Navka

W dzieciństwie każdy z nas miał swoje dziwne zabawy, które teraz uważa za głupie i bezsensowne. Jedni udawali, że ich żołnierzyki są prawdziwe, a drudzy mieli swoich wyimaginowanych kolegów. Ta historia mówi o tym drugim.
Około dwóch dni temu, naprzeciwko mojego domu wprowadziło się pewne małżeństwo z dwójką dzieci. Byli zwykłą, przeciętną wręcz rodzinką z przedmieścia. Nie wyróżniali się niczym nadzwyczajnym. Kolejnego dnia, gdy siedziałem w swoim fotelu popijając piwo i oglądając kolejny mecz usłyszałem pukanie do drzwi i piskliwy śmiech. Zniesmaczony, iż ktoś przerywa mi moje ulubione zajęcie wstałem i z grymasem na twarzy ruszyłem do drzwi. Po otworzeniu ich ujrzałem małego chłopca i dziewczynkę z ciastem w dłoniach. Za nimi stała matka i ojciec dzieci.
- Dzień dobry, jesteśmy rodziną Willson'ów. To mój mąż Rick, nasze dzieci Sally i Theodor oraz ja Molly. Dopiero się tu wprowadziliśmy i chcielibyśmy się zapoznać z naszymi sąsiadami. Proszę, tu jest ciasto dla pana. Mam nadzieję, że będzie smakować.
Jako że byłem emerytowanym policjantem po pięćdziesiątce, czułem się samotny. Nie miałem żony ani dzieci. Tym bardziej nie miałem nikogo z rodziny. Na mojej twarzy zagościł uśmiech i z radością powitałem nowych sąsiadów.
- Witajcie, jestem Jerry Krox. Zapraszam do środka, przygotuję coś i troszkę bliżej się zapoznamy.
Goście weszli do środka i ulokowali się w salonie. Zrobiłem kawę i pokroiłem ciasto, po czym wdałem się w interesującą rozmowę o ich życiu i częstych przeprowadzkach. Dzieci znalazły sobie swój kącik gdzie doskonale się bawiły i śmiały. Sally, jak na małą dziewczynkę przystało, chciała się bawić w dom lub szkołę. Theodor zaś wydawał mi się dziwny. Miałem dziwne uczucie patrząc na tego chłopca. Siedział cicho rozglądając się po całym domu w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby zaciekawić jego wzrok. W niektórych momentach wydawało mi się, iż chłopiec mówi do siebie. Wydawało mi się. Do pewnego momentu. Do momentu, gdy chłopiec poszedł do łazienki, a z jej środka wydobył się huk. Wszyscy wstaliśmy wystraszeni i rzuciliśmy się w stronę drzwi. Otworzyłem je szeroko i zobaczyłem chłopca leżącego w wannie, zwiniętego w kulkę i płaczącego cichym głosem. Blond grzywka opadła mu na twarz, a jego granatowy sweterek był cały mokry.
- Co się stało chłopcze? - spytałem.
- Navka mnie tu wrzuciła, bo byłem niegrzeczny — odpowiedział z płaczem.
- Navka? Kim jest Navka?
- To nikt, Jerry — odezwał się ojciec dziecka.
- Nie rozumiem.
- Chłopak wymyślił sobie kolegę i nie możemy sprawić, aby zniknął z jego głowy. Ma już dwanaście lat, a wciąż ma wymyślonych kolegów. Przeprowadzki zalecił nam psychiatra Theodora, który stwierdził, że to pomoże mu zapomnieć.
- Aha, czyli Navka to jego wymyślona koleżanka?
- Mniej więcej, tak.
Spojrzałem na chłopca i wyciągnąłem go czym prędzej z wanny. Poszedłem z nim na górę i dałem mu jakieś ciuchy, aby nie siedział w mokrych ubraniach. Gdy zdjął z siebie koszulkę upadł nagle na podłogę. Doskoczyłem do niego i podniosłem czym prędzej. Osunąłem jego grzywkę i dostrzegłem, iż jego brązowe oczy zmieniły się w czarne jak heban. Łącznie z białkami, czerń wypełniła cały oczodół. Położyłem go na łóżku i z lekkim przerażeniem obserwowałem. Minęło ledwie trzy minuty, gdy zobaczyłem jak kołdra z łóżka podnosi się i zbliża powoli w moją stronę. To nie była czyjaś sprawka. To były duchy. Nie zdążyłem tego uniknąć i poczułem jakby ktoś rzucił mnie czymś w głowę. Osłabiony, odpadłem, straciłem przytomność.
