Akademik. Mieszany damsko-męski i rodzimo-cudzoziemski. Mała uczelnia na uboczu, nie w Barcelonie. Wszyscy się znają, ale akurat jest wymiana i sprowadzają się nowi. Wyczaiła pusty pokój, zakradła się do niego i czeka z nadzieją, że będzie to jakiś facet.
Wchodzi młody chłopaczek. Szybko oceniła, że jest całkiem-całkiem, więc się z nim wita, udając, jakby była z komitetu studenckiego. Na szczęście, zaskoczony, dał się pocałować w usta, więc dziewczyna staje przed nim, uśmiecha się już mniej formalnie i... rozbiera do naga. Drzwi oczywiście zamknięte. Na klamkę, ale wystarczy.
Kolo robi wielkie oczy, ona się śmieje jak do starego znajomego, on z głupia frant też robi dziwny grymas mający być uśmiechem...
– No co? – zapytała.
– Przepraszam...? – tyle zdołał wydusić z siebie.
– No co? Cześć! – wali do chłopaczka jak do starego znajomego, klepie go po klacie i jeszcze raz wiesza się na szyi.
– Dzień dobry. Przepraszam, trochę nietypowe powitanie...
– No weź, nie poznajesz mnie? Umawialiśmy się – dziewczyna oczywiście kłamie.
I wyjaśniają sobie. „Ale przecież to ty”. Miała już wymyśloną legendę. Ten chłopak to na pewno on. Poznali się przecież wczoraj na dyskotece, całowali się i mieli już iść, gdy ktoś mu przerwał w ważnej sprawie. No i mieli się dzisiaj spotkać i „dokończyć”, tylko nie pamiętała numeru pokoju. Ale to przecież on. No ewidentnie podobny. Może wczoraj było ciemno, ale zapamiętała dobrze. Nawet podobnie ubrany.
– To na pewno nie ty? – jeszcze się upewnia.
Ponoć wczoraj długo z sobą gadali. On nowy, ona nowa, każdy ma tutaj już jakąś dziewczynę albo chłopaka, tylko oni jeszcze nie mieli i postanowili z sobą chodzić tak na próbę. No to przyszła i jest.
– No weź, nie bajeruj – robi sobie z niego ewidentnie jaja. Może uda się chłopaka speszyć i coś z tego wyjdzie. Albo mu wmówi, że wczoraj był na dyskotece. Przecież byli tam wszyscy i wszyscy drinkowali. Mógł nie pamiętać.
– Ale ja właśnie przyjechałem z dworca – koleś jest nieugięty i chyba nawet nie łapie gry.
– Nie podobam ci się? – i cofnęła się dwa kroki, żeby mógł sobie ocenić. Musiała się podobać, wszystkie dwudziestoletnie dupy są do brania, jeszcze w takim gorącym kraju i na Erasie.
– Przepraszam cię, jestem wykończony, to mój pierwszy dzień.
– Może chcesz się odświeżyć? – dziewczyna jest nieustępliwa.
Gówno z tego wyszło. Uściskała go i wycałowała, dała swoje namiary. Zapewniła, że jest bardzo do tamtego podobny i bardzo jej się podoba. I jeszcze się trochę podroczyła, czy to jednak na pewno nie tamten, ale już tak w żartach. Chłopak został poinformowany, że ona nikogo nie ma, że właściwie to ona wcale nie jest „taka jak inne dziewczyny”, tylko bardzo chciałaby mieć chłopaka, bo też jest nowa, a on jej się bardzo podoba, chyba jest nawet fajniejszy od tamtego z dyskoteki i że gdyby chciał, to ona bardzo chętnie. Że tutaj wszyscy to robią, a ona jeszcze z nikim....
No ale w końcu się ubrała. Oczywiście powoli i na jego oczach, i jeszcze poprosiła, żeby jej pomógł się zapiąć. „Chyba za słabo się spryskałam” – powiedziała do siebie w myślach. A koleżanka zapewniała, że są z feromonami, dziwka jedna.
Dopiero teraz postawił plecak na ziemi.
Jeszcze z sobą chwilę porozmawiali.
Chłopak coś tam wybełkotał w swoim niezrozumiałym języku, ale to dla niej zupełnie nieważne skąd jest. Zresztą zawsze ją to kręciło, gdy nie rozumiała, co chłopcy mówią, gdy ją dymali. Powiedziała tylko, że w sumie to fajnie, że on nie jest stąd. „Bo wiesz, jacy są Hiszpanie, nie gadają, tylko od razu chcą do łóżka”.
