Oj
Oj
Dziękuję niepoprawnemu romantykowi
Bardzo podobają mi się Tw przemyślenia
a wiecie... nie zagladam do sypialni, ale o takiej wersji, o jakiej piszecie - to chyba wiekszość kobiet kreci. ja mam pecha :( mój facet wystarczy że spojrzy... może stąd a poza tym wolę tantrę. stąd ta rozbieżność
W Berlinie widziałam kilkudziesięcio metrową kolejkę do jednego z większych lokali tego typu. Impreza tematyczna- skóry. Wszyscy. To jak bal maskowy. Udawanie, granie. Nie o to chodzi moim zdaniem. Oczywiście nie ma nic w tym złego, ale mnie nie kręcą jak już pisałam gadżety i przebieranki, tylko emocje.
a dlaczego getto? bo tam liczy sie nie tylko osobowśc partnera ale są jeszcze urozmaicone gadzety?
Moja odpowiedź brzmi tak samo, jak Likeadream. Nie czuję takiej potrzeby.
Nie uznaję tego typu miejsc. Tzn., nie widzę w tym nic fajnego. To jak lokal dla miłośników kotów, psów, seksu pod kołdrą, swego rodzaju getto
tak jak myslałam - że opatrznie zostanie zrozumiane, to co napisze. od razu seks pod kołdrą, grzech itd. a tak z ciekawości.. kto z Was był w lokalu dla miłośników BDSM? np. w wawie?
noo skoro taka terapia.. to trzeba bezwzlednie się zastosować
Ja jestem po prostu za tym, żeby kazdy bral odpowiedzialność za siebie, i moim zdaniem, a także zdaniem jednej z lepszych terapeutek- wszystko, co odbywa się za zgoda pelnoletnich osób uczestniczących jest ok.
Primo, Ramol ma rację. Secundo, dodaj jeszcze, że seks sam w sobie jest grzechem i będziemy mieć pełen obraz sytuacji. Ja się nie zastanawiam nad tymi, co tylko po ciemku i pod kołdrą, nie próbuję ich uświadamiać, że robią źle. Dlatego, że to dorośli ludzie i świadomie się na coś decydują. Tak, jak i Ci, którzy potrzebują więcej emocji, by osiągnąć spełnienie.
Ramol... prawdziwy święty z Ciebie... to, że od razu ktoś nie powie Ci ze go skrzywdziłeś, nie znaczy że tego nie zrobiłes. dla Ciebie zło jest filozoficzne, dla mnie psychologiczne. ale... chyba to faktycznie zbyt poważna tematyka na te strone. tutaj tylko lekko łatwo i przyjemnie
Ramol juj, owszem, została
zgadzam się z Tobą co do alpinistow. sama wiesz jak kończą najlepsi. Mam nadzieję, że analogia została uchwycona
Wchodzimy w dyskusje filozoficzne, a to już znaczy, że powinien na stole pojawić się bigos i gorzała! Każdy z nas jest innym człowiekiem, czego innego oczekuje od życia, świata i otaczających Ją/Go ludzi - i BARDZO DOBRZE! Nie jest nudno! Mam (ja osobiście) tylko jedno ograniczenie: NIE KRZYWDZIĆ BLIŹNIEGO!.... Poza tym - Hulaj dusza, piekła nie ma!
:P
Ktoś kiedyś powiedział, że woli na łożu śmierci żałować za POPEŁNIONE grzechy, niż płakać że ich nie popełnił.... To jest też jakaś wskazówka.
