,, Ania i jej gwaizdka"

,, Ania i jej gwaizdka",,Ania i jej gwiazdka’’
Za czterema górami i za pięcioma lasami, a także za jednym malutkim strumyczkiem żyła sobie dziewczynka o imieniu Ania, która mając cztery latka nie wierzyła w Moc Bożonarodzeniowej Nocy. Inne dziewczynki wierzyły w Magię Świąt, w Świętego Mikołaja, a także w to, że zwierzęta potrafią czasem mówić ludzkim głosem. Wierzyły w Boga, w to, że patrzy na nich z góry i uśmiecha się promiennie. Ania nie wierzyła zupełnie w nic. Uważała, że to wszystko kłamstwa odkąd podpatrzyła jak jej tatuś przemycił prezenty pod choinkę, a gdy wzeszła pierwsza gwiazdka powiedział, że przyniósł je Święty Mikołaj. Od tamtej pory cały jej świat się zawalił. Zdała sobie sprawę, że wszystko, w co wierzyła było najzwyczajniejszym kłamstwem. Popłakała się tej nocy i odtąd na wszystko się złościła. Nie słuchała rodziców, nie sprzątała w pokoju, nie podlewała swoich kwiatków, ani też nie cieszyła się zupełnie z niczego. Wciąż chodziła smutna, albo była bardzo złośliwa i tak by pozostało do dzisiaj, gdyby nie pewien sen, który przyśnił jej się rok później w przed dzień Bożego Narodzenia.
Ania, jak co wieczór pozostawiała w swoim pokoju duży bałagan i kolejny raz położyła się z nerwami spać. Była ciekawa, czy jutro znów tata ją okłamie. Gdy dziewczynka zasnęła przeniosła się w czasie do przedziwnej krainy, gdzie zabawki i zwierzęta potrafiły mówić ludzkim głosem. Zamrugała oczami i zdumiona faktem, że oto stoi w jakimś lesie wystraszyła się i schowała za krzaczkiem malin. Wtem zza nich wyszła mała myszka. Spojrzała na Anię, a ona głośno zapiszczała.
- Nie hałasuj tak! – Oburzyła się myszka.- Ja nie krzyczę na twój widok.
- Ty mówisz? Odkąd to myszy mówią?- Zdumiała się.
- Po pierwsze, to mam na imię Klara, a po drugie, to mowa nie jest niczym dziwnym. Tutaj każde z nas mówi, pod warunkiem, że się ich słucha.
- Ach tak- powiedziała Ania i zbliżyła się do maleńkiej myszki i posmutniała.
- Nie smuć się- odparła myszka.- To ty przecież zawsze nas krzywdziłaś, więc dlaczego teraz się smucisz?
- Ja?- Zapytała Ania.- Przecież ja nie robię nikomu krzywdy. A poza tym nie wiem nawet gdzie jestem!- Zaszlochała.
Myszka podeszła do Ani i złapała ją za rączkę.
- Choć za mną. Coś ci pokażę.
Myszka zabrała Anię do miejsca, które nazywało się Smutnolandią. Tutaj wszystkie stworzenia były smutne. Ania patrzyła na boki i nie potrafiła zrozumieć, dlaczego te wszystkie stworzenia się smucą. Zapytała o to myszkę, a ona jej odpowiedziała.
- A widzisz tam tą zieloną piłeczkę? Ona płacze, bo ktoś przebił ją igłą i teraz nie może się turlać. A tam dalej stoi lalka Agatka, która jest smutna, bo ktoś wyrwał jej dwie nóżki, a nikt z nas nie potrafi tego naprawić. Tam w kątku jest samochód Edek, któremu ktoś poodkręcał wszystkie koła i teraz nie może ich znaleźć. A tutaj na poduszce siedzi Misiomałpka, która płacze, bo ktoś powiedział jej, że Mikołaj nie istnieje.  
- No bo nie istnieje!- Wykrzyczała Ania.- A poza tym, ja chyba skądś znam te zabawki- zamyśliła się.
- Bo widzisz, póki nikt tego nie naprawi Smutnolandia będzie coraz większa, aż zakryje całkiem Wesołolandię i wtedy każde stworzenie na świecie będzie smutne. Ale wiesz, co jest najgorsze? To, że nie ma tutaj nikogo, kto mógłby to naprawić.
