Narodowe firmy.

W Polsce ścierają się dwie koncepcje ekonomiczne. Pierwsza liberałów, która zakłada sprzedaż majątku narodowego międzynarodowym firmom. Druga budowania krajowych firm ze znacznym udziałem skarbu państwa. Każda z tych koncepcji ma swoje plusy i minusy. Ja osobiście popieram drugą, jako główny argument przyjmuję fakt, że w przypadku kryzysu lub spadku zamówień, będzie wygaszana produkcja właśnie w tych odkupionych firmach.
Przykłady .
"Lentilky były produkowane w Czechach od 1907 roku. Dziś należą do Nestlé, które chce ujednolicić recepturę swoich produktów.
Lentilky – niegdyś popularny czeski towar eksportowy, świetnie znany też w Polsce – nie będą już produkowane w Czechach. Od 2021 roku słodycze będą wytwarzane wyłącznie w niemieckim Hamburgu. Powód? Zmiana receptury i opakowania – pisze "Rzeczpospolita", powołując się na doniesienia czeskiej stacji Radiožurnál.
Lentilky były produkowane w Czechach od 1907 roku."
Cukrownie.  
" Niemiecki Koncern Südzucker chce w najbliższym czasie zamknąć aż 5 cukrowni: dwie w Niemczech, dwie we Francji oraz jedną w Polsce.  
Cukrownia w Strzyżowie zostanie zamknięta
W naszym kraju do likwidacji została wskazana cukrownia w Strzyżowie (powiat hrubieszowski, woj. lubelskie).  
Władze Südzucker tłumaczą tę decyzję spadkami cen cukru, co ma wynikać z likwidacji kwot cukrowych we wrześniu 2017 roku. Koncern planuje zredukować produkcję cukru aż o 700 tys. ton rocznie, co pozwoli grupie zaoszczędzić do 100 mln euro w ciągu roku."
To tylko dwa przykłady ale nie ma sensu przytaczać całej listy. Jestem ciekaw Waszego zdania w tym temacie

AnonimS

opublikował opowiadanie w kategorii felieton, użył 267 słów i 1699 znaków.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AnonimS

    W życiu nie przypuszczałem, że krótki felieton wywoła taką falę komentarzy  :rotfl: . Czytam Wasze wywody i wiele z tego co piszecie, powoduje że zwracam uwagę na sprawy, które pewnie bym pominął. Postaram się fragmentami  odpowiedzieć na Wasze tezy. Zacznę od aksjomatu i dogmatu. Zgadzam się z MEM . i jedno i drugie jest przyjęte uznaniowo przez ludzi . Rozróżnienie podane przez Hyde że aksjomat to pewnik a dogmat to wyimaginowana prawda, wynika z ogólnej niechęci kolegi do religii i wszystkiego co się z nią wiąże.

    18 paź 2020

  • AnonimS

    @KontoUsunięte przyjąłem poprawkę  :blee:

    18 paź 2020

  • MEM

    "W Polsce ścierają się dwie koncepcje ekonomiczne. Pierwsza liberałów, która zakłada sprzedaż majątku narodowego międzynarodowym firmom. Druga budowania krajowych firm ze znacznym udziałem skarbu państwa. Każda z tych koncepcji ma swoje plusy i minusy. Ja osobiście popieram drugą, jako główny argument przyjmuję fakt, że w przypadku kryzysu lub spadku zamówień, będzie wygaszana produkcja właśnie w tych odkupionych firmach."  

    Dlatego najlepszą jest trzecia :) – stworzenie przez państwo warunków do budowy rodzimych prywatnych koncernów na miarę zachodnich i azjatyckich. Wtedy pozbywasz się wad, jakie posiadają krajowe firmy należące do skarbu Państwa, i nie masz problemu z tym, że w razie dowolnych zawirowań obcy kapitał się wyniesie.
    Tak mają w Niemczech i nie narzekają. Ale do tego trzeba warunków, a nie rządów takich jak dotychczasowe (a już szczególnie jaskrawym przykładem złych rządów jest PiS-owski pełzający powrót do bolszewizmu i centralnego sterowania gospodarką – bo jak kończą takie gospodarki to wiadomo z historii, także tej najnowszej) oraz wychowania społeczeństwa, które samo z siebie będzie rozumiało, że to w jego interesie jest budowa rodzimych firm i ich pozostawanie w polskich rękach.

