Wiara

Idąc za osobą, która umieściła tutaj "historię" swojej wiary, sama dorzucę coś od siebie. Nie będzie to upiększane czy poprawiane by zasługiwało na miano powieści. Jestem wychowywana w rodzinie katolickiej, uczono mnie od małego "Ojcze nasz.."- rozumiałam coś? Nie. Byłam święcie przekonana, że kiedy zrobię coś złego (jak na 7-letnie dziecko) to każde uderzenie się o mebel to kara za zły uczynek od Matki Boskiej. Rosłam, a wraz ze mną mój światopogląd.  
Odwiedzanie grobów. Jakże przyjemne. Nie znałam słów modlitwy, a jedyne co w swojej małej główce myślałam to: Nie znałam cię babciu/dziadku/wujku, jednak proszę o to byście byli spokojni w niebie i szczęśliwi, ponieważ pomimo wszystko was bardzo kocham, trzymajcie się i przepraszam, że nie znam słów modlitwy.  
Kolejnym tematem jest chodzenie do kościoła, boże jak ja tego nie cierpiałam. Największa męka jaka w życiu mogła być. Siadałam na miejscu gdzie ministranci klękali i kierowali się do Jezusa na krzyżu. Nudziło mnie to, było mi zimno i wszystko mnie bolało. Dzieci jakieś takie nie takie, a ja zbyt nieśmiała by zagadać.
Prosiłam wiele razy Boga o pomoc, bym nie cierpiała tyle, zadawałam pytania: Dlaczego? Czemu nie może mi pomóc? Dlaczego zostałam na to skazana, czym zawiniłam?
Oczywiście wszystko zostawało bez odpowiedzi. Nie lubiłam się modlić, po wstaniu czy przed pójściem spać.  
Anioł stróż? Który nade mną czuwa? Szkoda, że nie chronił mnie przed robieniem sobie krzywdy, przed czarnymi myślami.
Obecnie jestem ateistką, do komunii przystąpiłam, byłam małym dzieckiem niezbyt świadomym i jeszcze wierzącym. Do bierzmowania nie przystąpiłam, zdałam pierwszy indeks, wszystko pod przymusem rodziców. Już wtedy oddzieliłam się od tego wszystkiego. Jednak do mojej decyzji o zrezygnowaniu przyczynił się... KSIĄDZ! Który zamiast ucieszyć się, że przynajmniej przyszłam na spotkanie, rzucił moim indeksem z wielkimi żalami wygłaszanymi na cały kościół i przybił mi pieczątkę na czole. O nie! Żaden taki dziad nie będzie mnie prowadził przez pozostałe 2 lata, skoro i tak robię to z przymusu. Rodzice się tego wstydzą, wszyscy mówią, że będę żałować, że później będę szybcikiem robić, bo ślub i inne takie pierdoły. Mówię zdecydowanie nie. Nie poślubię katolika, a nawet jeśli to nie pragnę ślubu kościelnego. Po ukończeniu 18 lat, a wkroczeniu w pełnoletność wypisuję się z kościoła, zapewne nie obędzie się to bez wielkich gorzkich żalów ze strony rodziny, ale co z tego? Jestem sobą i to ja za siebie decyduję, nie inni. ;)  
Podsumowując: nie wierzę, szanuję osoby wierzące i wymagam tego od innych.
Całuję wszystkich cieplutko i dobranoc. :)

xnobodyperfectx

opublikowała opowiadanie w kategorii felieton, użyła 507 słów i 2811 znaków.

9 komentarzy

 
  • Użytkownik Ingrid

    Wiara jest tematem głębokim niczym studnia, można zadawać wiele pytań, udzielać wiele odpowiedzi, ale większość dyskusji jest bezcelowa. Moje stanowisko w sprawach religijnych jest bardzo jasne i zrozumiałe- Bóg istnieje. Gdyby nie było Boga, nie byłoby nas. Nie wierzę jednak w kościół i jakiekolwiek jego działania. Wszystkie obrzędy, pokręcone przyzwyczajenia i obowiązki nie są dla mnie. I podobnie jak ty nie wyniosłam zbyt dobrych wspomnień. No cóż, trzeba tolerować i być tolerowanym :)

    12 maj 2015

  • Użytkownik znalazlem_odpowiedzi

    jesli ma ktos jakiekolwiek pytania odnosnie Boga i zycia to czemu nie poszukac u zrodla? Wydaje mi sie to najlepszym wyjsciem. Bog nas stworzyl i dal instrukcje jak zyc-Biblie. Bez wzgledu na to w co wierzymy warto tam siegnac zeby sie upewnic czy znamy prawde. Jezus powiedzial ”poznacie prawde a prawda was wyzwoli”. Poczuliscie to kiedys? Ja znalazlem odpowiedzi. Biblia i strona jw.org. Zapraszam. Bez uprzedzen, po prostu poczytajcie i sprawdzcie w swojej Biblii.