Chłopak w końcu zdążył dojść do siebie, patrzy teraz na nią ubraną, a że atmosfera zrobiła się wreszcie luźniejsza...
– Jak chcesz, mogę się jeszcze raz rozebrać dla ciebie – śmieje się. – Ciepło jest.
Coś tam chłopakowi zatrybiło pod czaszką i z opóźnieniem zaczyna jakiś beznadziejnie niezgrabny podryw, bo dziewczyna sympatyczna. Zaczynają się dogadywać...
Wysypał się jednak jak ostatnia ofiara, bo bąknął coś o swojej dziewczynie w kraju. Ale nasza panna głupia nie jest i zaczyna gadkę w ten deseń:
– Co ty, mówię ci, tutaj to się nie da wytrzymać. Wiesz, co tu się dzieje. Przecież to Eras. Nie wyrobisz, ja też jestem już trochę tą atmosferą zmęczona.
I wchodzi gadka numer dwa: Chłopak dowiaduje się, że ona też ma chłopaka, ale przyjeżdża tutaj dopiero za dwa miesiące. Jest bardzo tolerancyjny i uważa, że jak ona się kocha z chłopakami podobnymi do niego, to to nie jest zdrada. A ten jest bardzo podobny. No i ustaliła ze swoim chłopakiem, że dopóki nie przyjedzie, to ona może się tutaj spotykać tylko z jednym. No i oczywiście z nim pieprzyć. To naturalne. Tylko że ona jest porządna, więc wolałaby rzeczywiście tylko z jednym. No chyba, że jak chce, to może jeszcze z jakimś jego kolegą, ale tak, żeby był obok, bo wtedy się nie liczy.
– To może się jednak odświeżysz?
I zaczyna opuszczać jedno ramiączko bluzki bez stanika, potem drugie...
– Ty naprawdę jesteś bardzo fajny – dodała.
W końcu kolo spękał i mówi:
– Poczekaj, daj mi dwie godziny, OK? Bo naprawdę jestem przyjechany. To spotkamy się i pogadamy...
No to są umówieni.
Co tu robić? Nowy plan. Dla bezpieczeństwa pokonała w akademiku dwa piętra. Poszukała pokoju, do którego ktoś przed chwilą wchodził. Tacy są najlepsi, bo można brać z zaskoczenia.
Zajrzała przez drzwi. Dostatecznie przystojni i wszyscy zdążyli już usiąść przy stole. Cała czwórka.
Weszła, przeprosiła za spóźnienie i... znów się powoli rozebrała.
Chłopcy zbaranieli.
– No cześć – mówi. – No to jak? Może być? Czy teraz jesteśmy w porządku? To znaczy, czy jesteśmy OK? Spełniłam zakład?
– Jaki zakład? – pytają.
Ona udaje lekko zdezorientowaną i pokazuje na jednego z chłopaków:
– No wczoraj graliśmy w karty i przegrałam, i miałam dzisiaj wejść do waszego pokoju i się rozebrać przy twoich kolegach. To chyba ty? – i wskazała na najprzystojniejszego.
– Nie no, co ty, to nie ja.
– To nie ty grałeś wczoraj z nami w karty? – i złapała się za otwarte usta, następnie nieporadnie zasłoniła cyka jedną ręką, a drugą cipę, ale tak, żeby było wszystko widać. Jeden paluszek odchyliła, żeby spoczął na „przerwie”.
– O Boże, co za wstyd – kontynuuje goła dziewczyna. – Ja myślałam, że to ty, bo przechodziłam po korytarzu jakiś czas temu i widziałam, że tu wchodzisz. Na pewno nie graliśmy wczoraj w karty?
– Jestem Jacek.
– Przepraszam, nie pamiętam twojego imienia, może Jacek. Na pewno nie ty?
– No nie...
– Co za wstyd – powtórzyła, zasłaniając ręką usta.
Następnie zorientowała się, że widać i ręką od cycka zasłoniła cipę, potem drugą cycka, a że trzeciej nie ma, to znów jedną ręką usta... Pochyliła się, popatrzyła na siebie i i mówi:
– Ach, teraz to i tak już wszystko widzieliście, to już nie ma co udawać i się krępować – machnęła ręką, uśmiechnęła się i stanęła przed nimi już normalnie nago, bez zasłaniania tego czy owego.
Zresztą to zasłanianie i tak wychodziło jej wybitnie niezdarnie, bo bardziej dłońmi wskazywała najciekawsze miejsca, niż je zasłaniała. Teraz już zupełnie opuściła ręce, a przy okazji tak jakoś odruchowo cofnęła ramiona do tyłu i w dół i stoi zrezygnowana w niewinnej i uległej pozie. Głowę odchyliła lekko w bok, że niby się na nich nie patrzy zawstydzona (a niech sobie oglądają, może się podniecą i coś będzie).