Ja np. Nie rozumiem takich alpinistów. Lezie jeden z drugim nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po co, zimno, ani to sport ( sport to sobie moze być piłka nożna). Na dodatek jeden drugiemu może albo pomóc... Albo ściągnąć go w przepaść. I po co to? Dla adrenaliny? Przyjemności...? Bo za mało problemów w zyciu? Mam nadzieję, ze analogia została wychwycona
Nienasycona. Jemu- równie dobrze moglo być Jej (w różnych konfiguracjach). Oczywiscie ze kontaktu dwojga ludzi ktorzy sie zgadzają na taki a nie inny rodzaj sexu nie porównuje z gwałtem. Każda relacja jest indywidualna i rozumem to. Miałam na myśli raczej granice.i ich przekraczanie. Bo to tylko klaps, bo ja się na to godzę, bo Mu (Jej) ufam. Napisałaś "zabawa, a nie realne zagrożenie". Bawimy się przemocą. Nie tylko sexem. Kiedy zabawa przestaje nią być? Staramy się oswoić to co nas przeraża? Robimy to o czym zazwyczaj myslimy ze zgrozą (np. przywoływany gwałt). Niezbyt to dla mnie normalne. Wiele osób domyślam się umie stawiać granice.chodzi mi tak generalnie o zwodniczość naszego myślenia, że MY potrafimy.ile to razy tak sie wydaje że my panujemy nad czyms, a to tak naprawdę nas wciąga. Psychika jednak domaga się tego co zna od zarania - "miejsca w szeregu". kobieta rządzi w domu, w pracy gdzies musi być rzadzoną.Męzczyzna odwrotnie. pokrecony ten świat
I jeszcze jedno, nie wiem, jak jest w innych relacjach, ale w mojej, to mnie uderzenie sprawia większą frajdę, niż jemu. Więc nie jest to po to, by (jak napisałaś) sprawić przyjemność jemu.
Wypowiadam się tylko za siebie. Podkreślam to. Nigdy nie twierdziłam, że ze mną jest wszystko ok. Po części masz rację, jest to swoista potrzeba adrenaliny, lecz nie tylko to. Jestem na codzień odpowiedzialna za tyle osób, podejmuję tak ważne decyzje, że potrzebuję poczuć, choć w łóżku, że ciężar odpowiedzialności nie spoczywa na mnie. I być może to chore, że szarpnięcie za włosy oraz policzek powodują taką, a nie inną reakcję mojego ciała. Nie zgadzam się jednak z porównaniem tego do gwałtu. Tu obu stronom sprawia to rozkosz. Nie ma cierpienia. Jest ekstaza. Zabawa w gwałt też jest cudowna. Właśnie dlatego, że jest to zabawa, a nie realne zagrożenie.
"to emocje. zaufanie, oddanie, strach..." co o znaczy? ano znaczy się, że coś się z człowiekiem dzieje, i jego psychiką. jeśli potrzebuje takich bodźców. nudno w życiu? po części. potrzeba adrenaliny? na pewno. i wiem że zostane linczowna, ale juz wczesniej ktoś zauwazył tutaj, że tego potrzebują silne kobiety. jeśli to jest potrzebne, czy nawet oczekiwane to coś jest nie tak z osobą chcącą tego. I wiem co powiecie: obopólna zgoda, dotykanie tylko "czubka góry", gdy jedna strona mówi NIE, druga szanuje.naprawde? O.K. Tylko nie bądźmy hipokrytami i nie oburzajmy się, ze kogos krecą tutaj opowiadania o gwałtach i kazirodztwach. w takim BDSM -uderzenie jest dobre, gdy uderza facet bo sie chce zabawic, to już jest zle. gdy "bawimy sie w gwałt" jest to dobre, gdy jest to gwałt - to już złe. Bo w pierwszym "oswajamy zło" ,a drugie to łamanie wolności? Zło ma to do siebie że jego granice przekracza sie stopniowo. nie wkraczamy w ciemność od razu. najpierw uczymy sie wkraczać w szarosci
A częściej, mokre miejsca na samo wspomnienie.
No.. A to czasem jest siniak, czasem ślad na tyłku a czasem pisk przy próbie zrobienia siusiu))
Mogę się wtrącić? Ramol, ja czytałam to badziewie (z ciekawości) i nie ma tam krzty z tego tematu. Wiesz na czym tam polega brutalny seks? Na kilku klapsach, kajdankach i piórku. Zgadzam się, że wiele "uświadomionych"przez tę książkę istot, dozna mnostwa nieodwracalnych ran na psychice i ciele, ale jakoś nie jest mi ich specjalnie żal. To tak, jakbym ja porwała się wykładać matematykę, nie opanowawszy dzielenia pisemnego.Rozumiem jednak, co chcesz przekazać
Tytuł tego felietonu trochę mi nie pasuje ...
