Pamiętam ten dzień, gdy urodziłem się…

Pamiętam ten dzień, gdy urodziłem się…Jest to moje pierwsze opowiadanie i jest ono w pełni prawdziwe, więc proszę o szczere komentarze i ocenę.

Oto ono:
Pamiętam ten wspaniały dzień,
W którym urodziłem się.
Pamiętam jak rodzice uśmiechali się wtedy na mój widok,
Pamiętam także ten wiekopomny moment gdy wychodziłem z łona mej matki,
Oraz ten moment, gdy lekarka odbierała mój poród.
Taki właśnie dzień raz na jakiś czas rozchodzi się po mej głowie,
Na widok tych wspomnień na mej twarzy rozprzestrzenia się uśmiech,
Wszystkie me wspomnienia z dzieciństwa powoli wracają,
Nawet te z najmłodszych mych lat.
Pamiętam swój pierwszy wdech,
Pamiętam bicie swego serduszka, gdy ujrzałem swoją matkę,
Pamiętam też rozmowę z Bogiem, zanim wyszedłem na świat,
Pamiętam jak anioł zapomnienia położył palec na ustach wszystkich jeszcze nienarodzonych dzieci, zaś moje usta pominął.
Pamiętam, jak zrobiłem swój pierwszy krok naprzód,
Gdy poraz pierwszy w swym życiu powiedziałem słowo "mama"
Pamiętam, gdy stanął obok mnie mój brat, pilnując by nie stało mi się nic złego,
Gdy bawiłem się z rodzeństwem, oraz jak się mną zajmowali/opiekowali,
Pamiętam te cudowne chwile, gdy spędzaliśmy je razem,
Jak pomimo przepaści w postaci w różnicy wieku mieliśmy wspólny język.
Gdy pewnego dnia, podczas zabawy w chowanego schowałem się w szafie,
Obudziłem się następnego dnia cały wyspany i wypoczęty,
Pamiętam też misia, którego dostałem na pierwszy rok życia od mojego Ojca Chrzestnego,
Oraz psa co przeżył ze mną przeszło ponad 17 lat.
A także ten wspaniały dzień, gdy poraz ujrzał mą uśmiechniętą buźkę,
Gdy przywitał się ze mną i delikatnie musnął mnie swym wilgotnym językiem w rozszerzone wtedy kąciki mych ust.
Eh, nawet nie wiecie jaki to był dla mnie wspaniały dzień.
To była pierwsza poza rodziną istota, którą pokochałem od pierwszych dni, gdy pojawiła się obok mnie.
I choć go nie oszczędzałem z zabawą, to był wspaniały pies,
Towarzyszył mi do czasu, aż skończyłem 18-sty rok życia.
A potem cały mój świat się załamał/zakopał się pod ziemię.
Potem bywało już tylko gorzej, sens mego życia przestał istnieć,
Płakałem dzień i noc wspominając wspólnie spędzone razem chwile,
Żadne, nawet te najlepsze wspomnienia nie potrafiły ukoić moich cierpień,
Nie potrafiłem bez niego żyć, żyć z myślą, że już do mnie nie wróci.
Każdego dnia gnębiła mnie depresja, lecz pomimo tego zawsze miałem nadzieję że nie odszedł, że tylko uciekł z domu i z czasem wróci,
Lecz tak niestety się nie stało, depresja trzymała mnie do czasu, aż nie ukończyłem 20-stego roku życia, w końcu pogodziłem się z myślą, że już go z nami na tym świecie nie ma, że trafił w lepsze miejsce,
Dopiero teraz, w wieku 23 lat wiem czego oczekuję od życia,
Znalazłem sens istnienia, który dodaje mi odwagi i nadzei na życie,
A wszyscy, którzy już odeszli, a na których mi bardzo zależało są ze mną każdego dnia, są w mym sercu na samym jego dnie,
Może to ciut nadzwyczajne zjawisko jest, ale tak się właśnie stało,
Nawet tych, których szczerze nienawidzę, kocham mimo wszystko,
Tak już niestety został stworzony ten świat, byś kochał brata jak brat,
Miłujcie bliźniego swego, jak siebie samego.
Kratos/Kocham was "robaczki" ;*

Kratos

opublikował opowiadanie w kategorii felieton, użył 628 słów i 3381 znaków.

3 komentarze

 
  • nanoc

    Zabawa w psychoanalityka ?

    5 mar 2016

  • merlin

    Trafiłeś w samo sedno- w tą wielką tajemnicę, którą wszyscy znają a nie potrafią jej odkryć. ;)

    9 lut 2016

  • nikt.ważny

    Łał...niezłe

    21 sty 2016