Chłopaki gapią się na nią, więc wstydliwie jedna ręka z powrotem na cipę, ale z paluszkiem tak lekko przesuniętym. Łechtaczka oczywiście odwdzięczyła się, dając znać o sobie, więc ją mimowolnie lekko posmyrała, co nie uszło uwadze chłopaków.
No co za historia! Przez następne kilka minut trwała żywiołowa dyskusja pełna śmiechu o nieporozumieniach towarzysko-studenckich i co się komu przytrafiło w podobnym stylu. Jedną ręką zasłania wzgórek łonowy tak, żeby za bardzo się tam nie dotykać, ale co z tego – środkowy palec co chwila sam dyga i trafiając w czułe miejsce – ją tam pobudza...
Dziewczyna w międzyczasie kilka razy poprawiła sobie włosy, uśmiechając się do nich. W końcu całe towarzystwo wstało i przybliżyło się do niej wolnym krokiem. Dziewczyna odruchowo również postąpiła ze dwa kroki naprzód i w ten sposób znalazła się w środku między chłopakami.
– Trochę się krępowałam i nie wiedziałam, jak to będzie, ale wy jesteście tacy fajni i w ogóle, bezpośredni i naturalni. Trochę się was nadal wstydzę, ale potraficie oczarować i sprawić, że dziewczyna się nie wstydzi tak bardzo i w ogóle bardzo komfortowo się przy was czuję, jesteście bardzo fajnymi chłopakami... Bredzi coś tam, bełkocze, wiadomo o co chodzi.
– No... ty też jesteś bardzo fajna dziewczyna.
– Właściwie to głupio powiedzieć – dalej nieporadnie składała słowa – ale właściwie nie wiem, czy powinnam to mówić, bo jednak czuję się jakoś tak trochę skrępowana, trochę głupia sytuacja...
No a jakże by inaczej? Stoi nago, otoczona przez kilku chłopaków, każda dziewczyna byłaby skrępowana w takiej sytuacji. I zapewne z tego skrępowania paluszek zaczął jej tam już rytmicznie sam się ruszać, nawet nie zauważyła kiedy... Chłopcy oczywiście się tam gapią. Jeden ściągnął koszulę (ciepło jest, południe Europy). Dziewczyna wymienia się z chłopakami spojrzeniami, podążając za ich wzrokiem...
– Zauważyliście? Hi, hi – mówi. – Ale to ze wstydu, bo nie wiem teraz, co robić. To tak dla odwagi, bo jest mi głupio – i robi taką niewinną minę, że chłopakom zaczyna stawać.
Pochyliła przed nimi głowę, żeby się na dół spojrzeć tam prosto jeszcze raz na swoją cipkę z uruchomionym paluszkiem, żeby wiedzieli, o co chodzi.
– No i co? Pomaga? – pytają.
– Ale jesteście zboczeni, wiecie co..., no naprawdę, weźcie się tak nie patrzcie..., jest mi głupio... – a paluszek kręci już tam kółeczka.
– Nie no, co ty, jesteśmy równi i naprawdę w porządku. Potrafimy się zachować. Wrzuć luz, tu w akademiku jest pełno hołoty studenckiej chyba z całego świata, ale akurat my jesteśmy trochę poważniejsi i potrafimy się zachować jak trzeba, kolega jest zresztą doktorantem, a ja zbieram materiały, bo chcę się zaczepić na tutejszej uczelni na stałe.
Zaczęła się po nich rozglądać, a ten kontynuuje:
– Ci dwaj to studenci, ale starsze roczniki, a w ogóle to wszyscy się dobrze znamy, bo jesteśmy z jednego miasteczka i chodziliśmy do jednej budy.
– Budy? Polacy?
– No, Polacy, a jak?
– O rany, ale ja głupia, dopiero teraz się zorientowałam, jak powiedziałeś to o budzie, że mówimy po polsku. Rany, cały czas myślałam, że tak dobrze już mówię po katalońsku. Ale jaja.
– No to żeśmy się spotkali w Hiszpanii – zrobiło się wesoło.
– O rany, no to jestem mocno zakręcona, bo w ogóle jestem zmieszana, bo miałam wejść i... wyjść, rozebrać się i zaraz uciec.
– I co potem? Ubierałabyś się na korytarzu? Przecież o tej porze jest tam tłum ludzi.
– No tak, chyba nie przewidziałam wszystkiego. To znaczy, nie planowałam, bo pierwszy raz musiałam się tak rozebrać do naga przed obcymi. O rany, ale walę wpadkę za wpadką.