Powinno być: "BDSM for opportunities" , "БДСМ для чайников"
albo po naszemu: "BDSM dla opornych"
Nie powiedzialam ze przeszkadzasz, a każda konstruktywna opinia jest ważna i coś wnosi
Taż ja nie chcę Ci przeszkadzać, lecz uzupełnić Twój felieton o inne naświetlenie tematu. Z powodu owego "szumu" zaniechałem wysłania paru mych powiastek...
Lena, nie nabijaj się ze mnie
O tym samym myślałam, ze po "50" każdemu będzie się wydawało, że taki jest. Ja bylam taka, jeszcze tysiąclecia przed Greyem. Zanim sprecyzowałam swoje preferencje pojęciowo. I tak, to prawda, że ludzie będący w tym świecie są bardzo narażeni na załamania. Są bardzo emocjonalni, czasem niegotowi, czasem chwiejni emocjonalnie. Ale "zwykli" ludzie też miewają załamania.
Z powodu tego szumu po wydaniu "...50..." boję się fascynacji BDSM-em. Znam parę osób z owego środowiska, wiem nieco o ich problemach. Nie jest to zapewne groźniejsze od narkotyków, ale w połączeniu z ilością załamań nerwowych wśród ludzi, sprawa może być potencjalnie groźna, a dotyczy tak delikatnych sfer życia...
Masz oczywiście sporo racji, choć skupiłeś się raczej na aspektach technicznych, a ja na emocjonalnych.
Parę uwag, choć tekst felietonu jest bardzo jasno napisany. Uległymi bywają zarówno kobiety jak i mężczyźni; dominującymi również. Bywają układy hetero, bywają też homo. Dominację można podzielić z grubsza na fizyczną (klapsy, kajdanki, pejcze itp) oraz psychiczną - stawianie osoby uległej w sytuacji, w której musi dokonać sam wyboru, a ów wybór jest pomiędzy złem a "mniejszym złem"... często nie wiadomo który wybór jest gorszy. Dla "Pana" tworzenie takich układów to rodzaj partii szachów, szarada lub coś podobnego, natomiast "uległa/y" zwany często "slave" gra swym spokojem, szczęściem, psychiką (o sińcach i oparzeniach już nie wspominając). Jako, że nikt (nie fachowiec) nigdy nie może przewidzieć granic, których nie wolno przekroczyć - zabawa w BDSM przypomina mi małpę z brzytwą... Choć na początku dla obu stron bywa frapująca.
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy po przeczytaniu tego tekstu, to, że trafnie wszystko ujełaś, wytłumaczyłaś wszystko tak po ludzku.
BDSM, to zaangażowanie obojga partnerów, zero przymusu, zero "molestowania" w każdym znaczeniu tego słowa, to przyjemność dla obojga partnerów.Jest to trudna relacja do zrozumienia dla innych, każdy z nas lubi cos innego, ma inne preferencje, ale nie wolno nam oceniać ludzi przez pryzmat właśnie tego. Nie oceniaj, żeby nie być oceniany.
Dla niektórych ludzi jest to prosty sposób na pozbycie się pokładów sadyzmu i agresji. Bo, trzeba przyznać - osoby uległe są bardzo podatne na manipulację. Ale doświadczenie przychodzi z czasem. Z czasem , jeśli oczywiście preferencje nie są tylko chwilową modą po obejrzeniu "50..." , przychodzi świadomość czego się potrzebuje, pragnie. Ale do tego potrzebny jest ogrom dojrzałości
Tak. Masz jak najbardziej rację. Takie, od których wiele zalezy na codzień, a które przy Nim chcą poczuć, ze to od Niego wszystko zależy
Mój Skarbie, ujęłaś to doskonale, czysta esencja tego typu relacji. Są tacy, którzy nigdy nie pojmą. Dodałabym tylko jeszcze (nie wiem, czy się ze mną zgodzisz), że tego typu relacji pragną, potrzebują kobiety silne i dominujące w życiu. Nie jest łatwo zasłużyć na miano Pana, nie jest łatwo sprawić, by kobieta czuła się bezpiecznie, będąc bezwolną. Ale też nie ma większego błogostanu od świadomości, że jest się Jego..