadziałała, niczym przyblokowany wcześniej komputer, wyszłam za nim ze sklepu i zdesperowana zaczęłam się rozglądać w każdą ze stron, gdzie nigdzie nie było go widać.
No zniknął. Rozpłynął się niczym poranna mgła, czy niespokojna poranna rosa, która zanika, zanim zdamy sobie sprawę o jej istnieniu. I podejrzewam, że gdyby nie samochody pozostawione na dworze, do tej pory nikt by o niej nie myślał.
Kim on był? No przecież go sobie nie wyobraziłam, a wiedziałam, że minęły zaledwie dwie minutki, kiedy za nim ruszyłam. Dwie uparte minutki, które przyblokowały mnie na tyle, że mi kompletnie odbiło. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że przecież mógł to być seryjny zabójca, albo jakiś zboczeniec, który chciał mi zrobić krzywdę. Co? Dobre sobie. No tak, zabiłby mnie pocałunkiem? Nie, może to był jadowity pocałunek, który sprawi, że umrę w ciągu siedmiu godzin?  
Boże, co ja wygaduję. Co ja wymyślam? Teraz, gdy o tym pomyślę, to może w ogóle nie zdarzyło się naprawdę. Może ujrzałam przypadkowego chłopaka i domyśliłam sobie całą resztę? Może tak uporczywie pragnę mieć kogoś bliskiego, że wymyślam sobie różne scenariusze, a potem sama w nie wierzę? Na potwierdzenie swoich słów spoglądam na wystawę sklepową i wypatruję w niej swojego odbicia. Wypatruję i wypatruję i coraz bardziej pogrążam się w depresji. Mogłam się tego spodziewać. Przeciętna szatynka z przeciętnym wyglądem i roztarganymi włosami mogłaby zwrócić czyjąś uwagę?  
Wątpię.
Odwracam się od wystawy sklepowej z miną zbolałego psa. Wkurzona na niebie i cały okropny świat maszeruję szybkim krokiem w stronę domu. Na miejscu ściągam z siebie kurtkę w okropnym fioletowym kolorze z dużymi kieszeniami, która sięga mi kolan. Wieszam ją na wieszaku w przedpokoju i siadam naburmuszona na kanapie w pokoju. Gdy usunę wszystkie negatywne myśli ze swojej głowy, znów to robię. Podnoszę dłoń do policzka i go dotykam. Dokładnie tam, gdzie wydawało mi się, że on mnie pocałował. Potem nie wiem, czy znów ponosi mnie wyobraźnia, czy przypominam sobie faktyczne kilka sekund z mojego życia, kiedy poczułam upragnione dreszcze na ciele. W duszy mam stan faktyczny mojego mózgu. Leję na inteligencję i wszystko, co mogą sobie o mnie pomyśleć ludzie. Nikt nie zabierze mi tych kilku sekund, kiedy odczułam czynnik szczęścia. Kiedy przez kilka sekund poczułam się szczęśliwa i potrzebna. Fantazja ponosi mnie na tyle, że teraz wyobrażam sobie, że ten mężczyzna istnieje naprawdę i czeka gdzieś tam na mnie ze swoją nieśmiałą miłością. Nic nie poradzę na to, że tak bardzo chciałabym być kochana…
Kiedy się budzę tego ranka, znów pragnę zasnąć. Pajęcza nić namiastki dobrego uczucia jest dla mnie tak ważna, jak brzytwa dla tonącego. I może to idiotyczne, ale właśnie ta nić każe mi rano wstać i mieć nadzieję.  
Nadzieję na miłość…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 817 słów i 4569 znaków.

2 komentarze

 
  • AnonimS

    Dobrze, że znowu publikujesz

    24 paź 2019

  • Obca

    @AnonimS od czegoś muszę zacząć. Długo nie pisałam choć były momenty że chciałam ale nie było jak i kiedy😉

    24 paź 2019

  • Speker

    Mistrzostwo.
    "Pajęcza nić namiastki dobrego uczucia jest dla mnie tak ważna, jak brzytwa dla tonącego." piękne!

    24 paź 2019

  • Ewelina31

    @Speker bardzo dziękuję☺

    24 paź 2019