– Oj tam, oj tam, zaraz musiałaś. Mam nadzieję, że nie byłaś naprawdę do tego zmuszona. Czyżbyśmy ocalili ciebie niechcący, że nie weszłaś do jakichś bandziorów albo zboków? Wiesz, studenci są różni, w dodatku z tylu krajów, a co drugi jedzie na Erasmusa wiadomo po co.
– No fakt, wczoraj w karty każdy był z innego państwa. Chodzi mi o to, że musiałam, znaczy przegrałam zakład, bo dość długo graliśmy, no i tak jakoś nakręciłam się, że to na serio. Poza tym nie wiem, czy oni przypadkiem wszyscy nie byli z tego akademika i byłoby mi potem głupio cały semestr chodzić z nimi na zajęcia i unikać ich wzroku na korytarzach czy w stołówce. W sumie niektórzy też byli mocno porozbierani, a ja co prawda miałam dobrą kartę, tylko stanik wyciągnęłam, ale spod bluzki, więc to jakoś tak niehonorowo teraz zmieniać zasady. Wiecie, jak się chce, żeby wszystko było fair.
Chłopcy zaczynają ją już głaskać po ramionach. Dziewczynie paluszek, w miarę opowieści, zaczyna chodzić coraz intensywniej, oj przyjemnie, przyjemnie, a ta produkuje się dalej:.
– Na koniec zagrałam va bank, a wszedł do pokoju taki chłopak, który u nich mieszka, ale nie grał z nami, to się z tamtymi porozumieliśmy wzrokiem, że to byłaby przesada, facet nie zrozumiałby tego, że tu nagle obca laska robi u niego striptease, jeszcze by sobie coś o mnie pomyślał nie tak i dlatego chłopcy zaproponowali, że przyjdę do nich się u nich rozebrać w pokoju w akademiku. Właściwie przyjęłam to z ulgą, chyba nie są tacy źli. No i nie wypadałoby ich teraz wystawić do wiatru, tym bardziej, że mówili, że bardzo im się podobam, że jestem jedną z ładniejszych dziewczyn i że bardzo by chcieli zobaczyć mnie rozebraną.
– No jesteś ładna.
– E... tam, taka jak wszystkie, tylko że ta cała sytuacja tak się rozwinęła, że rzeczywiście mogli pomyśleć o mnie, że jestem jakąś niesamowitą laską. No chciałam im to wszystko jakoś wynagrodzić. No i wyjść z twarzą. Potem by sobie szkodowali, że coś im umknęło, a tak sobie popatrzą, w sumie chyba sprawiłabym im przyjemność swoim rozebraniem się i jakoś by się wszystko ułożyło. Naprawdę chłopaki byli w porządku, zresztą tacy jak wy.
– No... pod pewnym względem chyba rzeczywiście są tacy jak my, to znaczy, wiesz, tak jak powiedziałem, jesteś w porządku dziewczyną, do tego uczciwą i honorową, właściwie mieliśmy się okazję przez te parę minut lepiej poznać i powiem ci, że jesteś naprawdę w porządku dziewczyną i potrafisz się zachować odpowiednio w każdej sytuacji. Z naszej strony naprawdę pełen szacun i kultura, ale...
– No właśnie, też się głupio czuję, ale co chciałeś powiedzieć?
– No ja, właściwie my, też jest nam głupio i jesteśmy trochę skrępowani, ale wiesz, wczoraj te karty i ci chłopacy, rozbieranki, ten stanik...
– No właśnie – przerwała mu – i ja tę koszulkę niechcący też wtedy założyłam taką trochę za luźną... Mylicie, że coś widzieli? Bo wiecie, tak na mnie spoglądali, że chyba coś zobaczyli.
– No to głupia sprawa, bo na pewno spodobałaś im się od tego jeszcze bardziej.
– No właśnie, miałam tego świadomość, ale nie chciałam się za bardzo wam do tego przyznawać, w sumie głupio z nimi wyszło, bo teraz nie wiem, gdzie ich szukać. A czuję się wobec nich zobowiązana. Chłopaki bardzo starali się wygrać w te karty.
– No tak, wypadałoby im jednak pokazać się nago i rozebrać przed nimi – załapał klimat milczący do tej pory chłopak.
– No właśnie, świnią nie jestem, a chłopcy na pewno bardzo by tego chcieli – odpowiedziała.
– Wiesz, możemy ci pomóc ich poszukać.
– Dziękuję, jesteście bardzo mili – powiedziała, stojąc przed nimi cały czas nago.