Ani zrobiło się smutno, bo przypomniała sobie, że to jej zabawki tak cierpiały. W ataku złości, gdy dowiedziała się, że zamiast Mikołaja to rodzice przynoszą prezenty, to ona zrobiła te wszystkie straszne rzeczy. Było jej z tego powodu bardzo przykro. I wtedy ze snu obudził ją dźwięczący zegarek. Ania znów przetarła swoje oczy. Była czwarta nad ranem. Natychmiast przypomniała sobie o myszce Klarze i zapaliła światło w pokoju. Rozejrzała się po pokoju i w kąciku dostrzegła swoją przebitą piłeczkę. Wyciągnęła z szuflady taśmę klejącą i nożyczki, a następnie przylepiła dziurkę taśmą, po czym nadmuchała piłeczkę. Następnie podeszła do lalki Agatki i przyszyła jej obie nóżki. Samochodzikowi Edkowi pozakładała koła, które były pod łóżkiem, a na koniec podeszła do Misiomałpki i posmutniała. No jak miała jej powiedzieć, że Mikołaj istnieje, skoro sama w to nie wierzyła? Wtem usłyszała jakiś hałas na dole. Zeszła po cichutku i zbladła. Przy choince stał nie nikt inny jak sam Święty Mikołaj! Obok stał duży worek z prezentami, a Mikołaj podpierał się drewnianą laską. Usłyszała też jak mówił do małej myszki, która siedziała cicho w kąciku.
- I widzisz myszko, jestem już taki stary, że nie mam siły przychodzić do dzieci, co roku i podkładać im pod choinkę prezenty. Muszę prosić o to rodziców, bo zdrowie mi na to nie pozwala. Smutno mi tylko, że dzieci we mnie nie wierzą…
Po tych słowach Mikołaj znikną, a Ania nawet nie zdążyła się z nim przywitać. Głupio jej się zrobiło, że przestała wierzyć w Mikołaja. Nie wiedziała, bowiem, że to on prosił rodziców o pomoc, gdyż był bardzo chory. Gdyby tylko wiedziała o tym wcześniej… Wtem przypomniała sobie o Misiomałpce. Zadowolona przez resztę nocy opowiadała jej, co ją spotkało i zapewniała, że Święty Mikołaj istnieje. Nawet nie zauważyła jak zasnęła i znów znalazła się w zaczarowanej krainie. Tym razem była to Wesołolandia. Wszyscy tam się śmiali i radowali. Nikt nie płakał. Gdy tylko myszka Klara zauważyła Anię natychmiast do niej podbiegła, aby jej podziękować za uratowanie wesołej krainy. W podzięce dała jej maleńki czerwony kamyczek, który miał zawsze przynosić jej szczęście. Zadowolona Ania podziękowała myszce, po czym obudziła się i natychmiast zabrała do porządków. Tego dnia była wyjątkowo zadowolona, lecz nic nie mówiła rodzicom. Nie chciała, aby myśleli, że wie o ich układzie z Mikołajem. Zmieniła się zupełnie. Nawet pomagała mamie przy przygotowywaniu wigilijnej kolacji i sama poukładała talerzyki przy stole. Szczęśliwi rodzice nie wiedzieli, dlaczego Ania tak nagle się zmieniła, lecz z obawy przed powrotem złych nastrojów o nic jej nie pytali. Zaraz po kolacji Ania rozpakowała swoje prezenty i z zadowoleniem stwierdziła, że w jednym z pudełek dostała maleńką pluszową myszkę, która w rączkach trzymała maleńki czerwony kamyczek. Podziękowała radośnie rodzicom i na koniec stwierdziła:
- Tak na prawdę to nigdy nie wątpiłam w Świętego Mikołaja!

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1290 słów i 6624 znaków.

1 komentarz

 
  • AuRoRa

    Do świąt daleko, ale można poczuć atmosferę przy tym opowiadaniu. Fajna historia, masz fantazję :)

    26 kwi 2018

  • Ewelina31

    @AuRoRa Dziekuję. Moje dzieci wciąż mnie czymś zaskakują. A kiedy kłóciły się o postać Mikołaja, postanowiłam zainterweniować :)

    26 kwi 2018