Nie lubiłem z nim rozmawiać, ale miewałem taką potrzebę. Chciałem bowiem dowiedzieć się jednej ważnej rzeczy. Kwestia ta nurtowała mnie od zawsze. Stanąłem naprzeciwko niego i spytałem: 
- Kochasz mnie? 
- Nie - odparł bez wahania. 
- Jak to nie? - zdziwiłem się. - Nie możesz mnie nie kochać. 
- Mogę i właśnie to robię. 
- Dlaczego mnie ranisz? - spytałem zdesperowany. 
- Ponieważ nie doceniasz tego uczucia. Kochałem cię, ale to odrzuciłeś. Szukasz miłości na zewnątrz. 
- Tam mnie kochają! 
- Nieprawda, nie pokocha cię nikt, dopóki ja tego nie zrobię. 
- Pierdolenie! Ja kocham siebie! - wykrzyknąłem i uderzyłem go w twarz. 
 
Posypało się szkło. 
 
Zostałem sam. 
 
Kochany. 
 
Ale czy na pewno?
Dodaj komentarz