Zapadła chwila kłopotliwego milczenia, podczas którego paluszek zjechał jej już wprost na łechtaczkę, uwalniając ją z listków warg sromowych.
– Wiesz, nie chciałbym, żebyś nas źle zrozumiała, ale ta cała sytuacja się taka porobiła, że chyba podobasz nam się teraz jeszcze bardziej niż tym chłopakom wczoraj.
– No tak, głupia jestem, przecież to oczywiste, zresztą głupio przyznać, ale ja też się trochę podnieciłam. No co? Dorośli jesteśmy.
– Dokładnie. A wiesz, jak to w akademikach bywa, tylko nie wiem teraz, jak to rozwiązać, znaczy na co miałabyś ochotę, tak żebyś czuła się komfortowo i żeby oczywiście nie było żadnego zgrzytu. Wiesz, my naprawdę bardzo ciebie szanujemy. Pokazałaś nam się, nomen omen, z najlepszej strony, bo naprawdę jesteś ładna i do tego potrafisz się fajnie zachowywać i nie mam tu na myśli tylko tego, że się tu na naszych oczach rozebrałaś przed nami. No ale co ukrywać, zrobiło się trochę kosmato, jeśli wiesz, co mam na myśli.
– Tak, wiem. Znam to słowo. – Po czym dodała: – Bardzo je lubię. – To ostatnie to już chyba sama łechtaczka jej podpowiedziała.
– To może miałabyś ochotę jakoś, no nie wiem, może jakoś wykorzystalibyśmy to spotkanie w taki sposób, żeby było ci jeszcze fajniej...?
– I żebyś miała przyjemne wspomnienia – dodał drugi.
– Wiesz, tak, żeby ci się spodobało, bo na pewno wszyscy chłopacy się zgodzą, że z przyjemnością widywalibyśmy się z tobą częściej na zajęciach czy w stołówce i w ogóle, no wiesz, tutaj u nas w akademiku też.
– No, jakbyś na przykład chciała do nas częściej przychodzić, to by było bardzo fajnie – dodał któryś.
– No co wy, to aż tak bardzo wam się podobam? – uśmiechnęła się nie wiadomo, czy od rozmowy, czy od tego paluszka na cipce.
– W sumie jesteśmy dorośli – palnął najmłodszy, bo też chciał jakoś dołączyć do rozmowy.
Wszyscy się roześmiali, a młody zaczerwienił.
Najstarszy zaraz wyjaśnił:
– Słuchaj, ja ci tu mówiłem, że wszyscy jesteśmy już po studiach albo prawie po, a ten młody jest na drugim roku, ale to mój kuzyn i ręczę za niego. Obiecałem wujostwu, że będzie pod moją kuratelą.
Znowu wszyscy zaczęli się z młodego śmiać serdecznie.
Dziewczynie żal się zrobiło młodego i tak, jak stała nago, przytuliła się do niego na dłuższą chwilę.
Coś tam zagadali i znów się śmieją, więc dziewczyna mówi:
– A, co tam, przecież to i tak już nie ma znaczenia – i wzięła go jeszcze raz w objęcia i mocno wytarmosiła. – Chłopak mocno się podniecił.
Pojawił się namiocik, co wszyscy zauważyli.
– O, tu chyba jakaś akcja się robi – zaczęli się śmiać.
– Oj, jaki biedny. Daj, pomasuję – i mu potrzymała chwilę przez spodnie.
Drugi dodał:
– Chyba ty też jesteś trochę podniecona?
– No tak, co tu ukrywać, no podnieciłam się, podnieciłam się niechcący. Co robić... – skrępowanie wychodziło jej cały czas idealnie. Zresztą trudno byłoby się nie wstydzić przed chłopakami nago i do tego z palcem na łechtaczce.
– Wiemy, ale my też się trochę podnieciliśmy.
– Tak? Oj, to dobrze, bo głupio mi tak samej przy was – powiedziała zakłopotana, ale z ulgą. – To miło. Fajni jesteście. Głupio by mi było tutaj tak stać samej, nie dość, że się przy was rozebrałam i się na mnie patrzycie, to jeszcze... no wiecie co...
Znów chwila kłopotliwej ciszy, podczas której dziewczyna nie potrafiła już ukryć niemal jawnego uśmiechania się w miarę postępującej masturbacji.
Popatrzyła po twarzach chłopaków i zobaczyła, gdzie wszyscy się gapią.
– No co chcecie, to jest przyjemne... – powiedziała tak, jakby się trochę z tego tłumaczyła.
– Wiesz co, może ja bym coś sprawdził, tylko się nie gniewaj, bo chciałbym coś spróbować.
