Nie ma...
*
– Nie masz...
*
Bił ją z całych sił. Ba! Co tam bił, tłukł. Po twarzy, brzuchu, po całym ciele. Ze złamanego nosa tryskała krew, płynęła z ust, szkarłatną strugą. Niegdyś piękną urodę pokryły fiolet i czerń. Wcześniej błagała, wierzgała, walczyła...
Nic to. Nie miała już sił.
A on?
Nie, żeby jakoś specjalnie mu się to podobało, żeby czuł ekscytacje, podniecenie. Po prostu taką miał „procedurę”. Zgodnie z nią, gdy odpowiednio już ją skatował, podszedł i płynnym ruchem obu dłoni...
urwał je...
*
– No, na co czekasz?! – spytała wściekła.
– Ale, ale tak nie można.
– Co zawsze powtarzam?!
*
– Nie mam.
*
króliczych uszu.
Dodaj komentarz