    10 maj 2015

  • Użytkownik meme

    Szariku, zgadzam sie co do fanatyzmu. Jednak, gdy religia się nim staje- to wówczas on przejmuje jej funkcje i e "źródłem" raczej nie ma nic wspólnego. Przykre jest tylko to, że często to ateiści nie dostrzegają, jak sami stają się fanatyczni. Pragnąc tolerancji (tutaj pomijam wgłebianie sie w naczenie tego słowa), sami jej zaprzeczają krytykując wierzących i myślących innymi kategoriami a Jesli nie krytkując, to ... wyśmiewajac...

    3 maj 2015

  • Użytkownik Szarik

    @meme Cieszę się, że w tym temacie myślimy podobnie.

    8 maj 2015

  • Użytkownik meme

    @Szarik a ja się cieszę, że dwakroć to podkreśliłeś ;)

    11 maj 2015

  • Użytkownik Szarik

    @meme hmm, drugi raz kiedy, bo chyba zmęczenie mi doskwiera?

    11 maj 2015

  • Użytkownik Szarik

    Uważam, że każda wersja fanatyzmu jest groźna. Jeśli jednak religia pomaga danemu człowiekowi żyć, to wcale nie musi to ujmować jego intelektowi. Wielu naukowców, myślicieli, ludzi inteligentnych byli/są ludźmi wierzącymi. Jeśli nie czujesz potrzeby wiary w kogo lub cokolwiek, to Twój wybór. Do wiary nie można zmusić, można ją jedynie przedstawić, zachęcić. Jest szansa, że Twoi rodzice to zrozumieją, tylko spróbuj im rzeczowo przedstawić swoje zdanie. Z drugiej strony, skutecznego zniechęcania do kk, nie bez powodu, sakrament bierzmowania, jest nazywany sakramentem pożegnania z kościołem.

    29 kwi 2015

  • Użytkownik niezalogowana

    Od dziecka bylam wychowywana na osobe wierząca. Koedy mialan 6 lat zachorowalam na bardzo poważną chorobe. Mialam 10% szans na to ze wyzdrowieje. Moi rodzice niewiedzieli juz co robić ich wiara mimo ze byla silna z dnia na dzien słabla. Prosili wszystkich o modlitwę, poniewaz tylko to im zostalo. W dzien decyfujacej operacji moja mama pojechala do kosciola. Weszla usiadla- byla sama w kosciele, zaczela sie klocic z Bogiem, ale wyszla obrazona. Przyjechala do mnie do szpitala. Weszla i nic nie mowilysmy. Nagle moja mama powiedziala: coreczko moze sie pomodlimy przed tą operacja? A ja na to z usmiechem na ustach: mamusiu juz sie modlilam.  6 letnie dziecko ktore wie ze może juz nie przezyc tej operacji mowi cos takiego swojej mamie.  
    Bog dal mi naprawde wiele- nie jestem jakąs starsza nawiedzona babka- mam 19 lat. Zycie mnoe czasami doswiadcza ale wiem ze nie ide przez zycie sama jest ze mna Bog.  
    Dziekuje za przeczytanie. Kazdy ma swoje zdanie. Pozdrawiam wszystkich:):):)

    26 kwi 2015

  • Użytkownik niezalogowana

    Witajcie! A ja uwazam inaczej. Ludzie są różni, czasami ateista moze byc glupi czasami mądry, tak samo jest w przypadku katolików. Poznałam wielu ludzi, jedni byli dobrzy inni nie, czesto nie mialo to nic wspólnego z tym czy ktos wierzy czy nie. Czasami jest tak, że spotukamy na swojej drodze osoby ktore zamiast nas do kosciola zbliżać , powodują, że od niego odchodzimy(tak jak w Twoim przypadku- ksiądz)Jestem wierząca, jednakże nie uwazam , ze jestem idealna, dobra,wspaniala- nie! Mi rowniez zdążają sie potkniecia.  
    Oto wielki skrót mojej historii:

    26 kwi 2015

  • Użytkownik GokuBadBoy

    Zgadzam się z przedmówcami. Im ktoś bardziej "religijny", tym głupszy. Bez względu na to czy wierzy w krzyż, półksiężyc czy gwiazdę.

    26 kwi 2015

  • Użytkownik MrocznyAssasyn

    Osoby liczące na pomoc Boga to według mnie głąby nie potrafiące samodzielnie myśleć. Każdy słaby człowiek musi wierzyć że coś jest nad nim i nie ma wpływu na własne życie. Co prawda wśród ateistów też są idioci nie potrafiący przedstawić powodu z jakiego nie wierzą, mówią że od tak. Każdy ma swój powód do wiary lub jej braku.

    26 kwi 2015

  • Użytkownik nienasycona

    Mnie rodzice nigdy nie zmuszali do chodzenia do kościoła, ani mi tego nie wzbraniali, wychodząc ze słusznego założenia, że wiara jest intymną kwestią każdego człowieka. Dla mnie każda religia jest złem, wysysającym rozum. Też jestem myślącym wyrodkiem...

    26 kwi 2015