– Nie wiem, co masz na myśli, ale chyba... tak. Znaczy, chyba się zgadzam. Spróbujmy, bo nie wiem, co masz na myśli – miała już przyspieszony oddech.
Chłopak zaczął ją przez chwilę głaskać po brzuchu, potem wsunął delikatnie dłoń między nogi, odsunął jej rękę, a swoją zaczął lekko masować całą powierzchnię jej broszki, przy czym palec bardzo szybko sam wśliznął się w powiększoną szparkę.
– Ojejku, ale fajny jesteś, taki dżentelmen – powiedziała i zaczęła mu palcami obu rąk przesuwać po przedramieniu w taki sposób, jakby to był wielki penis.
Pieścił ją przez chwilę, po czym zapytał:
– Słuchaj..., a kochałaś się już kiedyś z kilkoma chłopakami?
– Tak, w Polsce, w akademiku było parę razy, ale to zawsze w obecności mojego chłopaka, a tak do końca sama bez niego to chyba jeszcze nigdy. To znaczy raz mój chłopak musiał lecieć na autobus do rodziny, bo już był weekend, ale wtedy kochałam się tylko z chłopakami z jego pokoju, więc mógł mnie zostawić pod ich opieką.
– A chodzicie dalej?
– No pewnie! Ja tu jestem teraz tylko na kursie językowym, a Robert ma dołączyć za dwa miesiące.
– To nie będzie miał zastrzeżeń, że ty tu tak z nami?
– Nie no, co wy, zresztą sam mnie nauczył obciągać jego kolegom, żebym przestała się wstydzić, bo ja się zawsze krępowałam, jak u nas w akademiku ktoś wchodził do pokoju, gdy się z nim kochałam. Robert mnie nauczył, że wziąć do buzi to nie grzech, że jak ktoś lubi, to można mu taką przyjemność zrobić po koleżeńsku, że on nie ma nic przeciwko. Przydało się zresztą bardzo, bo niedługo miałam zaliczenia i umówiliśmy się, że asystentowi, jak nie da się inaczej, to też wezmę, bo te egzaminy to jednak były trudne i połowa nie zaliczała za pierwszym razem. Robert się śmiał, że jak zaliczę z asystentem, to tak jakby zaliczyła, że liczy się zaliczenie, nie ważne jak.
Rozgadała się strasznie od tej palcówki, którą cały czas robił jej jeden z chłopaków, a na twarzy pojawiły się rumieńce, bo chłopaki kiwali głowami potwierdzająco i co chwila mówili: „Tak, jasne, rozumiemy, nie no, w porządku”.
– Oj, strasznie się ze mną wtedy potem kochał. A jak mu powiedziałam, że tamten mnie jednak bzyknął, to wybaczył mi i powiedział, że się tego nawet spodziewał. No ale mogliśmy dzięki temu pojechać na ekstra dwa tygodnie na Mazury. Ale i tak głupio mi było, bo ten asystent to był pierwszy, z którym się puściłam, jak byłam z Robertem. Przeszło mi dopiero, gdy zaprosił jakiegoś chłopaka do nas pod namiot i zrobiliśmy to w trójkę, żeby sprawdzić, czy z innym dam rady się kochać przy Robercie, żebym się na przyszłość tak nie krępowała.
– I co, i co? – pytali.
– No i potem ciągle do nas przychodził, ale to dobrze, bo w końcu się oswoiłam z tym, że ja mogę na oczach Roberta z innym, jak on się patrzy. Robert powiedział, że to dobrze, bo po wakacjach będziemy się mogli kochać z jego kolegami w akademiku, bo już będę umiała i nie będę się wstydzić.
– I co? Udało się?
– W akademiku? O Jezu, jacy boscy byli, zupełnie jak wy. Udało się od pierwszego razu. Wiecie, tam na polu namiotowym to było z nieznajomymi, bo potem Robert jeszcze kogoś zaprosił, ale tak z obcymi to jest łatwiej się puścić, a z kumplami Roberta to za dobrze się znałam. Wiecie, to tak trochę głupio było się z nimi kochać, jak już ich znałam od dwóch lat. A jak im wcześniej obciągałam, to przecież się nie rozbierali... Rozumiecie, przedtem same fiutki to tylko taka zabawa była. Dla chłopaków. No i dla mojego Roberta, żeby sobie popatrzył z bliska.
Drugi w tym czasie stanął za nią, przytulił się do jej gołych pleców i sycił się jej ciałem, pieszcząc ramiona i piersi. Nawet nie zauważyła, kiedy ją zaszedł z tyłu, bo zorientowała się dopiero, gdy odgarnął jej włosy i zaczął całować po karku. Właściwie ją tam lizał.