    A tak na marginesie. Nie do końca jest tak, że ten obcy kapitał to "samo zło", które tylko patrzy, by "wygasić produkcję" i się stąd zwinąć. Po pierwsze, nie jest tak łatwo się wycofać z naszego rynku, jak jeszcze 10-30 lat temu. I czym on będzie bogatszy i czym bardziej będzie powiązany z resztą świata (a zwłaszcza z Zachodnią Europą), tym trudniejsze będzie zwinięcie się z niego. Po drugie, to wygaszenie produkcji często jest także stratą dla samej firmy (ewentualnie koniecznością przy dążeniu do maksymalizacji zysku, a konkurencja przecież stale tą maksymalizację na danej firmie wymusza). To najczęściej nie jest więc celowym działaniem – choć bywa i tak – byle tylko nam "dokopać". No bo popatrz: będąc właścicielem takiej międzynarodowej firmy, która z powodu nieopłacalności produkcji jednej z fabryk staje w obliczu zamknięcia tej fabryki, czy nie wolałbyś po prostu jej komuś sprzedać, zamiast ją zamykać? 1. Pozbywasz się wraz z taką sprzedażą problemu. 2. Wpada Ci do kasy firmy jakaś gotówka. 3. Nie masz problemu ze związkami zawodowymi i nie kosztują Cię zwolnienia pracowników (odprawy itp.). 4. Nie musisz się martwić o to, że trzeba ponieść koszty fizycznej likwidacji samej fabryki (często bardzo duże, w zależności od branży). I tak dalej... Ergo? Likwiduje się taki zakład tylko wtedy, kiedy naprawdę nie ma wyjścia i sytuacja jest tak zła, że po prostu nikt go nie chce. A z tej perspektywy, trudno uznać, że ten "liberalizm" jest zły. Tym bardziej, że w dzisiejszym świecie i przy dzisiejszym zaawansowaniu technologicznym i cywilizacyjnym, trudno się utrzymać firmom, które nie działają globalnie, nie mówiąc już o ich wkładzie w dalszy rozwój ludzkiej cywilizacji. Żeby mogły powstawać, na przykład, telefony komórkowe czy reszta elektroniki (i to oczywiście nie tylko powstawać, ale żeby następował też dalszy rozwój technologii do tego potrzebnej) takiego Samsunga, potrzeba firmy z kapitalizacją i światowymi powiązaniami Samsunga. Inaczej nie da rady. I jak proponujesz to zrobić w warunkach pojedynczego kraju z ograniczonym własnym rynkiem wewnętrznym i ograniczonymi surowcami? Trzeba wyjść na świat. I na to właśnie daje szansę ten liberalizm. A że u nas się z tego nie korzysta, lub nieudolnie próbuje, lub też nasze firmy jeszcze nie są na tyle silne, by robić to na większą skalę, to jest co innego, i nie jest jakimś dowodem na to, że sam liberalizm jako taki jest zły. Jedynie na to, że mamy zaległości gospodarcze w porównaniu ze światową czołówką i że u nas mało kto myśli takimi kategoriami, nie mówiąc o tym, czy ma ten ktoś możliwości do tego, by w ogóle próbować coś takiego robić.

    13 paź 2020

  • MEM

    Podsumowawszy, prawda przysłowiowo leży pośrodku. Liberalizm istnieje nie dlatego, że ktoś tam się uparł w myśl jakiejś ideologii, tylko dlatego, że to po prostu jest opłacalne, gdy się umie z tego skorzystać i ma się ku temu możliwości. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie (poza mentalnością i naszymi żałosnymi "elitami" politycznymi), żeby go łączyć z tym, by państwo kładło nacisk na to tworzenie warunków dla rodzimych przedsiębiorców, tak żeby mogli oni z czasem zbudować silne firmy, które zaczną właśnie wykorzystywać możliwości liberalizmu gospodarczego pozwalające działać im poza granicami kraju na jego rzecz. Dokładnie tak, jak to robią np. Niemcy, Amerykanie czy Południowi Koreańczycy (choć we Wschodniej Azji to z tym bywa nieco inaczej niż gdzie indziej – oni tam są wyjątkowo ksenofobiczni i starają się nie wpuszczać obcych na swoje rynki, za to z kolei chętnie korzystają z cudzych w ramach tego liberalizmu).  

    Zaś państwowe spółki to niestety ślepa uliczka. Z prostego powodu – są obsadzane przez "samych swoich" z klucza partyjnego. A ci, czego nie ukradną, to po prostu zniszczą, a w najlepszym wypadku nie są w stanie optymalnie tym zarządzać. I to jest ogromna wada systemu opartego na spółkach Skarbu Państwa. W zasadzie dyskwalifikująca całość tego systemu. Ale nie tylko w ten sposób się to może objawiać. Przed II wojną, w Polsce istniało kilka liczących się u nas firm lotniczych. Potem powstało PZL i przez pewien czas można by powiedzieć, że system był mieszany – było w tej branży państwowe przedsiębiorstwo i prywatne firmy. Ale razu pewnego zmienił się dowódca wojskowego lotnictwa polskiego (Rayski) i wraz z pomocnikami oraz rządowym wsparciem, umyślił sobie konsolidację krajowego przemysłu lotniczego pod państwowym zarządem. Skutki? W ten sposób doprowadzono, celowo, Podlaską Wytwórnię Samolotów, mającą udane zresztą konstrukcje, do upadku, by PZL mogły ją przejąć za drobny ułamek wartości. I o ile konsolidacja przemysłu lotniczego powoli była koniecznością z racji coraz większych kosztów prowadzonych badań nad coraz nowocześniejszymi konstrukcjami, więc to by prędzej czy później miałoby miejsce (pytanie tylko, kto by ten wyścig wygrał), o tyle w warunkach praktycznie monopolu, jaki skutkiem takich działań w Polsce powstawał, powodowało to kostnienie całej tej gałęzi przemysłu. To się w pewnym stopniu zemściło niedługo później, bo  już w 1939 roku, kiedy nasze lotnictwo – zwłaszcza myśliwskie – nie miało nowoczesnego sprzętu. Ergo? Pominąwszy kwestie obsadzania państwowych spółek "misiewiczami", konkurencja na jasnych i przestrzeganych zasadach jest po prostu zdrowsza.

    13 paź 2020