Obudziłem się w wannie w mojej łazience. Wstałem trzymając się za głowę, gdyż ból dalej był przeszywający. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem połowę ciała wystającego zza futryny kuchni. To był ojciec dzieci, jego twarz, a raczej jej brak wywołała w mojej duszy nieopisane przerażenie i lęk. Powoli zbliżałem się w jego stronę, gdy nagle ciało zostało jakby wessane do kuchni. Zupełnie jakby ktoś pociągnął je za nogi. Włożyłem rękę do kieszeni i odnalazłem swój stary scyzoryk za czasów wojska. Wparowałem do kuchni i doznałem obrzydzenia. Rick był powieszony na rurze, która przechodziła tuż pod sufitem. Za linę posłużyły jego jelita. Wybiegłem spanikowany z kuchni i udałem się do salonu w celu wezwania policji. Po wejściu zobaczyłem małą dziewczynkę, zmasakrowaną do stopnia wilczego obłędu. Szok był porównywalny do paraliżu. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa, a oczy mimo braku chęci wlepione były w dziewczynkę, która została upodobniona do lalki. Ręce i nogi zostały wykręcone razem z głową, a uśmiech został stworzony poprzez przecięcie policzków i użyciu paru haczyków i żyłki.
- Przestań! - krzyknąłem.
Do pokoju wbiegła matka dziecka z zakrwawioną twarzą. Rzuciła mi się na szyję i zaczęła błagać, aby wezwać policję i wydostać ją z domu. Złapałem za telefon i zorientowałem się, iż kabel został przecięty.
- Czemu chcesz przerwać zabawę mi i Navie?
Zdębiałem, gdy usłyszałem cichy głosik zza moich pleców. Odwracając się zobaczyłem chłopca w moich ciuchach, które zmieniły kolor na realną krwistą czerwień. Nie wiedziałem co odpowiedzieć dlatego tylko wymierzyłem w niego scyzorykiem i czekałem na jego ruch. Chłopiec stał jak stał, lecz nagle na ramieniu poczułem chłód. Zerknąłem szybko za siebie i nie spostrzegłem, iż straciłem czujność. W moją stronę poleciało krzesło, z którym uderzyłem w ścianę, znów tracąc świadomość. Walcząc z głębokim snem, wsłuchiwałem się w krzyki matki dziecka, które ucichły tuż po chwili. Opanowałem swój umysł i zjednoczyłem się z ciałem. Wstałem z drobnym problemem, jakim był zwichnięty bark, lecz od razu wytrącił mnie tekst chłopca.
- Niech pan się nie rusza, ona jest za panem!
Theodor krzyczał w moją stronę, a ja nie wiedziałem, o co już chodzi. Raz chce mnie zabić, a potem chce ratować. Na ścianie wisiało stare lustro, które dostałem po ciotce. Zerknąłem kątem oka i wiedziałem, że chłopak kłamie. Schyliłem się do niego i wyciągając scyzoryk powiedziałem:
- Nie ładnie tak kłamać. Próbowałeś odwrócić moją uwagę, aby zrobić ze mnie padlinę?
- Nie, to nie ja to Navka!
- Navka? Gdzie ona jest chłopcze. Zabiję ją, raz na zawsze. Wtedy, będziesz mógł się od tego czegoś uwolnić.
- Ona? Stoi za panem.
Otworzyłem oczy szeroko jak nigdy. Po plecach przeleciał mi chłód, jakby śnieg wpadł mi za koszulkę. Na szyi poczułem coś, co wydawało mi się być podobne do ostrza. Zerknąłem w lustro po raz kolejny, lecz nikogo nie mogłem w nim dostrzec prócz siebie. Lekko na pięcie, wykonałem powolny obrót i zobaczyłem twarz. Twarz, którą zapamiętałem na zawsze. Brak oczu i spłaszczony nos. Przy tym wystające zęby poza wargi. Braki skóry i wystające kości policzkowe.
- Jestem Navka, demonem, który zazdrości życia innym. Ja ci po prostu zazdroszczę, więc poświęć swoje życie dla dobra chłopca.
Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, gdy ta poczwara wbiła mi swoją zgniłą rękę w żołądek. Powoli osuwałem się na ziemię, widząc chłopca przemieniającego się w postać innego demona. Czułem jak z mojego ciała uchodzą najpiękniejsze chwile, miłość, radość i najważniejsze, dusza. Gdy już wykrwawiałem się na śmierć, zdeformowany chłopiec podszedł do mnie i powiedział:
- Ja jestem Alios. Demon żywiący się padliną oraz szczątkami bez duszy. Pomogę ci nie doznawać już nigdy więcej bólu.

VastoLorde

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 1459 słów i 7794 znaków.

8 komentarzy

 
  • Użytkownik anielica01

    Takie lubię.

    13 maj 2018

  • Użytkownik Anticko

    Hmm ta zjawa kojarzy mi się z psychogeisten z "drzwi do grudnia" Deana Koontza. A opowiadanie naprawde fajne ;)

    18 wrz 2015

  • Użytkownik Shona

    Świetne opowiadanie ! :)

    26 sie 2015

  • Użytkownik narwana

    Pisze opowiadanie jak wykrwawił się na śmierć

    22 sie 2015

  • Użytkownik mojeserce

    Świetne <3  
    Ta Navka kojarzy mi się z Niveą :crazy:

    22 sie 2015

  • Użytkownik VastoLorde

    Aaa same wpadają, a mam tego całkiem więcej :D

    19 sie 2015

  • Użytkownik Misiaa14

    Z kąd  ty  bierzesz te  pomysły  to nwm  ale  no to jest  zaje*iste !!! ;3

    19 sie 2015