Zaczęła się strasznie śmiać, bo ma tam łaskotki.
– A czy wszędzie masz takie łaskotki? – zapytali.
– Nie wiem, nie pamiętam. A co, chcecie sprawdzić? – była już ugotowana i była ich.
Pierwszy, ten od palcówki, ukucnął teraz przed nią i zaczął lizać cipkę.
– Boże, jacy wy cudni jesteście – trochę za głośno westchnęła z przymrużonymi oczami. Zupełnie jak u mnie w akademiku przy Robercie.
– A oni tam w Polsce to też tak tobie robią, jak się z tobą kochają?
– Tak! – prawie wykrzyknęła, bo to był jej pierwszy, jeszcze taki wstępny skurcz.
Odgarnęła włosy z czoła i szybko poprawiła się już normalnym głosem:
– Tak. Właśnie coś takiego robią mi na początku.
Chłopaki dopiero teraz zajarzyli, w co ta cała akcja zaczęła się przemieniać, bo tej pory połowa stała jak słupy soli i tylko się temu zjawisku przyglądali. Dopiero teraz zaczęli ściągać z siebie ubrania.
– Jeden, w miarę przytomny, zapytał dla przyzwoitości:
– To może pokochamy się teraz trochę z tobą?
– Tak. Proszę bardzo. Znaczy jak chcecie, to ja też. Ach... – lekko krzyknęła, bo teraz to już nią nieźle zabujało. Przytrzymała głowę chłopaka na piczce, by się nie ruszał na czas drgawek.
– O rany, miała orgazm – bąknął najmłodszy.
– Tak, przepraszam, trochę za szybko. Ale mogę dalej, tylko dajcie mi chwilkę – powiedziała, bo jeszcze kręciło jej się w głowie.
– Nie no, co ty, nie ma za co przepraszać, takie wypadki zdarzają się przy pracy...
Znowu się śmieją, jest chwila przerwy, dziewczyna odetchnęła głębiej parę razy i poprawiła sobie włosy.
– No dobrze, to jak chcecie, to możemy się trochę pokochać – opuściła głowę wstydliwie – ale nie wpuszczajcie nikogo więcej do pokoju, dobrze? Bo wiecie, ja taka nie jestem, jak to robię z Robertem i z jego kolegami, to jest ich tylko kilku.
I opowiada, że widziała koleżanki w akcji, przecież w akademiku nic się nie ukryje, a jak na imprezce jest dwadzieścia osób w pokoju, to młodzież jest leniwa i jak siedzieli na ziemi, to już nikomu się nie chciało iść do łóżka do sąsiedniego pokoju, tylko zdejmowali oparcia z foteli i wszyscy walili pierwszą dziewczynę, która się wyluzowała.
Chłopaków zainteresował temat, więc wyjaśnia, że do tej pory kochała się tylko z kolegami, z którymi Robert mieszka w pokoju. – Coś tam wypytywali, to dodała: – Tak, tylko z ich czwórką i Robertem, znaczy jeszcze z takim jednym kolegą z sąsiedniego pokoju, ale on cały czas u nas przesiadywał, no to z nim też mogłam. Robert pozwolił.
Wzięli ją na ręce i zanieśli na łóżko.
– To może się zapoznamy... – chłopaki wymieniają imiona, ta powtarza, ale nie może zapamiętać.
– Nie zrozumieliśmy się, znaczy z twoją cipką chcielibyśmy się zapoznać najpierw.
– Ach, no tak, naturalnie – i podciągnęła nogi.
– To co, młody, chcesz pierwszy?
Ten podchodzi, ale niezdarnie. Najpierw głaszcze ją po uniesionych kolanach.
– Nie mów, że nigdy nie waliłeś minety... – Najstarszy popatrzył na dziewczynę z zachęcająco rozsuniętymi nogami i zaraz się poprawił: – Nie mów, że nigdy nie kochałeś dziewczyny językiem.
– Oj, biedny. Wstydzi się – zaczęła bronić chłopaka.
Usiadła na łóżku, złapała go za biodra, przyciągnęła go do siebie i obciągnęła przy wszystkich.
– Macie chusteczkę? – ale zanim dostarczyli, zakrztusiła się: – Oj, przepraszam – zaraz dodała.
– Ale za co?
– No nie wiem, bo może chcielibyście się całować, a ja połknęłam niechcący.
– Nie, nie, to naturalne – powiedzieli zgodnym chórem rozweseleni nieoczekiwanym obrotem sprawy. Byli już na fali i zapewnili, że wszystko jest w porządku.
Najstarszy ukląkł przed nią...
– Słodziutka jesteś – powiedział po pewnym czasie, podnosząc twarz i przerywając na chwilę zapoznawanie się z jej cipką.
– Tak? Ojejku, dziękuję bardzo. Jesteś bardzo..., ach..., miły. – Głos się jej już lekko załamywał, a na pewno nie zamierzała się kontrolować.
Posmakował więc jej jeszcze trochę, po czym rozebrał się do końca i w nią wszedł.
– Och, jak bosko – jęknęła, ale odruchowo przetarła usta ręką i powąchała.
– Nie wstydź się, dziewczyno.
– No ale głupio wyszło – powiedziała z udawaną winą w głosie.
– Dawaj, zaraz cię ośmielę. Położył się na niej już zupełnie i obdarzył pełnym pocałunkiem francuskim. W tym przypadku był to oczywiście „mokry” pocałunek, ale najwyraźniej mu to nie przeszkadzało.
– Ach, no to dobrze, jak tak, to tak – wystękała.
– To możemy...? – nie zorientowała się, bo drugi był już z fiutem przy twarzy.
– Ależ tak, oczywiście – zapewniła i wzięła mu do ust.
Trysnął momentalnie.
Najstarszy wziął ją i całą, z mokrą twarzą, przycisnął do siebie, po czym sam zaczął jęczeć.
Po paru minutach ją uwolnił, pocałował w cycka i powoli się z niej zsunął.
– Dziękuję, kochany – wydukała.
Szybko wszedł następny. Od razu wtuliła w niego głowę, tak że już następnego bolca nie było jej jak zapakować w usta, zresztą dziewczyna odjeżdżała. Mogli więc tylko podziwiać, jak jęczy, i w ten sposób reszta kolegów grzecznie zaliczyła ją kilka razy w kolejarza.
Gdy już doszła do siebie, powiedziała:
– No, nie spodziewałam się takiego ciepłego przyjęcia, bo miał być tylko striptease, hi hi...
Pomogli jej się ubrać.
– Kochani jesteście – obdarzyła pocałunkami. – Zaraz zadzwonię do Roberta, żeby się nie martwił, czy mam już kogoś, tylko nie wiem, jak mu powiedzieć, że czwórkę. Bo umawialiśmy się, że mam mieć tylko jakiegoś chłopaka, ewentualnie z jego kolegą, ale tak, żeby nie chodzić nigdzie bardziej.
– Ale my też jesteśmy wszyscy tylko z jednego pokoju, zupełnie jak u was w akademiku w Polsce – zauważył najstarszy.
– A..., to wy wszyscy mieszkacie tu razem? Ale to genialne! Nie no, to w porządku. To Robert na pewno się zgodzi... Mam nadzieję – zrobiła głupi grymas i wystawiła język. – Chyba się nie pogniewa.
I dzwoni.
Chwilę opowiadała, ale najstarszy daje znaki, że też chce coś powiedzieć.
– Sie ma, stary – i gadają, z którego miasta, co studiują i tak dalej, i zapewnia, że świetna dziewczyna, a oni własnych nie mają, że najpierw długo gadali (kłamie), a tu wszędzie taki burdel dookoła, że wolą zaopiekować się jego dziewczyną, że będzie pod ich czujnym okiem i że będzie to robić tylko z nimi. Potem oddał słuchawkę.
– Kocham cię, Roberciku! Tak, tak, obiecuję, tylko z nimi. Czekam z utęsknieniem. Pa.
No to mają ekipę.
Jeszcze raz całuje się z każdym i się pożegnała. Oczywiście umawiają się na wieczór, już tak na spokojnie, pokocha się wtedy z każdym tak, jak będzie tego sobie życzył.
Na korytarzu spojrzała na zegarek: dwie godziny, chyba chłopak z dołu już się rozpakował? Skoczyła tylko do łazienki i idzie do tamtego. Fajny chłopaczek, rzeczywiście, nie może mu odpuścić.
Po drodze znowu zadzwoniła do Roberta:
– Jeszcze idę do tamtego, i tak jak prosiłeś, poszukam jakichś Hiszpanów. Myślę, że będzie łatwo. Tak, wszystko ci potem opowiem. Pa, kochanie, nie mogę się doczekać. Tak, kochanie, jestem twoją najwspanialszą dziwką. Będziesz zadowolony, jak przyjedziesz. Na szczęście jest tu drugi akademik, więc się chyba nie zorientują. Tak, będziesz miał mnie używaną, tak jak lubisz. Przyjeżdżaj szybko. Kocham Cię!
Dodaj komentarz